Streszczenia i opracowania lektur szkolnych klp klp.pl Lektury Analizy i interpretacje Motywy literackie Epoki
Próbował przyjrzeć się mężczyznom i zadawał im pytania, ale ci nie odpowiadali i nie zwracali na niego uwagi. Bohater postanowił nie ułatwiać im zadania i stawić im opór. W tym celu zebrał wszystkie siły, jakie jeszcze posiadał. Jednak gdy zobaczył pannę Bürstner, wychodzącą z ciemnej uliczki przed nimi, zamarł. Zrozumiał wtedy, że opór nie miał najmniejszego sensu.

Szli za kobietą, a Józef pomyślał:
„Jedyne, co teraz mogę zrobić (…) to zachować do końca spokój, rozwagę, rozsądek. Zawsze pragnąłem dwudziestoma rękami naraz chwytać świat, i to nawet dla niesłusznego celu. To było mylne; czy mam teraz pokazać, że nawet jednoroczny proces nie zdołał mnie niczego nauczyć? Czy mam odejść jak człowiek niepojętny? Czy mam pozwolić, by mówiono o mnie, że na początku procesu chciałem go ukończyć, a teraz na jego końcu znowu go zacząć? Nie chcę, by tak mówiono. Jestem wdzięczny za to, że dano mi na tę drogę tych półniemych, nic nie rozumiejących panów i że mnie samemu pozostawiono, abym powiedział sobie o tym, co nieuchronne”.
Nie szli już za kobietą, która skręciła w boczną uliczkę. Zmierzali za miasto, a po drodze spotykali coraz więcej policjantów. K. obawiał się ich, dlatego, gdy spostrzegł, że jeden z funkcjonariuszy im się przygląda zaczął uciekać, a dwaj mężczyźni musieli biec razem z nim.



Dotarli wreszcie do małego kamieniołomu, leżącego za miastem. Jeden z mężczyzn rozebrał K. z surduta, kamizelki i koszuli. Następnie obydwaj ułożyli go w dziwnej pozycji na kamieniach. Gdy to zrobili jeden z nich wyjął z kieszeni wielki rzeźnicki nóż. Mężczyźni przekazywali go sobie raz za razem, jakby nie mogli podjąć decyzji, który z nich miał dokonać egzekucji. K. miał ochotę wyrwać im z rąk ostrze i samemu nim „przebić się”. Wzrok Józefa skupił się na świetle, jakie widział w oknie pobliskiego domu.



Dostrzegł, że uchyliły się okiennice, a spomiędzy nich ktoś rozpaczliwie wyciągał do niego ramiona.
„Kto to był? Przyjaciel? Dobry człowiek? Ktoś, kto współczuł? Ktoś, kto chciał pomóc? Byłe to ktoś jeden? Czy byli to wszyscy? Byłaż jeszcze możliwa pomoc? Istniały jeszcze wybiegi, o których się zapomniało? Na pewno istniały”,
zastanawiał się bohater. Doszło do niego, że nigdy nie widział sędziego, ani wysokiego sądu. Gdy próbował wyprostować ramiona, poczuł na swoim gardle palce jednego z mężczyzn. Drugi natomiast wepchnął nóż w K. serce i obrócił nim dwa razy.
„Gasnącymi oczyma widział jeszcze K., jak panowie, blisko przed jego twarzą, policzek przy policzku, śledzili ostateczne rozstrzygnięcie. «Jak pies!» - powiedział do siebie: było tak, jak gdyby wstyd miał go przeżyć”.






strona:   - 1 -  - 2 -  - 3 -  - 4 -  - 5 -  - 6 -  - 7 -  - 8 -  - 9 -  - 10 -  - 11 -  - 12 -  - 13 -  - 14 -  - 15 -  - 16 -  - 17 -  - 18 -  - 19 -  - 20 -  - 21 -  - 22 -  - 23 -  - 24 -  - 25 -  - 26 -  - 27 -  - 28 -  - 29 -  - 30 -  - 31 -  - 32 -  - 33 -  - 34 - 


Polecasz ten artykuł?TAK NIEUdostępnij






  Dowiedz się więcej
1  Proces - streszczenie
2  Tragizm Józefa K.
3  Filozofia w Procesie