Ogólną wesołość przerwało nieśmiałe Niech będzie pochwalony! Rzepowej. Pan Skorabiewski wyszedł przed ganek, żeby porozmawiać z Rzepową. Mówił jej, żeby chociaż w niedzielę dała mu spokój. Tak, jakby Rzepowa nachodziła go codziennie. Powiedział jej, że nie może teraz rozmawiać, bo ma gości. Rzepowa postanowiła zaczekać, aż goście pojadą do domu. Cofnęła się do kratek ogrodowych i czekała tam. W tym czasie zgromadzone towarzystwo wesoło rozmawiało, piło herbatę, słuchało grania na fortepianie panny Jadwigi, jadło kolację. Śmiechy zgromadzonych chwytały Rzepową za serce, bo jej nie było wesoło. Rzepowa czekała bardzo długo. Zastanawiała się, czy nie wrócić do domu, bo dziecko wydawało jej się niezdrowe, ona sama także nie czuła się dobrze. Bała się jednak, że kiedy wróci, będzie już za późno. Kiedy wniesiono kolację, poczuła, że jest bardzo głodna. Myślała sobie, że chciałaby ogryźć chociaż kosteczki. Czuła, że gdyby poprosiła, dano by jej nie tylko kości. Rzepowa wierzyła w to, że państwo są dobrymi ludźmi i pomogą jej w kłopocie. Sądziła, że dla ludzi z ich pozycją załatwienie takiej sprawy nie jest żadnym problemem. Rzepowa uważała, że jej oczekiwanie na rozmowę z panem jest czymś zupełnie naturalnym.
Kiedy zrobiło się już ciemno, goście odjechali. Rzepowa podeszła do pana Skorabiewskiego, który ich odprowadzał. Pan kazał jej mówić prędko, czego chce, ponieważ było już późno. Rzepowa opowiedziała mu o swojej sytuacji. Skorabiewski odparł, że chętnie by jej pomógł, ale obiecał, że nie będzie się wtrącał w sprawy gminu. Teraz chłopi są dla niego tylko sąsiadami. Mają swoją gminę i muszą załatwiać swoje sprawy sami. Poza tym nie może jeździć z jej sprawami do naczelnika, ponieważ i tak zbyt często nachodzi go ze swoimi. Powiedział także, że chłopi znają drogę do naczelnika tak samo jak on.
Rzepowa podjęła Skorabiewskiego pod nogi i powiedziała Panie Boże zapłać.
Rozdział dziewiąty. Imogena
Po wyjściu z aresztu (chlewika) Rzepa poszedł prosto do karczmy. Z karczmy udał się do pana Skorabiewskiego z prośbą o pomoc. A że był pijany, był natarczywy. Usłyszał od pana to samo co jego żona o zasadzie nieinterwencji. Wrodzona chłopom głupota kazała mu powiedzieć Skorabiewskiemu, że wszyscy państwo myślą teraz tylko o sobie. Rzepa nie złościł się aż tak na wójta i pisarza jak na pana Skorabiewskiego. Uważał, że oni są od utrudniania mu życia, ale dwór powinien go poratować. Po powrocie do chałupy, powiedział żonie, że pan odesłał go do naczelnika. Rzepowa powiedziała, że lepiej, żeby to ona do niego poszła, ponieważ kiedy jest pijany staje się hardy, a to może tylko przysporzyć im kłopotów.
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 - - 5 - - 6 - - 7 - - 8 - - 9 - - 10 - - 11 - - 12 - - 13 - - 14 -