Z Tatr - wiadomości wstępne
Wiersz Juliana Przybosia Z Tatr powstał najprawdopodobniej 1 lipca 1933 roku. Ostateczna forma jest wynikiem niewielkich zmian. Ukazała się w retrospekcyjnym tomie Miejsce na ziemi w 1945 roku.
Utwór został zadedykowany i poświęcony Pamięci taterniczki, która zginęła na Zamarłej Turni. Chodzi o Marzenę Skotnicównę, wychowankę poety poznaną, gdy w latach 1923-37 pracował w gimnazjum jako nauczyciel, która zginęła wraz z młodszą siostrą, szesnastoletnią Lidą podczas wspinaczki górskiej.
Dziewczyna była bystrą i pilną, niezwykle inteligentną uczennicą VII klasy gimnazjum cieszyńskiego w roku szkolnym 1927/28, gdy Przyboś tam wykładał. Marzena była przede wszystkim obiektem gorącego uczucia Przybosia, z którym była zaręczona. Bardzo kochała Tatry i tej miłości poświęciła swoje życie. Pewnego dnia, 6 października 1929 roku, mając osiemnaście lat, wraz z siostrą wybrała się na wspinaczkę, z której już nie powróciła. Mimo iż należała do czołowych taterniczek okresu międzywojennego, była członkinią Sekcji Taternickiej AZS w Krakowie, miała na swoim koncie już niejedną wyprawę i niejeden sukces (między innymi w 1929 roku zdobyła północno-zachodnią ścianę Kozich Czub, przeszła północną ścianę Małego Ostrego Szczytu, wschodnią krawędź Żółtej Ściany, północną ścianę Rywocin czy weszła od północy na Pięciostawiańską Turnię), zginęła próbując pokonać południową ścianę Zamarłej Turni. Była to pierwsza wspinaczka kobiety na ten szczyt.
Szczegóły tej tragedii nie są do końca znane. Przypuszcza się, że podczas wspinaczki szesnastoletnia Lida niespodziewanie odpadła od ściany i pociągnęła za sobą asekurującą ją Marzenę. Nie mające nawet dwudziestu lat dziewczyny zginęły na miejscu. Inni biografowie Przybosia i miłośnicy Tatr są zdania, że Skotnicówny były bardzo zmęczone rywalizacją z idącą wcześniej ekipą męską, że zawiódł sprzęt alpinistyczny – uszkodzony fabrycznie karabinek.
Ta tragedia odmieniła życie Przybosia na zawsze. Mimo szoku, skontaktował się z matką i bratem dziewczyn oraz – co sprawiło mu wiele trudności, ponieważ miał słabe zdrowie oraz lęk wysokości – odwiedził miejsce tragedii.
Postanowił upamiętnić swoją ukochaną w wierszu Z Tatr, tworząc tym samym świat, w którym cisza panująca w górach zwiastuje napięcie oraz grozę. Poeta stanął więc w opozycji do wizji gór przedstawianych na przykład przez młodopolskich miłośników, taterników i poetów Kazimierza Przerwy-Tetmajera, Adama Asnyka czy Jana Kasprowicza, ukazujących w swych refleksyjno-opisowych, nastrojowych utworach przyrodę tatrzańską jako miejsce zaciszne i spokojne, wręcz sielankowe i arkadyjskie.
Wiersz Przybosia, jeden z piękniejszych utworów poświęconych górskiej tematyce, jest pierwszym, w którym podejmuje on motyw spadania, tak często obecny w jego późniejszej twórczości. Poza tym jest to nie tylko popis kunsztownej awangardowej poezji lat trzydziestych, lecz także emocjonalna impresja poświęcono tragicznemu epizodowi z biografii Przybosia. Ciekawostką jest fakt, iż przez prawie pół wieku zwykły czytelnik wiersza nie miał pojęcia, komu jest zadedykowany utwór. Prawdę o romansie Przybosia znali jedynie najbliżsi przyjaciele oraz jego biografowie.
Z Tatr - analiza
Poemat Z Tatr przykuwa uwagę nie tylko ze względu na dramatyczną, bardzo intymną treść, ale także na kompozycję oraz środki poetyckiego obrazowania, które jeszcze bardziej uwypuklają tragizm zdarzenia, które zmieniło życie poety.
Zmysłowy, dynamiczny i wstrząsający liryk składa się z siedmiu nieregularnych części. Czasami liczą one po kilka wersów, a czasami kończą się na jednej linijce. Wersyfikacja utworu, brak rymów i rytmu oraz fakt mieszania krótkich oraz długich wersów czy oksymorony (na przykład wrzask wody; gromobicie ciszy czy niewybuchły huk) wpływają na fakt, iż poemat staje się bardzo niespokojny, nie ma w nim spokojnej płynności, przez co potęguje się jeszcze bardziej wrażenie niepokoju i grozy.
W tym ekspresyjnym, nacechowanym emocjonalnie tekście dominują uczucia takie jak: cierpienie, rozpacz, poczucie beznadziei, groza, strach przed życiem po takiej tragedii, ból. Zwłaszcza moment spadania, przewijający się potem w całej twórczości Przybosia, jest bardzo silnie nacechowany emocjami.
Pojawiają się w nim epitety (przestraszone spojrzenie czy obnażona ziemia), elipsy, oryginalne obrazy metaforyczne, charakteryzujące stan psychiczny oraz natężenie uczuć podmiotu lirycznego, na przykład cisza opisana jako groza, połączenie rozpaczy i bezsilności, które nękają poetę, twój świat / skurczony w mojej garści na obrywie głazu, w oczach przewraca się obnażona ziemia / do góry dnem krajobrazu czy wrzask wody obdzieranej siklawą z łożyska. Ostatni cytat świadczy o nienaturalności położenia poety, który musi żyć dalej po stracie ukochanej osoby. Jest porównany do wody, którą ktoś obdziera z jej łożyska. Słowo wrzask równie dobrze pasuje do krzyku Przybosia, który dowiedział się o śmierci Marzeny.
Bardzo wymowna i sugestywna jest metafora:
To zgrzyt
czekana,
okrzesany z echa,
to tylko cały twój świat,
skurczony w mojej garści na obrywie głazu (…)
Chodzi tutaj o dźwięk wbijanego czekana, który umożliwiał przeżycie na ścianie górskiej, a który odpadł.
Na uwagę zasługuje także zamykające cały wiersz słowo Zamarła. Pełni ono podwójną funkcję, w myśl założeń awangardzistów krakowskich – prócz Przybosia: Adama Ważyka, Jana Brzękowskiego czy Jalu Kurka - według których nie liczyła się forma, lecz maksymalnie skondensowana treść, dla których najważniejszym priorytetem było osiągnięcie ekonomiczności wypowiedzi oraz zagęszczenie znaczeń a także skrótowość. Z jednej strony słowo to jest symbolem zamarłej taterniczki, a z drugiej – nazwą miejsca jej tragicznej śmierci (dwuwierzchołkowego szczytu w bocznej grani Tatr).
Wiersz jest przykładem liryki bezpośredniej. Sytuację podmiotu lirycznego ujawnia już pierwsze słowo utworu – słyszę. Pierwsza osoba liczby pojedynczej czasownika świadczy o tym, iż opisywane wydarzenia relacjonuje nam ich uczestnik, świadek.