Motyw śmierci
„Nic większego niż śmierć, zawsze chodziło przecież o śmierć, nigdy o życie (...) tam wszystko było z góry przesądzone”– ten cytat najlepiej podsumowuje reguły panujące w getcie.
Śmierć w reportażu jest niemal osobnym bohaterem. Towarzyszy codzienności więzionych Żydów. Jest też tematem filozoficzno-społecznej dyskusji: czy można dzielić śmierć na mniej i bardziej wartościową? Amerykański profesor, uczestnik walk podczas II wojny światowej, wraz z żoną twierdzili, że śmierć Żydów w getcie nie może być materiałem na legendę. Edelman uważał jednak, że śmierć w komorze gazowej nie jest gorsza od tej poniesionej w walce. Śmierć pozbawiona możliwości aktywnej obrony jest nawet bardziej heroiczna, ponieważ dużo trudniejsza.
W brutalnej rzeczywistości getta wybór rodzaju śmierci był swoistym przywilejem. Czasem personel medyczny pomagał skazanym, przyśpieszając ich zgon:
„W szpitalu chorzy leżeli na podłodze, czekając na załadowanie do wagonu, a pielęgniarki wyszukiwały w tłumie swoich ojców i matki, i wstrzykiwały im truciznę”.Kiedy Inka, jedna z lekarek, zrezygnowała ze swojej porcji cyjanku, aby podać ją dzieciom, ogłoszono ją bohaterką.
W reportażu „zwykłe umieranie” stawiane jest w opozycji do „bycia zabitym”. Umieranie – jako naturalna konsekwencja choroby czy starości – staje się czymś nierealnym.
„Mikołaj chorował i umarł. Zwyczajnie, w szpitalu, na łóżku! Pierwszy ze znanych mi ludzi umarł, a nie został zabity. Strasznie, żeśmy się z tej historii śmiali (...) że Mikołaj tak jakoś dziwnie umiera, leżąc w czystej pościeli na łóżku. Dosłownie pękaliśmy ze śmiechu”.
Motyw karuzeli
Za murami getta stała karuzela.
„Mur sięgał tylko pierwszego piętra. Już z drugiego widziało się TAMTĄ ulicę. Widzieliśmy karuzelę, ludzi, słyszeliśmy muzykę i strasznie żeśmy się bali, że ta muzyka zagłuszy nas i ci ludzie nikogo nie zauważą, że w ogóle nikt na świecie nie zauważy – nas, walki, poległych...że ten mur jest tak wielki – i nic, żadna wieść się o nas nie przedostanie”.W reportażu karuzela jest symbolem nie tylko normalnego świata i bezpiecznej codzienności. Stanowi też kontrast dla dramatu, który rozgrywał się tuż obok. Obrazuje także pewną znieczulicę, która panowała w mieście. Polacy nie zwracali uwagi na getto, nawet podczas trwającego w powstania.
„Pierwszego dnia Powstania w getcie ta karuzela była, ale się nie kręciła. Dopiero drugiego dnia zaczęła się kręcić i to było coś tragicznego. Przez okna było widać, jak się kręci, katarynka gra, spódnice dziewczyn, czerwone i niebieskie w białe grochy, powiewają na wietrze. To widzieliśmy z okien, i to było naszym przekleństwem. Tu się pali i zabijają, a tam się wszyscy śmieją i bawią”.
Motyw Boga
Bohaterowie reportażu mają do Boga różny stosunek i różnie wchodzą z nim w relacje. Doświadczenie Holokaustu przyczynia się do zrewidowania religijnych postaw. Szczególny obraz Boga posiada główny bohater, Marek Edelman. Nie tylko dlatego, że na jego oczach ginęły tysiące osób, że doświadczył piekła getta, ale też dlatego, że sam był lekarzem i ratował ludzi.
Edelman traktuje Boga jak równego sobie, partnera, ale i rywala, z którym trzeba prześcigać się w walce o ludzkie życie. Bohater widzi w Bogu surowego sędzię. Siebie zaś stawia w pozycji tego, który negocjuje boskie wyroki śmierci.
„Oczywiście, każde życie kończy się i tak tym samym, ale chodzi o odroczenie wyroku, o osiem, dziesięć, piętnaście lat. To wcale nie jest mało”.Edelman twierdził, że jego zadaniem jest
„osłonić płomień [życia], ale (…) On (…) obserwuje te wysiłki uważnie i potrafi tak przebiegle ugodzić, że jest na wszystko za późno”.Tytuł Zdążyć przed Panem Bogiem może odnosić się właśnie do tej zdeterminowanej postawy Edelmana.
Inny stosunek do Boga mają pani Bubnerowa oraz Profesor. Ta pierwsza całkowicie ufa Stworzycielowi, jako temu, który wspiera wszystkich uczciwych ludzi. Dla Profesora zaś Bóg jest stałym, tradycyjnym elementem codzienności:
„To jest Pan Bóg, do którego w niedzielę, o jedenastej, w towarzystwie swej małżonki, trojga dzieci, zięciów, synowej oraz gromadki wnucząt modli się pan Profesor”.
Motyw lekarza
Główny bohater, Marek Edelman, jest kardiochirurgiem. Swój zawód traktuje jak misję, tym bardziej, że przyszło mu praktykować w rzeczywistości brutalnej i absurdalnej. Edelman stara się zdążyć przed Panem Bogiem – uratować ludzkie istnienie, zanim Bóg powoła je do siebie. Swoją pracę, ale i relację ze Stwórcą Edelman opisuje tak:
„Pan Bóg już chce zgasić świeczkę, a ja muszę szybko osłonić płomień, wykorzystując Jego chwilową nieuwagę. Niech się pali choć trochę dłużej, niż On by sobie życzył”.
Lekarz w reportażu Hanny Krall pełni dwie funkcje. Nie tylko podtrzymuje życie, ale i umożliwia godną śmierć. Codzienność getta wypacza więc ideę zawodu, który przede wszystkim śmierć powinien oddalać. W getcie zadanie bezbolesnej śmierci staje się jednak wybawieniem od umierania w męczarniach.
Edelman, pomimo doświadczenia skrajnego okrucieństwa i pewnego oswojenia ze śmiercią, nie traci z horyzontu swojej zawodowej misji.
„Każde życie stanowi dla każdego całe sto procent”– ta myśl jest dla niego drogowskazem w świecie, w którym bez wahania zagazowuje się tysiące ofiar. W kontekście masowej eksterminacji Żydów, bycie lekarzem staje się prawdziwym posłannictwem. Lekarz ma okazję przywrócić jednostce człowieczeństwo, za każdym razem, gdy podchodzi do niej w indywidualny sposób.
Motyw buntu
W reportażu bunt jest wielowymiarowy. Mamy z nimi oczywiście do czynienia, kiedy wybucha powstanie w getcie. Miało być formą, nawet jeśli nieudolną, moralnego sprzeciwu wobec hitlerowskiej ideologii. Miało być krzykiem skierowanym do reszty świata, próbą nagłośnienia śmierci niewinnych ofiar –
„My wiedzieliśmy, że trzeba umierać publicznie, na oczach świata”.
Buntowniczą postawę prezentuje jednak przede wszystkim Marek Edelman. Po pierwsze, sprzeciwia się Boskim planom. Próbuje zdążyć przed Panem Bogiem, aby ocalić w getcie jak najwięcej istnień. Jego walka ze Stwórcą toczy się także po wojnie, gdy jako kardiochirurg przywraca ludziom szansę na dłuższe i lepsze życie. Po drugie, Edelman buntuje się przeciw tworzeniu i szerzeniu wojennych legend.
O rzeczywistości getta opowiada Hannie Krall bardzo szczerze, nie pomija nawet kontrowersyjnych wątków (kanibalizm, prostytucja, wyrachowanie więźniów). Na pytanie, czy wypada o tym pisać, odpowiada
„Nie wiem. Pewnie nie. W getcie powinni być męczennicy i Joanny d‘Arc, prawda?”.Edelman konsekwentnie demitologizuje opowieść o krystalicznych więźniach getta oraz o samym powstaniu, ponieważ nie godzi się na fałszowanie historii. Po trzecie, Edelman buntuje się przeciw wychwalaniu „heroicznej śmierci z bronią w ręku”. Uważa, że umieranie w komorze gazowej jest jeszcze tragiczniejsze, ponieważ odebrana nam zostaje resztka godności – możliwość samoobrony i zadecydowania o sposobie odejścia.