Poezja Białoszewskiego jest bardzo charakterystyczna. Tworzywo językowe czerpie Białoszewski z mowy potocznej: np. dziecięcego gaworzenia, jąkania się, świadomie popełnia błędy. W swoim pisarstwie koncentrował się na wydarzeniach życia codziennego, którym nadawał sakralny wymiar.
Białoszewskiego często zalicza się do nurtu tzw. poezji lingwistycznej. Jednym z założeń tej poezji było przekonanie, że to nie my panujemy nad językiem, ale język nad nami – podsuwając nam różne rozwiązania, których często nie jesteśmy w stanie kontrolować. Nie powinniśmy nakładać na język żadnych barier, ale pozwolić mu swobodnie się wyrażać. Lingwiści nieustannie grali językiem, po to aby maksymalnie wykorzystać jego siłę, a jednocześnie obnażyć jego słabość. Do tej grupy poetyckiej – poza Białoszewskim – zalicza się także Tymoteusza Karpowicza, Zbigniewa Bieńkowskiego i Witolda Wirpsza.
„Lingwizm” Białoszewskiego zasadza się na dowartościowaniu języka mówionego. Sam tak o tym pisze:
“Zaczęło się wszystko od mówienia, a nie od pisania”
Takie podejście jest związane z dowartościowaniem przez Białoszewskiego codzienności, rzeczy zwykłych. Przedstawiał on te sprawy na sposób poetycki, uważając, że nie ma takich rzeczy, które nie zasługują na uwiecznienie ich w poezji.
Białoszewski był zafascynowany fonetyką i składnią języka, w swoich wierszach niejednokrotnie sam popełniał świadomie błędy gramatyczne. Chciał przez to wykorzystać potencjał, jaki drzemie ąw języku, aby wydobyć z niego to, co najcenniejsze. W ten sposób sam tworzył drugi język, język wymykający się normom poprawnościowym.
Poezję Białoszewskiego określa się także mianem reizmu (od łac. res – rzecz), chcąc podkreślić upodobanie poety do opisywania przedmiotów i podnoszenia ich rangi. Białoszewski czyni to, kojarząc jedne przedmioty z drugimi – łyżka przypomina mu monstrancję, połamane krzesło staje się świecznikiem. Rzeczy są usakralniane, z rzeczy powszednich, zwykłych, stają się święte.
Kolejną charakterystyczną cechą twórczości poety jest zabawa własnym wizerunkiem. Białoszewski niejednokrotnie dystansuje się od podmiotu lirycznego. Np. w „Mironczarni” bawi się swoim imieniem i tworzeniem przez siebie poezji, z ironią mówi o sobie, że jest „słów niepotrafem”.