Mary starała się wyjaśnić, że to rudzik pokazał jej drogę do ogrodu, lecz ogrodnik nie chciał jej uwierzyć. Nieoczekiwanie zamilkł, przyglądając się Dickowi, który na prośbę Colina podprowadził fotel pod ogrodzenie. Panicz spojrzał na niego wyniośle, pytając, czy wie, kogo ma przed sobą. Ben przetarł oczy i drżącym głosem odparł, że w twarzy malca patrzą na niego oczy pani, więc ma przed sobą biednego panicza kalekę. Colin zaczerwienił się i nagłym ruchem wyprostował się, z wściekłością wykrzykując, że nie jest kaleką.
Mary gorliwie potwierdziła jego słowa. Ogrodnik zdziwił się jeszcze bardziej, dopytując, czy chłopiec nie ma garbu i czy nie jest kulawy. Jego słowa oburzyły Colina. Zrzucił pled, okrywający jego nogi i zawołał Dicka. Wspierając się na ramieniu przyjaciela, stanął wyprostowany. Ben rozpłakał się, dziękując Bogu, że pogłoski o stanie zdrowia panicza okazały się kłamstwem. Colin oznajmił, że w czasie nieobecności ojca, jest tu panem i rozkazał, aby staruszek przyszedł do nich. Ben z trudem oderwał wzrok od wyprostowanej postaci chłopca, stojącego z dumnie podniesioną głową i szybko zszedł z drabiny.
XXII O zachodzie słońca
Mary pobiegła po Bena, a Dick został przy Colinie, z uwagą przypatrując się stojącemu nadal chłopcu. Colin nie czuł zmęczenia i z dumą stwierdził, że może stać. Ostrożnie podszedł do pobliskiego drzewa i oparł się o nie. Gdy Mary i ogrodnik zbliżyli się do niego, rozkazał, aby mężczyzna przyjrzał mu się dobrze i przekonał się, czy jest kaleką. Ben odparł, że w paniczu jest wiele energii i życia, a wszystkie plotki okazały się wierutnymi kłamstwami.