Gdy przyglądał się ambonie, dostrzegł sługę kościelnego, który usiłował mu zwrócić na coś uwagę. K. szedł za starcem, ale ten zdawał się przed nim uciekać. Wreszcie K. dał sobie spokój i uznał kościelnego za „zdziecinniałego staruszka”. Gdy przechadzał się korytarzem katedry spostrzegł drugą, mniejszą ambonę. Zastanawiał się po co w świątyni druga kazalnica, a w dodatku tak ciasna i niska, iż przebywanie na niej musiało być udręką dla kapłana. Ze zdumieniem spostrzegł, że u schodków na mównicę stał ksiądz i właśnie miał zamiar na nią wejść. Aby to zrobić musiał wziąć rozpęd, ponieważ stopnie były niezwykle strome i krótkie. Zaskoczony tym, że właśnie miało odbyć się kazanie, Józef chciał opuścić katedrę. Nie wierzył, że Ksiądz godzinie jedenastej, w dzień powszedni wygłaszano w świątyni homilię.
Gdy zdecydował się wreszcie na opuszczenie katedry, głos księdza rozbrzmiał i niósł się po całej świątyni. Słowa kapłana poraziły bohatera. „Józefie K.!”, zagrzmiał z ambony duchowny. Gdy prokurent obrócił się, ksiądz przywołał go do siebie ruchem palca. Kapłan wyjawił Józefowi: „Jestem kapelanem więziennym”. Dalej mówił, że to on nakazał przybyć do katedry bohaterowi. Duchowny rozmawiał z K. o procesie. Wyraził swoje obawy, iż sprawa Józefa może się źle skończyć:
„Uważają cię za winnego. Twój proces może nawet nie wyjdzie poza niższy sąd. Jak dotychczas, uważa się twoją winę za udowodnioną”.Bohater odparł: „
Ale ja nie jestem winny (…) to omyłka. Jak może być człowiek w ogóle winny? Przecież wszyscy jesteśmy tu ludźmi, jeden jak drugi”.Józef skarżył się, że wszyscy zaangażowani w proces mieli wobec niego uprzedzenia, przez co spodziewał się skazania.
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 - - 5 - - 6 - - 7 - - 8 - - 9 - - 10 - - 11 - - 12 - - 13 - - 14 - - 15 - - 16 - - 17 - - 18 - - 19 - - 20 - - 21 - - 22 - - 23 - - 24 - - 25 - - 26 - - 27 - - 28 - - 29 - - 30 - - 31 - - 32 - - 33 - - 34 -