XIX „Nadeszła chwila”
Doktor Craven, wezwany do Colina po nocnym napadzie, zjawił się w Misselthwaite dopiero po południu. Szczerze nie znosił wizyt u rozhisteryzowanego i zawsze nadąsanego chłopca, przy którym należało zważać na każde słowo. Nie ukrywając swego rozdrażnienia, wypytał panią Medlock o stan pacjenta i wszedł do jego pokoju. To, co ujrzał, bardzo go zadziwiło. Colin siedział na sofie, ładnie ubrany i zupełnie wyprostowany, zajęty oglądaniem książek z Mary. Na jego widok dzieci zamilkły, a na twarzy chłopca pojawił się gniew. Zdecydowanym tonem oświadczył, że zamierza pojechać w fotelu na kółkach do ogrodu. Mężczyzna usiadł przy nim i zbadał puls, dziwiąc się zmianie, jaka zaszła w wyglądzie i zachowaniu Colina. W pierwszej chwili z goryczą pomyślał, że malec wyzdrowieje, odbierając mu nadzieję na odziedziczenie majątku po panu Cravenie. Zawsze jednak kierował się dobrem chłopca i z troską zaczął dopytywać się, kto będzie pchał fotel. Mary wyjaśniła, że wszystkim zajmie się Dick, co nieco uspokoiło lekarza.
Tego dnia wizyta doktora Cravena była krótka i bardzo różniła się od poprzednich. Nie musiał uspokajać Colina ani nie przepisał mu żadnego lekarstwa. Zszedł zamyślony do biblioteki, by porozmawiać z panią Medlock, która również z trudem wierzyła w zmianę w zachowaniu chłopca. Stwierdził, że nastąpił zwrot w stanie zdrowia malca i przyznał, że Mary ma na niego bardzo pozytywny wpływ.
Następną noc Colin przespał spokojnie, a po przebudzeniu leżał, delikatnie uśmiechając się. Miał wrażenie, że jest mu dobrze i po raz pierwszy od dawna nie żałował, że się obudził. Rozmyślał o planach, jakie ustalili poprzedniego dnia z Mary i o ogrodzie, o którym tyle już słyszał. Kilka minut później do pokoju wbiegła Mary z twarzą zarumienioną od ciepłych powiewów wiatru. Pachniała świeżością i Colin poprosił, aby otworzyła okno, ponieważ sam chciał również poczuć zapach wiosny. Dziewczynka natychmiast spełniła jego prośbę, radząc, aby oddychał głęboko. Potem zbliżyła się do łóżka i zaczęła opowiadać o rozkwitających kwiatach i małym jagniątku, które Dick znalazł na wrzosowisku kilka dni wcześniej. Razem zasiedli do śniadania, które Colin zjadł z apetytem. Chwilę później zjawił się Dick, prowadząc swoje zwierzęta. Colin przyglądał mu się z podziwem i radością, nie potrafiąc odezwać się ani słowem. Dick śmiało zbliżył się do sofy i położył na kolanach chłopca jagniątko. Potem nakarmił je butelką ze smoczkiem, opowiadając o tym, jak znalazł zwierzątko w krzakach janowca. Colin, ożywiony towarzystwem chłopca, chciał jak najszybciej wszystko zobaczyć, a Mary z powagą stwierdziła, że nie powinni tracić czasu.
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 - - 5 - - 6 - - 7 - - 8 - - 9 - - 10 - - 11 - - 12 - - 13 - - 14 - - 15 - - 16 - - 17 - - 18 - - 19 - - 20 - - 21 - - 22 - - 23 - - 24 - - 25 - - 26 - - 27 -