Codziennie dziesięć tysięcy osób miało stanąć na Umschlagplatzu po to, by niebawem umrzeć. „Dostaw” wyznaczonej ilości pilnować miała żydowska policja, co w oczach niektórych uchodziło za hańbę. Skrupulatność policjantów, którzy sami marzyli o ocaleniu, gorszyła mieszkańców getta.
Policja żydowska
ŻOB wydał na niektórych wyroki. W odpowiednim czasie mieli być zlikwidowani. Tak było m.in. z Lejkinem. Pogłoska niosła, że Lejkinowi po siedemnastu latach małżeństwa urodziło się dziecko i ufał, że swoją gorliwością je ocali.
Dwudziestego trzeciego lipca 1942 roku odbyło się zebranie stronnictw politycznych getta. Zaczęto mówić o konieczności walki zbrojnej i zastanawiać się jak zdobyć broń, ale koncepcja upadła, bo nieznany przybysz oznajmił, że akcja została zakończona. Okazało się to niezgodne z prawdą, ale przyniosło chwilę ulgi i nadziei, zresztą nikt nie wierzył w to „że wymordują cały naród.”
Pierwszego dnia akcji prezes Gminy Żydowskiej – Judenratu – Adam Czerniaków popełnił samobójstwo. Pośród tamtych pogodnych dni lipca, był to jedyny deszczowy dzień.
Dobrze wiedzieć
W notatce dla Zarządu Gminy, sporządzonej przed odebraniem sobie życia, Adam Czerniaków napisał:
„Byli u mnie Worthoff i towarzysze (członkowie niemieckiego sztabu przesiedlenia) i zażądali przygotowania na jutro transportu dzieci, To dopełnia mój kielich goryczy, przecież nie mogę wydawać na śmierć bezbronne dzieci. Postanowiłem odejść. Nie traktujecie tego, jako akt tchórzostwa względnie ucieczkę. Jestem bezsilny, serce mi pęka z żalu i litości, dłużej znieść tego nie mogę. Mój czyn wykaże wszystkim prawdę i może naprowadzi na właściwą drogę działania. Zdaję sobie sprawę, że zostawiam Wam ciężkie dziedzictwo.”
W notatce dla Zarządu Gminy, sporządzonej przed odebraniem sobie życia, Adam Czerniaków napisał:
„Byli u mnie Worthoff i towarzysze (członkowie niemieckiego sztabu przesiedlenia) i zażądali przygotowania na jutro transportu dzieci, To dopełnia mój kielich goryczy, przecież nie mogę wydawać na śmierć bezbronne dzieci. Postanowiłem odejść. Nie traktujecie tego, jako akt tchórzostwa względnie ucieczkę. Jestem bezsilny, serce mi pęka z żalu i litości, dłużej znieść tego nie mogę. Mój czyn wykaże wszystkim prawdę i może naprowadzi na właściwą drogę działania. Zdaję sobie sprawę, że zostawiam Wam ciężkie dziedzictwo.”
Fragment 8
Do kliniki Profesora trafiają jednocześnie trzej pacjenci z zawałem: pan Rudny, pani Bubnerowa i pan Wilczkowski – alpinista. Czekają na operację, leżą pod kroplówką i rozmyślają.
Alpinista i inżynier – Wilczkowski duma o tatrzańskim szczycie, który kiedyś zdobył. Pan Rudny, nim po raz pierwszy przeszczepiono mu żyłę do serca, rozmyślał o maszynach, od których był specjalistą. Pani Bubnerowa „miała przed oczami wtryskareczkę” – przyrząd niezwykle przydatny do montażu długopisów i piór kulkowych. Tylko Pan Rzewuski nie myślał o niczym, lecz myślał, wspominałby zapewne fabrykę,
„(...) którą mu powierzono, gdy miał dwadzieścia osiem lat, a odebrano, kiedy miał czterdzieści trzy.” Mówił o niej, że była dla niego tym, czym dla doktora Edelmana getto, czyli „najważniejszą sprawą, jaka zdarzyła się w życiu. Działaniem. Prawdziwie męską przygodą.”
Fragment 9 - streszczenie
W tym fragmencie dowiadujemy się więcej szczegółów o pacjentach profesora Molla
Wilczkowski wspinał się po górach. Nie miał nigdy wypadku, doszedł do wniosku, że nic mu nie zagraża. I faktycznie tak było, lecz stres, którego wówczas doświadczył, odbił się głównie na jego sercu.
Rudnemu i jego żonie zazwyczaj wszystko się udawało. To, co zaplanowali, najczęściej realizowali. Ostatnio rozważali budowę altanki na działce:
„Na pewno więc, gdyby się zakrzątnęli, mogliby mieć i domek – mówiła żona, która aż do chwili, gdy zobaczyła go na sali reanimacyjnej, sądziła, że udało im się mieć wszystko, co w życiu jest naprawdę ważne.”
Historia Bubnerowej
Bubnerowa – jako osoba zajmująca się produkcją oraz sprzedażą długopisów i piór kulkowych, „musiała robić wszystko, by towar nie leżał.” Czasem były to drobne oszustwa i „mała” korupcja ocierająca się o granice łapówkarstwa. Zawału dostała w domu, niedługo po tym, jak wróciła z rozprawy sądowej. Skazano ją na rok z zawieszeniem na trzy lata. Gdy już na noszach opuszczała własny dom, poleciła sąsiadowi, by uśpił jej jamnika najlepszym zastrzykiem.
Była pierwszą osobą, na której przeprowadzono zabieg z odwróceniem krwiobiegu. Operacja wypadła pomyślnie, przy czym chora poddała się jej ufając świętej pamięci mężowi. Wierzyła, że zmarły małżonek - niegdyś działacz gminy mojżeszowej, ma dobre układy z Panem Bogiem i „wszystko załatwi jak potrzeba.”
Fragment 10 - streszczenie
Spotkanie Edelmana z córką zastępcy komendanta żydowskiej policji
Jakub Lejkin składający meldunek komendantowi Szeryńskiemu
Na początku autorka przytacza cytaty z rozmowy Marka Edelmana z pewną kobietą. Ta kobieta kilkanaście lat po wojnie odwiedziła Edelmana. Okazała się być córką zastępcy komendanta Umschlagplatzu - Lejkina, na którego wyrok wydał ŻOB. Była tym dzieckiem, które Lejkinowi urodziło się po siedemnastu latach małżeństwa.
Nieznajoma usiłuje się dowiedzieć, z jakich przyczyn zabito jej ojca: „Nie chciał nam dać pieniędzy, był wyrok, jest mi przykro...” Powstańcy potrzebowali pieniędzy na broń. Kobieta tłumaczy, że komendant nie mógł przekazać środków finansowych organizacji (ŻOB), ponieważ płacił za jej utrzymanie po aryjskiej stronie: „Więc o rewolwery wam chodziło. Albo o cztery miesiące mojego życia.”
Bohater reportażu wyjaśnił kobiecie, czym w getcie zajmował się jej ojciec. Do jego obowiązków należało liczenie ludzi przygotowywanych do transportu. Był skrupulatnym urzędnikiem. Rozmówczyni irytowała się faktem, że wybrano dla jej ojca rodzaj śmierci, uznała ją za niegodną, nadal nie mogła pojąć pobudek takiego postępowania. Edelman usprawiedliwił to następująco:
„Nie dla pani ojca wybraliśmy śmierć. Wybraliśmy ją dla siebie i dla tych sześćdziesięciu tysięcy Żydów, którzy jeszcze żyli. Śmierć pani ojca byłą tylko konsekwencja tamtego wyboru. Przykrą konsekwencją, jest mi naprawdę bardzo przykro...
(...) To nieprawda, że śmierć pani ojca nie była sensowna. Przeciwnie. Po tym wyroku już nie zdarzyło się, by ktoś odmówił nam pieniędzy na broń.”
Jak powstała Żydowska Organizacja Bojowa?
Ciąg dalszy danego fragmentu obejmuje rozmowę Krall z Edelmanem i dotyczy spraw getta.
Po akcji przesiedleńczej, gdy w getcie zostało sześćdziesiąt tysięcy Żydów, postanowiono utworzyć jedną organizację wojskową. Tak powstał ŻOB. Głos decydujący w tej sprawie miał Hennoch Rus. Wstępnie organizacja liczyła kilkaset osób, ale po następnych wysiedleniach - w styczniu1943 roku, zmniejszyła się do osiemdziesięciu. Wtedy też miały miejsce pierwsze wystąpienia zbrojne. Zaczynał narastać bunt.
Żydowska Organizacja Bojowa
Edelman przypomina, że w tym czasie ŻOB posiadał broń w niewielkiej ilości. (10 sztuk). Był to dar od Armii Ludowej. Ci, którzy nie posiadali broni, w walce używali rąk, wywiązywały się bójki kończące się często rozstrzelaniem opozycjonistów.
Według relacji Edelmana, Anielewicz, usiłując kiedyś zdobyć jeden rewolwer, dopuścił się zabójstwa, po czym w odwecie Niemcy poczęli wygarniać zamieszkałych w okolicy Żydów. Wśród nich miał mieszkać Hennoch Rus. Miał chorego syna. Synowi niezbędna była transfuzja krwi. Edelman „użyczył” mu swojej, ale po transfuzji dziecko zmarło. Mężczyzna przez pewien czas unikał Edelmana, podświadomie obarczając go winą za tragedię, ale podczas akcji likwidacyjnej powiedział:
„Dzięki tobie mój syn zmarł w domu, jak człowiek. Jestem ci wdzięczny.”
Działania konspiracyjne ŻOB
Edelman opowiada o konieczności „szmuglowania” broni. Zdobywano ją nielegalnie przeprawiając się na aryjską stronę. Koszt zakupu równał się niejednokrotnie wydatkom ponoszonym na utrzymanie człowieka po aryjskiej stronie, lecz sytuacja nie pozostawiała wyboru.
Istotną rolę spełniały łączniczki. Przekazywały one informacje poza obszar getta. Za taki przekaz groziła śmierć. Kiedyś złapano jedną, ale wykupiono ją za odpowiednią stawkę. Opowiadający wspomina moment, gdy zostali osaczeni przez Niemców (doniósł na nich pewien niepozorny adwokat) akurat w momencie „transportowania” powielacza do odbijania gazetek. Na szczęście udało im się wyrwać i uciec.
Podczas akcji likwidacyjnej podpalono terytorium getta. Wśród ludzi zaczęła narastać panika. Edelman mówi, że wraz z towarzyszami broni musiał uciekać. Wówczas Zygmunt (ten, który miał córkę w klasztorze pod Zamościem) strzelił z karabinu w reflektor, by mogli przeskoczyć przez mur niezauważeni przez wroga.
Likwidacja getta
W reportażu Krall pojawia się wzmianka o strajku głodowym. Urządziło go kilku zbuntowanych z oddziału, którzy zarzucali Edelmanowi zbytnią oszczędność w gospodarowaniu bronią. Przerwali strajk, zmuszeni do wypicia wody z cukrem. Rozmówca wyznaje, że czasem, gdy pytano go, co dalej robić, czuł się bezradny i samotny. Przypomina postać Anielewicza i ostatnie spotkanie z nim:
„Szóstego maja przyszedł do nas Anielewicz z Mirą. Mieliśmy odbyć jakąś naradę, ale nie było już o czym mówić, więc on się położył spać, ja się położyłem spać.”Później nastąpiło zbiorowe samobójstwo i przyjaciele więcej się nie widzieli.
Fragment kończy zapis o opuszczeniu getta kanałami walczących w powstaniu pod nadzorem odpowiednich „przewodników”.
Fragment 11 - streszczenie
Film Wajdy o warszawskim getcie
Rekonstrukcja bunkra, ul. Miła 18
Zawiera koncepcję filmu o getcie warszawskim. Andrzej Wajda chciał nakręcić film z wykorzystaniem materiałów archiwalnych, Edelman miałby opowiadać w nim o minionych wydarzeniach. Przy tym prezentowałby wszystkie ważne miejsca np. bunkier przy ulicy Miłej 18, gdzie samobójstwo popełnił Mordechaj Anielewicz, albo wejście na Umschlagplatz (tuż przy bramie).
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 - - 5 - - 6 -