Mijały kolejne dni. Każdego poranka dzieci odprawiały czary, siedząc pod drzewem, a następnie Colin gimnastykował się. Dzięki ćwiczeniom nabrał siły i przechadzki nie męczyły go tak, jak dawniej. Pani Medlock, doktor Craven i pielęgniarka nie mogli nadziwić się, w jaki sposób dzieci przybierają na wadze, skoro w domu jedzą tak niewiele. Gospodyni była coraz bardziej zaniepokojona, bojąc się, że w końcu umrą z głodu. Informacja, że Colin prawie nic nie je, zmartwiła również lekarza. Starał się wyjaśnić chłopcu, że stan jego zdrowia pogorszy się, jeśli nie zacznie normalnie się odżywiać. Po wizycie spytał panią Medlock, czy istnieje możliwość, że ktoś potajemnie karmi dzieci, lecz kobieta zaprzeczyła. W końcu doktor Craven uznał, że nie ma czym się zamartwiać, skoro Colin wygląda na zdrowego i bardzo się zmienił. Pani Medlock przyznała, że Mary również jest inną dziewczynką niż ta, która przyjechała z Indii. Przypuszczała, że dobroczynny wpływ na zachowanie dzieci ma śmiech, więc lekarz zgodził się z tym, mówiąc, żeby śmiały się jak najwięcej.
XXV Zasłona
Tymczasem tajemniczy ogród rozkwitał coraz bardziej i każdego dnia dzieci odkrywały nowe cuda. W gniazdku rudzika pojawiły się jajka, które troskliwie wysiadywała samiczka. Początkowo ptaszek był nieufny, nie obawiając się jedynie Dicka. Z czasem przysiadywał na gałęziach, przyglądając się Colinowi, który coraz sprawniej biegał, kopał ziemię i pielił kwietniki. W deszczowe dni Mary i Colin zostawali w domu, co dla chłopca stało się prawdziwą udręką. Nie potrafił teraz spokojnie leżeć w łóżku, lecz nie mógł swobodnie poruszać się po domu, ponieważ w ten sposób zdradziłby wszystkim, że jest już zupełnie zdrowy.