Okoliczności łagodzące
Następnego dnia Julek kręcił się bez celu po podwórku, nie wiedząc, co ma z sobą zrobić. Do Mariana nie odzywał się od chwili, w której Zenek opuścił wyspę. Na ponurą minę chłopca zwróciła uwagę babka i przywołała go do siebie, dopytując się, co zaszło między nim a Marianem. Julek milczał z uporem, lecz łagodny głos kobiety sprawił, że nie zdołał powstrzymać dłużej łez i rozpłakał się. Wtulił się w ramiona babki, lecz nie potrafił jej wyjawić prawdy, ponieważ obiecał, że nikomu nie powie o Zenku. Strata przyjaciela, którego podziwiał za uratowanie dziecka i dobre serce dla Dunaja, była ogromna i nic nie mogło pocieszyć malca. Babka w końcu zrezygnowała z pytań i pozwoliła mu odejść. Julek, pamiętając, że poprzedniego dnia to Ula chciała zatrzymać Zenka, postanowił do niej pójść. Tuż przed domem doktora Zalewskiego postanowił zawrócić, lecz dziewczyna dostrzegła go i zawołała, aby wszedł na werandę. Usiedli na starej kanapie, nie wiedząc, o czym rozmawiać. Ula podała mu znaczek, który dostała od pani Cydzikowej i spytała o Mariana.
Wspomnienie brata wywołało wybuch Julka. Odparł, że nie odzywają się do siebie, a potem szukał u dziewczyny potwierdzenia, że Zenek nie ukradł pieniędzy z własnej woli. Ula ze spokojem wyjaśniła, że chłopak to zrobił, ponieważ był głodny. Wyznała, że wieczorem rozmawiała z Zenkiem. Julek natychmiast pobiegł po Mariana, aby Ula o wszystkim mu opowiedziała. Chłopcy zjawili się po kilkunastu minutach i w tej samej chwili nadbiegła Pestka. Wszyscy w skupieniu spojrzeli na Ulę, czekając na wyjaśnienia. Dziewczyna powiedziała, że Zenek ukradł pieniądze, ponieważ nie miał za co kupić sobie jedzenia.
Marian jednak stwierdził, że to nie usprawiedliwia kradzieży. Nie przekonały go również słowa Julka, który starał się wytłumaczyć postępowanie Zenka można usprawiedliwić. Marian odparł, że Zenek nie jest dzieckiem i za jego namową oni również dopuścili się kradzieży jabłek. Ula zareagowała dość gwałtownie, mówiąc, że Zenek ukradł jabłka, bo skończyły mu się pieniądze. Poparła ją Pestka, dodając, że Zenek był zbyt dumny, aby prosić ich o przynoszenie jedzenia. Wtedy Ula ściszonym głosem powiedziała, że Zenek nie ma dokąd wrócić, gdyż ojciec go nie chce. Jej słowa przeraziły przyjaciół. Pomyśleli o własnych domach, do których tak chętnie wracali i rodzicach, którzy zawsze na nich czekali. Poczuli jednocześnie bezradność, z trudem wierząc, że ojciec może nie chcieć własnego dziecka. Po jakimś czasie chłopcy odeszli do domu, a Ula i Pestka zostały na werandzie. Pestka starała się dowiedzieć od przyjaciółki, czy Zenek mówił coś więcej o swoim ojcu. Potem stwierdziła, że chłopak jest dziwny. Ula ze smutkiem stwierdziła, że Zenek jest nieszczęśliwy. Przytuliły się do siebie, pogrążone w zadumie.
Wróć!
Popołudnie było dla Julka trudniejsze niż ranek. Cały czas rozmyślał o Zenku, o jego samotnej wędrówce do Warszawy, gdzie nikt na niego nie czekał. Pragnął cofnąć czas, aby zatrzymać go na wyspie, by zrobić wszystko, aby mu było dobrze. Świadomość, że winę za odejście chłopaka ponosił w dużej mierze Marian, potęgowała jego niechęć do brata. Marian jednak zniknął na kilka godzin, a wieczorem wyciągnął spod łóżka swoją walizkę i wyjął z niej portmonetkę. Przeliczył pieniądze, a potem spytał Julka, czy ma jakieś oszczędności. Chłopiec wzruszył ramionami i dopowiedział, że ma osiemdziesiąt groszy. Potem spytał, na co mu pieniądze. Po chwili wahania Marian wyjaśnił, że są mu potrzebne na autobus, ponieważ chciałby dogonić Zenka. W jednej sekundzie Julek zapomniał o urazie do brata i zaczął wypytywać go, w jaki sposób zamierza to zrobić. Marian wytłumaczył, że Zenek na pewno idzie pieszo, więc należało pojechać do Bielic i wracać w stronę Olszyn. Julek chciał również wziąć udział w wyprawie, lecz brat nie zgodził się, mówiąc, że mają pieniądze tylko na jeden bilet, a podróż powrotna może być długa i wyczerpująca. Postawa Mariana wzbudziła podziw w Julku.
Postanowił wstać wcześnie rano i wyjść z bratem, aby nie wzbudzić podejrzeń babki. Nazajutrz rano chłopcy zjawili się w kuchni i oznajmili, że wybierają się na Piaskową Górę. Staruszka zauważyła, że bracia pogodzili się i pozwoliła im na wycieczkę. Za wsią Julek oddał Marianowi swoje kanapki i wyruszył na wyspę, aby przygotować wszystko na powrót Zenka. Marian wysiadł na przystanku w Bielicach i ruszył w drogę powrotną. Od rozmowy na werandzie domu doktora Zalewskiego nie potrafił zaznać spokoju. Początkowo czuł wstręt do Zenka za to, że ukradł pieniądze, a ich namówił do kradzieży jabłek. Niechęć do chłopaka minęła w chwili, kiedy usłyszał, że nie ma on domu, a własny ojciec go nie chce. Teraz gnębiła go jeszcze myśl, co stanie się z Zenkiem po powrocie na wyspę i skąd wezmą jedzenie dla niego. Rozważając różne możliwości, Marian przeszedł prawie osiem kilometrów, kiedy ujrzał przed sobą Zenka.
W tym samym czasie Ula i Pestka wracały z wyspy, gdzie pomagały Julkowi w zbieraniu chrustu i zostawiły jedzenie dla Zenka. Ula cieszyła się, że są same, ponieważ chciała porozmawiać z przyjaciółką o pewnej drażliwej sprawie, która nie dawała jej spokoju. Po chwili milczenia zwierzyła się Pestce z obawy, że Zenek po powrocie na wyspę może zostać aresztowany za kradzież pieniędzy. Bała się, że ktoś może go rozpoznać. Uznała, iż należy oddać handlarce pieniądze, lecz nie wiedziała w jaki sposób je zdobyć. Pestka poczuła się bezradna. Nie mogła zwrócić się o pomoc do matki bez wyjaśniania, na co potrzebna jej tak duża kwota. Wyznała przyjaciółce, że matka stała się nieufna i podejrzliwa, a od wyprawy na szosę nie potrafiły się dogadać. Ula uświadomiła sobie, że pozostało jej zwrócenie się z prośbą do ojca i postanowiła, że to właśnie zrobi. Wieczorem czekała na powrót doktora Zalewskiego w kuchni. Mężczyzna wszedł do pomieszczenia, zaskoczony tym, że córka jeszcze nie śpi. Kiedy wyjaśniła, że chciała na niego poczekać, w jego oczach pojawiła się nadzieja i nazwał ją córeczką. Ula poczuła się jak oszust i chłodnym głosem poprosiła go o pożyczenie pięćdziesięciu złotych. Zapadła nieprzyjemna cisza. Wreszcie ojciec spytał, na co potrzebne są jej te pieniądze. Potem starał się dowiedzieć, czy ma jakieś kłopoty, lecz Ula zaprzeczyła. Spojrzał na nią łagodnie, pytając, czy nie chce, aby była między nimi zgoda. Dziewczyna milczała, stojąc nieruchomo i nie zbliżając się do niego. Po chwili zapewniła, że odda pieniądze, lecz jej słowa uraziły go. Dopiero wtedy zrozumiała, że nie dostanie pieniędzy i zaczęła krzyczeć, że na pewno je odda. Doktor podbiegł do niej i chwyciwszy ją za ręce, spytał, co się z nią dzieje. Ula jednak nie odezwała się.
W czasie, kiedy Ula rozmawiała z ojcem, Marian mijał pierwsze zabudowania Olszyn. Z niepokojem myślał, jak wytłumaczy swoją nieobecność dziadkom. Kiedy zbliżył się do domu, zaskoczony zauważył, że okna są ciemne, a drzwi zamknięte. Od sąsiadów dowiedział się, że babka poszła do Zawadów, a dziadek został w fabryce na nocną zmianę. Wszedł więc do kuchni, rozpalił ogień i usiadł na ławeczce przed domem, rozmyślając o rozmowie z Zenkiem. Ich rozmowa trwała zresztą krótko. Zenek zbliżył się do niego niechętnie i patrzył podejrzliwie. Poprosił go, aby wrócił na wyspę, ponieważ wszyscy uważają, że to wszystko było głupie. Zenek nie zgodził się, dobrotliwie wyjaśniając, że są porządnymi dzieciakami, mają rodziców, a on musi sobie jakoś radzić. Uznał, że tak jest najlepiej i ruszył w dalszą drogę. Nagle odwrócił się i spytał o Dunaja, a potem kazał powiedzieć Uli, że pies może jeszcze wróci. Rozmyślania Mariana przerwał powrót Julka. Malec podbiegł do niego, dopytując o Zenka. Wyjaśnił, że spotkał chłopaka, lecz ten nie chciał wrócić. Zawiedziony Julek spytał, jak Zenek sobie teraz poradzi, ale Marian nie potrafił mu na to pytanie odpowiedzieć.
Tylko to mogę dla niego zrobić
Po odejściu Zenka załoga przestała chodzić na wyspę. Ulubione do niedawna miejsce zabaw straciło swój urok i nawet nie potrafili o nim rozmawiać. Julek pomagał babce i jeździł z nią na targ do Łętowa, a Marian spędzał czas na czytaniu książek. Pestka i Ula najczęściej przebywały na niewielkiej plaży, którą odkryły w pobliżu wsi. Pewnego dnia zjawił się na niej Dunaj, a Ula ze wzruszeniem starała się go do siebie przywołać. Oswajanie psa trwało jakiś czas, lecz nie dawał się już pogłaskać ani nie brał jedzenia z ręki. Któregoś dnia Pestka na darmo czekała na przyjaciółkę na brzegu rzeki. Nazajutrz sytuacja powtórzyła się i zaniepokojona dziewczyna pobiegła do domu doktora. Pani Cydzikowa poinformowała ją, że Ula gdzieś wyszła, lecz nie powiedziała dokąd się wybiera. Pestka ruszyła w stronę, wskazaną jej przez kobietę i doszła do końca wsi, gdzie między zabudowaniami rozciągały się ogromne sady i ogrody warzywne. W jednym z nich, należącym do pana Józiaka, dostrzegła Ulę. Zaskoczona, zawołała przyjaciółkę. Dziewczyna zarumieniła się i spytała ogrodnika, czy jej przyjaciółka może wejść do ogrodu. Potem zabrała się do zrywania owoców, co jeszcze bardziej zdziwiło Ubyszównę. Po chwili Ula wyjaśniła, że pracuje w sadzie po to, aby uzbierać pięćdziesiąt złotych. Pestka odparła, że skoro Zenek nie wróci na wyspę, to nic mu już nie grozi. Ula nieśmiało stwierdziła, że kradzież ciąży na jego sumieniu i dlatego chce zwrócić pieniądze przekupce. Przyjaciółka niechętnie przyznała jej rację, niezadowolona, że sama nie wpadła na podobny pomysł.
Zaproponowała, że pomogą Uli, lecz dziewczyna stanowczo odrzekła, iż chce sama to zrobić. Po chwili dodała, że Zenek podczas ostatniej rozmowy wyznał, że dla niego jest jedyna na świecie. Zamilkły obie. Pestka odsunęła się od Uli, wzbudzona uczuciami, które nią targały. Kilka dni temu doznała niemiłego zaskoczenia, że Zenek pojawił się właśnie u Uli, ale sądziła, iż był to jedynie przypadek. Teraz okazało się, że było zupełnie inaczej. Starała się przekonać samą siebie, że Zenek nic dla niej nie znaczył, ale przecież zachowywała się tak, by ją podziwiał. Pragnęła, aby zauważył jak ładną jest dziewczyną i teraz dziwiło ją to, dlaczego tego nie dostrzegł. Poczuła ogromną niechęć do Uli i lekceważąco stwierdziła, że chłopcy takie rzeczy mówią często. Ula ze spokojem odrzekła, że usłyszała to po raz pierwszy w życiu i według niej Zenek mówił szczerze. Pestka zamilkła, czując, że przyjaciółka po raz pierwszy nie stara się wytłumaczyć swojego postępowania. Po ostatnim dniu pracy w ogrodzie, Ula poszła na podwórze dziadka Pietrzyka. W ręku trzymała kopertę. Dostrzegła Julka i poprosiła, aby zawołał Mariana, po czym wróciła na drogę. Chłopcy nadeszli po chwili. Spytała Mariana, kiedy będzie w Łętowie, a następnie podała mu kopertę, prosząc, aby oddał pieniądze przekupce, którą okradł Zenek. Uznała, że należy to zrobić tak, aby kobieta nie wiedziała, kto je przyniósł, a wewnątrz koperty była karta z wyjaśnieniem.
Marian popatrzył na dziewczynę, mówiąc, że to ona, a nie Zenek, oddaje pieniądze. Odrzekła, że gdyby chłopak mógł to zrobić, to na pewno naprawiłby swój błąd. Marian obiecał, że doręczy handlarce kopertę i zapewnił, że Ula może być spokojna. Kilka dni później Julek przebłagał dziadka, aby zabrał go ze sobą do Strzemienic, gdzie odbywał się jarmark. Po jakimś czasie malec był wyraźnie zniecierpliwiony wędrówką po kramach i sklepikach w poszukiwaniu butów dla dziadka. Wreszcie znaleźli się w gospodzie i zasiedli przy stoliku, co dla Julka było ogromną przyjemnością. Parę minut później do stolika przysiadł się znajomy dziadka i chłopiec zaczął się nudzić. Udało mu się przekonać staruszka, aby pozwolił mu pobiec na rynek. Przez parę minut spacerował między straganami, kiedy nagle wśród tłumu ludzi dostrzegł Zenka. Bez zastanowienia rzucił się w pogoń za chłopakiem. Odnalazł go grającego w karty z dwoma wyrostkami. Julek poczuł, że za chwilę rozpłacze się z żalu i gniewu. Czuł, że Zenek ich zdradził, znalazł nowych kolegów, a Mariana okłamał, mówiąc, że wybiera się do Warszawy. Z zaciętą twarzą zbliżył się do nich, lecz jeden z chłopaków kazał mu zjeżdżać. Po chwili Zenek odwrócił się i w jego oczach pojawiło się zaskoczenie. Jego towarzysz zamierzył się, aby uderzyć malca, ale Zenek krzyknął, aby go zostawił w spokoju. Potem położył rękę na ramieniu Julka i odszedł z nim w stronę targu. Zatrzymali się za budką z galanterią i chłopiec spytał go, co robi w Strzemienicach. Zenek wzruszyła ramionami z pogardą i wyjaśnił, że latem zostanie na wsi, a dopiero później pójdzie do Warszawy.
Julek zaczął go prosić, by wrócił na wyspę, ponieważ od jego odejścia już tam nie chodzą. Patrzył na niego błagalnie, lecz Zenek twardym głosem odpowiedział, że nigdy nie wróci na wyspę. Wówczas malec opowiedział mu o tym, jak z Marianem zwrócili przekupce pieniądze, zapewniając, że nie musi się już obawiać. W oczach chłopaka pojawiła się ironia. Pożegnał się z Julkiem, mówiąc, by podziękował wszystkim za składkę. Zdziwiony chłopiec wyjaśnił, że nie składali się i to Ula zarobiła te pięćdziesiąt złotych. Zenek odwrócił się gwałtownie, a potem pobladły, oparł się o ścianę budki. Nagle zniknął niepostrzeżenie, widząc, że w stronę Julka biegnie jego dziadek.
Niebezpieczeństwo
Kilka dni później Julek i Marian wieczorem wracali do Olsztyn z pola sąsiada dziadka, pana Kwiatkowskiego. Przechodzili właśnie w pobliżu przewróconej topoli i poczuli ogromną potrzebę, aby zobaczyć wyspę. Skręcili w stronę drzewa i nagle Julek poczuł dym z ogniska. Ostrożnie przeszli przez kładkę i ukryli się w krzakach, aby najpierw przyjrzeć się intruzowi. W pierwszej chwili nie dostrzegli nikogo. Na wyspie było cicho, a w polowej kuchni palił się ogień. Na cegłach stała stara menażka, którą znaleźli na strychu. Między drzewami po drugiej stronie polany ukazał się Zenek. Julek podbiegł do niego, zaskoczony i uszczęśliwiony. Chłopak uśmiechnął się, witając się z nimi. Od razu zauważyli zmianę w jego zachowaniu. Był wyraźnie podniecony, jakby spotkało go coś przyjemnego. Znali go już na tyle, aby o nic nie pytać. Wyjaśnił, że spędzi na wyspie kilka nocy, a w dzień pomaga przy żniwach u jednego gospodarza. Julek zaproponował, aby spał u nich, przekonany, że dziadkowie zgodzą się na to. Zenek nie zgodził się, tłumacząc, że woli trzymać się na uboczu, ponieważ jest nieletni i milicja może się nim zainteresować. Następnego dnia Julek przyniósł na wyspę koc i starał się naprawić szałas. Kiedy zbierał leszczynę, usłyszał w oddali jakieś głosy. Ukryty w gęstwinie wstrzymał oddech.
Na polanie pojawili się dwaj chłopcy, Władek i Wiktor, którzy jakiś czas temu obrzucili kamieniami Dunaja. Zbliżyli się do szałasu, rozmawiając o Zenku. Wiktor był pewien, że Zenek jest złodziejem i dlatego się ukrywa na wyspie. Postanowił zawiadomić o tym Kowalskiego, milicjanta z posterunku w Łętowie. Po paru minutach odeszli, a Julek z trudem opanował gniew. Odczekał, aż się oddalą i pobiegł do domu. Zawołał Mariana, który pomagał babce w ogrodzie i opowiedział bratu o rozmowie wyrostków. Marian starał się go uspokoić, lecz nie wiedział, co mogą zrobić. Nie znali nazwiska gospodarza, u którego pracował Zenek, więc nie mogli go ostrzec. Czuł, że nie mogą zostawić go bez pomocy, lecz cała sprawa była zbyt poważna i to on, jako najstarszy z załogi, musiał wziąć na siebie całą odpowiedzialność. Po chwili zastanowienia kazał Julkowi zawołać dziewczęta, a sam wrócił do pracy. Malec pobiegł po Ulę, ponieważ Pestka pojechała z matką do Łętowa. Ula czekała na chłopców pod gruszą, z lękiem rozmyślając o niebezpieczeństwie, jakie groziło Zenkowi. Marian czuł się niezręcznie, wyjaśniając, że sami sobie nie poradzą i trzeba powiedzieć o wszystkim komuś z dorosłych. Ula i Julek zaprotestowali, mówiąc, że nie mogą złamać słowa, danego chłopakowi. Julek milczał, czując się bezradnym. Ula z rozpaczą pomyślała, że jedynie jej matka zrozumiałaby, ile Zenek dla niej znaczy i pomogłaby w rozwiązaniu problemu. Marian uznał, że o pomoc należy poprosić panią Ubyszową. Ula zgodziła się, dodając, że poprosi Pestkę, by porozmawiała z matką. Ustalili, że będą czekali na Zenka na wyspie, a o zagrożeniu powie mu Ula.
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 - - 5 -