K. nie miał odwagi wracać do rupieciarni, nie chciał też iść do domu. Nie czuł się winny chłoście, ale żałował, że nie udało mu się jej zapobiec. Dziwił się, że siepacz odmówił przyjęcia łapówki, choć widok pieniędzy z pewnością wywarł na nim duże wrażenie. Z rupieciarni nie dochodziły już żadne odgłosy, K. obawiał się, iż strażnicy zostali pobici na śmierć. Gdy chwytał za klamkę drzwi wyjściowych postanowił, że ukarze wysokich urzędników, którzy zlecieli siepaczowi wychłostanie funkcjonariuszy.
Na ulicy nie dostrzegł żadnej dziewczyny, która mogłaby być narzeczoną Franciszka. Zrozumiał, że strażnik za wszelką cenę próbował wzbudzić w nim litość. Następnego dnia K. nie mógł przestać myśleć o funkcjonariuszach. Po pracy zajrzał do rupieciarni, gdzie zastał siepacza stojącego nad Willemem i Franciszkiem, a ci dwaj błagali Józefa o litość. Natychmiast zatrzasnął drzwi i niemal ze łzami w oczach pobiegł do woźnych i nakazał im posprzątanie pomieszczenia. Pracownicy banku zobowiązali się, że zrobią to z samego rana następnego dnia, ponieważ było już zbyt późno.
Rozdział szósty
Wuj - Leni
Pewnego popołudnia w banku pojawił się wuj Józefa, Karol, „drobny obywatel ziemski z prowincji”. Bohater od dłuższego czasu spodziewał się tej wizyty. Krewniak przybywał do stolicy zwykle na jeden dzień i w pośpiechu zawsze chciał załatwić wszystkie swoje sprawy. Mężczyzna niegdyś opiekował się Józefem, dlatego ten czuł się zobowiązany do udzielenia mu wszelkiej pomocy. Jednak nie darzył wuja wielką sympatią, po cichu nazywał go „upiorem z prowincji”. Po wejściu do gabinetu bohatera, mężczyzna zażyczył sobie rozmowy w cztery oczy. Na jego twarzy rysowało się oburzenie, ponieważ dotarła do niego wiadomość o procesie Józefa. Powiadomiła go o tym listownie Erna, jego córka, która przebywała w stolicy na pensji. Pewnego dnia chciała spotkać się z K. w banku, ale jakiś mężczyzna oświadczył jej, że pan prokurent jest zajęty rozmową o swoim procesie. Józef przyznał w duchu, że zupełnie zapomniał o Ernie, osiemnastoletniej gimnazjalistce, którą miał się opiekować. Oburzony wuj zaczął wypytywać o proces. Starszemu mężczyźnie nie podobał się spokój bohatera, obawiał się, że na całym tym zamieszaniu może ucierpieć nazwisko rodziny, której Józef był dotąd chlubą. Wuj był początkowo przekonany, że sprawa, w której postawiono zarzuty jego krewniakowi była związana z bankiem. K. zasugerował, że ich rozmowie z pewnością przysłuchuje się woźny pod drzwiami, dlatego zaproponował udanie się w bardziej ustronne miejsce. Bohater wezwał do gabinetu młodego pracownika banku, wydał mu stosowne instrukcje i razem z wujem opuścił pomieszczenie.
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 - - 5 - - 6 - - 7 - - 8 - - 9 - - 10 - - 11 - - 12 - - 13 - - 14 - - 15 - - 16 - - 17 - - 18 - - 19 - - 20 - - 21 - - 22 - - 23 - - 24 - - 25 - - 26 - - 27 - - 28 - - 29 - - 30 - - 31 - - 32 - - 33 - - 34 -