Streszczenia i opracowania lektur szkolnych klp klp.pl Lektury Analizy i interpretacje Motywy literackie Epoki
„Buszujący w zbożu” Jerome Davida Salingera od roku 1951, kiedy to po raz pierwszy został wydany, jest utworem, który cieszy się szczególnym zainteresowaniem młodych czytelników i zaliczany jest do bestsellerów literatury światowej. Główny bohater powieści, Holden Caulfield, stał się dla kolejnych pokoleń nastolatków ikoną i symbolem ich młodzieńczego buntu wobec świata dorosłych i zasadom, jakie są im narzucane.

Dzieło amerykańskiego pisarza, poruszające kwestie trudne dla każdego, kto wkracza w dorosłe życie, ma wymiar ponadczasowy i uniwersalny. To niezwykle refleksyjna i często trafna w swych bezpośrednich uwagach i spostrzeżeniach powieść o dorastaniu, bolesnym zderzeniu młodzieńczych ideałów ze światem dorosłych oraz poszukiwaniu celu i swego miejsca na świecie. Historia zbuntowanego siedemnastolatka, który nie potrafi odnaleźć się ani w środowisku szkolnym, ani w domu rodzinnym, to opowieść o rozczarowaniu, poczuciu wyalienowania i samotności.



Powieść Salingera przez wiele lat była książką ocenzurowaną i zakazaną w wielu amerykańskich szkołach. Swemu twórcy przyniosła międzynarodową sławę, stając się potwierdzeniem jego literackiego geniuszu. Pisarz wykreował postać nastoletniego buntownika, który potrafi dostrzec drastyczne różnice między światem dorosłych a światem dziecięcej naiwności i autentyczności. Jest również krytycznym spojrzeniem na amerykańską rzeczywistość końca lat czterdziestych XX wieku.



Geneza „Buszującego w zbożu”


„Buszujący w zbożu” jest jedyną do roku 2010 opublikowaną powieścią amerykańskiego pisarza, Jerome Davida Salingera. Swemu twórcy przyniosła światowy rozgłos i do dziś określana jest mianem książki kultowej, a jej główny bohater stał się ikoną nastoletniego buntu wobec świata dorosłych i poczucia wyalienowania.

Salinger pracował nad nią około dziesięciu lat. Pierwsze wzmianki o dziele pochodzą z roku 1940, kiedy to pisarz zwierzył się swoim przyjaciołom, że zamierza rozpocząć pracę nad powieścią, której bohaterem będzie Holden Caulfield. Rok później przesłał do redakcji magazynu „The New Yorker” opowiadanie „Slight Rebellion off Madison”, które zostało przyjęte do druku, lecz ze względu na atak Japonii na Pearl Harbor nie zostało zamieszczone na łamach czasopisma i ukazało się dopiero w roku 1946. Wielu badaczy twórczości Salingera uważa, że opowieść ta stała się swoistą podstawą do „Buszującego w zbożu”, ponieważ z czasem autor zmodyfikował ją i włączył do powieści jako rozdział siedemnasty.



W roku 1944 w liście do Ernesta Hemingwaya Selinger wspomniał, że napisał sześć pierwszych rozdziałów „Buszującego w zbożu” i kontynuuje prace nad powieścią, mając zamiar zakończyć ją w przeciągu sześciu miesięcy. Jednak dopiero dwa lata później zdołał ukończyć utwór, który wówczas liczył dziewięćdziesiąt stron i znalazł wydawcę, który zgodził się go opublikować. Nie był jednak zadowolony z formy powieści i w ostatniej chwili wycofał książkę, aby wprowadzić do niej kilka przeróbek i zmian. Ostatecznie „Buszujący w zbożu” został opublikowaniu 16 lipca 1951 roku i bardzo szybko znalazł się na 4 miejscu listy bestsellerów „New York Times”. Ponadto powieść została wybrana do dodatkowej publikacji przez „Book of The Month Club”, a w przeciągu dwóch miesięcy od pierwszego wydania doczekała się ośmiu kolejnych.



W wywiadzie, udzielonym w roku 1953 dla szkolnej gazetki, Salinger przyznał, że „Buszujący w zbożu” jest powieścią w pewnym sensie autobiograficzną i wyjaśnił, że jako dziecko był taki sam jak Holden.

Książka została entuzjastycznie przyjęta zarówno przez czytelników, jak i krytykę literacką. Szczególnie podkreślano geniusz pisarki Salingera i nowatorskie ujęcie problematyki oraz kreacji postaci głównego bohatera. Wzbudziła szczególne zainteresowanie młodych odbiorców, choć w zamierzeniu autora przeznaczona była dla dorosłych. To z kolei spowodowało, że wkrótce pojawiły się liczne głosy krytyczne, zarzucające Salingerowi niemoralność, wynaturzenie, wulgaryzację języka i bluźnierstwa, podważające wartość rodziny, Boga i kodeksu moralnego w życiu młodych ludzi. Powieść, choć została przetłumaczona na wiele języków obcych, znalazła się na liście książek cenzurowanych i zakazanych w wielu krajach. Została swoiście napiętnowana i budziła wiele kontrowersji, stając się przez to lekturą, po którą chętnie sięgała amerykańska młodzież. Została również wykreślona z listy książek, omawianych w szkołach prywatnych i jeszcze w latach osiemdziesiątych XX wieku widniała na liście książek ocenzurowanych w bibliotekach w Stanach Zjednoczonych. Jednocześnie była jedną z najczęściej i najchętniej omawianych pozycji w amerykańskich szkołach publicznych.



W 2005 roku „Buszujący w zbożu” Selingera znalazł się na liście stu najlepszych książek anglojęzycznych, wydanych w latach 1923 – 2003, opublikowanej przez tygodnik „Time”. Zajął również sześćdziesiąte czwarte miejsce w plebiscycie na sto najlepszych anglojęzycznych powieści XX wieku, przeprowadzonym przez wydawnictwo „Modern Library”.

W Polsce powieść została wydana po raz pierwszy w 1961 roku w przekładzie Marii Skibniewskiej.

Artyzm „Buszującego w zbożu”


Powieść Jerome Davida Salingera: „Buszujący w zbożu” ma charakter swobodnej relacji głównego bohatera o „wariackiej przygodzie”, jaką przeżył przed świętami Bożego Narodzenia. Narrator powtarza to, co wcześniej opowiedział swemu bratu i zwraca się bezpośrednio do tych, którzy mają ochotę go wysłuchać. W kompozycji utworu można dostrzec cechy, charakterystyczne dla powieści pikarejskiej.

Akcja właściwa dzieła rozgrywa się w przeciągu trzech dni i ma charakter retrospekcji – główny bohater i zarazem narrator opowiada o wydarzeniach, które miały miejsce kilka miesięcy wcześniej. Wszystkie zdarzenia ukazane są w porządku chronologicznym. Czas i miejsce akcji są ściśle określone.

Narratorem i zarazem głównym bohaterem „Buszującego w zbożu” jest siedemnastoletni Holden Caulfield. Narracja utrzymana jest w formie pierwszej osoby liczby pojedynczej, w czasie przeszłym i jest subiektywna. Świat przedstawiony powieści ukazany jest z perspektywy narratora, który opisuje go i ocenia poprzez pryzmat własnych spostrzeżeń, obserwacji, przemyśleń i refleksji. Relacja narratora ma charakter monologu wewnętrznego – strumienia świadomości i jest ciągiem przeżyć bohatera, jego myśli, skojarzeń i odczuć. Narracja jest więc bezpośrednia, a narrator posiada ograniczoną wiedzę o świecie przedstawionym.



Bohaterowie drugoplanowi i epizodyczni powieści scharakteryzowani są przede wszystkim w sposób pośredni – poprzez subiektywny opis i równie subiektywną oceną narratora. Ich charakterystyka jest pobieżna, czytelnik nie uzyskuje o nich zbyt wielu wiadomości poza tymi, które przekazuje Holden Caulfield. Natomiast charakterystyka głównego bohatera wyłania się bezpośrednio z jego własnych opinii o sobie, sposobu postępowania, zachowania i myślenia.

Głównym motywem i osią kompozycyjną powieści jest wędrówka głównego bohatera po Nowym Jorku, po ucieczce ze szkoły. Holden dokładnie opowiada o wydarzeniach, które rozegrały się w przeciągu trzech dni i dwóch nocy, ukazując swój krytyczny stosunek do świata dorosłych i zasad, przeciwko którym się zbuntował. Swoistą klamrą kompozycyjną, spinającą całość dzieła, są rozdział pierwszy, w którym bohater rozpoczyna swą opowieść i rozdział ostatni, dwudziesty szósty, w którym kończy relację z „wariackiej przygody”, znajdując się w tym samym miejscu – w szpitalu, do którego trafił po powrocie do domu.



Język dzieła zbliżony jest do języka potocznego, charakterystycznego dla młodzieży. W toku narracji można odnaleźć słowa wulgarne i należące do gwary młodzieżowej.

„Buszujący w zbożu” Jerome Davida Salingera jest utworem ponadczasowym i uniwersalnym. Porusza ważną i nadal aktualną problematykę dorastania, zderzenia młodzieńczych ideałów z brutalnym i niekiedy pełnym fałszu i obłudy światem dorosłych oraz buntu jednostki wobec świata.

Czas i miejsce akcji „Buszującego w zbożu”


Akcja powieści Jerome Davida Salingera: „Buszujący w zbożu” rozpoczyna się wiosną lub latem 1950 roku, kiedy to główny bohater i zarazem narrator, Holden Caulfield, czekający w szpitalu na przyjazd brata, opowiada o wydarzeniach sprzed kilku miesięcy. Akcja właściwa utworu rozpoczyna się w grudniową sobotę tuż przed świętami Bożego Narodzenia 1949 roku i obejmuje trzy dni – do poniedziałkowego popołudnia, kiedy Holden decyduje się wrócić do domu. Fabuła powieści obejmuje ponadto wydarzenia wcześniejsze – wspomnienia Caulfielda o młodszym bracie i jego śmierci w roku 1946, wspomnienia, dotyczące szkół, w których uczył się wcześniej i ostatnich wakacji, w czasie których poznał Jane Gallagher.



Miejscem akcji powieści jest przede wszystkim Nowy Jork, w którym rozgrywa się akcja właściwa, a także Agerstown w Pensylwanii – gdzie znajduje się prywatna szkoła średnia „Pencey”, do której przez kilka miesięcy uczęszczał Holden oraz nieznana z nazwy miejscowość w pobliżu Hollywood, gdzie mieści się szpital, w którym przebywa bohater. Swoistą klamrę kompozycyjną tworzą początek rozdziału pierwszego, w którym Caulfield rozpoczyna swą opowieść o wydarzeniach sprzed kilku miesięcy i rozdział ostatni, dwudziesty szósty, w którym kończy swą relację.



Recenzja „Buszującego w zbożu”


Powieść Jerome Davida Salingera należy do kanonu najwybitniejszych powieści anglojęzycznych, napisanych po 1900 roku i jest zarazem dziełem, które po tuż wydaniu wzbudziło wiele kontrowersji i zostało wpisane na listę książek ocenzurowanych i zakazanych w Stanach Zjednoczonych. W ciągu kilku tygodni od dnia publikacji zyskała miano bestsellera i pomimo upływu lat jest lekturą, po którą chętnie sięgają młodzi czytelnicy.



„Buszujący w zbożu” to historia ucieczki ze szkoły siedemnastoletniego Holdena Caulfielda, który jest jednocześnie narratorem i głównym bohaterem utworu, wspominającym wydarzenia sprzed kilku miesięcy. Wrażliwy, inteligentny i nieco wyalienowany chłopak nie może odnaleźć się w środowisku, które według niego jest pełne obłudy, kłamstwa i dwulicowości. Kiedy zostaje wydalony z kolejnej szkoły, postanawia opuścić nieprzyjazne sobie miejsce i wraca do Nowego Jorku, by przeczekać dni, dzielące go od spotkania z rodzicami. Trzydniowa wędrówka po mieście staje się dla niego swoistym poszukiwaniem własnego miejsca i sensu życia. Okazuje się, że zderzenie ze światem dorosłych, u progu którego stoi z racji wieku, przynosi mu rozczarowanie i pogłębia jego samotność. Holden okazuje się doskonałym obserwatorem, dostrzegającym zło świata i mówiącym o nim bez ogródek, lecz pozostaje nadal dzieckiem, idealistą, marzącym o wyjeździe na zachód, aby żyć wśród ludzi, którzy go nie znają. Ostatecznie wraca do tego świata, przed którym chciał uciec i wobec którego zbuntował się.



Powieść Salingera nie jest lekturą łatwą, przyciągającą uwagę wartką akcją czy też niesamowitymi przygodami. Jest ciągiem przemyśleń, wspomnień i obserwacji głównego bohatera, który dla młodych czytelników stał się symbolem nastoletniego buntu. Jego refleksje i trafne spostrzeżenia dotyczą problemów nadal aktualnych i uniwersalnych. Holden nie tylko dostrzega moralny brud świata dorosłych, ale również porusza kwestie, które pomimo upływu lat pozostają nadal tematem tabu: seksualności nastolatków, ich zagubienia w świecie, wyalienowania i buntu wobec reguł, narzucanych im przez rzeczywistość, której zasady wyznaczają ludzie dorośli.



Książka Salingera ma w sobie to „coś”, co zmusza do zatrzymania się nad nią i zastanowienia nad tym, kim jesteśmy u progu swej dorosłości i czy podążamy właściwą dla siebie drogą. Czy jesteśmy buntownikami, tak, jak Holden, czy też dajemy się bezwolnie wchłonąć przez otaczającą nas rzeczywistość, stając się jej elementarną cząstką. Prawo do buntu ma każdy – bohater „Buszującego w zbożu” nieświadomie stał się buntownikiem bez wyboru.

cytaty


  • Jeżeli rzeczywiście gotowi jesteście posłuchać tej historii, to pewnie najpierw chcielibyście się dowiedzieć, gdzie się urodziłem, jak spędziłem zasmarkane dzieciństwo, czym się zajmowali moi rodzice, co porabiali, zanim przyszedłem na świat, no i wszystkie tym podobne bzdury w guście „Dawida Copperfielda”, ale ja wcale nie mam ochoty wdawać się w takie gadki, od razu wolę was szczerze uprzedzić. Po pierwsze nudzą mnie te kawałki, a po drugie moich staruszków krew by chyba zalała tam i z powrotem, gdybym coś napisał o ich sprawach osobistych. Okropnie są drażliwi na tym punkcie, zwłaszcza ojciec. Bardzo mili, złego słowa o nich nie powiem, ale drażliwi jak diabli. Zresztą nie zamierzam pisać całej historii swojego życia, nic w tym rodzaju. Chcę tylko opowiedzieć wariacką przygodę, która mi się zdarzyła około Bożego Narodzenia ostatniej zimy, zanim się tak wykończyłem, że musiałem tu przyjechać na odpoczynek. Powtórzę to, co opowiedziałem D.B., a D.B. – to, rozumie się, mój brat.

  • Niczego na świecie tak nie nienawidzę, jak kina. Słyszeć o nim nie chcę.

  • Lubię od czasu do czasu wybrać się gdzieś, gdzie można popatrzeć na dziewczęta, nawet jeżeli drapią się albo nosy wycierają albo zwyczajnie śmieją się czy gadają między sobą.

  • W „Pencey” roi się od złodziei. Chłopcy przeważnie pochodzą z bogatych rodzin, a mimo to wciąż trafiają się kradzieże. Im droższa szkoła, tym więcej złodziei, słowo daję!

  • Naprawdę zatrzymałem się tam dlatego, że chciałem poczuć, że się żegnam z „Pencey”. Bo już nieraz wyjeżdżałem ze szkół i różnych miejscowości, a wcale nie czułem, że się z nimi rozstaję. Nie cierpię tego. Wszystko mi jedno, niech pożegnanie będzie smutne albo nieprzyjazne, ale niech wiem, że się żegnam. Bez tego człowiekowi jakoś głupio.

  • Chciałem tylko wyrazić, że bardzo dużo myślałem o starym Spencerze, a jeśli człowiek myślał o nim za dużo – zaczynał się dziwić, po co on, u licha, jeszcze żyje. Był strasznie zgarbiony i ledwie się w skórze trzymał, a w klasie, jeżeli mu przy tablicy upadła kreda, któryś chłopak z pierwszego rzędu musiał się zrywać, podnosić i podawać mu ją do ręki. Mnie się to wydawało okropne. Ale jeżeli człowiek myślał o tym tyle, ile trzeba, nie za dużo, wtedy jakoś się rozumiało, że staremu Spencerowi nie jest źle na świecie.

  • W ogóle nie przepadam za chorymi. A tutaj przygnębił mnie tym bardziej strój Spencera, bo staruszek miał na sobie okropnie smutny, zniszczony płaszcz kąpielowy, chyba jeszcze sprzed potopu. W ogóle nie lubię widoku starych ludzi w szlafrokach albo w pidżamach. Zawsze widzi się te ich zapadnięte piersi. No, a nogi! Na plaży czy w innych tym podobnych miejscach nogi starych wydają się okropnie białe i łyse.

  • Często mówię „cholera”. Może dlatego, że w ogóle mam niewyparzoną gębę, a może dlatego, że czasami zachowuję się dziecinnie jak na swój wiek. Wtedy miałem szesnaście lat – teraz mam siedemnaście – a czasem zachowuję się, jakbym miał trzynaście.

  • Ludziom zawsze się zdaje, że wiedzą całą prawdę.

  • Szanowni. Nienawidzę tego słowa. Taka lipa. Rzygać mi się chce, ja je słyszę.

  • Widziałem, było mu naprawdę okropnie głupio, że mnie oblał. Zacząłem więc pleść, co ślina przyniesie na język, byle go pocieszyć. Mówiłem, że jestem kretyn i tak dalej, że na jego miejscu postąpiłbym tak samo jak on i że większość ludzi wcale nie zdaje sobie sprawy, jak trudna jest rola nauczycieli. Bzdury w tym guście. Stare, oklepane frazesy.

  • Większego łgarza ode mnie w życiu nie spotkaliście. Nie ma na to rady. Nawet kiedy idę do kiosku kupić tygodnik ilustrowany, a ktoś mnie pyta, dokąd się wybieram – odpowiadam jak z nut, że idę do opery. Okropny nałóg.

  • Miałem trzynaście lat, kiedy rodzice postanowili mnie zaprowadzić do psychoanalityka na badania, ponieważ wytłukłem wszystkie szyby w garażu. Rodzicom nie mam tego za złe. Szczerze – nie mam żalu. Po śmierci Alika całą noc spędziłem w garażu i waliłem pięścią w szyby, po prostu z wściekłości. Chciałem jeszcze potłuc okna w dużym samochodzie, który wtedy mieliśmy, ale rękę już miałem rozharataną okropnie i nic nie mogłem więcej zrobić.

  • Jeżeli się czymś naprawdę gryzę, odechciewa mi się żartów. Często w takich razach robi mi się tak niedobrze, że powinienem bym iść co prędzej do toalety. Ale nie idę. Tak jestem zgnębiony, że nie chcę się ruszyć z miejsca. Nie chcę żadnym poruszeniem przerywać zgryzoty.

  • Właściwie tylko dwa razy w życiu biłem się i oba razy przegrałem. Nie jestem chojrak. Jeśli chcecie wiedzieć prawdę – to raczej jestem chłopak spokojny.

  • W jednej chwili, bez namysłu, postanowiłem zrobić coś zupełnie innego: zwiać z „Pencey” i to zaraz, nie zwlekając nawet do rana. Nie chciałem czekać środy i wyznaczonego terminu. Nie chciałem ani godziny dłużej tłuc się tutaj nie wiadomo po co. Było mi smutno i czułem się zanadto już samotny.

  • Kiedy już byłem gotów do drogi, z walizami i całym kramem zatrzymałem się na chwilę w pobliżu schodów i po raz ostatni popatrzyłem na ten korytarz. Prawie że płakałem. Nie wiem, dlaczego. Włożyłem czerwoną dżokejkę, tak jak lubiłem – daszkiem do tyłu – i wrzasnąłem, ile sił w płucach: „Dobranoc, kretyny!”.

  • Szczerze mówiąc, ja jeden nie udałem się w rodzinie. Starszy mój brat – D.B. – jest pisarzem i w ogóle błyszczy; Alik, ten, który umarł, jak wam już wspomniałem – był nadzwyczajny. Tylko ja się nie udałem.

  • O tym wszystkim myślałem siedząc w hotelowym hallu, w tym sraczkowatym fotelu. Myślałem o małej Jane. Ale ilekroć w myślach dochodziłem do momentu, gdy ją sobie wyobrażałem w tym przeklętym samochodzie Eda Banky obok Stradlatera – krew mnie po prostu zalewała. Jeżeli chcecie wiedzieć prawdę, nie cierpię nawet o tym mówić.

  • Kiedy już leżałem w łóżku, miałem ochotę pomodlić się czy coś w tym rodzaju, ale nie mogłem. Nie zawsze mogę się modlić, nawet jeśli mam ochotę. Po pierwsze jestem na swój sposób ateuszem. Chrystusa uznaję, ale nie bardzo mi się podobają różne historie w Biblii. Na przykład apostołowie. Jeśli mam być szczery, cholernie mnie irytują. Po śmierci Jezusa zachowywali się jak należy, w porządku, ale za jego życia tyle mu pomogli, co piąte koło u wozu.

  • „Jeśli ktoś napotka kogoś, kto buszuje w zbożu” […] To wiersz Roberta Burnsa.

  • W każdym razie wyobraziłem sobie gromadę małych dzieci, które bawią się w jakąś grę na ogromnym polu żyta. Tysiące malców, a nie ma przy nich nikogo starszego, nikogo dorosłego… prócz mnie, oczywiście. A ja stoję na krawędzi jakiegoś straszliwego urwiska. Mam swoje zadanie: muszę schwytać każdego, kto się znajdzie w niebezpieczeństwie, tuż nad przepaścią. Bo dzieci rozhasały się, pędzą i nie patrzą, co tam jest przed nimi, więc ja muszę w porę doskoczyć i pochwycić każdego, kto by mógł spaść z urwiska. Cały dzień, od rana do wieczora, stoję tak na straży. Jestem właśnie strażnik w zbożu. Wiem, że to wariacki pomysł, ale tylko tym naprawdę chciałbym być. Wiem, że to wariacki pomysł.

  • Nagle rozpłakałem się, nie mogłem powstrzymać łez. Płakałem cichutko, żeby nikt nie słyszał, ale płakałem. Phoebe przestraszyła się okropnie, kiedy zauważyła, że płaczę, przycisnęła się do mnie i usiłowała mnie pocieszyć, ale jak się człowiek rozpłacze, niełatwo tak ni z tego, ni z owego przestać. Siedziałem wciąż jeszcze na brzegu łóżka, kiedy mnie to chwyciło, i Phoebe objęła mnie ramieniem za szyję, a ja nawzajem ją objąłem, ale długo nie mogłem się uspokoić. Miałem wrażenie, że się na śmierć uduszę łzami.

  • Może stanie się tak, że mając lat trzydzieści będziesz siedział gdzieś przy barze i z nienawiścią patrzał na każdego wchodzącego gościa, który sądząc z wyglądu, grywał w college’u w piłkę nożną. A może zdobędziesz tyle wykształcenia, żeby znienawidzić ludzi wyrażających się niegramatycznie. A może skończysz w jakimś biurze, gdzie będziesz rzucał spinaczami w najbliższą stenotypistkę.

  • Upadek, do którego, jak mi się wydaje, zmierzasz, jest bardzo niezwykły i okropny. Człowiek, który w tę przepaść się stacza, nigdy nie odczuje i nie dowie się, że już sięgnął dna. Wciąż tylko spada, spada coraz niżej. Jest to los zgotowany człowiekowi, który w tym czy innym momencie swojego życia szukał czegoś, czego mu jego własne środowisko dać nie mogło – albo przynajmniej tak mu się zdawało – i który wobec tego zaniechał poszukiwań. Zrezygnował, nim jeszcze rozpoczął prawdziwe poszukiwania.

  • Oto co powiedział Stekel: „Dla człowieka niedojrzałego znamienne jest, że pragnie on wzniośle umrzeć za jakąś sprawę; dla dojrzałego natomiast – że pragnie skromnie dla niej żyć”.

  • Jesteś typem intelektualisty, czy ci się to podoba, czy nie. Kochasz się w wiedzy.

  • Nagle poczułem się szalenie szczęśliwy, patrząc jak Phoebe krąży na karuzeli w kółko, w kółko. Jeśli mam być zupełnie szczery, przyznam się, że o mało nie krzyczałem ze szczęścia. Sam nie bardzo wiem, dlaczego. Po prostu chyba dlatego, że mała Phoebe wyglądała szalenie sympatycznie, kiedy tak kręciła się w kółko, w kółko w swoim niebieskim płaszczyku. Słowo daję, szkoda, żeście tego nie widzieli.

  • Dziwna rzecz. Lepiej nigdy nikomu nic nie opowiadajcie. Bo jak opowiecie – zaczniecie tęsknić.




  • Jerome David Salinger – biografia


    Jerome David Salinger (amerykański pisarz) przyszedł na świat 1 stycznia 1919 roku na Manhattanie w Nowym Jorku jako drugie dziecko Sola Salingera i Marii z domu Jillich. Jego matka, chrześcijanka o szkocko-irlandzkich korzeniach, po ślubie przyjęła wyznanie męża i zmieniła imię na Miriam. Sol Salinger z pochodzenia był polskim Żydem i zajmował się importem oraz sprzedażą koszernych serów i mięsa. Rodzina Salingerów była zamożna i zajmowała piękny apartament na Park Avenue.



    Jerome od najmłodszych lat miał problem z dostosowaniem się do szkolnych obowiązków i otoczenia, dlatego też często zmieniał szkoły publiczne na West Side. W klasie dziewiątej rozpoczął naukę w prywatnej McBurney School, w której ukończył również dziesiątą klasę. Jako uczeń prowadził dość aktywny tryb życia, uczestnicząc w licznych zajęciach dodatkowych i występując w kilku przedstawieniach szkolnych. Wykazywał się wrodzonym talentem aktorskim, lecz jego ojciec nie zgodził się na to, aby został aktorem. W wieku piętnastu lat zaczął pisać swoje pierwsze powieści i udzielał się na łamach szkolnego czasopisma literackiego. W 1934 roku ojciec zapisał go do Valley Forge Military Academy w Wayne, w Pensylwanii, którą ukończył dwa lata później. W 1936 roku rozpoczął studia na New Jork University, lecz nie zaliczył pierwszego semestru.



    Jesienią 1937 roku podjął pracę w Wiedniu, gdzie – zgodnie z zaleceniami ojca – miał zapoznać się z zasadami importu i produkcji mięsa. Przez kilka tygodni pracował w ubojni mięsa w Bydgoszczy. Po pięciu miesiącach wrócił do Stanów Zjednoczonych i przez jeden semestr uczęszczał na wykłady w Ursinus College w Collegeville. Powrócił do pisania, zamieszczając swoje teksty w kolumnie satyrycznej tygodnika szkolnego. W 1939 roku rozpoczął naukę na Columbia University i zapisał się na zajęcia, prowadzone przez Whita Burnetta, pisarza i wieloletniego redaktora czasopisma „Story”. Burnett stał się jego mentorem i zachęcił go do pracy twórczej. Wiosną 1940 roku Salinger zadebiutował na łamach „Story”, publikując opowiadanie „Young Folks”. Od tej pory poświęcił się przede wszystkim pracy twórczej, odnosząc mniejsze lub większe sukcesy na łamach poczytnych tygodników.



    W 1941 roku zaręczył się z Ooną O’Neill, córką amerykańskiego dramaturga i laureata Nagrody Nobla, Eugene’a O’Neilla. Ich związek zakończył się z chwilą, kiedy Oona zaczęła spotykać się z Charlie Chaplinem, którego ostatecznie poślubiła kilka miesięcy później. Pod koniec tegoż roku Salinger otrzymał pracę na statku wycieczkowym i podjął współpracę z magazynem „The New Yorker”, na którego łamach publikował krótkie nowele. Redaktor naczelny pisma odrzucił jednak jego siedem opowiadań, aż w końcu, w grudniu 1941 roku, przyjął do druku „Slight Rebellion off Madison”, opowiadanie o zbuntowanym nastolatku, Holdenie Caulfieldzie, którego publikacja została wstrzymana ze względu na atak Japonii na Pearl Harbor.



    Wiosną 1942 roku Salinger został powołany do służby wojskowej i służył w armii do końca II wojny światowej. Wraz ze swym pułkiem piechoty został wysłany do Normandii i brał udział w wyzwalaniu Francji spod niemieckiej okupacji. W czasie pobytu w Europie nie zrezygnował z pisania, wożąc ze sobą maszynę do pisania. Opublikował kilka opowiadań w „Collier`s” i „Saturday Evening Post”, natomiast niepowodzeniem zakończyły się próby zamieszczenia utworów w „New Yorker”. W Paryżu spotkał się z Ernestem Hemingwayem, który wyraził swój podziw dla jego talentu. Wojenne przeżycia odcisnęły piętno na psychice Salingera i dość często odwoływał się do nich w swoich późniejszych dziełach. Po zakończeniu II wojny światowej przez sześć miesięcy pracował dla amerykańskiego kontrwywiadu i uczestniczył w denazyfikacji hitlerowskich Niemiec. Przez ten czas mieszkał w Weißenburgu. W 1945 roku poślubił francuską lekarkę, Sylvię Welter i w kwietniu 1946 roku powrócił razem z nią do Stanów Zjednoczonych. Ich małżeństwo zakończyło się osiem miesięcy później.



    W tym samym roku „New Yorker” opublikował „Slight Rebellion off Madison” – opowiadanie, które pisarz później przeredagował i włączył do powieści: „Buszujący w zbożu”. Whit Burnett zawarł z nim umowę na wydanie zbioru opowiadań, wypłacając zaliczkę na poczet sprzedaży książki, lecz ostatecznie wydawnictwo „Imprint Lippincott’s Story Press” wycofało się z wcześniejszych ustaleń. Rozgoryczony Salinger za swoje niepowodzenie oskarżył Burnetta, co doprowadziło do zakończenia ich wieloletniej znajomości. W 1948 roku „The New Yorker” przyjął do druku opowiadanie „Idealny dzień na ryby” („A Perfect Day for Bananafish”), które zostało uznane na najlepsze dotychczasowe dzieło Salingera. Pisarz podpisał umowę, która gwarantowała czasopismu prawo pierwokupu jego przyszłych utworów. W „Idealnym dniu na ryby” wykreował fikcyjną rodzinę Glassów, której członków uczynił bohaterami kolejnych siedmiu opowiadań.



    Od 1940 roku Salinger rozważał możliwość odsprzedania praw autorskich do ekranizacji niektórych opowiadań, uznając, że dzięki temu zyska odpowiednie zabezpieczenie finansowe. W 1943 roku rozmowy, dotyczące ekranizacji „The Varioni Brothers”, zakończyły się niepowodzeniem. W 1948 roku producent filmowy, Samuel Goldwyn, zaproponował mu kupno prawa do ekranizacji opowiadania „Uncle Wiggily in Connecticut”. Salinger zgodził się natychmiast, mając nadzieję, że na podstawie utworu powstanie dobry film, o czym zapewniła go jego agentka, Dorothy Olding. Rok później odbyła się premiera „My Foolish Heart”. Ekranizacja opowiadania tak bardzo rozczarowała pisarza, że postanowił nigdy więcej nie dopuści do przeniesienia swoich dzieł na duży ekran.



    W dniu 16 lipca 1951 roku ukazała się jedyna znana powieść Salingera: „Buszujący w zbożu”, nad którą pracował od roku 1940. Książka, w zamierzeniu autora przeznaczona dla dorosłych, przyniosła mu międzynarodową sławę i spotkała się ze skrajnie różnymi opiniami krytyków literackich. Wielu z nich było pod wrażeniem geniuszu Salingera, doceniając nowatorskie podejście do wielu problemów, ale pojawiły się również głosy krytyczne, potępiające dzieło za zbyt monotonną akcję, niemoralność i wynaturzenie. „Buszujący w zbożu” w przeciągu dwóch miesięcy od pierwszego wydania, był wznawiany osiem razy i przez trzydzieści tygodni utrzymywał się na liście bestsellerów „New York Times’a”. Po ogromnym sukcesie powieści, nastąpił swoisty zastój jej popularności. Przez wiele lat „Buszujący w zbożu” był jedną z najczęściej cenzurowanych książek, zakazanych w wielu krajach i zarazem jedną z najchętniej omawianych lektur w amerykańskich publicznych szkołach średnich. Salinger przez wiele lat od dnia wydania powieści otrzymywał wiele propozycji ekranizacji dzieła, lecz nigdy nie wyraził na to zgody, a w testamencie zamieścił klauzulę uniemożliwiającą odsprzedanie praw autorskich do dzieła spadkobiercom.



    Opowiadania Salingera, które powstały po roku 1952, w mniejszym lub większym stopniu odzwierciedlały jego zainteresowania hinduizmem. W tymże roku, po wielu latach praktykowania zasad buddyzmu Zen, wziął udział w odczytach „Ewangelii” hinduskiego nauczyciela, Sri Ramakrishna i stał się zagorzałym zwolennikiem poglądów Adwajta Vedanty. W 1953 roku opublikował „Nine Stories”, zbiór opowiadań, które wcześniej ukazały się na łamach „The New Yorker” i dwóch odrzuconych przez czasopismo. Książka otrzymała bardzo pozytywne recenzje, zapewniając mu zadziwiający sukces finansowy i utrzymując się przez trzy miesiące na liście bestsellerów.



    Po rozgłosie, jaki przyniósł mu „Buszujący w zbożu”, Salinger stopniowo wycofał się z życia publicznego. W 1953 roku opuścił swój nowojorski apartament i przeniósł się do Cornish w stanie New Hampshire. Początkowo utrzymywał kontakt ze studentami z Windsor High School i za namową jednego z nich udzielił wywiadu dla lokalnego pisma. Jednak po wywiadzie bez wyjaśnienia zakończył spotkania ze studentami i coraz rzadziej pojawiał się w mieście, spotykając się jedynie ze swoim prawnikiem i przyjacielem, Learnedem Handem. W czerwcu 1955 roku, w wieku trzydziestu sześciu lat, poślubił Claire Douglas, studentkę Radcliffe College. Claire porzuciła dla Salingera szkołę, zaledwie cztery miesiące przed jej ukończeniem. W grudniu tegoż roku przyszła na świat córka, Margaret, a w roku 1960 urodził się ich syn, Matthew.



    Małżeństwo okazało się nieudane, choć Claire początkowo starała się podzielać zainteresowania męża, uczestnicząc w zajęciach jogi, lecz z czasem była coraz bardziej zaniepokojona jego stale zmieniającymi się poglądami religijnymi. Konflikt między małżonkami zaostrzył się po narodzinach Margaret, która – zdaniem Salingera – odebrała mu miłość żony. Po długiej chorobie dziewczynki, kiedy pisarz, zgodnie z założeniami Stowarzyszenia Chrześcijańskiej Nauki, które wówczas praktykował, nie zgadzał się na zawiezienie dziecka do lekarza, Claire, będąca na skraju załamania nerwowego, odeszła od niego. Po kilku miesiącach Salinger namówił ją do powrotu do domu.



    W 1961 roku Jerome David Salinger opublikował zbiór opowiadań: „Franny i Zooey” („Franny and Zooey”), a dwa lata później – „Wyżej podnieście strop, cieśle i Seymour – introdukcja” („Raise High the Roof Beam, Carpenters and Seymour: An Introduction””. Każdy tom zawierał nowele, drukowane wcześniej w „The New Yorker” i dwa nowe opowiadania o rodzinie Glass. Tygodnik „Time” poinformował czytelników, że pisarz zamierza napisać trylogię o Glassach, lecz ostatecznie Salinger ogłosił w 1965 roku jedynie nowelę „Hapworth 16, 1924”, nadając jej formę listu Seymour Glass z obozu letniego. W tym czasie całkowicie odizolował się od przyjaciół i krewnych, doprowadzając tym samym do wyjazdu żony i dzieci we wrześniu 1966 roku. W dniu 3 października 1967 roku małżeństwo Claire i Jerome zakończyło się rozwodem.



    W 1972 roku, w wieku pięćdziesięciu trzech lat, Salinger nawiązał romans z osiemnastoletnią Joyce Maynard, autorką poczytnych artykułów dla magazynu „Seventeen”. Pisarz napisał do niej list po tym, jak zamieściła swój artykuł na łamach „New York Times’a”, ostrzegając przed zgubną sławą. Po wymianie dwudziestu pięciu listów, Joyce zamieszkała u niego, porzucając studia na Yale. Ich związek zakończył się po dziesięciu miesiącach. W czasie, gdy był związany z Maynard, Salinger pisał regularnie, poświęcając kilka godzin dziennie na pracę twórczą. Według słów Joyce w 1972 roku ukończył dwie nowe powieści. W wywiadzie, którego udzielił w 1974 roku reporterowi „The New York Times”, wyjaśnił, że pisze wyłącznie dla siebie i dla własnej przyjemności. Najprawdopodobniej napisał około piętnastu powieści, pozostawiając w testamencie szczegółowe wskazówki, dotyczące ich publikacji po jego śmierci.



    Po wyprowadzce z Nowego Jorku, przez wiele lat walczył z niechcianą przez siebie uwagą zarówno mediów, jak i opinii publicznej. Przed jego domem często przechadzali się jego czytelnicy, mając nadzieję, że zobaczą go chociaż z daleka. W 1986 roku, na wiadomość, że brytyjski pisarz, Ian Hamilton zamierza opublikować jego biografię, zawierającą prywatne listy do innych twórców i przyjaciół, Salinger wystąpił do sądu o zakaz publikacji książki, która pomimo wszystko została wydana w 1988 roku. Ostatecznie sprawa w sądzie odniosła niezamierzony przez autora „Buszującego w zbożu” skutek – wiele szczegółów z jego prywatnego życia zostało upublicznionych w formie stenogramów sądowych, w tym kilka złośliwych listów, dotyczących małżeństwa Oony i Chaplina.



    W 1988 roku Salinger poślubił pielęgniarkę, Colleen O’Neill, dla której zakończył wieloletni romans z aktorką telewizyjną, Elaine Joyce. W 1995 roku ukazał się film irańskiego reżysera, Dariusza Mehrjuji, będący luźną i nieautoryzowaną ekranizacją opowiadania „Franny i Zooey”. Oburzony pisarz uniemożliwił projekcję filmu w Lincoln Center, która miała odbyć się w 1998 roku. W 1999 roku Joyce Maynard wystawiła na licytację listy, które Salinger napisał do niej w początkach ich znajomości. W tym samym roku opublikowała wspomnienia, dotyczące ich związku i wspólnego życia, przybliżając dość kontrowersyjne informacje na temat dziwacznego zachowania pisarza. W roku następnym ukazała się książka, autorstwa Margaret i Claire Salinger: „Dream Catcher: A Memoir”, obalająca wiele mitów o pisarzu, dość ostro skrytykowana kilka tygodni później przez syna pisarza, Matta, w liście napisanym do „New York Observer”.



    W czerwcu 2009 Jerome Salinger spotkał się z prawnikami, aby omówić sprawę publikacji nieautoryzowanego sequela „Buszującego w zbożu”, autorstwa szwedzkiego pisarza, ukrywającego się pod pseudonimem JD California. Powieść „60 Years Later: Coming Through the Rye” to historia 76-letniego mężczyzny, Mr. C, rozmyślającego o ucieczce z domu opieki. Sprawa została skierowana do sądu, który wydał zakaz publikacji książki w Stanach Zjednoczonych.

    Jerome David Salinger zmarł 27 stycznia 2010 roku w swoim domu w New Hampshire w wieku dziewięćdziesięciu jeden lat. W pamięci czytelników i opinii publicznej pozostał autorem „Buszującego w zbożu” i ekscentrycznym samotnikiem, który ostatni oryginalny utwór opublikował w 1965 roku i przez resztę życia walczył z zainteresowaniem mediów.



    Mapa serwisu: