Streszczenia i opracowania lektur szkolnych klp klp.pl
***

W pobliżu osady Olszyny na rzece Młynówce jest niewielka wyspa, która powstała w wyniku ostatniej powodzi. Dwaj bracia cioteczni, Marian Pietrzyk i Julek Miler, przynieśli ze wsi żerdzie i ułożyli z nich kładkę, prowadzącą na wysepkę. W układaniu mostku pomagały im Pestka Ubyszówna i Ula Zalewska. Dzieci uznały wyspę za swoją własność i postanowiły pilnować, aby dorośli nie dowiedzieli się o jej istnieniu. Jakiś czas później, we wtorek 11 lipca, w dzień dżdżysty i chłodny, wydarzyło się coś, co na zawsze pozostało w ich pamięci.

Obcy się zjawia

Marian i Julek stali pod domem Pestki, ukryci przed deszczem pod rozłożystym kasztanem. Julek zagwizdał, udając głos trznadla i oboje z niecierpliwością wpatrywali się w okno pokoju dziewczyny. Po jakimś czasie ukazała się w nim Pestka i usiadła na parapecie, przerzucając nogi na zewnątrz. Obok niej stanęła matka, uśmiechając się przyjaźnie do chłopców. Zaprosiła ich do domu, lecz Marian niezręcznie wyjaśnił, że idą po chleb do spółdzielni. Pani Ubyszowa nie nalegała dłużej i wycofała się w głąb mieszkania. Wówczas Pestka zeskoczyła z parapetu i zbliżyła się do chłopców. Marian poinformował ją, że ktoś był na wyspie.

Julek wyjaśnił, iż poprzedniego wieczoru wrócili na wysepkę po scyzoryk i odkryli, że na ktoś rozpalił na polance ognisko. Przeszukali teren, lecz nikogo nie znaleźli. Marian był przekonany, że to musiał być jakiś chłopak z Olszyn. Pestka zaklęła i zapewniła, że wyrzucą intruza z ich wyspy. Julek, najmłodszy z grupki przyjaciół, chciał tam natychmiast iść, lecz Marian przypomniał mu, że muszą pomóc babce. Pestka uznała, że na razie nie muszą się denerwować i pójdą na wyspę, kiedy przestanie padać deszcz. Kiedy wszystko ustalili, wdrapała się na okno, a chłopcy ruszyli wiejską drogą. Julek dopytywał kuzyna, czy będą musieli pobić intruza, aby przepędzić go z wysepki. Marian milczał, najwyraźniej niezainteresowany pomysłem malca.

Julek uznał, że Pestka jest fajna, a Marian przyznał, że dziewczyna na ładne oczy, dodając, iż Julek dostrzeże to, jak będzie starszy. Dotarli do domu Uli, przed którym stała rozklekotana dekawka doktora Zalewskiego. Przekazali dziewczynie wiadomość, że Pestka zaraz do niej przyjdzie, a potem skręcili w stronę spółdzielni. Marian wyjaśnił, że Ulka może się podobać, ponieważ jest zgrabna i ma ładne włosy. Opinia ta oburzyła Julka, który był przekonany, że Ula wszystkiego się boi i nie powinna należeć do załogi. Obaj wiedzieli jednak, że Pestka nigdzie nie ruszy się bez przyjaciółki i musieli zadowolić się ich towarzystwem, ponieważ w części wsi, w której mieszkali, nie było chłopców w ich wieku. Tymczasem Ula wróciła do domu, by przygotować kawę dla ojca, który wstąpił na kilka minut do domu w drodze do ambulatorium. Doktor Zalewski usiadł przy stole i przez parę minut w milczeniu obserwował córkę. Wreszcie poprosił, aby usiadła przy nim. Ulka spełniła jego życzenie, ponieważ przed przyjazdem na wakacje obiecała sobie, że będzie się stosowała do życzeń ojca, lecz nie zrobi żadnego kroku, żeby przekroczyć mur, jaki ich dzielił. Mężczyzna początkowo szukał porozumienia, ale wkrótce, zajęty obowiązkami, zaniechał tych prób. Odczuwał upór i niechęć dziewczyny, która zdawkowo odpowiadała na jego pytania i przez większość czasu nie odzywała się do niego. Odsunął pustą filiżankę i przeszedł do gabinetu.

W chwilę później zjawiła się Pestka, roześmiana i radosna. Wiadomość o tym, że ktoś obcy był na ich wyspie, nie wywarła wrażenia na Uli. Cieszyła się, że pada deszcz i będzie mogła mieć przyjaciółkę tylko dla siebie. Pestka przysunęła stół w stronę pieca, usiadła na nim i oparła stopy o brzeg ciepłej blachy. Nieoczekiwanie do kuchni wszedł doktor Zalewski, więc zerwała się, zaskoczona jego obecnością w domu i uśmiechnęła się. Ula ze zdziwieniem zauważyła, że ojciec również się uśmiecha i poczuła zazdrość. Mężczyzna pożegnał się, a kiedy wyszedł Pestka stwierdziła, że nie jest tak surowy, jak mówiła przyjaciółka. Ulka pomyślała, że ojciec jest miły, ale dla Pestki. Postanowiły zostać w kuchni i zaczęły rozmawiać. Ula słuchała jej opowieści jak bajki o rodzinie z prawdziwą matką i prawdziwym ojcem. Nieoczekiwanie Pestka zapytała, dlaczego Ulka po raz pierwszy jest u ojca na dłużej. Przyjaciółka zaczerwieniła się, czując popłoch. Odparła, że ciotki wolały, żeby była z nimi. Ubyszówna uznała, że to dość ciekawe poznać ojca, kiedy jest się dużą. Ula z żalem pomyślała, że ojca powinno się mieć od początku i nagle postanowiła powiedzieć Pestce wszystko tak, jak wyglądało naprawdę. Poczuła, że jest wewnętrznie gotowa do zwierzeń i odetchnęła głęboko, podnosząc głowę.

Pestka nie siedziała już jednak przy kominie, lecz stała przy otwartym oknie, zadowolona z tego, że już przestało padać. Nieświadoma tego, jak bardzo w tej chwili Ula poczuła się urażona, oświadczyła, że mogą iść na wyspę. Ubyszówna odwróciła się, ukrywając załzawione oczy i opanowawszy się, podeszła do przyjaciółki. Wyszły z domu i Pestka z radością ruszyła przodem, nucąc piosenkę. Ula niechętnie szła za nią, z żalem myśląc, że następna okazja do szczerej rozmowy nie nadejdzie szybko. Za wsią, w pobliżu niewielkiego zagajnika, dostrzegły bezdomnego psa, który patrzyła na Ulkę. Dziewczyna zdziwiła się, że zwierzę odważyło się przyjść za nimi tak daleko. Z litości dokarmiała go i chciała oczyścić jego sierść z ostów, lecz kundel nie pozwalał zbliżać się do siebie. Zawołała w jego stronę imieniem, które nadała mu kilka dni temu, a pies zamachał ogonem. Pestka przestała się nim interesować i ruszyła w dalszą drogę, gotowa do obrony wyspy. Ulka pomyślała, że przyjaciółka pod wieloma względami jest dziecinna i obejrzała się na Dunaja, ciekawa, co zrobi. Pies po chwili ruszył za dziewczętami, zachowując bezpieczną odległość. Wkrótce dotarły nad rzekę i przedostały się po pniu przewróconej topoli na wysepkę. Ubyszówna odwróciła się, obserwując, jak pies przepływa rzekę. Kundel wyszedł na brzeg i zaczął węszyć. Zaciekawione, poszły za nim i nagle usłyszały głuche warczenie. Rozgarniając gałęzie zarośli, przedarły się na polanę i odruchowo cofnęły się. Pies, warcząc, stał przed krzakiem leszczyny. Dziewczęta domyśliły się, że ktoś tam musi być.

We dwoje

Pestka była wzburzona faktem, że ktoś ukrył się w miejscu ich spotkań. Ula próbowała namówić ją do powrotu do domu, lecz dziewczyna odważnie podeszła do leszczyny i zajrzała pod gałęzie. W cieniu krzewu spał młody chłopak. Cofnęły się zdziwione w stronę zarośli. Zagniewana Pestka była pewna, że nie zna intruza. Nie zważając na niemy protest przyjaciółki, postanowiła pobiec po Mariana i Julka. Po chwili Ulka została sama, nie wiedząc, co ma robić. Myśl, że musiałaby rozmawiać z nieznajomym, wzbudzała w niej paniczny strach. Sytuacja wydała się jej dość dziwna. Fakt, że przybysz zjawił się na wyspie w tak złą pogodę, budził jej niepokój. Okrążyła polanę i stanęła za leszczyną tak, aby w każdej chwili móc niepostrzeżenie się wycofać. Nieznajomy poruszył się i jęknął. Dostrzegła, że jego lewa stopa owinięta jest brudnym gałganem. Wówczas lęk ją opuścił i poczuła litość. Usiadła na trawie w pobliżu szałasu i pogrążyła się w rozmyślaniach. W pewnej chwili uświadomiła sobie, że chłopak nie śpi i wpatruje się w nią szeroko otwartymi oczami. Był zaskoczony jakby miał przed sobą jakąś zjawę. Spytał ją, co robi na wyspie. Ula zaczerwieniła się, wyjaśniając, że czekała aż się obudzi, sądząc, iż potrzebuje pomocy.

Uśmiechnęła się nieśmiało, dostrzegając, że twarz chłopaka jest nieprzychylna. Starała się zachować spokój i dodała, że przypuszcza, iż nieznajomy jest chory i ma gorączkę. Natychmiast ukrył chorą nogę pod zwisającymi gałęziami i odparł niedbale, że to nic wielkiego. Roześmiał się, tłumacząc, że stopę przebił szkłem trzy dni temu i wczoraj spuchła. Ula milczała, nie chcąc, by znów wyśmiał jej radę. Nieznajomy zwrócił uwagę na Dunaja. Wyjaśniła, że to nie jej pies, lecz czasem go dokarmia. Chłopak stwierdził, że zwierzę było najwyraźniej bite i dlatego jest nieufne. Ula zawołała psa i wyciągnęła ku niemu rękę. Kundel machał ogonem, nie podchodząc. Przybysz patrzył na nią i nagle spytał, jak ma na imię. Odpowiedziała, wahając się, czy nie spytać go o to samo. Opowiedział, że śniło mu się, iż spada w przepaść i bał się, lecz po przebudzeniu ujrzał ją.

Dziewczyna siedziała nieruchomo, ze spuszczonymi oczami, wzruszona jego słowami. Po dłuższym milczeniu spojrzała w jego stronę i dostrzegła, że leży skulony, z trudem powstrzymując wstrząsające nim dreszcze. Przestraszona, postanowiła rozpalić ognisko i pobiegła w stronę plaży. Z niewielkiej skrytki w spróchniałym pniu wierzby wzięła zapałki. Potem napełniła puszkę wodą i wrzuciła do niej kilka listków mięty. Pośpiesznie wróciła na polanę i zaczęła zbierać chrust. Z trudem rozpaliła ogień i zagotowała wodę w blaszance. Podała puszkę chłopakowi, przepraszając, że to nie herbata. Wypił wszystko, uśmiechając się. Pobiegła po kolejną wiązkę chrustu, a kiedy wróciła przybysz spał. Usiadła w pobliżu, zastanawiając się, dlaczego przyjaciele nie nadchodzą. Kilka minut później usłyszała kroki i wyszła naprzeciw towarzyszom. Wyjaśniła, że chłopak jest chory. Wiadomość ta zdziwiła ich. Chłopcy podeszli do szałasu i uważnie przyjrzeli się nieznajomemu. Marian stwierdził, że chłopak na pewno nie pochodzi z Olszyn. Ula wyznała, że przez jakiś czas rozmawiała z obcym, lecz nie spytała go, skąd przyszedł. Zaczęli zastanawiać się, w jaki sposób znalazł się na wyspie. Marian uznał, że powinni odprowadzić go do domu. Julek zaproponował, by chłopak przez jakiś czas pomieszkał z nimi u dziadków, ale Marian spojrzał na niego lekceważąco. Pestka stwierdziła, że powinni obudzić nieznajomego. Odwrócili się w stronę szałasu i dostrzegli, że chłopak już nie śpi i wpatruje się w nich oczami błyszczącymi gorączką.

Odrzucona pomoc

Przez chwilę panowała cisza, a nieznajomy przyglądał się im z uwagą, jakby chciał wyczuć, czego może się spodziewać. Pierwszy zbliżył się do niego Julek, dopytując, skąd wziął się na ich wyspie. Obcy spojrzał na niego kpiącą i odparł, że nie muszą się bać, ponieważ zaraz sobie pójdzie. Urażona Pestka powiedziała, że się nie boją. Chłopak niedbale wyjaśnił, że przyszedł z daleka i większość drogi przebył autostopem. Marian i Julek popatrzyli na niego z podziwem, a w oczach Pestki pojawiła się ciekawość. Julek spytał przybysza, dokąd się udaje, lecz chłopak uparcie milczał. Zagniewany, oznajmił, że zaraz opuści wyspę. Wszyscy zamilkli, nie widząc, jak mają się zachować. Ula odniosła wrażenie, że mają przed sobą kogoś zupełnie innego niż chłopak, z którym rozmawiała, kiedy byli na wyspie tylko we dwoje. Nieznajomy zdawał się być obojętny, kpiący, a nawet chwilami wrogi i w ogóle nie zwracał na nią uwagi. Pomyślała, że z nią był szczery, a teraz – przed załogą – kłamał. Chwilę później straciła tę pewność. Julek przysunął się do obcego i zaproponował, aby został.

Wszyscy z wyczekiwaniem wpatrywali się w twarz nieznajomego. Zmusił się do uśmiechu i wspierając się na grubej gałęzi, podniósł się. Kiedy stanął, na jego czole pojawiły się krople potu. Pomimo bólu postanowił wyciąć dla siebie jakiś kij i wyruszyć w dalszą drogę. Swoją pomoc natychmiast zaofiarował Julek. Pestka skinęła na Mariana i Ulkę, aby poszli za nią. Kiedy oddalili się od szałasu, powiedziała, że chłopak nie może iść z chorą nogą i należy zaprowadzić go do doktora Zalewskiego. Ula, która postanowiła, że nigdy nie poprosi ojca o pomoc, toczyła wewnętrzną walkę ze swoim uporem. Po chwili wahania, odparła, że ojciec przyjmuje od piątej. Tymczasem obcy stał oparty o pień drzewa i przyglądał się Julkowi, który oczyszczał leszczynowy pręt z bocznych gałązek i liści. Pestka podeszła do niego, zapewniając, że nie mają zamiaru wtrącać się w jego sprawy, lecz powinien iść do lekarza.

W pierwszej chwili spojrzał na nich zdumiony, a potem wykrzyknął, że zwariowali, a on nie ma czasu na chodzenie do doktora. Ubyszówna nie przejęła się jego słowami. Wyjaśniła, że rana na pewno jest zabrudzona i może dojść do zakażenia. Na twarzy chłopaka pojawił się strach. Ula poprosiła go, aby się zgodził na ich propozycję. Mruknął, że lekarz zapewne go nie przyjmie, lecz dziewczyna dodała, że poprosi o to ojca. Popatrzył na nią zaskoczony, a wtedy Pestka uznała, że powinni już ruszyć do Olszyn, żeby zdążyć na piątą. Obcy odparł, że nie lubi spacerować z całą bandą i obiecał, że sam dojdzie do wsi. Ula poprosiła przyjaciółkę, aby zostawiły go z chłopcami. Odchodząc usłyszały, jak nieznajomy tłumaczy Marianowi i Julkowi, że będzie musiał rozciąć but, żeby nałożyć go na spuchniętą stopę. Julek natychmiast zaoferował, że przyniesie stary kapeć dziadka i pobiegł do domu. Wtedy Ula wyjaśnił Pestce, że obcy najwyraźniej wstydził się brudnej szmaty, którą obwiązał nogę i dlatego nie chciał iść w towarzystwie dziewcząt.

Jakiś czas później Ulka krążyła nerwowo pod drzwiami gabinetu ojca, czekając, aż wróci do domu. Pani Cydzikowa obserwowała ją, zdziwiona zachowaniem dziewczyny i uspokajała ją, tłumacząc, że doktor pewnie nie może wydostać się ze szpitala. Wreszcie zza zakrętu wyłoniła się dekawka pana Zalewskiego. Ula weszła do gabinetu i nieśmiało poprosiła o pomoc. Ojciec spojrzał na nią wyraźnie ucieszony, więc szybko dodała, że to właściwie prośba Mariana i Julka. Mężczyzna zgodził się przyjąć chłopaka, zapewniając, że nie będzie chciał za to pieniędzy. Dziewczyna wyszła na werandę, gdzie czekali już na nią chłopcy.

Zaprowadziła obcego do poczekalni i zapukała do drzwi gabinetu. Potem wyszła przed dom. Julek poinformował ją, że chłopak nazywa się Zenon Wójcik, lecz poza nazwiskiem nie dowiedzieli się niczego nowego. Marian uznał, że zrobili wszystko, co mogli zrobić i muszą wrócić do domu na kolację. Po chwili odeszli, a Ula usiadła na werandzie i nie potrafiła skupić myśli. Zza ściany dobiegały ją głosy pacjentów, skarżących się na dolegliwości. Ojciec odpowiadał im ze spokojem i życzliwością, która ją zaskakiwała. Nie chciała uwierzyć w to, że jej ojciec mógł być dobry, ponieważ miała dowody na to, że jest złym człowiekiem. Nagle usłyszała głos Zenka i drgnęła. Chłopak mówił burkliwie, a lekarz odpowiadał mu łagodnym tonem. Wyczuła, że Zenek boi się, widząc, że doktor Zalewski przygotowuje narzędzia do przecięcia rany. Po zabiegu ojciec wypisał receptę, tłumacząc, że chory powinien leżeć przez trzy dni w łóżku i przyjmować lekarstwa. Poprosił, aby Zenek przekazał zalecenie matce i poradził, aby rodzice odebrali go z gabinetu. Chłopak niechętnie wyjaśnił, że nie mieszka w Olszynach i podróżuje autostopem. Jego odpowiedź zmartwiła lekarza. Ze spokojem powiedział, że odwiezie Zenka do szpitala w Łętowie, ponieważ nogę należało podleczyć i poprosił, żeby poczekał w poczekalni aż skończy przyjmować pacjentów. Zenon opuścił gabinet, a zmartwiona Ula przysiadła na schodkach, wiodących do ogródka. Podświadomie czuła, że decyzja ojca musiała wywołać bunt Zenka, który już wcześniej wspominał, że nie ma czasu i musi załatwić jakąś sprawę.

Przez parę minut czekała, mając nadzieję, że chłopak wyjdzie do niej. W końcu okrążyła dom i weszła do kuchni. Pani Cydzikowa poinformowała ją, że Zenek opuścił poczekalnię i ruszył ścieżką. Ula wybiegła za nim, wołając go, lecz nigdzie go nie dostrzegła. Pobiegła więc do Pestki, mając nadzieję, że przyjaciółka coś poradzi. Pestka uznała, że Zenek prawdopodobnie poszedł do chłopców, lecz i tam go nie znalazły. Wyjaśniły, że doktor Zalewski miał odwieźć chłopaka do szpitala. Marian wzruszył obojętnie ramionami, mówiąc, że Zenek chciał się przecież od nich odczepić i nie powinni go szukać. Pestka czuła się zawiedziona. Przybysz wzbudził jej ciekawość i miała cichą nadzieję, że zostanie z nimi przez jakiś czas. Ula wróciła do domu, gdzie pani Cydzikowa oświadczyła jej, że ojciec pojechał do pacjenta i bardzo gniewał się na Zenka. Dziewczyna zjadła kolację, z żalem myśląc, że chłopak nie zaufał im, choć na to zasługiwali.

Rana krwawi

Następnego dnia Julek obudził się wcześnie rano i przez jakiś czas leżał w łóżku. Z kuchni dobiegało go szuranie fajerek, lecz chłopiec nie ruszał się, wspominając wczorajsze wydarzenia. Pomyślał, że po wrażeniach, związanych z pojawieniem się Zenka, wszystko będzie nudne. Jego gorycz potęgował fakt, że do tej pory nic nie zrobili na wyspie i zawsze musieli przerywać zabawę, aby na czas wrócić do domu. Zazdrościł Zenkowi wolności, tego, że podróżował autostopem i robił, co chciał. Nagle usłyszał gwizdanie i przekonany, że to Pestka, szybko ubrał się i wybiegł na podwórko. Nigdzie jednak nie dostrzegł dziewczyny. Po chwili gwizdanie rozległo się ponownie, dobiegając od strony stawu. zagniewany, ruszył w tamtą stronę. Zaskoczony, ujrzał Zenka, siedzącego na trawie i wygładzającego kij, który poprzedniego dnia wyciął dla niego. Widok chłopaka ucieszył niezmiernie Julka. Zenek wyjaśnił, że noc spędził w stogu, co wzbudziło uczucie zazdrości w sercu malca. Potem spytał, czy Julek kupiłby mu chleb w sklepie. Podał mu pieniądze, upominając, by nikomu nie wspomniał, że się widzieli.

Chłopiec popędził wiejską drogą i po jakimś czasie wrócił, niosąc bochenek. Zenek odkroił grubą pajdę i zajadając się chlebem, zapytał, w jaki sposób może dojść do Strykowa. Julek odparł, że do Olsztyn przyjechał po raz pierwszy, lecz Marian powinien wiedzieć, jak tam dotrzeć, po czym pobiegł do domu. Obudził brata i szybko opowiedział mu, że Zenek nie opuścił wsi i trzeba wyjaśnić mu, jak się idzie do Strykowa. Potem poszedł do kuchni, nalał mleka do kubka i ostrożnie ruszył w stronę łąki, pilnując, aby nic nie rozlać. Kiedy przechodził przez ogród, dostrzegła go babka i kazała mu wracać do domu. Zawrócił z poczuciem krzywdy, wydostał się oknem i pobiegł do Zenka. Podał chłopakowi kubek, który ten przyjął z udawaną obojętnością. Malec zapytał, po co wybiera się do Strykowa. Zenek po chwili oznajmił, że tam jest jego wujek. Potem wyciągnął z kieszeni niewielki kompas, wyjaśniając, że dostał go od wujka, który przywiózł go z Indii. Julek popatrzył na przedmiot z zachwytem i z zazdrością pomyślał, że chciałby mieć wujka, który objeździł pół świata, jak go zapewnił Zenek. Tymczasem Marian ubrał się pośpiesznie, lecz nie miał zamiaru tracić głowy z powodu Zenka. Chłopak zraził go nieco do siebie swoim zachowaniem, choć zaimponował mu samodzielnością. Wiadomość o ucieczce z poczekalni doktora Zalewskiego wstrząsnęła nim, ponieważ nie mógł zrozumieć, dlaczego Zenek tak postąpił. Teraz, skoro obcy nie opuścił wioski, liczył, że dowiedzą się więcej na jego temat. Zenon powitał go ze zniecierpliwioną miną i najwyraźniej spieszno mu było wyruszyć w dalszą drogę. Przez wieś nie chciał jednak iść w obawie, że lekarz go zauważy, więc Marian wskazał mu ścieżkę, wiodącą przez łąki. Julek postanowił odprowadzić chłopaka do traktu, więc ruszyli we trójkę dróżką. Zenek szedł wolno, podpierając się na kiju. Po kilkunastu krokach chora stopa zaczęła go boleć, lecz z uporem maszerował dalej. Po jakimś czasie Marian zauważył, że na piasku pojawiły się krople krwi i powiedział Zenkowi, że krwawi.

Usiedli na ziemi, a chłopak z ponurą miną obserwował czerwoną plamę, która pojawiła się na bandażu. Marian usiłował namówić go, aby posłuchał doktora Zalewskiego i pojechał do szpitala, ale Zenon z uporem powtarzał, że musi iść dalej. Położył się, opierając nogi o stóg, a chłopcy przyglądali mu się, zdenerwowani, choć starali się zachowywać pozorny spokój. Wreszcie Julek wstał i obejrzał stopę Zenka. Okazało się, że cały opatrunek jest zakrwawiony. Chciał pobiec po pomoc, lecz chłopak odparł, że nie jest smarkaczem i nie ma zamiaru wysłuchiwać czyichkolwiek rad. Marian poczuł się urażony i w pierwszej chwili postanowił wrócić do domu, lecz doszedł do wniosku, że nie mogą zostawić Zenka samego. Zaczął wypytywać chłopaka, po co wybiera się do Strykowa. Zenek ze złością wyjaśnił, że od ponad dwóch tygodni szuka wujka, lecz nie miał jego dokładnego adresu. Wcześniej był w Tymianicach, gdzie mężczyzna przed dwoma laty pracował przy budowie mostu i tam dowiedział się, że może obecnie przebywać w Strykowie. Chłopcy wysłuchali go w skupieniu, a potem Julek zaproponował, że pojedzie rowerem, aby odszukać wuja Zenka. Marian zadecydował, że pojadą razem. Zenek podczas ich rozmowy patrzył w niebo, udając, że nie jest zainteresowany. Jednakże w jego oczach pojawił się błysk i bez nalegania wyjawił, że jego wujek nazywa się Antoni Janica. Później upewnił się, że chłopcy rzeczywiście chcą pojechać do Strykowa.

Marian zawahał się, zastanawiając się, czy Zenek może zostać sam przez kilka godzin. Chłopak oświadczył, że wytrzyma. Nie chciał też, aby powiedzieli dziewczętom, gdzie się ukrył. Nagle na jego twarzy pojawiło się napięcie. W oddali dostrzegli Pestkę i Ulę, które nadeszły od strony wsi i ze zdumieniem patrzyły w ich stronę. Zenek natychmiast ukrył stopę pod słomą, lecz Julek podbiegł do dziewcząt i pokrótce opowiedział o krwawiącej nodze i zaplanowanej wycieczce do sąsiedniej miejscowości. Poprosił, aby nikomu nie zdradziły, że Zenek nadal przebywa w Olszynach. Ula obiecała, że nie powie o tym ojcu. Kiedy dwie godziny później wróciła do domu, spotkała się z ojcem, który zaczął ją wypytywać o uciekiniera. Z uporem odpowiadała, że nie wie, gdzie jest Zenek. Doktor Zalewski wyjaśnił jej, że martwi się o chłopaka i chciałby mu pomóc. Urszula wyszła z pokoju, nie odezwawszy się ani jednym słowem.

Radość i cień

Tymczasem Julek i Marian nie zdołali tego dnia pożyczyć rowerów i zrezygnowani udali się na spotkanie z Pestką i Ulą. W czwórkę zaczęli zastanawiać się, co zrobić z Zenkiem, ponieważ nie mógł siedzieć przez kolejne dwie doby w krzakach pod gruszą. Pestka uznała, że chłopak powinien wrócić na wyspę. Uradzili, że przewiozą go na rowerze, pożyczonym od Antka na pół godziny, a następnie wybudują szałas, aby Zenek miał gdzie spać. Rozmawiając, dotarli do chłopaka i Julek poinformował go o niepowodzeniu, zapewniając, że pojutrze zdobędą rowery i pojadą do Strykowa. Opóźnienie planu zdenerwowało Zenka, lecz miał świadomość, iż o własnych siłach nie zdoła przejść wielu kilometrów. Niechętnie zgodził się na powrót na wysepkę. Marian poszedł po rower, a dziewczęta zawróciły do domu. Na łące został Julek. Zenek poprosił go, żeby kupił dla niego chleb, więc malec pobiegł do sklepu. Po powrocie zaczął opowiadać o tym, że na wyspie wybudują szałas oraz kuchnię polową i zrobią wszystko, aby Zenkowi było wygodnie.

Chłopak nie słuchał go jednak zbyt uważnie, więc Julek ucichł i w milczeniu czekali na powrót Mariana. Kiedy jakiś czas później Ula i Pestka zjawiły się na wyspie, chłopcy byli już na polanie. Zenek siedział oparty o pień sosny, najwyraźniej pogodzony z koniecznością przerwania swej wędrówki. Marian i Julek ścinali gałęzie na szałas, a Zenek obciosywał paliki, na których miała wspierać się konstrukcja ścian i kierował budową. Ula nie pomagała w budowie i zajęła się zbieraniem chrustu na ognisko. Krążyła po wysepce, rzadko pojawiając się na polanie. Od chwili, kiedy zaprowadziła Zenka do gabinetu ojca, nie odezwała się do niego ani słowem i nie wiedziała, jak przerwać to milczenie. Miała wrażenie, że chłopak unika jej i stara się nie patrzeć w jej stronę, dlatego też wolała trzymać się z daleka. Tego dnia musiała wrócić szybciej do domu, by zastąpić panią Cydzikową w opiece nad pacjentami w poczekalni. Przed odejściem zawołała Pestkę na bok i zasugerowała, że należałoby zmienić opatrunek na nodze Zenka. Podała jej bandaż i maść, które przyniosła z domu, prosząc, aby przyjaciółka zajęła się wszystkim. Pestka roześmiała się pobłażliwie, znając nieśmiałość przyjaciółki. Wzięła paczuszki i położyła je na kolanach Zenka, mówiąc, że to od Uli. Chłopak rozejrzał się, dopytując się o dziewczynę, lecz Pestka wyjaśniła, że Ula poszła już do domu. Marian i Julek opuścili wyspę po zmroku. Obaj byli zmęczeni, lecz zadowoleni z wybudowania szałasu i kuchni polowej. Julek wyznał bratu, że zazdrości Zenkowi wolności i swobody. Dowiedział się, że wujek Zenka od kilku lat nie pisał listów, więc chłopak powiedział rodzicom, iż musi pojechać do niego i dowiedzieć się, co się stało. Dostał pieniądze od ojca i od dwóch tygodni podróżował tak, jak mu się podobało, bez słuchania poleceń dorosłych. Marian słuchał dziecięcej paplaniny Julka i nagle poczuł, że jego życie jest nieciekawe i nie ma w nim nic niezwykłego.

Nazajutrz, kiedy cała załoga zjawiła się na wyspie, Zenek czekał na nich na brzegu. Zmienił opatrunek na nodze i poinformował, że rana przestała krwawić. Chłopcy przynieśli prowiant na cały dzień, Pestka – czereśnie, a Ula – herbatę i cukier. Ula, korzystając z zamieszania, zerknęła na Zenka. Wydał się jej jakiś inny. Miał umyte włosy i porządnie wyczyszczone paznokcie, co zrobiło na niej wrażenie. Ze zdziwieniem stwierdziła, że chłopak nie jest brzydki i ma ładne brwi. Dostrzegła Dunaja, który przepłynął rzeczkę i ukrył się w zaroślach. Przeszli na polanę, gdzie Julek z entuzjazmem zaczął wyjmować jedzenie, ciesząc się, jaką ucztę przygotują.

Zenek uśmiechnął się, wyrażając uznanie na widok menażki, którą bracia dostali od dziadka. Wszyscy z zapałem przystąpili do przygotowania posiłku. Zenek zaczął układać chrust w zgrabny stos, Julek spytał, czy dwa dni temu to on palił ognisko na wyspie. Chłopak potwierdził, uśmiechając się i dodał, że tego dnia widział chłopców wieczorem na polanie. Malec starał się dowiedzieć, dlaczego się nie odezwał, lecz Pestka roześmiała się, mówiąc, że Zenek lubi być tajemniczy. Zenek skupił się na rozpalaniu ognia i nie zwrócił uwagi na zaczepkę dziewczyny. Nagle usłyszał cichy śpiew ptaka i podniósł głowę, wyjaśniając, że to zięba. Potem opowiedział, że na wyspie jest wiele ptaków i widział nawet rzadko spotykanego zielonego dzięcioła, a najwięcej ich jest rano, po wschodzie słońca. Julek patrzył na niego z zazdrością, wiedząc, że babka nie pozwoli, aby zanocowali poza domem. Przygotowania do uczty zajęły im sporo czasu, lecz w końcu zasiedli do jedzenia. Julek uczynnie podsuwał Zenkowi chleb, uważając, że jest gościem i należy mu się szczególne uznanie. Chłopak niechętnie sięgnął po najmniejszy kawałek, tłumacząc, że najadł się już swoim chlebem. Tymczasem na skraju polany pojawił się Dunaj i stanął w bezruchu, patrząc na Ulę. Dziewczyna rzuciła w jego stronę kawałek chleba, który pies zjadł szybko, nie odrywając od niej oczu. Pestka, śmiejąc się, rzuciła psu pół ziemniaka. Zwierzę natychmiast ukryło się w gęstwinie, a Zenek wyjaśnił, że Dunaj jest mądry, ponieważ uciekł, widząc jak Pestka podnosi rękę i wyczuwając zagrożenie. Przypuszczał, że pies musiał wiele razy dostać kamieniem i dlatego jest taki nieufny. Marian uznał, że Dunaj nie weźmie jedzenia z ręki, lecz Zenek zaprzeczył, mówiąc, że trzeba cierpliwości. Ula wyciągnęła rękę z chlebem i cicho zawołała imię kundla. Dunaj zbliżył się, merdając ogonem, a wtedy chłopak poradził, aby podeszła w stronę psa. Dziewczyna kucnęła w trawie i przywoływała psiaka, który ostrożnie zbliżał się do niej. Wszyscy śledzili każdy jego ruch zwierzęcia i zauważyli, że zatrzymał się o krok przed wyciągniętą ręką. Ula, zgodnie ze wskazówkami Zenka, wyciągnęła rękę, a wtedy pies gwałtownie skoczył i chwycił zębami chleb. Chłopak wyjaśnił, że pies nie ufa im jeszcze. Postanowili przystrzyc ogon Dunaja i Pestka obiecała, że pożyczy nożyce od gospodarza, w którego mieszkała z matką. Julek spytał Zenka, czy im w tym pomoże. Zenek odparł, że wtedy już go nie będzie na wyspie. Wszyscy zamilkli, zasmuceni myślą, że Zenek niedługo odejdzie.

Wyprawa na rowerach

Następnego dnia Marian i Julek zdołali pożyczyć rowery. Do Strykowa mieli wyruszyć po ósmej, aby uniknąć zbędnych pytań ze strony dziadków. Chłopcy wstali wcześniej i starali się wzorowo wypełniać polecenia babki, aby uniknąć „poprawek”, które mogły opóźnić ich wyprawę. Staruszka zauważyła jednak ich starania i podejrzliwie spytała, czy coś przeskrobali. Potem wysłała Julka do spółdzielni po kawę, a przy śniadaniu pilnowała, by zjadł wszystkie kanapki. Wreszcie chłopcy wybiegli z domu i rozstali się we wsi, by odebrać rowery od kolegów. Julek zastał małego Edzia pod jego domem, lecz malec nie zwrócił w pierwszej chwili na niego uwagi, przekopując kanał pomiędzy kałużami. W końcu oświadczył, że roweru nie pożyczy. Julek, ogarnięty wściekłością, rzucił się na niego z pięściami, lecz dość szybko został pokonany. Rozżalony, obiecał, że odda Edkowi dwa znaczki, uznając, że dla dobra sprawy należy wiele poświęcić. Edzio odparł, że roweru i tak nie pożyczy, a jego siostra, Hania, wyjaśniła, że matka uznała, iż Julek może rower zepsuć lub zgubić. Julek poczuł się bezradny i zrozpaczony. Hania wtrąciła się ponownie, mówiąc, że jeśli ktoś chce pożyczyć drogą rzecz, to powinien dać zastaw.

Julek odwrócił się, obiecując, że zaraz wróci i pobiegł do Pestki. Opowiedział dziewczynie o sytuacji z rowerem i poprosił, aby w zastaw dała swój zegarek. W pierwszej chwili zawahała się, tłumacząc, że Marian może jechać sam do Strykowa, lecz nagle zrozumiała, że chłopiec liczy na jej pomoc. Szybko odpięła pasek zegarka i podała go Julkowi, prosząc, by go nie zgubił. Potem szybko założyła sweterek i wymknęła się z domu, żeby uniknąć pytań matki o zegarek. Zenek czekał na brzegu i kiedy dziewczęta ukazały się na kładce, natychmiast zaczął wypytywać, czy chłopcy pojechali do Strykowa. Pestka, śmiejąc się, opowiedziała o zastawie, zadowolona, że Julek zwrócił się właśnie do niej z prośbą o pomoc. Ula z żalem pomyślała, że ona nie ma nic cennego. Przeszli na polanę, gdzie w trawie spał Dunaj. Ubyszówna zdecydowała, że należy rozpalić ognisko, zebrali więc chrust i zasiedli przy kuchni polowej. Przez parę minut w milczeniu wpatrywali się w płomienie. Wreszcie Pestka zaśmiała się, mówiąc, że Zenek ma w sobie coś tajemniczego podobnie jak ogień. Chłopak zaprzeczył, zerkając na nią w grymasem niechęci na twarzy. Dziewczyna zaczęła wypytywać, gdzie mieszka. Odpowiedział, że we Wrocławiu. Pestka spytała więc, kim jest jego ojciec, nie zwracając uwagi na Ulę, która próbowała zmienić temat rozmowy.

Zenek odburknął, że jego ojciec ma warsztat samochodowy i przestał odpowiadać na kolejne pytania dziewczyny. Pestka, widząc, że jest zagniewany, zajęła się parzeniem herbaty, którą Ula kupiła w sklepie. Potem podsunęła w stronę chłopaka kanapki, przyniesione z domu i zachęciła go do jedzenia. Dunaj, czując apetyczny zapach, zbliżył się i nieruchomo czekał na jedzenie. Ubyszówna postanowiła nakarmić psa, lecz bezskutecznie przywoływała go do siebie. W końcu, rozdrażniona jego nieufnością, zrezygnowała i oddała chleb Uli. Do Ulki Dunaj podszedł szybciej niż poprzedniego dnia, lecz kiedy chciała go pogłaskać, odskoczył do tyłu. Po posiłku Pestka poszła popływać, a Ula została na brzegu z Zenkiem.

Chłopak uważnie przyglądał się Pestce, która czuła się w wodzie jak ryba i zupełnie nie zwracał uwagi na towarzyszącą mu dziewczynę. Po jakimś czasie Ubyszówna ułożyła się obok nich na piasku, a Zenek od niechcenia powiedział, że fajnie pływa. Ula poczuła głęboki smutek, lecz przyznała, że Pestka pływa najlepiej z całej klasy. Chłopak z niecierpliwością zerknął na niebo, zastanawiając się, która może być godzina. Ula uspokoiła go, mówiąc, że chłopcy niedługo powinni wrócić z wyprawy. Pestka ponownie zaczęła go wypytywać o matkę i wujka. Zenek wyjaśnił, że matka nie żyje, a wujek podróżował po świecie, pływając na statku. Z dumą pokazał jej kompas, opowiadając jak wuj Antoś dał podarunek jego matce, przekonany, że Zenek zostanie marynarzem. Przez jakiś czas siedzieli w milczeniu. Nagle Pestka usłyszała gwizdanie Julka, a Zenek zesztywniał w pełnym napięcia bezruchu. Szybko ruszyli naprzeciw chłopców, którzy ukazali się między drzewami. Ula natychmiast zauważyła, że Julek jest nieswój, jakby chciał za coś przepraszać. Marian wyjaśnił, że nie odnaleźli wujka Zenka w Strykowie, a potem dodał, że tam nie budują żadnego mostu, ponieważ plany się zmieniły i żaden z robotników nie zna Antoniego Janicy. Zenek bez słowa odwrócił się i odszedł. Julek i Pestka chcieli za nim pobiec, lecz Ula powstrzymała ich, radząc, aby zostawili go samego. Ruszyli w stronę polany, a Ula szybko odwróciła się i pobiegła w las, wypatrując chłopaka. Dostrzegła go pod sosną i ostrożnie zbliżyła się, nie wiedząc, jak powinna się zachować. Nie zauważył, że podeszła do niego, a ona, spojrzawszy na jego twarz, znieruchomiała, po czym oddaliła się szybko. Wróciła do załogi, nie zdradzając przyjaciołom, że Zenek płakał.

Napaść

Wszyscy czuli, że Zenek nie jest w stanie teraz rozmawiać, lecz sami odczuwali potrzebę, aby omówić całą sprawę. Usiedli na przewróconej topoli, ukryci w gęstwinie gałęzi. Rozgoryczony Julek oddał Pestce zegarek, a dziewczyna starał się go pocieszyć, mówiąc, że to nie ich wina, że nie znaleźli Antoniego Janicy. Jej słowa nie przekonały jednak chłopca. Pragnienie pomocy Zenkowi i wyprawa do Strykowa obudziły w jego sercu żądzę przygody. Oczami wyobraźni widział, jak podchodzą z Marianem do mężczyzny, informują go o poszukiwaniach Zenka, a potem zjawiają się na wyspie i obwieszczają radosną wiadomość. To na pewno zrodziłoby między nimi wspaniałą przyjaźń, której tak bardzo pożądał. Marian uznał, że Zenek niepotrzebnie się tak bardzo przejął. Odczuwał żal, że chłopak nie docenił ich wysiłku, lecz po prostu odwrócił się i bez słowa odszedł. Ula milczała, pogrążona we własnych myślach. Ona, jako jedyna, widziała twarz Zenka i w jego oczach dostrzegła nie złość, lecz strach. Marian przypuszczał, że teraz przybysz będzie musiał wrócić do domu, a Pestka uznała, że powinien zostać na wyspie dopóki nie wyleczy stopy. Potem wyruszyli na poszukiwania Zenka. Znaleźli go na polanie, leżącego na brzuchu, z głową schowaną w ramionach. Julek zbliżył się do niego i zaczął szybko mówić, przekonując go do pozostania na wyspie i zapewniając, że wszystko zorganizują. Zenek wysłuchał go z obojętną miną, bawiąc się źdźbłem trawy. Załoga spojrzała na siebie, czując zupełną bezradność.

Pestka starała się mu wyjaśnić mu, że podróżował autostopem i przecież nie stało się żadne nieszczęście. Zenek odparł ponuro, że przecież nie mówi, że stało się nieszczęście. Julek rozpromienił się, obiecując, że przyniesie wędkę od dziadka. Marian, widząc, że chłopak nie reaguje na ich słowa, uznał, że powinni wracać do domu. Julek natychmiast zaproponował, że kupi Zenkowi chleb, a ten podał mu pieniądze. Ula miała wrażenie, że chłopak zachowuje się tak, jakby szukał wyjścia z pułapki. Minęło kilka dni. Przez ten czas Zenek mieszkał na wyspie, a Pestka, Ula, Marian i Julek przychodzili do niego każdego dnia i spędzali wspólnie czas. Zawsze starali się przynosić jedzenie, choć zdobycie prowiantu stawało się coraz bardziej kłopotliwe.

Ula kupowała, co mogła w wiejskiej spółdzielni, a Pestka z trudem znosiła pytania matki, dokąd idzie i z kim. Zenek nigdy nie upominał się i nadal nie dziękował za to, co zdobywali z takim trudem. Od chwili powrotu chłopców ze Strykowa odzywał się rzadko i najczęściej leżał bezczynnie z nieruchomą twarzą. Jedynie na widok Dunaja ożywiał się i wraz z innymi starał się oswoić psa. Po jakimś czasie pies brał jedzenie z ich rąk, a nawet dał się pogłaskać. Któregoś dnia, po wieczór, kiedy załoga wybierała się do domów, Julek przypomniał Zenkowi o pieniądzach na chleb. Chłopak odparł, że sam pójdzie do spółdzielni, czym zadziwił wszystkich. Jedynie Ula domyśliła się, że zapewne skończyły mu się oszczędności. Po chwili wyjaśnił, że może już swobodnie chodzić i z chęcią przespaceruje się do sklepu przy warszawskiej szosie. Wówczas Marian stwierdził, że przecież nie musi się już ukrywać. Zenek z trudem opanował gniew, zarzucając chłopcu, że nie może utrzymać tajemnicy. Marian wzruszył ramionami, wyjaśniając, iż lepiej byłoby, gdyby mogli powiedzieć o Zenku dziadkom. Zenek kpiącym tonem zapewnił go, że niedługo sobie pójdzie. Jego słowa sprawiły przykrość Julkowi, który zaczął nalegać, aby został na wyspie. Ula poczuła strach, a Marian zapewnił, że nie chce, żeby Zenek odszedł. Zamilkli, wiedząc, że muszą nadal zachować pobyt chłopaka na wyspie w tajemnicy.

Następnego dnia Ula czekała na chłopców, aby wyruszyć z nimi na wyspę. Pestka miała dołączyć do nich później, ponieważ musiała napisać list do ojca. Marian i Julek nie nadchodzili, lecz zjawił się Dunaj. Pogłaskała psa i znudzona oczekiwaniem, ruszyła dróżką między polami. Dunaj pobiegł przodem. Nagle, w pobliżu ugoru, usłyszała jakąś rozmowę. Poczuła niepokój i już chciała zawrócić, kiedy dobiegł ją rozpaczliwy skowyt psa. Przerażona, pobiegła na skraj pola i stanęła jak skamieniała. Dostrzegła dwóch wyrostków, ze śmiechem rzucających kamieniami w Dunaja. Zwierzę uciekało w popłochu, potykając się i skowycząc. Wkrótce zniknęło za niewielkim wzniesieniem, lecz w jego stronę nadal leciały kamienie.

Nieoczekiwanie jeden z nich upadł twarzą w piasek. Za nim stał Zenek, który wyskoczył z zarośli i rzucił się na chłopaka. Jego towarzysz przez chwilę przyglądał się bójce, wyczekując, kiedy Zenek znajdzie się na wierzchu, po czym wymierzył mu cios w głowę. Ula krzyknęła przerażona, kiedy wyrostek stanął na nodze Zenka. Zapominając o strachu, podbiegła do łobuza i chwyciła go za rękę, lecz odepchnął ją. W tym samym momencie dostrzegła Julka i Mariana, biegnących przez pole. Przez chwilę szarpali się z przeciwnikami, walcząc zaciekle. W końcu Zenek spytał ich, czy mają dość. Ze spokojem ruszyli w stronę wyspy, słysząc za plecami pogróżki. Zenek wyjaśnił chłopcom, że wyrostki rzucały kamieniami w Dunaja. Zaczęli rozglądać się, szukając psa i wśród jałowców dostrzegli klęczącą na ziemi Ulę. Dziewczyna miała mokrą od łez twarz, a tuż obok jej kolan leżał psiak. Kiedy zbliżyli się, Dunaj spojrzał na nich niespokojnie, usiłując się podnieść. Zenek podniósł go delikatnie i zachowując ostrożność, zaniósł psa do szałasu. Położył go na posłaniu, lecz Dunaj natychmiast przywarł do ziemi, trzęsąc się ze strachu. Wycofali się z namiotu i podeszli do Uli, która z trudem powstrzymywała płacz. Zenek zapewnił, że psiak wyzdrowieje i poprosił, aby dziewczyna zaniosła mu wodę. Tymczasem na polanie zjawiła się Pestka. Julek opowiedział o bójce, co wzburzyło dziewczynę. Nagle Ula zauważyła, że Dunaja nie ma w szałasie. Zenek ponuro wyjaśnił, że pies boi się i po doznanej krzywdzie nie chce przebywać z ludźmi. Potem dodał, że będą musieli go na nowo oswoić. Ruszyli w stronę kładki i dostrzegli psa, wychodzącego na przeciwległy brzeg. Ula zawołała go, lecz odbiegł chyłkiem, kulejąc, z brzuchem przy ziemi.

Zaskoczeni

Następnego dnia załoga zjawiła się na wyspie i ku swojemu zdumieniu odkryła, że Zenka nie ma w szałasie. Przeszukali wysepkę, lecz nigdzie go nie znaleźli. Pestka z pretensją w głosie stwierdziła, że powinien ich poinformować, gdzie się wybiera, ale Julek odparł, że Zenek nie musi się nikomu tłumaczyć. Potem opowiedział, że jeden z wyrostków zaczepił go przy sklepie, wypytując o Zenka i mówiąc, że widział go wcześniej na jarmarku w Łętowie i że Zenka wówczas goniła milicja. Słowa te oburzyły Pestkę, a Ula zaniepokoiła się, że chłopacy mogą zemścić się na nim za wczorajszą bójkę. Nagle Julek domyślił się, że Zenek mógł pójść do sklepiku przy szosie po chleb. Zostawili w szałasie przyniesiony prowiant i wyruszyli w stronę drogi. Po jakimś czasie dotarli do szosy. Nagle dostrzegli dużego, niebieskiego ptaka, który przysiadł na drucie telefonicznym. Zeszli z jezdni, ostrożnie zbliżając się do ptaka, w nadziei, że gdzieś w pobliżu ma gniazdo. Coś zaszeleściło i spod żywopłotu wyszedł Zenek, trzymając w rękach kilka jabłek.

Zdumiony spojrzał na załogę, a potem zaczerwienił się, chowając owoce ze plecami. Potem roześmiał się i pogardliwie spytał, skąd się tu wzięli. Julek niezręcznie wyjaśnił, że chcieli wyjść mu naprzeciw. Chłopak uśmiechnął się, wyciągając w ich stronę jabłka i zachęcając, aby się poczęstowali. Nikt nie ruszył się i starali się unikać jego wzroku. Po chwili Marian zaproponował, żeby wrócili na wyspę. Szli w milczeniu. Zenek zjadł jabłko, rzucił ogryzek na pole i spytał, jakiego ptaka widzieli. Odpowiedział mu tylko Julek. Stwierdził, że to musiała być kraska. Kiedy znaleźli się na szosie, Marian spytał go, czy chce iść do sklepu. Zenek odparł, że najadł się już jabłkami i nie potrzebuje chleba, a potem dodał, że przejmują się byle czym. W oczach Pestki pojawił się gniew. Kpiny chłopaka uraziły ją i postanowiła udowodnić mu, że jest odważna.

Zdecydowała, że zajdą do sklepiku na oranżadę, jak wcześniej obiecali Julkowi. Julek pobiegł po napój, a Ula, Pestka, Marian i Zenek usiedli na ławeczce. Tymczasem przed budynkiem zatrzymał się wózek, zaprzężony w konia. Młoda kobieta przywiązała lejce do kłonicy i weszła do sklepu. Na wozie został śpiący chłopczyk. W milczeniu spoglądali w stronę pojazdu, a oranżada nie rozładowała złego nastroju.

Nagle przed sklep podjechał traktor i chłopcy zbliżyli się do niego, aby przyjrzeć się potężnej maszynie. W tej samej chwili usłyszeli krzyk dziewcząt. Marian, Zenek i Julek odwrócili się gwałtownie, widząc, że przerażony koń ruszył przed siebie, ciągnąc za sobą wózek z dzieckiem. Wszyscy, zdrętwieli ze strachu, patrzyli na to jak skamieniali. Jedynie Zenek ruszył w pogoń za koniem, przecinając szosę na ukos. Ze sklepu wybiegła kobieta, krzycząc rozpaczliwie. Na drodze pojawiły się samochody, lecz Zenek w ostatniej chwili zdołał wskoczyć na wóz i chwycić za lejce. Pierwsza do zatrzymanego wózka dobiegła matka chłopczyka i chwyciła dziecko w ramiona. Za nią nadbiegli Julek, Marian i Pestka. Spojrzeli na chłopaka z podziwem, a kradzież jabłek w obliczu jego odwagi stała się nieważna. Kobieta podziękowała Zenkowi, lecz on wycofał się, wyraźnie skrępowany. Potem wrócili pod sklep, przy którym zgromadził się spory tłum ludzi. Sprzedawca wskazał na Zenka, wyjaśniając, że to on zachował zimną krew i ocalił dziecko. Potem zwrócił się do chłopaka, dopytując o nazwisko. Zenek w pierwszej chwili chciał odejść bez słowa, lecz Julek zatrzymał go, wyjaśniając, że ma na imię Zenek. Chłopak przerwał mu szybko, mówiąc, że nazywa się Zenon Wójtczak. Potem rozdrażniony odszedł, wymijając ciekawskich. Zaskoczony Julek spytał go, dlaczego podał fałszywe nazwisko. Odparł, że nie chciał znaleźć się w gazecie, czym jeszcze bardziej zadziwił malca. Szybko dogonili dziewczęta i ruszyli do domu. Ula i Pestka z podziwem wpatrywały się w Zenka, który szedł przed nimi z braćmi. Pestka stwierdziła, że mógł się zabić, a teraz zachowuje się tak, jakby nic się nie wydarzyło. Raźnym krokiem doszli do miejsca, w którym Zenek ukradł jabłka. Przystanął, rozejrzał się uważnie i oświadczył, że idzie do ogrodu. Julek i Pestka natychmiast ruszyli za nim, a po chwili dołączył do nich Marian. Ula została przy szosie, płacząc gorzkimi łzami i zastanawiając się, dlaczego nie zatrzymała swoich przyjaciół.

Sąd

Po powrocie do domu Pestka zauważyła matkę, czekającą na nią przed gankiem. Pani Ubyszowa drgnęła, ujrzawszy córkę, lecz tym razem nie poczekała na nią i wyraźnie zagniewana weszła do domu. Dziewczyna poczuła się nieswojo, lecz postanowiła zachowywać się tak, jakby nic się nie wydarzyło. Wkroczyła do kuchni, oświadczając, że umiera z głodu. Matka nie spojrzała na nią i dopiero po chwili odwróciła się ku niej, pytając jak wygląda. Pestka zerknęła w lusterko i dostrzegła kilka zadrapań na policzku, o których już zapomniała. Wzruszyła ramionami, a matka przypomniała jej, że miała wrócić o drugiej. Potem postawiła na stole talerz z zupą, a kiedy Pestka zapytała, dlaczego nie je z nią, odparła, że straciła apetyt. Słowa matki wywołały w niej bunt. Zjadła obiad z obojętną miną, rezygnując z jabłka na deser. Dopiero wtedy matka usiadła naprzeciw niej i zaczęła wypytywać o przyczynę spóźnienia. Pestka odpowiadała niechętnie, podnosząc coraz bardziej głos. Pani Ubyszowa uznała, że córka ją oszukuje. Dziewczyna zaczęła krzyczeć, żaląc się, że są wakacje i powinna mieć więcej swobody. Matka spojrzała na nią zdziwiona i wyszła. Przez resztę popołudnia nie odzywała się do Pestki, która po jakimś czasie uznała, że musi wyjść i celowo spóźnić się na kolację. Po paru krokach zawróciła, uświadamiając sobie, że wcześniej doskonale dogadywała się z mamą, lecz wszystko zmieniło się od chwili, kiedy pojawił się Zenek.

Pani Ubyszowa wróciła do mieszkania po zmroku. Pestka nieśmiało zawołała ją, a gdy kobieta przytuliła ją do siebie, poczuła ulgę. Przeprosiła matkę za swoje zachowanie, a ta wyznała, że dziewczyna zmieniła się ostatnimi czasy i najwyraźniej coś ukrywa, bo nie opowiada o tym, co wraz z przyjaciółmi przeżywał w ciągu dnia. Pestka nie odezwała się ani słowem, wiedząc, że w ten sposób nie dopuszcza do porozumienia z matką. Po kolacji wymknęła się na ganek, rozmyślając o Zenku. Nazajutrz Marian pojechał z babką na targ do Łętowa, a Julek poszedł na wyspę, nie czekając na dziewczęta. Kiedy Ula i Pestka dotarły na polanę, zastały chłopców przy naprawie szałasu. Przyłączyły się do pracy, zadowolone, że mają jakieś zajęcie i nie muszą rozmawiać ze sobą o wydarzeniach z poprzedniego dnia. W drodze na polanę Pestka z nieprzyjemnym uśmieszkiem zapytała przyjaciółkę, czy czuje się zgorszona, lecz Ula nie miała odwagi, by jej odpowiedzieć.

Zenek zerknął na Ulę, pytając, czy widziała Dunaja. Zaprzeczyła, zdziwiona, że się do niej odezwał. Skończyli naprawianie szałasu i Zenek zajął się rozpalaniem ogniska. Wtedy właśnie na polance pojawił się Marian. Z dziwnym wyrazem twarzy stanął przy Zenku i zapytał, czy ukradł pieniądze przekupce na targu. W obronie chłopaka stanął Julek, nie wierząc w słowa brata. Zenek podniósł się, patrząc na Mariana z pogardą i pytając, czy widział go jak kradł. Pestka również zareagowała gniewem, zarzucając przyjacielowi, że powinien się wstydzić. Marian ze spokojem wyjaśnił, iż słyszał, jak przekupka opowiadała babce o tym, że dwa tygodnie temu jakiś chłopak w zielonej kurtce i z obwiązaną nogą ukradł jej pięćdziesiąt złotych. Chwilę osłupienia przerwał krzyk Julka, który za wszelką cenę był gotów bronić Zenka. Pestka spojrzała na chłopaka i poprosiła, aby powiedział, że to nie on okradł kobietę. Zenek odsunął się od nich, nie patrząc na nikogo.

Nagle parsknął śmiechem i ironicznie odparł, że wziął te pieniądze, ponieważ tak mu się podobało. Marian patrzył na niego ze spokojem i nazwał go złodziejem. Zenek podniósł swoją wiatrówkę, leżącą na ziemi i, pożegnawszy się, ruszył przez polanę. Julek z rozpaczą wykrzyknął jego imię, a Ula dopiero w tej chwili uświadomiła sobie, co zamierza zrobić Zenek. Zaczęła błagać Mariana, aby zatrzymał chłopaka, mówiąc, że nie jest złodziejem. Marian i Pestka stali nieruchomo, a za Zenkiem pobiegł jedynie Julek, prosząc ze łzami w oczach, aby został. Chłopak odsunął jego rękę i pożegnawszy się, zniknął w zaroślach.

Wieczorem Ula siedziała samotnie na werandzie, pisząc w zeszycie list do swojej nieżyjącej matki. Do tej pory napisała ich wiele, wiedząc, że nigdy nie będzie mogła ich wysłać. Zwierzała się w nich ze swych trosk, a ten poświęciła Zenkowi i swojemu smutkowi, który odczuwała po jego odejściu. Nagle tuż obok jej stóp upadł kamyk, zawinięty w kawałek papieru. Odczytała niepodpisany liścik i wyszła na drogę. Obok furtki dostrzegła Zenka. W pierwszej chwili poprosiła go, aby został na wyspie, lecz wyjaśnił, że musi odejść, lecz czekał do zapadnięcia zmierzchu, żeby do niej przyjść. Spytał, dlaczego powiedziała, że nie jest złodziejem. Odparła, że wie, iż wziął pieniądze, ale złodziejem nie jest. Zenek odetchnął z ulgą, tłumacząc, że gdyby znalazł wujka, to nie okradłby przekupki. Ula domyśliła się, że zrobił to z głodu i pocieszyła go, mówiąc, że teraz wróci do domu. Myśl, że chłopak będzie bezpieczny ze swoimi rodzicami, była pocieszająca. Dopiero po paru minut Zenek rzekł, że nie wróci do ojca, ponieważ ojciec go nie chce. Dziewczyna nie mogła w to uwierzyć, lecz chłopak nie chciał jej wyjaśnić, dlaczego ojciec go nie chce. Zapytała, co zamierza zrobić, a kiedy odpowiedział, że chce jechać do Warszawy, zaczęła prosić, aby został na wyspie. Obiecała, że wyjaśni wszystko Marianowi i Pestce. W tym samym momencie nadjechał doktor Zalewski i Zenek zbliżył swoją twarz do twarzy dziewczyny, mówiąc, że jest jedyna na świecie. Potem szybko odszedł.

Okoliczności łagodzące

Następnego dnia Julek kręcił się bez celu po podwórku, nie wiedząc, co ma z sobą zrobić. Do Mariana nie odzywał się od chwili, w której Zenek opuścił wyspę. Na ponurą minę chłopca zwróciła uwagę babka i przywołała go do siebie, dopytując się, co zaszło między nim a Marianem. Julek milczał z uporem, lecz łagodny głos kobiety sprawił, że nie zdołał powstrzymać dłużej łez i rozpłakał się. Wtulił się w ramiona babki, lecz nie potrafił jej wyjawić prawdy, ponieważ obiecał, że nikomu nie powie o Zenku. Strata przyjaciela, którego podziwiał za uratowanie dziecka i dobre serce dla Dunaja, była ogromna i nic nie mogło pocieszyć malca. Babka w końcu zrezygnowała z pytań i pozwoliła mu odejść. Julek, pamiętając, że poprzedniego dnia to Ula chciała zatrzymać Zenka, postanowił do niej pójść. Tuż przed domem doktora Zalewskiego postanowił zawrócić, lecz dziewczyna dostrzegła go i zawołała, aby wszedł na werandę. Usiedli na starej kanapie, nie wiedząc, o czym rozmawiać. Ula podała mu znaczek, który dostała od pani Cydzikowej i spytała o Mariana.

Wspomnienie brata wywołało wybuch Julka. Odparł, że nie odzywają się do siebie, a potem szukał u dziewczyny potwierdzenia, że Zenek nie ukradł pieniędzy z własnej woli. Ula ze spokojem wyjaśniła, że chłopak to zrobił, ponieważ był głodny. Wyznała, że wieczorem rozmawiała z Zenkiem. Julek natychmiast pobiegł po Mariana, aby Ula o wszystkim mu opowiedziała. Chłopcy zjawili się po kilkunastu minutach i w tej samej chwili nadbiegła Pestka. Wszyscy w skupieniu spojrzeli na Ulę, czekając na wyjaśnienia. Dziewczyna powiedziała, że Zenek ukradł pieniądze, ponieważ nie miał za co kupić sobie jedzenia.

Marian jednak stwierdził, że to nie usprawiedliwia kradzieży. Nie przekonały go również słowa Julka, który starał się wytłumaczyć postępowanie Zenka można usprawiedliwić. Marian odparł, że Zenek nie jest dzieckiem i za jego namową oni również dopuścili się kradzieży jabłek. Ula zareagowała dość gwałtownie, mówiąc, że Zenek ukradł jabłka, bo skończyły mu się pieniądze. Poparła ją Pestka, dodając, że Zenek był zbyt dumny, aby prosić ich o przynoszenie jedzenia. Wtedy Ula ściszonym głosem powiedziała, że Zenek nie ma dokąd wrócić, gdyż ojciec go nie chce. Jej słowa przeraziły przyjaciół. Pomyśleli o własnych domach, do których tak chętnie wracali i rodzicach, którzy zawsze na nich czekali. Poczuli jednocześnie bezradność, z trudem wierząc, że ojciec może nie chcieć własnego dziecka. Po jakimś czasie chłopcy odeszli do domu, a Ula i Pestka zostały na werandzie. Pestka starała się dowiedzieć od przyjaciółki, czy Zenek mówił coś więcej o swoim ojcu. Potem stwierdziła, że chłopak jest dziwny. Ula ze smutkiem stwierdziła, że Zenek jest nieszczęśliwy. Przytuliły się do siebie, pogrążone w zadumie.

Wróć!

Popołudnie było dla Julka trudniejsze niż ranek. Cały czas rozmyślał o Zenku, o jego samotnej wędrówce do Warszawy, gdzie nikt na niego nie czekał. Pragnął cofnąć czas, aby zatrzymać go na wyspie, by zrobić wszystko, aby mu było dobrze. Świadomość, że winę za odejście chłopaka ponosił w dużej mierze Marian, potęgowała jego niechęć do brata. Marian jednak zniknął na kilka godzin, a wieczorem wyciągnął spod łóżka swoją walizkę i wyjął z niej portmonetkę. Przeliczył pieniądze, a potem spytał Julka, czy ma jakieś oszczędności. Chłopiec wzruszył ramionami i dopowiedział, że ma osiemdziesiąt groszy. Potem spytał, na co mu pieniądze. Po chwili wahania Marian wyjaśnił, że są mu potrzebne na autobus, ponieważ chciałby dogonić Zenka. W jednej sekundzie Julek zapomniał o urazie do brata i zaczął wypytywać go, w jaki sposób zamierza to zrobić. Marian wytłumaczył, że Zenek na pewno idzie pieszo, więc należało pojechać do Bielic i wracać w stronę Olszyn. Julek chciał również wziąć udział w wyprawie, lecz brat nie zgodził się, mówiąc, że mają pieniądze tylko na jeden bilet, a podróż powrotna może być długa i wyczerpująca. Postawa Mariana wzbudziła podziw w Julku.

Postanowił wstać wcześnie rano i wyjść z bratem, aby nie wzbudzić podejrzeń babki. Nazajutrz rano chłopcy zjawili się w kuchni i oznajmili, że wybierają się na Piaskową Górę. Staruszka zauważyła, że bracia pogodzili się i pozwoliła im na wycieczkę. Za wsią Julek oddał Marianowi swoje kanapki i wyruszył na wyspę, aby przygotować wszystko na powrót Zenka. Marian wysiadł na przystanku w Bielicach i ruszył w drogę powrotną. Od rozmowy na werandzie domu doktora Zalewskiego nie potrafił zaznać spokoju. Początkowo czuł wstręt do Zenka za to, że ukradł pieniądze, a ich namówił do kradzieży jabłek. Niechęć do chłopaka minęła w chwili, kiedy usłyszał, że nie ma on domu, a własny ojciec go nie chce. Teraz gnębiła go jeszcze myśl, co stanie się z Zenkiem po powrocie na wyspę i skąd wezmą jedzenie dla niego. Rozważając różne możliwości, Marian przeszedł prawie osiem kilometrów, kiedy ujrzał przed sobą Zenka.

W tym samym czasie Ula i Pestka wracały z wyspy, gdzie pomagały Julkowi w zbieraniu chrustu i zostawiły jedzenie dla Zenka. Ula cieszyła się, że są same, ponieważ chciała porozmawiać z przyjaciółką o pewnej drażliwej sprawie, która nie dawała jej spokoju. Po chwili milczenia zwierzyła się Pestce z obawy, że Zenek po powrocie na wyspę może zostać aresztowany za kradzież pieniędzy. Bała się, że ktoś może go rozpoznać. Uznała, iż należy oddać handlarce pieniądze, lecz nie wiedziała w jaki sposób je zdobyć. Pestka poczuła się bezradna. Nie mogła zwrócić się o pomoc do matki bez wyjaśniania, na co potrzebna jej tak duża kwota. Wyznała przyjaciółce, że matka stała się nieufna i podejrzliwa, a od wyprawy na szosę nie potrafiły się dogadać. Ula uświadomiła sobie, że pozostało jej zwrócenie się z prośbą do ojca i postanowiła, że to właśnie zrobi. Wieczorem czekała na powrót doktora Zalewskiego w kuchni. Mężczyzna wszedł do pomieszczenia, zaskoczony tym, że córka jeszcze nie śpi. Kiedy wyjaśniła, że chciała na niego poczekać, w jego oczach pojawiła się nadzieja i nazwał ją córeczką. Ula poczuła się jak oszust i chłodnym głosem poprosiła go o pożyczenie pięćdziesięciu złotych. Zapadła nieprzyjemna cisza. Wreszcie ojciec spytał, na co potrzebne są jej te pieniądze. Potem starał się dowiedzieć, czy ma jakieś kłopoty, lecz Ula zaprzeczyła. Spojrzał na nią łagodnie, pytając, czy nie chce, aby była między nimi zgoda. Dziewczyna milczała, stojąc nieruchomo i nie zbliżając się do niego. Po chwili zapewniła, że odda pieniądze, lecz jej słowa uraziły go. Dopiero wtedy zrozumiała, że nie dostanie pieniędzy i zaczęła krzyczeć, że na pewno je odda. Doktor podbiegł do niej i chwyciwszy ją za ręce, spytał, co się z nią dzieje. Ula jednak nie odezwała się.

W czasie, kiedy Ula rozmawiała z ojcem, Marian mijał pierwsze zabudowania Olszyn. Z niepokojem myślał, jak wytłumaczy swoją nieobecność dziadkom. Kiedy zbliżył się do domu, zaskoczony zauważył, że okna są ciemne, a drzwi zamknięte. Od sąsiadów dowiedział się, że babka poszła do Zawadów, a dziadek został w fabryce na nocną zmianę. Wszedł więc do kuchni, rozpalił ogień i usiadł na ławeczce przed domem, rozmyślając o rozmowie z Zenkiem. Ich rozmowa trwała zresztą krótko. Zenek zbliżył się do niego niechętnie i patrzył podejrzliwie. Poprosił go, aby wrócił na wyspę, ponieważ wszyscy uważają, że to wszystko było głupie. Zenek nie zgodził się, dobrotliwie wyjaśniając, że są porządnymi dzieciakami, mają rodziców, a on musi sobie jakoś radzić. Uznał, że tak jest najlepiej i ruszył w dalszą drogę. Nagle odwrócił się i spytał o Dunaja, a potem kazał powiedzieć Uli, że pies może jeszcze wróci. Rozmyślania Mariana przerwał powrót Julka. Malec podbiegł do niego, dopytując o Zenka. Wyjaśnił, że spotkał chłopaka, lecz ten nie chciał wrócić. Zawiedziony Julek spytał, jak Zenek sobie teraz poradzi, ale Marian nie potrafił mu na to pytanie odpowiedzieć.

Tylko to mogę dla niego zrobić

Po odejściu Zenka załoga przestała chodzić na wyspę. Ulubione do niedawna miejsce zabaw straciło swój urok i nawet nie potrafili o nim rozmawiać. Julek pomagał babce i jeździł z nią na targ do Łętowa, a Marian spędzał czas na czytaniu książek. Pestka i Ula najczęściej przebywały na niewielkiej plaży, którą odkryły w pobliżu wsi. Pewnego dnia zjawił się na niej Dunaj, a Ula ze wzruszeniem starała się go do siebie przywołać. Oswajanie psa trwało jakiś czas, lecz nie dawał się już pogłaskać ani nie brał jedzenia z ręki. Któregoś dnia Pestka na darmo czekała na przyjaciółkę na brzegu rzeki. Nazajutrz sytuacja powtórzyła się i zaniepokojona dziewczyna pobiegła do domu doktora. Pani Cydzikowa poinformowała ją, że Ula gdzieś wyszła, lecz nie powiedziała dokąd się wybiera. Pestka ruszyła w stronę, wskazaną jej przez kobietę i doszła do końca wsi, gdzie między zabudowaniami rozciągały się ogromne sady i ogrody warzywne. W jednym z nich, należącym do pana Józiaka, dostrzegła Ulę. Zaskoczona, zawołała przyjaciółkę. Dziewczyna zarumieniła się i spytała ogrodnika, czy jej przyjaciółka może wejść do ogrodu. Potem zabrała się do zrywania owoców, co jeszcze bardziej zdziwiło Ubyszównę. Po chwili Ula wyjaśniła, że pracuje w sadzie po to, aby uzbierać pięćdziesiąt złotych. Pestka odparła, że skoro Zenek nie wróci na wyspę, to nic mu już nie grozi. Ula nieśmiało stwierdziła, że kradzież ciąży na jego sumieniu i dlatego chce zwrócić pieniądze przekupce. Przyjaciółka niechętnie przyznała jej rację, niezadowolona, że sama nie wpadła na podobny pomysł.

Zaproponowała, że pomogą Uli, lecz dziewczyna stanowczo odrzekła, iż chce sama to zrobić. Po chwili dodała, że Zenek podczas ostatniej rozmowy wyznał, że dla niego jest jedyna na świecie. Zamilkły obie. Pestka odsunęła się od Uli, wzbudzona uczuciami, które nią targały. Kilka dni temu doznała niemiłego zaskoczenia, że Zenek pojawił się właśnie u Uli, ale sądziła, iż był to jedynie przypadek. Teraz okazało się, że było zupełnie inaczej. Starała się przekonać samą siebie, że Zenek nic dla niej nie znaczył, ale przecież zachowywała się tak, by ją podziwiał. Pragnęła, aby zauważył jak ładną jest dziewczyną i teraz dziwiło ją to, dlaczego tego nie dostrzegł. Poczuła ogromną niechęć do Uli i lekceważąco stwierdziła, że chłopcy takie rzeczy mówią często. Ula ze spokojem odrzekła, że usłyszała to po raz pierwszy w życiu i według niej Zenek mówił szczerze. Pestka zamilkła, czując, że przyjaciółka po raz pierwszy nie stara się wytłumaczyć swojego postępowania. Po ostatnim dniu pracy w ogrodzie, Ula poszła na podwórze dziadka Pietrzyka. W ręku trzymała kopertę. Dostrzegła Julka i poprosiła, aby zawołał Mariana, po czym wróciła na drogę. Chłopcy nadeszli po chwili. Spytała Mariana, kiedy będzie w Łętowie, a następnie podała mu kopertę, prosząc, aby oddał pieniądze przekupce, którą okradł Zenek. Uznała, że należy to zrobić tak, aby kobieta nie wiedziała, kto je przyniósł, a wewnątrz koperty była karta z wyjaśnieniem.

Marian popatrzył na dziewczynę, mówiąc, że to ona, a nie Zenek, oddaje pieniądze. Odrzekła, że gdyby chłopak mógł to zrobić, to na pewno naprawiłby swój błąd. Marian obiecał, że doręczy handlarce kopertę i zapewnił, że Ula może być spokojna. Kilka dni później Julek przebłagał dziadka, aby zabrał go ze sobą do Strzemienic, gdzie odbywał się jarmark. Po jakimś czasie malec był wyraźnie zniecierpliwiony wędrówką po kramach i sklepikach w poszukiwaniu butów dla dziadka. Wreszcie znaleźli się w gospodzie i zasiedli przy stoliku, co dla Julka było ogromną przyjemnością. Parę minut później do stolika przysiadł się znajomy dziadka i chłopiec zaczął się nudzić. Udało mu się przekonać staruszka, aby pozwolił mu pobiec na rynek. Przez parę minut spacerował między straganami, kiedy nagle wśród tłumu ludzi dostrzegł Zenka. Bez zastanowienia rzucił się w pogoń za chłopakiem. Odnalazł go grającego w karty z dwoma wyrostkami. Julek poczuł, że za chwilę rozpłacze się z żalu i gniewu. Czuł, że Zenek ich zdradził, znalazł nowych kolegów, a Mariana okłamał, mówiąc, że wybiera się do Warszawy. Z zaciętą twarzą zbliżył się do nich, lecz jeden z chłopaków kazał mu zjeżdżać. Po chwili Zenek odwrócił się i w jego oczach pojawiło się zaskoczenie. Jego towarzysz zamierzył się, aby uderzyć malca, ale Zenek krzyknął, aby go zostawił w spokoju. Potem położył rękę na ramieniu Julka i odszedł z nim w stronę targu. Zatrzymali się za budką z galanterią i chłopiec spytał go, co robi w Strzemienicach. Zenek wzruszyła ramionami z pogardą i wyjaśnił, że latem zostanie na wsi, a dopiero później pójdzie do Warszawy.

Julek zaczął go prosić, by wrócił na wyspę, ponieważ od jego odejścia już tam nie chodzą. Patrzył na niego błagalnie, lecz Zenek twardym głosem odpowiedział, że nigdy nie wróci na wyspę. Wówczas malec opowiedział mu o tym, jak z Marianem zwrócili przekupce pieniądze, zapewniając, że nie musi się już obawiać. W oczach chłopaka pojawiła się ironia. Pożegnał się z Julkiem, mówiąc, by podziękował wszystkim za składkę. Zdziwiony chłopiec wyjaśnił, że nie składali się i to Ula zarobiła te pięćdziesiąt złotych. Zenek odwrócił się gwałtownie, a potem pobladły, oparł się o ścianę budki. Nagle zniknął niepostrzeżenie, widząc, że w stronę Julka biegnie jego dziadek.

Niebezpieczeństwo

Kilka dni później Julek i Marian wieczorem wracali do Olsztyn z pola sąsiada dziadka, pana Kwiatkowskiego. Przechodzili właśnie w pobliżu przewróconej topoli i poczuli ogromną potrzebę, aby zobaczyć wyspę. Skręcili w stronę drzewa i nagle Julek poczuł dym z ogniska. Ostrożnie przeszli przez kładkę i ukryli się w krzakach, aby najpierw przyjrzeć się intruzowi. W pierwszej chwili nie dostrzegli nikogo. Na wyspie było cicho, a w polowej kuchni palił się ogień. Na cegłach stała stara menażka, którą znaleźli na strychu. Między drzewami po drugiej stronie polany ukazał się Zenek. Julek podbiegł do niego, zaskoczony i uszczęśliwiony. Chłopak uśmiechnął się, witając się z nimi. Od razu zauważyli zmianę w jego zachowaniu. Był wyraźnie podniecony, jakby spotkało go coś przyjemnego. Znali go już na tyle, aby o nic nie pytać. Wyjaśnił, że spędzi na wyspie kilka nocy, a w dzień pomaga przy żniwach u jednego gospodarza. Julek zaproponował, aby spał u nich, przekonany, że dziadkowie zgodzą się na to. Zenek nie zgodził się, tłumacząc, że woli trzymać się na uboczu, ponieważ jest nieletni i milicja może się nim zainteresować. Następnego dnia Julek przyniósł na wyspę koc i starał się naprawić szałas. Kiedy zbierał leszczynę, usłyszał w oddali jakieś głosy. Ukryty w gęstwinie wstrzymał oddech.

Na polanie pojawili się dwaj chłopcy, Władek i Wiktor, którzy jakiś czas temu obrzucili kamieniami Dunaja. Zbliżyli się do szałasu, rozmawiając o Zenku. Wiktor był pewien, że Zenek jest złodziejem i dlatego się ukrywa na wyspie. Postanowił zawiadomić o tym Kowalskiego, milicjanta z posterunku w Łętowie. Po paru minutach odeszli, a Julek z trudem opanował gniew. Odczekał, aż się oddalą i pobiegł do domu. Zawołał Mariana, który pomagał babce w ogrodzie i opowiedział bratu o rozmowie wyrostków. Marian starał się go uspokoić, lecz nie wiedział, co mogą zrobić. Nie znali nazwiska gospodarza, u którego pracował Zenek, więc nie mogli go ostrzec. Czuł, że nie mogą zostawić go bez pomocy, lecz cała sprawa była zbyt poważna i to on, jako najstarszy z załogi, musiał wziąć na siebie całą odpowiedzialność. Po chwili zastanowienia kazał Julkowi zawołać dziewczęta, a sam wrócił do pracy. Malec pobiegł po Ulę, ponieważ Pestka pojechała z matką do Łętowa. Ula czekała na chłopców pod gruszą, z lękiem rozmyślając o niebezpieczeństwie, jakie groziło Zenkowi. Marian czuł się niezręcznie, wyjaśniając, że sami sobie nie poradzą i trzeba powiedzieć o wszystkim komuś z dorosłych. Ula i Julek zaprotestowali, mówiąc, że nie mogą złamać słowa, danego chłopakowi. Julek milczał, czując się bezradnym. Ula z rozpaczą pomyślała, że jedynie jej matka zrozumiałaby, ile Zenek dla niej znaczy i pomogłaby w rozwiązaniu problemu. Marian uznał, że o pomoc należy poprosić panią Ubyszową. Ula zgodziła się, dodając, że poprosi Pestkę, by porozmawiała z matką. Ustalili, że będą czekali na Zenka na wyspie, a o zagrożeniu powie mu Ula.

Dziewczyna natychmiast poszła do Pestki, świadoma tego, że od czasu rozmowy w ogrodzie pana Józiaka ich przyjaźń nie była taka jak dawniej. Ubyszówna wysłuchała jej dość spokojnie, pytając, czy ma zamiar powiedzieć o Zenku ojcu. Ula zaprzeczyła, wyjaśniając, że chcieli o pomoc prosić panią Ubyszową. Pestka jednak zaprotestowała, mówiąc, że to niemożliwe. Nie chciała przyznać się matce, że ją oszukiwała, a jej podejrzenia były słuszne. Stwierdziła, że o wszystkim powinien dowiedzieć się doktor Zalewski, którego wszyscy znali. Ula skuliła się, odpowiadając, że ojciec jej nie pomoże. Nie miała jednak w sobie dość odwagi, by wyznać, że ojciec jej nie kocha.

Rozpłakała się, a zaskoczona Pestka objęła ją, obiecując, że porozmawia z matką o Zenku. Potem Ubyszówna wróciła do pokoju, w którym matka szyła dla niej nowy opalacz, świadoma tego, że rozmowa musi odbyć się natychmiast. Kobieta spojrzała na nią wyraźnie zaniepokojona tonem tej głosu. Dziewczyna uspokoiła ją, prosząc, aby nie gniewała się i pozwoliła jej wszystko opowiedzieć bez zbędnych pytań. Mówiła szybko o pierwszym spotkaniu z Zenkiem, jego chorej nodze, Dunaju, uratowaniu dziecka, kradzieży pieniędzy i bezdomności chłopaka. Wreszcie zamilkła, wpatrując się w nieprzystępną twarz kobiety. Pani Ubyszowa wyprostowała się, mówiąc, że córka żąda od niej rzeczy niemożliwej i nie może wystąpić w obronie chłopca, który kradnie i uciekł z domu. Nie słuchała wyjaśnień córki, ironicznie stwierdzając, że dla wszystkich lepiej będzie, jeśli Zenkiem zajmie się milicja.

Pestka odsunęła się od niej, czując ogromny wstyd. Odważnie wyznała, że sama również ukradła jabłka. Dziewczyna z niepokojem popatrzyła na matkę, która skierowała się w stronę drzwi i ruszyła za nią, dopytując, co zamierza zrobić. Pani Ubyszowa odpowiedziała, że zamierza porozmawiać z doktorem Zalewskim, ponieważ Ula również jest w całą sprawę zamieszana. Nie słuchając protestów córki, weszła do gabinetu i po pewnym czasie mężczyzna zawołał do środka również Pestkę. Doktor Zalewski wysłuchał odpowiedzi dziewczyny na swoje pytania i pozwolił jej odejść.

Pestka w pierwszej chwili chciała natychmiast pobiec na wyspę, lecz matka ją zatrzymała, mówiąc, że wracają do domu. W tym samym czasie Ula czekała na przyjaciółkę, siedząc na przewróconym pniu topoli. Miała nadzieję, że Zenek wróci na wyspę przed przyjściem pani Ubyszowej. Chłopcy wyruszyli w stronę szosy. Blisko drzewa, w trawie, leżał Dunaj. Wkrótce w oddali ujrzała Zenka, idącego po ściernisku. Dostrzegł psa, który zbliżył się do niego bez lęku i pozwolił się pogłaskać. Dopiero potem zauważył Ulę, stojącą w cieniu drzewa i podbiegł do niej, ucieszony, że przyszła. Wyjaśnił, że miał nie wracać na wyspę, ale musi oddać jej pieniądze. Ula odetchnęła głęboko i chciała powiedzieć mu o niebezpieczeństwie, lecz w tej samej chwili nadbiegł Julek, krzycząc, że Wiktor powiedział o nim milicjantowi i trzeba jak najszybciej opuścić wyspę. Zenek odwrócił się w stronę nadchodzącego Mariana, pytając, co się stało. Odpowiedź zamarła chłopcu na ustach, ponieważ dostrzegł nadchodzącego od strony Olszyn doktora Zalewskiego.

Gość

Pojawienie się mężczyzny zaskoczyło wszystkich. Ula wpatrywała się w twarz ojca, pozornie spokojną, lecz wyczuła jego nerwowe napięcie. Sparaliżowana strachem, czekała, co teraz nastąpi. Julek szepnął, że miała przyjść matka Pestki, a jego słowa wywołały wybuch Zenka. Chłopak chwycił Mariana za koszulę i przyciągnął ku sobie, czerwony z wściekłości. Potem odepchnął go i rozejrzał się po okolicy, szukając drogi ucieczki. Ula chwyciła go za rękę, prosząc, aby nie uciekał. Doktor Zalewski zauważył gest Zenka i zatrzymał się, mówiąc, że nie zamierza go ścigać. Potem wyjaśnił, że dowiedział się od matki Pestki o tym, że grozi mu aresztowanie. Zenek przerwał mu gwałtownie, krzycząc, że to jego sprawa. Doktor wskazał na chłopców i Ulę, pytając, czy uważa, że oni też nie powinni się wtrącać. Patrzyli na niego, czekając, co powie, czy wyda wyrok na łączącą ich przyjaźń. W oczach Zenka pojawiło się wahanie. Z bezradną rozpaczą spojrzał na pana Zalewskiego, pytając, co ma ze sobą zrobić.

Chłopcy podbiegli do mężczyzny, prosząc, by im pomógł. Ula patrzyła, jak ojciec zbliża się do Zenka i przemawia do niego serdecznym głosem. Potem spojrzał na nią i widząc jej nieprzystępny wyraz twarzy, powiedział, że łatwiej byłoby zaradzić kłopotom Zenka, gdyby chłopak pomieszkał u nich przez jakiś czas, lecz nie chce podejmować decyzji sam. Zenek odezwał się, mówiąc, że przecież lekarz go nie zna. W odpowiedzi usłyszał, iż znają go inni, a to mu w zupełności wystarcza. Ula milczała, czując, że dzieje się coś niezwykłego. Ojciec spytał ją, czy chce zaprosić chłopaka do ich domu. Odrzekła nieśmiało, że tak. Wszyscy wyruszyli do Olszyn, z trudem wierząc w to, co się stało. Chłopcy nie wiedzieli, w jaki sposób lekarz dowiedział się o wszystkim. Marian martwił się, co będzie, jeśli dojdzie do spotkania z milicją, lecz Julek był przekonany, że pan Zalewski poradzi sobie ze wszystkim. W pobliżu domu doktora dostrzegli motocykl z przyczepką, stojący przed chałupą sąsiada.

W głębi podwórza ukazali się Wiktor i Władek. Julek, chcąc zyskać na czasie, by Zenek bezpiecznie ukrył się w domu, krzyknął do wyrostków, nazywając ich hyclami. Marian zasłonił brata i po chwili leżał na ziemi, broniąc się przed ciosami przeciwnika. Bójkę przerwał głośny warkot silnika motoru. Wiktor puścił Mariana i podbiegł do milicjanta, informując go, że Zenek jest w domu doktora Zalewskiego. Sierżant ruszył w stronę budynku, a przerażeni chłopcy stanęli w pobliżu furtki, świadomi tego, że spotkanie Zenka z milicjantem jest już przesądzone. Władek i Wiktor przystanęli w pobliżu, śmiejąc się hałaśliwie i drażniąc Julka pewnością, że Zenek za chwilę zostanie wyprowadzony przez funkcjonariusza. Kłótnię zażegnało pojawienie się sierżanta Kowalskiego na schodkach werandy. Milicjant obiecał doktorowi, że zajmie się sprawą, a potem podszedł do Wiktora, mówiąc, że jeszcze jedna awantura i będzie z nim źle. Odjechał, nie słuchając wyjaśnień wyrostka, a Julek i Marian cieszyli się z porażki nieprzyjaciół.

W chwili, kiedy sierżant Kowalski wchodził do domu doktora, Ula, jej ojciec i Zenek byli już w kuchni. Dziewczyna na prośbę ojca zaparzyła herbatę. Pomimo tego, że starała się zachowywać naturalnie, poruszała się niezręcznie, a ręce jej drżały. Poczuła ulgę, kiedy ktoś zapukał do drzwi i pobiegła do przedpokoju, przekonana, że to jakiś pacjent. W progu stał jednak milicjant. Przerażona, nie wiedziała, co zrobić, lecz ojciec ze spokojem podniósł się z krzesła i przeszedł do gabinetu. Kiedy Ula i Zenek zostali sami, chłopak spytał, czy doktor zna milicjanta. Dziewczyna wyjaśniła, że nic wie, widząc, że Zenek boi się, a ona nie potrafi go pocieszyć. W milczeniu wpatrywali się w drzwi gabinetu, nie słysząc rozmowy, która odbywała się za nimi. Po jakimś czasie doktor Zalewski wrócił do kuchni i był wyraźnie zadowolony. Uspokoił Zenka i zabrał się do przygotowania kolacji. Na twarzy chłopaka pojawił się uśmiech i chętnie wypełniał polecenia mężczyzny.

Po jakimś czasie zasiedli do stołu. Ula ze zdumieniem patrzyła na ojca, który tego wieczoru zachowywał się swobodnie i był ożywiony. Rozmawiał z Zenkiem o swojej starej dekawce i pracy, a chłopak słuchał go z wyrazem ufności i nadziei na twarzy. Tę noc Ula spędziła u pani Cydzikowej, którą doktor poprosił o nocleg dla córki. Dziewczyna długo leżała na kanapie, wpatrując się w ciemność i na nowo przeżywając wydarzenia minionego dnia. Zastanawiała się, czy Zenek opowie ojcu o swoim życiu i przypominając sobie ojca, patrzącego z dobrocią na chłopaka, poczuła, że mogłaby go pokochać.

Spal ten list

Następnego dnia Ula wstała bardzo wcześnie i pobiegła do domu. Zastała ojca w gabinecie i przez chwilę, niezauważona przez niego, wpatrując się w jego zmęczoną twarz. Potem wycofała się do kuchni, mając nadzieję, że spotka tam Zenka. Łóżko było jednak złożone i z uczuciem zawodu wróciła do gabinetu. Ojciec przywitał się z nią, wyjaśniając, że Zenek poszedł do pracy i wróci dopiero wieczorem.

Zauważyła, że ojcu podoba się upór chłopaka i sprawiło jej to przyjemność. Nieśmiało spytała, czy ojciec nie każe Zenkowi wrócić do domu. Odparł, że nie i najlepiej byłoby, gdyby chłopak zamieszkał z kimś, do kogo ma zaufanie. Potem dodał, że sierżant Kowalski obiecał odszukać Antoniego Janicę. Ula z trudem mogła uwierzyć w to, że poszukiwania, które tak wiele kosztowały Zenka, mogą zakończyć się powodzeniem. Zaniepokojona, spytała, co stanie się z Zenkiem, jeśli nie odnajdą jego wujka. Mężczyzna odparł, że w takim przypadku trzeba będzie umieścić go w jakimś zakładzie wychowawczym. Poprosił córkę, by na razie nie wspominała mu o poszukiwaniach, gdyż mogłoby to rozbudzić w nim złudną nadzieję. Ula nieśmiało zapytała, czy Zenek powiedział mu, dlaczego nie chce wrócić do swojego ojca. Doktor Zalewski odrzekł, że tak i nie powinna dziwić się, iż nie chciał jej opowiedzieć o swoich rodzicach. Dziewczyna nagle poczuła gniew i twardo odparła, że doskonale rozumie Zenka.

Ojciec popatrzył na nią ze smutkiem, stwierdzając, że ona również rzadko o nim wspomina swoim znajomym. A potem przysunął się do niej i cicho powiedział, że chciałby, aby było jej dobrze, by wybaczyła mu odejście od matki, ponieważ nie mógł dać jej szczęścia, kochając inną kobietę. Ula zaczerwieniła się, wykrzykując, czy ona również przestała mu być potrzebna. W pierwszej chwili nie zrozumiał jej zarzutu. Dziewczyna z goryczą potwierdziła swoje słowa. Oznajmiła, że dopóki żyła jego druga żona, nie zaprosił jej do swego domu ani razu i nie poczuwał się do bycia jej ojcem. Mężczyzna ze spokojem odparł, iż dwa lata temu przyjechał do Warszawy z żoną, aby zaprosić córkę do ich domu, lecz ciotki poprosiły, żeby odłożyć to na później. Po chwili wahania dodał, że wiele razy obserwował ją, siedząc w niewielkiej kawiarence naprzeciwko jej szkoły. Ula z żalem pomyślała, że ciotki nie wspomniały jej o wizycie ojca. Żałośnie zawołała, że powinien ją zawołać. Wyjaśnił, że nie zrobił tego ponieważ zawsze miał wrażenie, że swoimi wizytami sprawia jej przykrość. Ula spojrzała na niego z mieszaniną żalu, wstydu i oszałamiającej radości, zastanawiając się, jak wynagrodzić ojcu swoje zachowanie.

Godzinę później Pestka usłyszała znajomy gwizd, lecz kiedy chciała wyjść na drogę, matka zatrzymała ją, mówiąc, że sama to załatwi. Pani Ubyszowa wyszła na ganek i oznajmiła chłopcom, że Pestka jest zajęta i nie może się z nimi widzieć. Pestka, nie mogąc dłużej znieść napięcia, obiegła dom i dogoniła chłopców. Chciała im wszystko wyjaśnić, ale zauważyła, że są zadowoleni i weseli. Po chwili uświadomiła sobie, iż nie mają do niej pretensji. Julek przekazał jej prośbę Uli i opowiedział, że następnego dnia będą pracować z Zenkiem. Potem opowiedział o tym, co zaszło poprzedniego dnia, po czym szybko pożegnali się i odeszli w stronę wyspy. Pestka zawróciła do domu, zaskoczona, że to doktor Zalewski, człowiek zimny i surowy, okazał się pomocny w całej sprawie. Odczuła żal do matki, że nie postąpiła podobnie, lecz wiedziała, że wina leży głównie po jej stronie, gdyż nie zaufała wcześniej matce i ją oszukiwała. Podbiegła do matki i przytuliła się do niej, opowiadając o tym, co zaszło od wczorajszego wieczora. Pani Ubyszowa wysłuchała córki, a potem rzekła, że Ula powinna nocować u nich.

W niedzielne popołudnie Ula siedziała samotnie na werandzie. Ojciec wyjechał gdzieś poprzedniego dnia, a Zenek pomagał gospodarzowi przy żniwach. Tym razem samotność nie była dla niej czymś przykrym. Rozłożyła swój zeszyt z listami do matki i zaczęła pisać kolejny, zwierzając się ze swojej miłości do ojca. Potem zaczęła rozmyślać o Zenku, martwiąc się o jego przyszłość. Wiedziała, że chłopak dobrze czuje się w ich domu, że zmienił się bardzo i częściej się śmiał, choć sam zaczął dopytywać o zakład wychowawczy. Z zadumy wyrwało ją szczeknięcie Dunaja, który stał przed schodkami i machał ogonem. Przywołała go do siebie, ciesząc się z jego obecności. Skrzypnęła furtka i ukazał się ojciec. Podbiegła do niego, wesoła i uszczęśliwiona. Doktor Zalewski wyjaśnił, że ma dobre nowiny dla Zenka. Odnalazł jego wuja, z którym widział się kilka godzin wcześniej i pan Janica z niecierpliwością oczekiwał na przyjazd siostrzeńca. Oszołomiona Ula popatrzyła na ojca ze wzruszeniem. Po chwili pojawił się Zenek w towarzystwie chłopców. Pożegnali się i chłopak wszedł na werandę, uśmiechając się na widok lekarza.

Mężczyzna opowiedział o tym, że rozmawiał z jego wujkiem, który za trzy dni będzie na niego czekał na stacji. Zenek zamrugał szybko oczami, a Ula odwróciła głowę, wiedząc, że nie należy patrzeć na mężczyznę, który ma łzy w oczach. Następnego dnia po powrocie od Pestki znalazła na stole kopertę, zaadresowaną do siebie. W środku była kartka i pięćdziesiąt złotych. Zenek pisał, że ze względu na miłość do Uli pragnie być z nią szczery. Wyjaśniał, że uciekł z domu, ponieważ po śmierci matki ojciec, alkoholik, zaczął się nad nim znęcać. Prosił, aby dziewczyna nikomu nie mówiła o tym, co jej napisał i spaliła list. Zapewniał, że nigdy jej nie zapomni i może pewnego dnia przyjedzie spytać, czy go jeszcze pamięta. Ula przeczytała list wzruszona i uszczęśliwiona, potem wróciła do domu i wrzuciła kartkę w ogień. Trzy dni później w kuchni doktora Zalewskiego zebrali się wszyscy, aby pożegnać Zenka. Pani Ubyszowa uspokajała chłopców, a Pestka i Ula pakowały prowiant na drogę. Marian zapisywał ich adresy w notesie, który podarował przyjacielowi. Ula krzątała się, zerkając na Zenka, a jego milczenie już jej nie przeszkadzało, ponieważ wiedziała, co się pod nim kryje. Na stację pojechali starą dekawką doktora. Pożegnanie odbyło się szybko i Zenek stanął w oknie wagonu, obiecując, że wkrótce napisze. Ula popatrzyła na chłopca, żegnając się z nim cicho. Jego twarz rozjaśniła się i pociąg ruszył. Poczuła, że po jej policzku spływa łza i wtuliła się w rękaw płaszcza ojca.



Polecasz ten artykuł?TAK NIEUdostępnij






  Dowiedz się więcej
1  Streszczenie Tego obcego w pigułce
2  Marian Pietrzyk - charakterystyka
3  Zenek Wójcik - charakterystyka