„Werbuję sobie pomocnice (…) najpierw panna Bürstner, potem żona woźnego sądowego, a wreszcie ta mała pielęgniarka, która ma na mnie jakąś niepojętą ochotę. Jak ona tu sobie siedzi na moich kolanach, jakby to było jedyne, dla niej stworzone miejsce!”,pomyślał K. Na pytanie Leni, czy miał kochankę, odpowiedział najpierw, że nie, ale po chwili przypomniał sobie o Elzie. Miał nawet przy sobie jej fotografię i pokazał ją pokojówce. Według dziewczyny, widoczna na zdjęciu kobieta była tęga i nieokrzesana.
Józef przyznał, że Elza nie była dla niego ani miła ani łagodna i nie umiałaby się dla niego poświęcić. Leni zdziwiła się, dlaczego K. nazywał ją zatem swoją kochanką. Gdy zapytała, czy byłoby mu brak tej kobiety, gdyby zamienił ją na inną, bohater odpowiedział, że przepuszczalnie nie. Dodał jednak, że Elza miała nad nią przewagę, ponieważ nie wiedziała nic o procesie, nawet jakby wiedziała to nie mówiła by o nim.
Pokojówka zapytała, czy jej konkurentka miała jakieś wady fizyczne, ponieważ ona miała jedną. Pokazała Józefowi prawą dłoń, między palcami środkowym i serdecznym rozciągała się skóra. K. nazwał to „wybrykiem natury”, lecz po chwili, gdy obejrzał całą rękę, dodał: „jaka ładna łapka!”, poczym ucałował ją. Wtedy dziewczyna rzuciła się na niego z otwartymi ustami, całowała go i gryzła po szyi. Kochali się na dywanie, a gdy bohater już wychodził, Leni podarowała mu klucz do swojego mieszkania.
Przed kamienicą czekał na Józefa wuj. Karol rzucił się na siostrzeńca i zaczął na niego krzyczeć. Według niego pokojówka była kochanką mecenasa, a przez to, że bohater zniknął z nią na wiele godzin zaszkodził swojej sprawie, która wreszcie zaczęła się dla niego dobrze układać. Wuj powiedział, że wszystkie jego zabiegi, jakie podjął w rozmowie z prawnikiem, a zwłaszcza dyrektorem kancelarii, w którego rękach spoczywał cały proces Józefa, prawdopodobnie poszły na marne. Rozmówcy Karola przez swoją grzeczność nie pytali o jego siostrzeńca, ale z czasem jego nieobecność ich zdenerwowała. Wtedy w pokoju zapadło długie milczenie i oczekiwanie na K., lecz ten wciąż się nie pojawiał. Dyrektor, który poświęcił sprawie bohatera tyle czasu, musiał wracać do swoich zajęć i wyszedł. Wuj dodał też, że Józef przyczynił się również do pogorszenia stanu zdrowia adwokata. Na koniec dodał, że sam musiał czekać przez kilka godzin na siostrzeńca w deszczu, przez co był zupełnie przemoczony.
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 - - 5 - - 6 - - 7 - - 8 - - 9 - - 10 - - 11 - - 12 - - 13 - - 14 - - 15 - - 16 - - 17 - - 18 - - 19 - - 20 - - 21 - - 22 - - 23 - - 24 - - 25 - - 26 - - 27 - - 28 - - 29 - - 30 - - 31 - - 32 - - 33 - - 34 -