Streszczenia i opracowania lektur szkolnych klp klp.pl Lektury Analizy i interpretacje Motywy literackie Epoki

Pierwsze próba odwrócenia krwiobiegu


Edelman - asystent profesora - jako pierwszy wykonał szkic z odwróceniem krwiobiegu, po czym przedstawił go swojemu przełożonemu. Przeprowadzono doświadczenia na zmarłych – zakończone pomyślnie, ale nadal nie było wiadome, jak zareaguje żywe serce.

Powoli zaczęły nadarzać się kolejne okazje, by sprawdzić, czy zabieg może się udać. Przywożono chorych w stanie zawału, lecz w trzynastu przypadkach Profesor nie czuł się przygotowany, by operować.

Czternastą pacjentką była Bubnerowa – starsza kobieta (wiek również odgrywał znaczącą rolę, jako że serce osoby w podeszłym wieku, jest „kondycyjnie” słabsze). Po raz pierwszy przeprowadzono na niej operację odwrócenia krwiobiegu – zakończoną pomyślnie. Bubnerowa przeżyła.

Podobne zabiegi Profesor wykonywał jeszcze wielokrotnie. Uleczył m.in. Rudnego i Rzewuskiego. Za każdym razem ogromnie się bał. Czuł strach tak wszechogarniający, że gotów był uciekać, ale zawsze podejmował wyzwanie i igrał z Bogiem o ludzkie życie. Nigdy nie było gwarancji powodzenia, ale operacje przebiegały bez zarzutów. Wtedy zostawał
„Sam na sam z sercem, które porusza się w swoim worku jak małe przerażone zwierzątko.”
Wszystko – czyjaś egzystencja – „być albo nie być” zależało już tylko od niego. W jego rękach pozostawał najcenniejszy dar – życie.



Fragment 6 - streszczenie


Autorka mówi o nagrodzie imienia doktor Elżbiety Chętkowskiej, przyznawanej za wybitne osiągnięcia z zakresu kardiologii. Ufundowano ją z honorariów otrzymanych za pracę naukową „Zawał serca”. Współautorem pracy był Marek Edelman.

brama na Umschlagplatz
Brama Umschlagplatz

Następnie przypomina, na czym polegała funkcja bohatera reportażu w czasach istnienia getta warszawskiego:
„codziennie odnosił do stacji sanitarno – epidemiologicznej krew chorych na tyfus, a później mógł już zająć miejsce przy wejściu na Umschlagplatz i stać tam codziennie przez sześć tygodni, aż te czterysta tysięcy ludzi przejdzie obok niego w drodze do wagonów.”
Tym wspomnieniem nawiązuje do filmu „Requiem dla 500 000”. Zdjęcia do filmu robił niemiecki operator, przypatrywali się mu szwedzcy dziennikarze zbierający materiały o getcie. Obrazy filmowe ukazują tłum z bochenkami chleba kierujący się w stronę wagonów. Wszyscy biegną, nikt z obserwujących nie rozumie, dlaczego. Nagle rozlegają się strzały. Spiker ogłasza wybuch powstania.



Krall wyraża swoją opinię, że pomysł ze strzelaniem był dobry, że dobrze się stało, iż powstanie wybuchło akurat wtedy:
„Cóż to była za ulga, gdy wybuchy z ziemi przesłoniły biegnących ludzi i ich chleb (...)”
Rozmówca jest oburzony takim stwierdzeniem. Autorka prowokująco dodaje, że wszyscy tak uważają, nawet pewien amerykański profesor. Amerykanin uciekał kiedyś na francuskiej plaży spod morderczego ostrzału i uważa, że to doświadczenie nobilituje go do wyrażania swojego poglądu na temat konieczności podejmowania walki, ucieczki oraz do niezbyt pochlebnego sądu na temat tych, którzy ze spokojem wsiadali do wagonów: „szliście na rzeź jak barany.”



 Umschlagplatz
Wywózka Żydów do Treblinki


Edelman postrzega tę kwestię zupełnie inaczej. Mówi do swojej rozmówczyni:
„ – Moje dziecko (...) musisz to wreszcie zrozumieć: ci ludzie szli spokojnie i godnie. To jest straszna rzecz, kiedy się idzie tak spokojnie na śmierć. To jest znacznie trudniejsze od strzelania. Przecież o wiele łatwiej się umiera strzelając, o wiele łatwiej było umierać nam niż człowiekowi, który idzie do wagonu, a potem jedzie wagonem, a potem kopie sobie dół, a potem rozbiera się do naga...”

Uczestnik powstania twierdzi: „(...) śmierć w komorze gazowej nie jest gorsza od śmierci w walce i że niegodna śmierć jest tylko wtedy, gdy próbowało się przeżyć cudzym kosztem (...)”



Fragment 7 - streszczenie


Na początku pojawia się „scenka”, której świadkiem, jeszcze przed powstaniem getta, był Marek Edelman: dwóch rosłych niemieckich oficerów obcinało wielkimi krawieckim nożycami małemu człowieczkowi – Żydowi, ustawionemu na beczce, brodę. Zaśmiewali się przy tym do rozpuku. Obserwujący zajście tłum również się śmiał. Edelman postanowił wtedy metaforycznie nigdy „nie dać się wepchnąć na beczkę.”
Obcinanie brody przez niemieckich żołnierzy
Obcinanie brody przez niemieckich żołnierzy




Edelman wyjaśnia dlaczego pozostał w Polsce


Krall przypomina rozmówcy, że był to dopiero początek wojny i mógł jeszcze wyjechać z Polski, tak, jak czynili to jego przyjaciele uciekając przez zieloną granicę. Edelman czuje się poirytowany takim orzeczeniem ze strony reporterki i tłumaczy jej przyczyny swojego postępowania. Uwzględnia przy tym pochodzenie „uciekinierów” (emigrantów). Byli to ludzie bogaci i stać ich było na taki wyjazd:
„Ja byłem przy nich niczym. Nie należałem do towarzystwa. (...) i nie miałem domu, bo moja matka umarła, jak miałem czternaście lat.”

Motywacją do pozostania w Polsce była dla Edelmana kwestia wierności własnym słowom, niesprzeniewierzania się osobistym zasadom:
„(...) przed wojną mówiłem Żydom, że ich miejsce jest tutaj, w Polsce. Że tu będzie socjalizm i tu powinni pozostać. Więc kiedy zostali i zaczęła się wojna, i zaczęło się dziać to, co działo się w tej wojnie z Żydami – czy miałem stąd wyjechać.”

Po wojnie „emigranci” zostali uprzywilejowanymi, światowymi osobami. Zachęcali Edelmana do wyjazdu za granicę - bezskutecznie.



Kwiaty dla Edelmana od anonimowego darczyńcy


Od trzydziestu dwóch lat (do momentu przeprowadzania wywiadu) Edelman w każdą rocznicę powstania otrzymuje kwiaty od anonimowego nadawcy. Zawsze są to żółte bukiety. Nie otrzymał ich tylko raz - w 1968 roku.

Udzielający wywiadu mówi o prostytutkach w getcie – wspomina je jako „dobre, gospodarne dziewczyny”, które częstowały powstańców jedzeniem i papierosami, lecz gdy wraz z nimi chciały przejść na aryjską stronę, odmówił. Nie potrafi uzasadnić tej decyzji.

Dlaczego Edelman nie uciekł z getta?


ul. Chłodna za murem getta
ul. Chłodna za murem getta

Na pytanie autorki o szansę wydostania się z getta, rozmówca odpowiada, że codziennie los stwarzał mu szansę ucieczki, bo legalnie wychodził na stronę aryjską w charakterze gońca – nosił krew chorych na tyfus do stacji sanitarno – epidemiologicznej. (jako jedyny z pracowników szpitala w getcie posiadał specjalną przepustkę.) Nigdy nie wykorzystał swojej szansy. Nie wie, dlaczego.



Śluby w getcie


Podczas masowych wywózek, ludzie chętnie zawierali związki małżeńskie. Chcieli umierać wspólnie. Być z kimś w tych tragicznych momentach. Siostrzenica doktor Goliborskiej udała się ze swoim chłopakiem do rabina, by udzielił im ślubu. Wracając, jeden z napotkanych Ukraińców przystawił dziewczynie lufę karabinu do brzucha. Mąż przysłonił jej brzuch swoją ręką. Po jakimś czasie obydwoje zginęli (on w powstaniu warszawskim), ale „o to właśnie chodziło: żeby był ktoś, kto gotów jest zasłonić twój brzuch własną ręką, gdy zajdzie potrzeba.” – tłumaczy Marek Edelman.



Próby ratowania pacjentów ambulatorium


W getcie mieściło się ambulatorium. Pracowały w nim uczennice szkoły pielęgniarskiej. Szkołę prowadziła Luba Blumowa, która dbała o „wizytówkę” placówki. Wszystko musiało być czyste i schludne, bo świadczyło o wiarygodności pracownic, a pracownice musiały czasem posuwać się do drastycznych rozwiązań, by móc ocalić kilka istnień np. specjalnie łamały kończyny pacjentom. Chory nie nadawał się wtedy do przymusowej pracy i zwolniony był z obowiązku wsiadania do wagonu.



Na załadunek do pociągu ludzie oczekiwali w budynku szkolnym. Wszyscy byli milczący, apatyczni, przerażeni do tego stopnia, że nikt nie zdecydował się pomóc młodej dziewczynie, na której zbiorowego gwałtu dopuścili się Ukraińcy. Bohater reportażu był świadkiem tego zdarzenia. Zaistniałą sytuację tłumaczy „anormalnością” panujących warunków, nie widzi możliwości jej usprawiedliwienia. Podobno ofiara przemocy żyje i jest szczęśliwą mężatką i matką.

UmshlagplatzPodczas „wybiórczej” działalności, Edelman wyprowadził pewnego dnia Polę Lifszyc, ale ta już następnego dnia pobiegła na Umschlagplatz, by wraz z matką wsiąść do wagonu. Rozmówca żałuje, że nikt nie pamięta o takich anonimowych osobach, które dobrowolnie decydowały się na śmierć. Na tle znanego Korczaka, Polę Lifszyc spowija całun niewiedzy.



Czym były numerki życia?


W wypowiedzi Edelmana pojawia się wątek „numerków życia” – były to czyste blankiety z pieczątką. Niemcy dali żydowskiej gminie czterdzieści tysięcy numerków, aby je rozdysponowała. Czterdzieści tysięcy osób miało szansę żyć, reszta - z Umschlagplatzu miała zostać załadowana i wywieziona na śmierć. Najtrudniejsze okazały się decyzje o tym, kto ma przeżyć.

Pojęcie „wybór” - związane z dawaniem przywileju egzystencji, było absurdem. Przypadek Frani, która otrzymała „numerek życia” jest odwróceniem historii Poli Lifszyc. Frania stojąc w kolejce po ocalenie, odsuwała matkę, bo ta nie miała „zbawiennej” karteczki i prosiła: „Mamo, no idź już”, ale potem zachowywała się już nienagannie, uratowała kilkanaście osób i wzięła udział w powstaniu warszawskim.

Pielęgniarka Tenenbaumowa oddała swój numerek córce Dedzie, a sama popełniła samobójstwo łykając fiolkę luminalu. Deda żyła jeszcze kilka miesięcy. Dzięki matce otrzymała szansę na miłość. Zakochała się i przez jakiś czas była bardzo szczęśliwa. (Marek Edelman również posiadał „numerek życia”)

Zabicie noworodka


W trakcie akcji likwidacyjnej pewna kobieta rodziła dziecko. Gdy tylko przyszło na świat, pielęgniarka asystująca lekarzowi wiedziała, co ma czynić – zakryła je poduszką:

„Dziecko pokwiliło chwilkę i ucichło.” Pielęgniarka miała wtedy dziewiętnaście lat, podobno została wybitnym pediatrą.

Rozpoczęcie wywózek





strona:   - 1 -  - 2 -  - 3 -  - 4 -  - 5 -  - 6 - 


Polecasz ten artykuł?TAK NIEUdostępnij






  Dowiedz się więcej
1  Zdążyć przed Panem Bogiem - streszczenie w pigułce
2  Geneza powstania „Zdążyć przed Panem Bogiem”
3  Zdążyć przed Panem Bogiem jako gatunek literacki