***
W pobliżu osady Olszyny na rzece Młynówce jest niewielka wyspa, która powstała w wyniku ostatniej powodzi. Dwaj bracia cioteczni, Marian Pietrzyk i Julek Miler, przynieśli ze wsi żerdzie i ułożyli z nich kładkę, prowadzącą na wysepkę. W układaniu mostku pomagały im Pestka Ubyszówna i Ula Zalewska. Dzieci uznały wyspę za swoją własność i postanowiły pilnować, aby dorośli nie dowiedzieli się o jej istnieniu. Jakiś czas później, we wtorek 11 lipca, w dzień dżdżysty i chłodny, wydarzyło się coś, co na zawsze pozostało w ich pamięci.
Obcy się zjawia
Marian i Julek stali pod domem Pestki, ukryci przed deszczem pod rozłożystym kasztanem. Julek zagwizdał, udając głos trznadla i oboje z niecierpliwością wpatrywali się w okno pokoju dziewczyny. Po jakimś czasie ukazała się w nim Pestka i usiadła na parapecie, przerzucając nogi na zewnątrz. Obok niej stanęła matka, uśmiechając się przyjaźnie do chłopców. Zaprosiła ich do domu, lecz Marian niezręcznie wyjaśnił, że idą po chleb do spółdzielni. Pani Ubyszowa nie nalegała dłużej i wycofała się w głąb mieszkania. Wówczas Pestka zeskoczyła z parapetu i zbliżyła się do chłopców. Marian poinformował ją, że ktoś był na wyspie.
Julek wyjaśnił, iż poprzedniego wieczoru wrócili na wysepkę po scyzoryk i odkryli, że na ktoś rozpalił na polance ognisko. Przeszukali teren, lecz nikogo nie znaleźli. Marian był przekonany, że to musiał być jakiś chłopak z Olszyn. Pestka zaklęła i zapewniła, że wyrzucą intruza z ich wyspy. Julek, najmłodszy z grupki przyjaciół, chciał tam natychmiast iść, lecz Marian przypomniał mu, że muszą pomóc babce. Pestka uznała, że na razie nie muszą się denerwować i pójdą na wyspę, kiedy przestanie padać deszcz. Kiedy wszystko ustalili, wdrapała się na okno, a chłopcy ruszyli wiejską drogą. Julek dopytywał kuzyna, czy będą musieli pobić intruza, aby przepędzić go z wysepki. Marian milczał, najwyraźniej niezainteresowany pomysłem malca.
Julek uznał, że Pestka jest fajna, a Marian przyznał, że dziewczyna na ładne oczy, dodając, iż Julek dostrzeże to, jak będzie starszy. Dotarli do domu Uli, przed którym stała rozklekotana dekawka doktora Zalewskiego. Przekazali dziewczynie wiadomość, że Pestka zaraz do niej przyjdzie, a potem skręcili w stronę spółdzielni. Marian wyjaśnił, że Ulka może się podobać, ponieważ jest zgrabna i ma ładne włosy. Opinia ta oburzyła Julka, który był przekonany, że Ula wszystkiego się boi i nie powinna należeć do załogi. Obaj wiedzieli jednak, że Pestka nigdzie nie ruszy się bez przyjaciółki i musieli zadowolić się ich towarzystwem, ponieważ w części wsi, w której mieszkali, nie było chłopców w ich wieku. Tymczasem Ula wróciła do domu, by przygotować kawę dla ojca, który wstąpił na kilka minut do domu w drodze do ambulatorium. Doktor Zalewski usiadł przy stole i przez parę minut w milczeniu obserwował córkę. Wreszcie poprosił, aby usiadła przy nim. Ulka spełniła jego życzenie, ponieważ przed przyjazdem na wakacje obiecała sobie, że będzie się stosowała do życzeń ojca, lecz nie zrobi żadnego kroku, żeby przekroczyć mur, jaki ich dzielił. Mężczyzna początkowo szukał porozumienia, ale wkrótce, zajęty obowiązkami, zaniechał tych prób. Odczuwał upór i niechęć dziewczyny, która zdawkowo odpowiadała na jego pytania i przez większość czasu nie odzywała się do niego. Odsunął pustą filiżankę i przeszedł do gabinetu.
W chwilę później zjawiła się Pestka, roześmiana i radosna. Wiadomość o tym, że ktoś obcy był na ich wyspie, nie wywarła wrażenia na Uli. Cieszyła się, że pada deszcz i będzie mogła mieć przyjaciółkę tylko dla siebie. Pestka przysunęła stół w stronę pieca, usiadła na nim i oparła stopy o brzeg ciepłej blachy. Nieoczekiwanie do kuchni wszedł doktor Zalewski, więc zerwała się, zaskoczona jego obecnością w domu i uśmiechnęła się. Ula ze zdziwieniem zauważyła, że ojciec również się uśmiecha i poczuła zazdrość. Mężczyzna pożegnał się, a kiedy wyszedł Pestka stwierdziła, że nie jest tak surowy, jak mówiła przyjaciółka. Ulka pomyślała, że ojciec jest miły, ale dla Pestki. Postanowiły zostać w kuchni i zaczęły rozmawiać. Ula słuchała jej opowieści jak bajki o rodzinie z prawdziwą matką i prawdziwym ojcem. Nieoczekiwanie Pestka zapytała, dlaczego Ulka po raz pierwszy jest u ojca na dłużej. Przyjaciółka zaczerwieniła się, czując popłoch. Odparła, że ciotki wolały, żeby była z nimi. Ubyszówna uznała, że to dość ciekawe poznać ojca, kiedy jest się dużą. Ula z żalem pomyślała, że ojca powinno się mieć od początku i nagle postanowiła powiedzieć Pestce wszystko tak, jak wyglądało naprawdę. Poczuła, że jest wewnętrznie gotowa do zwierzeń i odetchnęła głęboko, podnosząc głowę.
Pestka nie siedziała już jednak przy kominie, lecz stała przy otwartym oknie, zadowolona z tego, że już przestało padać. Nieświadoma tego, jak bardzo w tej chwili Ula poczuła się urażona, oświadczyła, że mogą iść na wyspę. Ubyszówna odwróciła się, ukrywając załzawione oczy i opanowawszy się, podeszła do przyjaciółki. Wyszły z domu i Pestka z radością ruszyła przodem, nucąc piosenkę. Ula niechętnie szła za nią, z żalem myśląc, że następna okazja do szczerej rozmowy nie nadejdzie szybko. Za wsią, w pobliżu niewielkiego zagajnika, dostrzegły bezdomnego psa, który patrzyła na Ulkę. Dziewczyna zdziwiła się, że zwierzę odważyło się przyjść za nimi tak daleko. Z litości dokarmiała go i chciała oczyścić jego sierść z ostów, lecz kundel nie pozwalał zbliżać się do siebie. Zawołała w jego stronę imieniem, które nadała mu kilka dni temu, a pies zamachał ogonem. Pestka przestała się nim interesować i ruszyła w dalszą drogę, gotowa do obrony wyspy. Ulka pomyślała, że przyjaciółka pod wieloma względami jest dziecinna i obejrzała się na Dunaja, ciekawa, co zrobi. Pies po chwili ruszył za dziewczętami, zachowując bezpieczną odległość. Wkrótce dotarły nad rzekę i przedostały się po pniu przewróconej topoli na wysepkę. Ubyszówna odwróciła się, obserwując, jak pies przepływa rzekę. Kundel wyszedł na brzeg i zaczął węszyć. Zaciekawione, poszły za nim i nagle usłyszały głuche warczenie. Rozgarniając gałęzie zarośli, przedarły się na polanę i odruchowo cofnęły się. Pies, warcząc, stał przed krzakiem leszczyny. Dziewczęta domyśliły się, że ktoś tam musi być.
We dwoje
Pestka była wzburzona faktem, że ktoś ukrył się w miejscu ich spotkań. Ula próbowała namówić ją do powrotu do domu, lecz dziewczyna odważnie podeszła do leszczyny i zajrzała pod gałęzie. W cieniu krzewu spał młody chłopak. Cofnęły się zdziwione w stronę zarośli. Zagniewana Pestka była pewna, że nie zna intruza. Nie zważając na niemy protest przyjaciółki, postanowiła pobiec po Mariana i Julka. Po chwili Ulka została sama, nie wiedząc, co ma robić. Myśl, że musiałaby rozmawiać z nieznajomym, wzbudzała w niej paniczny strach. Sytuacja wydała się jej dość dziwna. Fakt, że przybysz zjawił się na wyspie w tak złą pogodę, budził jej niepokój. Okrążyła polanę i stanęła za leszczyną tak, aby w każdej chwili móc niepostrzeżenie się wycofać. Nieznajomy poruszył się i jęknął. Dostrzegła, że jego lewa stopa owinięta jest brudnym gałganem. Wówczas lęk ją opuścił i poczuła litość. Usiadła na trawie w pobliżu szałasu i pogrążyła się w rozmyślaniach. W pewnej chwili uświadomiła sobie, że chłopak nie śpi i wpatruje się w nią szeroko otwartymi oczami. Był zaskoczony jakby miał przed sobą jakąś zjawę. Spytał ją, co robi na wyspie. Ula zaczerwieniła się, wyjaśniając, że czekała aż się obudzi, sądząc, iż potrzebuje pomocy.
Uśmiechnęła się nieśmiało, dostrzegając, że twarz chłopaka jest nieprzychylna. Starała się zachować spokój i dodała, że przypuszcza, iż nieznajomy jest chory i ma gorączkę. Natychmiast ukrył chorą nogę pod zwisającymi gałęziami i odparł niedbale, że to nic wielkiego. Roześmiał się, tłumacząc, że stopę przebił szkłem trzy dni temu i wczoraj spuchła. Ula milczała, nie chcąc, by znów wyśmiał jej radę. Nieznajomy zwrócił uwagę na Dunaja. Wyjaśniła, że to nie jej pies, lecz czasem go dokarmia. Chłopak stwierdził, że zwierzę było najwyraźniej bite i dlatego jest nieufne. Ula zawołała psa i wyciągnęła ku niemu rękę. Kundel machał ogonem, nie podchodząc. Przybysz patrzył na nią i nagle spytał, jak ma na imię. Odpowiedziała, wahając się, czy nie spytać go o to samo. Opowiedział, że śniło mu się, iż spada w przepaść i bał się, lecz po przebudzeniu ujrzał ją.
Dziewczyna siedziała nieruchomo, ze spuszczonymi oczami, wzruszona jego słowami. Po dłuższym milczeniu spojrzała w jego stronę i dostrzegła, że leży skulony, z trudem powstrzymując wstrząsające nim dreszcze. Przestraszona, postanowiła rozpalić ognisko i pobiegła w stronę plaży. Z niewielkiej skrytki w spróchniałym pniu wierzby wzięła zapałki. Potem napełniła puszkę wodą i wrzuciła do niej kilka listków mięty. Pośpiesznie wróciła na polanę i zaczęła zbierać chrust. Z trudem rozpaliła ogień i zagotowała wodę w blaszance. Podała puszkę chłopakowi, przepraszając, że to nie herbata. Wypił wszystko, uśmiechając się. Pobiegła po kolejną wiązkę chrustu, a kiedy wróciła przybysz spał. Usiadła w pobliżu, zastanawiając się, dlaczego przyjaciele nie nadchodzą. Kilka minut później usłyszała kroki i wyszła naprzeciw towarzyszom. Wyjaśniła, że chłopak jest chory. Wiadomość ta zdziwiła ich. Chłopcy podeszli do szałasu i uważnie przyjrzeli się nieznajomemu. Marian stwierdził, że chłopak na pewno nie pochodzi z Olszyn. Ula wyznała, że przez jakiś czas rozmawiała z obcym, lecz nie spytała go, skąd przyszedł. Zaczęli zastanawiać się, w jaki sposób znalazł się na wyspie. Marian uznał, że powinni odprowadzić go do domu. Julek zaproponował, by chłopak przez jakiś czas pomieszkał z nimi u dziadków, ale Marian spojrzał na niego lekceważąco. Pestka stwierdziła, że powinni obudzić nieznajomego. Odwrócili się w stronę szałasu i dostrzegli, że chłopak już nie śpi i wpatruje się w nich oczami błyszczącymi gorączką.
Odrzucona pomoc
Przez chwilę panowała cisza, a nieznajomy przyglądał się im z uwagą, jakby chciał wyczuć, czego może się spodziewać. Pierwszy zbliżył się do niego Julek, dopytując, skąd wziął się na ich wyspie. Obcy spojrzał na niego kpiącą i odparł, że nie muszą się bać, ponieważ zaraz sobie pójdzie. Urażona Pestka powiedziała, że się nie boją. Chłopak niedbale wyjaśnił, że przyszedł z daleka i większość drogi przebył autostopem. Marian i Julek popatrzyli na niego z podziwem, a w oczach Pestki pojawiła się ciekawość. Julek spytał przybysza, dokąd się udaje, lecz chłopak uparcie milczał. Zagniewany, oznajmił, że zaraz opuści wyspę. Wszyscy zamilkli, nie widząc, jak mają się zachować. Ula odniosła wrażenie, że mają przed sobą kogoś zupełnie innego niż chłopak, z którym rozmawiała, kiedy byli na wyspie tylko we dwoje. Nieznajomy zdawał się być obojętny, kpiący, a nawet chwilami wrogi i w ogóle nie zwracał na nią uwagi. Pomyślała, że z nią był szczery, a teraz – przed załogą – kłamał. Chwilę później straciła tę pewność. Julek przysunął się do obcego i zaproponował, aby został.
Wszyscy z wyczekiwaniem wpatrywali się w twarz nieznajomego. Zmusił się do uśmiechu i wspierając się na grubej gałęzi, podniósł się. Kiedy stanął, na jego czole pojawiły się krople potu. Pomimo bólu postanowił wyciąć dla siebie jakiś kij i wyruszyć w dalszą drogę. Swoją pomoc natychmiast zaofiarował Julek. Pestka skinęła na Mariana i Ulkę, aby poszli za nią. Kiedy oddalili się od szałasu, powiedziała, że chłopak nie może iść z chorą nogą i należy zaprowadzić go do doktora Zalewskiego. Ula, która postanowiła, że nigdy nie poprosi ojca o pomoc, toczyła wewnętrzną walkę ze swoim uporem. Po chwili wahania, odparła, że ojciec przyjmuje od piątej. Tymczasem obcy stał oparty o pień drzewa i przyglądał się Julkowi, który oczyszczał leszczynowy pręt z bocznych gałązek i liści. Pestka podeszła do niego, zapewniając, że nie mają zamiaru wtrącać się w jego sprawy, lecz powinien iść do lekarza.
W pierwszej chwili spojrzał na nich zdumiony, a potem wykrzyknął, że zwariowali, a on nie ma czasu na chodzenie do doktora. Ubyszówna nie przejęła się jego słowami. Wyjaśniła, że rana na pewno jest zabrudzona i może dojść do zakażenia. Na twarzy chłopaka pojawił się strach. Ula poprosiła go, aby się zgodził na ich propozycję. Mruknął, że lekarz zapewne go nie przyjmie, lecz dziewczyna dodała, że poprosi o to ojca. Popatrzył na nią zaskoczony, a wtedy Pestka uznała, że powinni już ruszyć do Olszyn, żeby zdążyć na piątą. Obcy odparł, że nie lubi spacerować z całą bandą i obiecał, że sam dojdzie do wsi. Ula poprosiła przyjaciółkę, aby zostawiły go z chłopcami. Odchodząc usłyszały, jak nieznajomy tłumaczy Marianowi i Julkowi, że będzie musiał rozciąć but, żeby nałożyć go na spuchniętą stopę. Julek natychmiast zaoferował, że przyniesie stary kapeć dziadka i pobiegł do domu. Wtedy Ula wyjaśnił Pestce, że obcy najwyraźniej wstydził się brudnej szmaty, którą obwiązał nogę i dlatego nie chciał iść w towarzystwie dziewcząt.
Jakiś czas później Ulka krążyła nerwowo pod drzwiami gabinetu ojca, czekając, aż wróci do domu. Pani Cydzikowa obserwowała ją, zdziwiona zachowaniem dziewczyny i uspokajała ją, tłumacząc, że doktor pewnie nie może wydostać się ze szpitala. Wreszcie zza zakrętu wyłoniła się dekawka pana Zalewskiego. Ula weszła do gabinetu i nieśmiało poprosiła o pomoc. Ojciec spojrzał na nią wyraźnie ucieszony, więc szybko dodała, że to właściwie prośba Mariana i Julka. Mężczyzna zgodził się przyjąć chłopaka, zapewniając, że nie będzie chciał za to pieniędzy. Dziewczyna wyszła na werandę, gdzie czekali już na nią chłopcy.
Zaprowadziła obcego do poczekalni i zapukała do drzwi gabinetu. Potem wyszła przed dom. Julek poinformował ją, że chłopak nazywa się Zenon Wójcik, lecz poza nazwiskiem nie dowiedzieli się niczego nowego. Marian uznał, że zrobili wszystko, co mogli zrobić i muszą wrócić do domu na kolację. Po chwili odeszli, a Ula usiadła na werandzie i nie potrafiła skupić myśli. Zza ściany dobiegały ją głosy pacjentów, skarżących się na dolegliwości. Ojciec odpowiadał im ze spokojem i życzliwością, która ją zaskakiwała. Nie chciała uwierzyć w to, że jej ojciec mógł być dobry, ponieważ miała dowody na to, że jest złym człowiekiem. Nagle usłyszała głos Zenka i drgnęła. Chłopak mówił burkliwie, a lekarz odpowiadał mu łagodnym tonem. Wyczuła, że Zenek boi się, widząc, że doktor Zalewski przygotowuje narzędzia do przecięcia rany. Po zabiegu ojciec wypisał receptę, tłumacząc, że chory powinien leżeć przez trzy dni w łóżku i przyjmować lekarstwa. Poprosił, aby Zenek przekazał zalecenie matce i poradził, aby rodzice odebrali go z gabinetu. Chłopak niechętnie wyjaśnił, że nie mieszka w Olszynach i podróżuje autostopem. Jego odpowiedź zmartwiła lekarza. Ze spokojem powiedział, że odwiezie Zenka do szpitala w Łętowie, ponieważ nogę należało podleczyć i poprosił, żeby poczekał w poczekalni aż skończy przyjmować pacjentów. Zenon opuścił gabinet, a zmartwiona Ula przysiadła na schodkach, wiodących do ogródka. Podświadomie czuła, że decyzja ojca musiała wywołać bunt Zenka, który już wcześniej wspominał, że nie ma czasu i musi załatwić jakąś sprawę.
Przez parę minut czekała, mając nadzieję, że chłopak wyjdzie do niej. W końcu okrążyła dom i weszła do kuchni. Pani Cydzikowa poinformowała ją, że Zenek opuścił poczekalnię i ruszył ścieżką. Ula wybiegła za nim, wołając go, lecz nigdzie go nie dostrzegła. Pobiegła więc do Pestki, mając nadzieję, że przyjaciółka coś poradzi. Pestka uznała, że Zenek prawdopodobnie poszedł do chłopców, lecz i tam go nie znalazły. Wyjaśniły, że doktor Zalewski miał odwieźć chłopaka do szpitala. Marian wzruszył obojętnie ramionami, mówiąc, że Zenek chciał się przecież od nich odczepić i nie powinni go szukać. Pestka czuła się zawiedziona. Przybysz wzbudził jej ciekawość i miała cichą nadzieję, że zostanie z nimi przez jakiś czas. Ula wróciła do domu, gdzie pani Cydzikowa oświadczyła jej, że ojciec pojechał do pacjenta i bardzo gniewał się na Zenka. Dziewczyna zjadła kolację, z żalem myśląc, że chłopak nie zaufał im, choć na to zasługiwali.
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 - - 5 -