Wiszący na ścianie w pokoju zegar wskazywał godzinę dziesiątą. Gdy zapytał, czy znalazł się w mieszkaniu Lanza, młoda kobieta, która prała właśnie dziecięce ubranka, zaprosiła go do środka. Wewnątrz trwało zebranie i nikt nie zwrócił uwagi na nowego gościa. W bardzo dusznym pokoju zgromadziło się mnóstwo ludzi, bohater dostrzegł też u góry pomieszczenia galerię, która była tak blisko sufitu, że stojący na niej musieli się garbić. Jakiś chłopiec chwycił Józefa za rękę i poprowadził za sobą.
Przedzierali się przez tłum, wydawałoby się, politycznych działaczy dzielnicy pochłoniętych jakimś sporem. Chłopiec zaprowadził K. do biurka, za którym zasiadał otyły mężczyzna, poczym próbował ogłosić jego przybycie. Dopiero za trzecim razem mężczyzna za stołem zwrócił na niego uwagę i wysłuchał na ucho jego raportu. Wtedy opasły człowiek spojrzał na zegarek i zarzucił Józefowi, że ten spóźnił się o godzinę i pięć minut. Gwar zaczął cichnąć, jedynie ludzie przebywający na galerii nie przerywali swoich rozmów. Józef dostrzegł wtedy, że byli oni gorzej ubrani od tych, którzy stali niżej. Bohater nie miał zamiaru się sprzeczać, postanowił, że będzie więcej obserwował, aniżeli mówił. Gdy zabrał głos i powiedział, że jest gotowy rozległy się oklaski z prawej strony sali. K. był przekonany, że tych ludzi uda mu się przekonać do siebie. Martwiła go cisza, jaka panowała po lewej stronie.
Otyły mężczyzna rozpoczął przesłuchanie. Najpierw jednak pouczył Józefa, aby więcej się nie spóźniał. K. wszedł na specjalne podium, które przyciśnięte było do biurka. Sędzia zaczął wertować sfatygowany notatnik. Spojrzał znad kartki i zapytał bohatera, czy wykonywał zawód malarza pokojowego. Józef odparł, że pełnił stanowisko pierwszego prokurenta wielkiego banku. Ludzie zgromadzeni po prawej stronie sali roześmiali się serdecznie. Zakłopotanemu otyłemu śledczemu nie podobała się ta reakcja publiczności na parterze, lecz nie mógł na nią nic poradzić. Jedyne co zrobił, to spojrzał groźnie na śmiejących się na galerii. Lewa strona sali zachowywała wciąż spokój. Józef zabrał ponownie głos. Przekonywał, że pomyłka, jaką popełnił sędzia, była typowa dla całego postępowania, które zostało przeciwko niemu wszczęte. Dodał, że jedynie z litości uznawał to przesłuchanie za element procesu sądowego.
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 - - 5 - - 6 - - 7 - - 8 - - 9 - - 10 - - 11 - - 12 - - 13 - - 14 - - 15 - - 16 - - 17 - - 18 - - 19 - - 20 - - 21 - - 22 - - 23 - - 24 - - 25 - - 26 - - 27 - - 28 - - 29 - - 30 - - 31 - - 32 - - 33 - - 34 -