„Już wyglądasz o wiele zdrowiej (…) odkąd wyniosła się ta wiedźma”,powiedział do swojego kolegi z lat szkolnych krewny bohatera. Był przekonany, że pokojówka podsłuchiwała pod drzwiami, lecz gdy tam pobiegł nikogo nie było. Mecenas wyznał, że z największą przyjemnością zajmie się obroną Józefa. Zapowiedział, że zrobi wszystko, co w jego mocy, aby mu pomóc. Bohater nie wiedział, skąd prawnik znał szczegóły wszczętego przeciwko niemu procesu. Był przekonany, że wuj nie rozmawiał wcześniej tego dnia ze swoim kolegą.
Mecenas wyjaśnił, iż obracał się w towarzystwie ludzi związanych z sądownictwem i zasłyszał o sprawie siostrzeńca swojego kolegi Alberta. Józef chciał powiedzieć
„Ależ pan pracuje w sądzie w pałacu sprawiedliwości, a nie w tym na strychu”,ale nie mógł tego z siebie wydusić. Prawnik rzekł, że często kontaktuje się przedstawicielami branży. Ku zaskoczeniu Józefa i wuja wskazał na postać siedzącą przy stoliku w cieniu, w kącie pokoju, mówiąc, że właśnie odbywał jedno z takich spotkań. Starszy pan, który do tego momentu pozostawał niezauważony, wstał zakłopotany. Mecenas poprosił staruszka do siebie i przedstawił go swoim gościom jako dyrektora kancelarii. Józef stał z boku i przyglądał się, jak wuj popadał w zachwyt na nowopoznanym człowiekiem. Dyrektor przejął bowiem prym w rozmowie, a pozostali dwaj mężczyźni chłonęli każde jego słowo i gest wręcz z dziecinną ciekawością. K. nie słuchał ich rozmowy, ponieważ myślał tylko o pokojówce. Dźwięk tłuczonej porcelany sprawił, że wszyscy czterej zaniepokoili się.
Józef postanowił sprawdzić, co się stało. Gdy wyszedł na korytarz spotkał tam pielęgniarkę Leni, która na niego czekała. Kobieta rzuciła celowo talerzem o ścianę, aby bohater wyszedł do niej. Pokojówka zaprowadziła go do gabinetu adwokata. Dziewczyna poprosiła, by bohater zwracał się do niej po imieniu. Miała mu za złe, że najpierw ciągle się jej przyglądał, a potem poprosił, żeby opuściła pokój. Obawiała się, że nie podobała się Józefowi. Wzrok K. przyzwyczaił się już do ciemności, dzięki czemu dostrzegł obraz wiszący na ścianie przedstawiający sędziego w todze, siedzącego na tronie. Leni powiedziała, że to portret znajomego mecenasa, był on jednak w rzeczywistości dużo niższy, niż ukazano to na płótnie.
„(…) dał się na obrazie tak wydłużyć, gdyż jest niedorzecznie próżny, jak wszyscy tu. Ale i ja jestem próżna i bardzo niezadowolona z tego, że się panu wcale nie podobam”,dodała kobieta. Józef objął ją i przycisnął do siebie. Zapytawszy o stopień mężczyzny z obrazu uzyskał od dziewczyny odpowiedź, że był to sędzia śledczy. Rozczarowany bohater wiedział, że wysocy urzędnicy ukrywali się za takimi właśnie ludźmi.
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 - - 5 - - 6 - - 7 - - 8 - - 9 - - 10 - - 11 - - 12 - - 13 - - 14 - - 15 - - 16 - - 17 - - 18 - - 19 - - 20 - - 21 - - 22 - - 23 - - 24 - - 25 - - 26 - - 27 - - 28 - - 29 - - 30 - - 31 - - 32 - - 33 - - 34 -