1. „Pojawia się Charlie”
Na początku poznajemy dziadków głównego bohatera – Charliego Bucketa [czytaj: czarciego baketa], czyli Joe i Josephine (rodzice ojca chłopca) oraz Georga i Georginię (rodzice mamy), a także rodziców pana i panią Bucket oraz głównego bohatera. Rodzina mieszkała w niewielkim domku na skraju dużego miasta. Dom był mały i niewygodny dla siódemki lokatorów. Dziadkowie spali we czwórkę w jedynym łóżku, zaś Charlie z rodzicami spał w drugim pokoju na materacach. Pan Bucket pracował w fabryce pasty do zębów, gdzie przy taśmie nakładał nakrętki na tubki.
Do jedzenia mieli chleb z margaryną, ziemniaki, kapustę i kapuśniak, dlatego wciąż byli głodni. Największym marzeniem Charliego była czekolada. Codziennie w drodze do szkoły przechodził przy wystawie z wyrobami czekoladowymi, jego koledzy do szkoły przynosili batoniki, jednak największą męczarnią był fakt, że nieopodal jego domu znajdowała się największa na świecie fabryka czekolady Willego Wonki, obok bramy której musiał dzień w dzień przechodzić. Sam dostawał niewielką tabliczkę czekolady tylko na urodziny i jadł ją po małym okruszku przez miesiąc. Chłopiec pragnął kiedyś zobaczyć wnętrze fabryki czekolady.
2. Fabryka pana Willy’ego Wonki
Po kolacji Charlie chodził do swoich dziadków, by wysłuchać ich opowieści i życzyć im dobrej nocy. Staruszkowie byli pomarszczeni, mieli wszyscy ponad dziewięćdziesiąt lat. Ożywiali się, gdy wieczorem odwiedzał ich wnuk, gdyż był największą ich radością. Pewnego dnia Charlie spytał czy rzeczywiście fabryka Wonki jest największa na świecie, a pan Wonka jest najlepszym producentem czekolady. Dziadek Joe potwierdził to podkreślając, ze fabryka jest pięćdziesiąt razy większa od kolejnej na liście, a jej właściciel jest czarodziejem i z czekolady zrobi wszystko.
Dziadek Joe, który skończył dziewięćdziesiąt sześć lat zaczął opowieść o fabryce czekolady. Wspomniał, że pan Wonka wymyślił dwieście nowych rodzajów czekoladek, które znane były na całym świecie. Ponadto wynalazł lody czekoladowe, które nie rozpuszczały się pod wpływem ciepła. Innymi wynalazkami Wonki były pianki żelowe o smaku fiołków, karmelki zmieniające kolor czy srocze jajka, które w ustach malały, aż pozostawało tylko małe różowe pisklątko. Dziadek zaciekawił chłopca tajemniczą postacią hinduskiego księcia Pondicherry’ego.
3. Pan Wonka i hinduski książę
Hinduski książę Pondicherry zwrócił się do Wonka z prośbą o wybudowanie w Indiach pałacu z czekolady. Oczywiście ten zgodził się i wkrótce powstał wielki gmach o stu pokojach, w którym z czekolady było wszystko – od cegieł po meble i obrazy. Producent ostrzegł, że pałac się rozpuści, jednak zwariowany hindus nie uwierzył, aż pewnego upalnego dnia obudził się w jeziorze czekolady. Dziadkowie zaświadczyli, że opowieść nie jest zmyślona. Ciekawostką był fakt, że nikt nigdy nie wchodził, ani nie wychodził z fabryki. Charlie także nie widział tam robotników, a przecież ktoś musiał tam pracować. Ze względu na późną porę dziadek obiecał wyjaśnić tę zagadkę następnego wieczoru.
4. Tajemniczy robotnicy
Niegdyś w fabryce pracowało wielu robotników, jednak właściciel zwolnił ich ze względu na to, że byli wśród nich szpicy, którzy pragnęli wykraść sekretne receptury. W kolejnych fabrykach pojawiały się wynalezione przez niego słodycze. Pan Wonka zwolnił wszystkich robotników, zamknął fabrykę, a sam zniknął na parę miesięcy. Pewnego dnia mieszkańcy zobaczyli, że zakład znów działa, choć brama pozostała zamknięta. W oknach było widać przesuwające się tajemnicze cienie.
Tajemnicza produkcja trwała od dziesięciu lat, a słodycze były wspanialsze niż wcześniej. Nikt jednak nie wchodzi i nie wychodzi z fabryki, a gotowy towar pojawia się w specjalnych drzwiach. Cienie małych robotników sięgały najwyżej kolan. Opowieść dziadka przewał pan Bucket, który przeczytał nagłówek z prasy: „Fabryka Wonki otwarta przynajmniej dla kilku szczęśliwców”.
5. Złote Talony
Pan Bucket zaczął czytać artykuł z „Wiadomości Wieczornych”. Willy Wonka informował, że pięciorgu dzieciom pozwoli zwiedzić fabrykę, a każde z nich dostanie na zakończenie tyle słodyczy, by starczyło im do końca życia. Zaproszenie wydrukowano na pięciu Złotych Talonach, schowanych w czekoladach.
Dziadek Joe docenił pomysł pana Wonka – stwierdził, że sprzedaż czekolad znacznie wzrośnie. Dziadkowie zachwycali się perspektywą posiadania wielkiej ilości słodyczy, jednak Charlie stwierdził, że ma bardzo małe szanse na zdobycie Talonu, bo dostaje jedną czekoladę w roku. Zawsze jednak szansa istniała.
6. Dwoje pierwszych szczęśliwców
Pierwszego szczęśliwca znaleziono nazajutrz – to dziewięcioletni Augustus Gloop. Na zdjęciu w gazecie był otyły. Na jego cześć miejscowość z której pochodził urządziła święto. Jego matka uważała, że skoro syn je – widocznie tego potrzebuje. Dziadkowie skrytykowali matkę i syna. Cały świat ekscytował się konkursem, wszyscy na potęgę kupowali czekolady, zarówno nobliwe damy, dzieci, a nawet jeden gangster, który zrabowane pieniądze przeznaczył na słodycze.
Próbowano podrobić Talon (rodzina z Rosji), a także skonstruować maszynę, która znalazłaby talon bez otwierania opakowania. W przeddzień urodzin Charliego okazało się, że drugą wybranką jest pochodząca z dalekiego miasta Veruca Salt. Jej ojciec, właściciel fabryki orzeszków, zaczął masowo wykupywać czekolady, a ich rozpakowywaniem zajęły się pracownice z jego zakładu. Dni mijały aż w końcu udało się uszczęśliwić dziewczynkę. Dziadkowie stwierdzili, że to rozpuszczona pannica. Kolejnego dnia miały odbyć się urodziny Charliego.
7. Urodziny Charliego
Następnego dnia Charlie otrzymał swój prezent – karmelkowo-miodową czekoladkę Wonki. Z niecierpliwością w obecności całej rodziny miał rozpakować prezent. Rodzice i dziadkowie uprzedzali go, by nie przejmował się brakiem Złotego Talonu, a docenił smak czekolady. Mimo to sami czuli napięcie, które starali się ukryć. Zaczęli go ponaglać. Charlie jednym ruchem rozerwał opakowanie. W środku była tylko czekolada. Chłopczyk postanowił podzielić ją na siedem równych części, jednak nikt nie chciał się poczęstować. Był już czas, by Charlie poszedł do szkoły.
8. Znalezione następne dwa talony
Wieczorna prasa doniosła, ze znaleziono kolejne dwa talony. Trzeci znalazła Violet Beauregarde. Gdy szybko i głośno opowiadała reporterom o znalezisku trudno ją było zrozumieć, gdyż wciąż żuła gumę. Była niegrzeczna wobec matki, złośliwa, a jej największą pasją było żucie gumy. Dziadkowie Charliego stwierdzili, że jest wstrętna i obrzydliwa. Kolejnym zwycięzcą był Mike Teavee. Reporterom powiedział, by nie przeszkadzali mu w oglądaniu telewizji. Dziewięciolatek był fanem gangsterskich filmów, sam miał kilka zabawkowych egzemplarzy. Dziadkowie zdecydowali, że nie chcą o tym dalej słuchać i zastanawiali się, czy ostatni Talon także zdobędzie źle wychowane dziecko.
9. Dziadek Joe ryzykuje
Następnego dnia, gdy Charlie zajrzał do dziadków, nie spał tylko Joe. Zawołał wnuka i wręczył mu ukrytą srebrną sześciopensówkę i kazał kupić batonik pana Wonki. Po chwili przyniósł „orzechową niespodziankę pana Wonki”. Dał ją dziadkowi, by otworzył. Charlie przekomarzał się ze starszym człowiekiem. Upewniali się wzajemnie, że nie mają wielkich szans. Ostatecznie po otwarciu okazało się, że w środku widać tylko orzechy. Obydwaj roześmieli się.
10. Rodzina zaczyna głodować
W ciągu następnych tygodni oziębiło się i zaczął padać śnieg. Następnie nastały mroźne wichury. W domu Bucketów szalało zimno. Wszyscy myśleli jak się ogrzać i co zjeść. Porcje w domu Bucketów były mniejsze niż dotychczas, a mróz sprawiał, że bardziej chciało się jeść. Z powodu pożaru zamknięto fabrykę pasty do zębów, a pan Bucket zarabiał jeszcze mniej zajmując się odśnieżaniem. Charlie mimo że odczuwał silny głód nie chciał brać porcji od innych. Wciąż chudł, pobladł, jego kości uwidoczniły się, wyglądał jakby miał się rozchorować. Zaczął oszczędzać energię chodząc wolniej do szkoły i unikając zabaw z innymi.
Pewnego dnia gdy wracał ze szkoły nagle znalazł w śniegu pięćdziesięciopensową monetę. Zastanawiał się, czy ktoś jej nie szuka. Zdecydował się wejść do najbliższego sklepu, kupić jeden czekoladowy batonik, a resztę oddać mamie.
11. Cud
Charlie poprosił bardzo grubego sklepikarza o czekoladę karmelkowo-miodową, która tak mu smakowała. łapczywie ją zjadł, aż sklepikarz ostrzegł go przed bólem brzucha. Gdy miał odebrać resztę stwierdził, że nic złego się nie stanie, jeśli zamówi jeszcze jedną czekoladę. Gdy rozerwał opakowanie błysnęło mu przed oczami coś złotego. Był to ostatni Złoty Talon. Sklepikarz zaczął rozgłaszać szczęśliwą wieść, a w sklepie gromadziły się tłumy.
Niektórzy wypowiadali z zawiścią komentarze. Charlie nie wiedział co się wokół niego dzieje. Kolejni zebrani proponowali mu coraz większe sumy za oddanie Talonu. Sklepikarz wyprowadził chłopca, kazał biec do domu i życzył powodzenia
.
12. Co było napisane na Złotym Talonie
Po wbiegnięciu do domu Charlie głośno wykrzykiwał co go spotkało. Zapadła cisza, a dziadek Joe spytał czy mały nie żartuje, jednak ten pokazał Złoty Talon. Starzec uważnie przyjrzał się papierkowi, na jego twarzy zagościł uśmiech i nagle wyskoczył z łóżka oblewając kapuśniakiem babcię Josephine i odtańczył dziki taniec zwycięstwa. Gdy wszedł tata Bucket także nie mógł uwierzyć w szczęście. Gdy ochłonął zaczął czytać informacje na Talonie.
Willy Wonka pozdrawiał znalazcę i zapowiadał masę niespodzianek. Zapraszał na jednodniową wycieczkę po fabryce i zapewniał o dostarczaniu do końca życia smakołyków. Dniem wizyty miał być pierwszy lutego. Charlie miał stawić się wraz z pozostałymi posiadaczami Talonów przed bramą o 10.00. Okazało się, że data wypadała nazajutrz. Dziadek Joe zarządził przygotowanie do wielkiego dnia. Ustalono, że wraz z chłopcem pójdzie dziadek Joe. Nagle przez drzwi wtargnęło mnóstwo dziennikarzy pragnących mieć wywiad i zdjęcie ostatniego znalazcy.
13. Nadchodzi wielki dzień
Przed wejściem do fabryki zebrał się tłum gapiów, a wśród nich pięcioro znalazców. Wszystkie niepokoiły się. Tłum gapiów wyłuskiwał wśród zebranych zwycięskie dzieci. Wszystkie oprócz Charliego przyszły z rodzicami. O dziesiątej ze skrzypieniem otworzyła się brama.
14. Pan Willy Wonka
W otwartych drzwiach stał pan Wonka. Był niezwykły, choć niepokaźny. Ubrany był w cylinder, śliwkowy frak. Nosił hiszpańską bródkę, a najbardziej niezwykłe były jego czarne i roziskrzone oczy. Był roześmiany, a jego twarz zdradzała radość i spryt. Pełen wigoru rozglądał się po zebranych. Poprosił, by właściciele Złotych Talonów podchodzili do niego i przedstawiali się kolejno. Z entuzjazmem witał kolejnych małych gości oraz ich opiekunów, nie szczędząc im komplementów. Powiedział, by trzymali się razem i podążali za nim. Za nimi zamknęła się fabryczna brama.
Willy Wonka stwierdził, że w fabryce jest bardzo ciepło, ze względu na jego pracowników, jednak na razie nie powiedział kim są. Wewnątrz było ciepło i przyjemnie, czuć było aromatyczna zapachy. Słychać było pomruk wielkiej maszynerii. Goście swe okrycia zostawiły w korytarzu i spiesznie podążyły za gospodarzem, który jeszcze ich popędzał. Weszli w węższy korytarz, który przypominał labirynt. Wonka zdradził, że najważniejsze części jego fabryki są pod ziemią, gdzie jest dostatecznie dużo miejsca. Wciąż skręcał raz w lewo, raz w prawo, aż zatrzymał się przed drzwiami z napisem: „Hala Czekoladowa”.
15. Hala Czekoladowa
Hala Czekoladowa była najważniejszym miejscem fabryki. Przypominała cudowną dolinę z bujną łąką i wijącą się brązową rzeką. Jej brzegi porastały drzewa, krzewy i kolorowe kwiaty. Był tam też wodospad, a za nim w wodę zanurzały się gigantyczne szklane rury zwisające z sufitu i tłoczyły brązowy płyn. Wonka poinformował, że w rzece płynie czekolada, której starczyłoby, aby zapełnić wszystkie wanny na świecie. Poprzez rury płynęła do wszystkich stanowisk w zakładzie. Wodospad mieszał i ubijał czekoladę. Cała roślinność była jadalna, na przykład trawa powstała z miętowego cukru. Gospodarz namawiał do jej spróbowania, a także jaskrów. Wszystkim te przedziwne słodycze bardzo smakowały.
Nagle Veruca krzyknęła, wskazując na drugi brzeg. Widziała tam jakieś stworzenie przypominające małego człowieczka. Wszyscy zaczęli dostrzegać dziwne istoty, które miały rozmiar średniej lalki. Pan Wonka wytłumaczył, że to Umpa-Lumpy.
16. Umpa-Lumpy
Umpa-Lumpy pochodziły z Umpalandu. Była to kraina porośnięta gęstą dżunglą. Stworzenia musiały się kryć w koronach drzew przed wierzgorożcami, syczawicami i kłapojadami. Żywiły się gąsienicami, a czasem czerwiami, liśćmi eukaliptusa lub korą z drzew bong-bong. Marzyły jednak o ziarnach kakao, z którego robi się czekoladę. Pan Wonka wspiął się do wioski Umpa-Lump i spotkał z wodzem plemienia. Zaproponował, że jeśli przeniosą się do jego fabryki będą miały tyle ziaren kakaowych, ile potrzebują. Wódz zgodził się bez wahania. Całe plemię zostalo przewiezione do fabryki. Jego członkowie nauczyli się angielskiego, lubili muzykę i płatanie żartów, odziani byli w tradycyjny sposób. Opowieść gospodarza przerwała Veruca żądając, by ojciec kupił jej jedną Umpa-Lumpę. W zamieszaniu Augustus zakradł się na skraj rzeki i spijał czekoladę.
17. Augustus Gloop w rurę wessany
Pan Wonka ostrzegł małego Gloopa, że nikt nie może tknąć czekolady z rzeki. Matka zaczęła także go napominać. Augustus jednak nadal ją chłeptał. Nagle chłopczyk krzyknął i zniknął pod powierzchnią rzeki. Wynurzając się wołał pomocy. Rodzice byli spanikowani. W końcu pan Gloop zdecydował się ratować dziecko, jednak w tym momencie jedna ze szklanych rur wessała Augustusa. Najpierw zmierzał w górę, jednak w pewnym momencie utknął. Jego matka nawoływała, by rozbić rurę, a płynna czekolada gęstniała pod chłopcem, aż ciśnienie wypchnęło go w górę. Pani Gloop chciała wezwać straż, jednak Wonka uspokoił ją, że jej syn udał się w małą podróż, z której niebawem wróci. Rura prowadziła do wytwórni pianek truskawkowych w czekoladowej polewie.
Kobieta panikowała, bojąc się, że jej syna przerobią na pianki, a pan Willy tylko się śmiał. Zapewnił, że Augustusowi nic nie będzie. Wezwał jednego z Umpa-Lumpów i kazał zaprowadzić państwa Gloop do Hali Piankowej, by odnaleźli syna. Zażartował, że muszą się spieszyć, gdyż jeśli w porę nie wyłowią dziecka to trafi na taśmę i cała porcja pianek będzie do wyrzucenia. Zebrane na brzegu Umpa-Lumpy zaintonowały pieśń o Augustulusie Gloopie, która charakteryzowała go jako wstrętnego żarłoka. Zapowiadają jego przemianę, poprawę jego „smaku”. Pan Wonka zapewnił, że to tylko żarty.
18. Podróż rzeką czekoladową
Z mgły na rzece wyłoniła się różowa szeroka, wiosłowa łódź napędzana przez Umpa-Lumpy. Był to jacht Wonka wydrążony w landrynce. Umpa-Lumpy przywitały gości śmiechem. Veruca Salt znów nagabywała ojca, by kupił jej łódź z Umpa-Lumpami oraz czekoladową rzekę. Charli był pod wrażeniem wszystkiego co zobaczył. Pan Wonka poczęstował go oraz dziadka Joe kubkiem czekolady z rzeki. Wkrótce wpłynęli do tunelu, a Violet z przestrachem zapytała, czy wioślarze wiedzą, gdzie płyną. Pan Wonka zaintonował piosenkę, która świadczyła, że nie wiedzą. Opiekunowie, oprócz dziadka stwierdzili, że zwariował.
Nagle w tunelu rozbłysły światła. Pan Wonka cieszył się z coraz szybszego tempa swej łodzi. W ścianie tunelu Charlie dostrzegł zielone drzwi do magazyny, które zawierał wszystkie śmietany (bitą, tortową, kawową) oraz śmietankę do włosów, co zdziwiło Mikea. Kolejne czarne drzwi miały napis „Bicze, pejcze, batogi” co z kolei zadziwiło Verucę. Pan Wonka wytłumaczył, że służą one do bicia śmietany. Żółte drzwi oznajmiały, że za nimi są wszelkie ziarna: kakaowe, kawowe, galaretowe, dziewkowe. Ostatni rodzaj zdziwił Violet, jednak gospodarz stwierdził, że nie czas na pytani i wkrótce nakazał zatrzymać łódź.
19. Hala Wynalazków – niezniszczalne stodropsy i toffi włosiane
Łódź przybiła do drzwi z napisem „Hala Wynalazków. Uwaga: wstęp wzbroniony”. Było to najważniejsze miejsce w fabryce, do którego nawet Umpa-Lumpy nie miały wstępu. Konkurencja wiele by dała, by tam wejść. Pan Wonka zastrzegł, by nic nie dotykać i nic nie próbować, a tym bardziej nie stłuc. Hala Charliemu przypominała kuchnię czarownic, było tam wiele ganków, patelni, czajników, rur. W powietrzu unosił się dym, para i cudowne zapachy. Gospodarz biegał między różnymi naczyniami i miksturami.
Wytłumaczył, że duże zielone dropsy to niezniszczalne stodropsy, czyli dropsy, które mimo ssania nie malały. Przygotowane były z myślą o dzieciach mających małe kieszonkowe. Na razie były na etapie testów – jeden z Umpa-Lumpów ssał drops już od roku. Innym odkryciem było zupełnie nowy gatunek toffi - toffi włosiane. Po ich skosztowaniu rosły włosy, a także wąsy i broda. Jego proporcje nie były jeszcze doskonałe – działał za mocno. Mike chciał podważyć wagę wynalazku, ale przerwał mu pan Willy i zaprosił dalej.
20. Wielka gumiarka
W samym środku hali stała wielka maszyna, z której wychodziły setki rur, by łączyć się nad kadzią. Pan Wanka nacisną trzy przyciski – maszyna zaczęła głośno działać, z kanalików popłynęły różnobarwne substancje, zostały wymieszane w kadzi, a następnie w małej szufladce pojawił się mały, szary przedmiot. Obserwatorzy byli zawiedzeni. Jedynie Violet odgadła, że to kawałek gumy do żucia.
21. Pa, pa, Violet!
Wanka wyjaśnił, że to posiłek żucio-gumowy i zawarty jest w nim trzydaniowy obiad. Po wprowadzeniu go na rynek wynalazca pragnął rozwiązać problem z przygotowywaniem posiłków. Żując czuje się smak potraw i to, jak zapełniają brzuch. Niektórzy powątpiewali, a najbardziej zachwycona była Violet. Mimo ostrzeżeń ojca i uwagi pana Wanka, że guma jest jeszcze niedopracowana, dziewczynka pochwyciła gumę i wepchnęła ją sobie do ust.
Poczuła smak zupy pomidorowej i żuła dalej, mimo że wynalazca kazał jej wypluć gumę. Gdy przeszła do befsztyka jej rodzice przyklasnęli jej mając świadomość, że jest pierwszą osobą na świecie testującą żucio-gumowy posiłek. Wszyscy patrzyli na nią zafascynowani, tylko gospodarz protestował. Gdy przeszła do placka jagodowego jej matka zaniepokoiła się wyglądem jej noska, który robił się fioletowy. Wkrótce cała dziewczynka stała się fioletowa, a następnie granatowa jak jagodowy sok. Nagle Violet zaczęła puchnąć. Matka krzyczała, by wezwać lekarza, jednak było już za późno. Dziewczynka wyglądała jak monstrualna jagoda z ludzkimi nóżkami, rączkami i główką. Pan Wonka przyznał, że podobnie kończyły się wcześniejsze testy. Wezwał dziesięciu Umpa-Lumpów, którzy mieli zabrać Violet do Hali Soczystej, by wycisnąć z niej sok. Za nimi podążyli państwo Beauregarde. Umpa-Lumpy także teraz zaśpiewały pieśń piętnując dziewczynkę, która wciąż żuje gumę. Opowiedziały historię Miss Bigelow, która także wciąż żuła, aż przegryzła swój język na pół.
22. Korytarze
Charlie spytał o przyszłość Violet, a pan Willy zapewnił, że nie pozostanie jagodą, chociaż zapewne nie straci fioletowej barwy. Chłopczyk zapytał, że jeśli guma jest zła, to po co jest produkowana w fabryce, jednak gospodarz zbył go. Właściciel pędem udał się przez korytarze i wciąż popędzał pozostałych. Po drodze mijali wiele drzwi. Na jednych był napis: „Jadalne poduszki z pianki żelowej”, na innej: „Do bawialni tapety smakowe”. Na tapetach były narysowane owoce (oraz sporna czapeczka), a gdy się je polizało czuć było konkretny smak.
Inne drzwi prowadziły do miejsca produkcji gorących lodów na zimne dni, czekoladowego mleka prosto od krów, lotnych napoi, które sprawiały, ze człowiek się unosił. Aby zejść na ziemię należało puścić bąka. Pan Wonka zatrzymał się dopiero przy drzwiach z napisem: „Grzeczne cukierki oczekują nagości”.
23. Grzeczne cukierki oczekują nagości
Wszyscy stłoczyli się przed przeszklonymi drzwiami. Za nimi widzieli, jak Umpa-Lumpy malują zwykłym białym cukierkom twarzyczki. Dzieci nie mogły zrozumieć jak cukierki mogą czegoś oczekiwać i jak mogą być grzeczne, skoro oczekują nagości. Pan Salt uspokajał córkę, a panu Wance powiedział, że jego żarty są w złym guście. Oburzony gospodarz otworzył drzwi – cukierki obróciły się w ich stronę, uśmiechnęły i zaczęły puszczać oczka. Pan Wanka triumfował – udowodnił, że cukierki oczekują „na gości”. Rzeczywiście po przyjrzeniu się między „na” a „gości” była przerwa. Na kolejnych drzwiach widniało: „Cukierłyski i Cukierówka”. Spodobało się to panu Saltowi, jednak gospodarz nakazał iść dalej. Wspomniał, że Umpa-Lumpy uwielbiają to i „czasami nieźle mają w czubie”. Goście doszli do schodów – pan Willy i dzieci zjechali po poręczy. Dorośli byli już bardzo zmęczeni wycieczką.
24. Veruca w Hali Orzechowej
Zatrzymali się na odpoczynek przed Halą Orzechową, jednak pan Wanka zabronił wchodzenia, by nie przeszkadzać wiewiórkom. Na sali sto wiewiórek sprawnie rozłupywało orzechy laskowe. Tylko one potrafiły zachować orzechy w całości. Puste natomiast wyrzucały do kosza. Veruca Salt wykrzyknęła, że natychmiast chce mieć taką wiewiórkę. Wymieniła zwierzęta, jakie miała w domu i zażądała wiewiórki.
Pan Salt wyciągnął portfel, jednak pan Wonka stwierdził że zwierzątka nie są na sprzedaż. Veruca oburzyła się i, nim ktokolwiek zdążył ją powstrzymać, weszła do środka. Już wyciągała rękę po jedną z wiewiórek, gdy całe stado rzuciło się na nią, a jedna zaczęła opukiwać jej głowę. Uznały ją za pusty orzech (pan Wonka stwierdził, że ma pusto w głowie) i wrzuciły do otworu na śmieci. Pan Willy poinformował że otwór prowadzi do głównego przewodu odprowadzającego nieczystości, które ostatecznie są spalane (ogień rozpala się co dwa dni). Pani i pan Salt oburzyli się pan Wonka ze spokojem powiedział, że mogą uratować córkę. Gdy państwo Salt pochylali się nad otworem zostali do niego kolejno wepchnięci przez wiewiórki. Rozbrzmiała kolejna pieść Umpa-Lumpów o tym, co czeka Veruce w otworze na śmieci, zaś za jej krnąbrne wychowanie winią rodziców.
25. Wielka szklana winda
Pan Wonka zapewnił, że wszystkie dzieci powrócą. Dziadek Joe i Charlie chcieli iść dalej, jednak pozostali goście czuli się zmęczeni. Pan Wonka zdecydował się skorzystać z windy. Wewnątrz, także na suficie, były tysiące małych przycisków z małymi napisami. Winda poruszała się także na boki i na ukos. Miała szklane ściany. Gospodarz powiedział, że każdy z chłopców może nacisnąć jeden guzik, Charlie zaczął odczytywać kolejne nazwy przy guzikach, było ich jednak tak wiele, a czasu mało.
Mike Teavee spytał czy nie ma sali telewizyjnej. Okazało się, że jest „Czekolada telewizyjna” i ten przycisk wcisnął chłopiec. Winda gwałtownie ruszyła i wszyscy prócz Wonki upadli. Winda poruszała się na różne strony niczym rakieta. Dziadek Joe i Charlie cieszyli się z ekscytującej przejażdżki. Podziwiali widoki za oknem – górę karmelu czy wioskę małych Umpa-Lump. Pani Teavee zrobiło się niedobrze, jednak winda wkrótce się zatrzymała. Właściciel uprzedził, by w Hali Telewizyjnej niczego nie dotykać.
26. Hala Czekolady Telewizyjnej
Przy wejściu goście dostali ciemne okulary, by nie oślepiało ich światło. Pomieszczenie było długie i jasne. W jednym z rogów poważne Umpa-Lumpy w skafandrach czyściły wielką kamerę. W drugim siedziała jedna Umpa-Lumpa, która testowała „czekoladę telewizyjną”. Niecierpliwy Mike chciał koniecznie wiedzieć, co to jest, za co zbeształ go pan Willy. Stwierdził, że telewizję powinno się dawkować, a nie oglądać godzinami. Wytłumaczył najpierw, jak działa telewizor. Według niego kamera rozkładała obraz na milion maciupkich cząsteczek, które były wystrzeliwane w niebo, a następnie składane w odbiorniku. Mały Mike zaprzeczył, jednak Wonka ignorował jego wtrącenia i powiedział, że podobnie jak z obrazem pragnie zrobić z czekoladą (przesyłać ją na odległość).
Udowodnił to. Umpa-Lumpy wniosły wielką czekoladę (telewizja wszystko zmniejsza), nastąpił błysk i słodycz zniknął. Po chwili pojawił się na ekranie. Charlie za namową Wonki wyciągnął dłoń, w której po chwili znalazł się baton. Mężczyzna w cylindrze pragnął tę metodę wprowadzić na wielką skalę.
27. Mike Teavee nadany przez telewizję
Mike Teavee spytał, czy można tak przesyłać inne rzeczy. Gdy spytał o ludzi pan Wonka stwierdził, że wolałby nie ryzykować. Jednak chłopczyk go nie słuchał, podbiegł do kamery, by być pierwszą osobą emitowaną przez telewizję. Mimo krzyków pana Wonki i mamy odepchnął Umpa-Lumpy i włączył kamerę. Mike zniknął, a jego rodzice byli przerażeni. Leciał w milionie fragmencików nad ich głowami. Pan Wonka ostrzegł, że do ekranu czasem dociera pół obrazu. Wszyscy stanęli przed telewizorem i z niecierpliwością oczekiwali na efekt. Po chwili na ekranie pojawił się Mike – liliput. Cieszył się, że był pierwszą transmitowaną osobą. Pani Teavee dopytywała, czy już zawsze będzie taki mały. Martwili się, że w szkole go zadepczą.
Pan Teavee stanowczo stwierdził, że wyrzuci telewizor, a jego syn dostał szału. Ojciec jednak schował go do kieszeni. Pan Wonka stwierdził, że może uda się go rozciągnąć w maszynie do testowania gumy do żucia, a następnie dzięki cudownej superwitaminowej czekoladzie wróci do normalnych rozmiarów. Wezwane Umpa-Lumpy odprowadziły państwa Teavee z malutkim synem. Nastąpiła ponownie pieśń robotników fabryki dotycząca telewizji. Umpa-Lumpy śpiewały, ze zaśmieca ona umysł, niszczy wyobraźnię. Zamiast tego radziły sięgnąć po książki.
28. Został tylko Charlie
Pan Wonka zdziwił się, że do oprowadzania pozostał mu jedynie Charlie. Zaczął mu gratulować i stwierdził, że wygrał. Jednak uprzedził, że muszą się spieszyć, by załatwić wiele spraw. Wbiegli do windy. Dziadek i Charlie nie bali się – czuli podniecenie. Pan Willy wybrał przycisk: „W górę i jeszcze dalej”. Maszyna wciąż przyspieszała, niczym rakieta. Po raz pierwszy gospodarz wcisnął ten guzik. Nagle nastąpił silny trzask i hałas. Winda przebiła się przez dach fabryki i leciała w niebo. Pan Wonka uspokajał podróżnych. Winda z kryształowego cukru w końcu zatrzymała się, a w dole widzieli całe miasto. Dostrzegli także pozostałe dzieci w wyprawy.
29.Pozostałe dzieci wracają do domu
Zjechali w dół i zawiśli nad bramą. Stały tam załadowane ciężarówki ze słodyczami dla posiadaczy Złotych Talonów. Do pierwszej wsiadł Augustus z rodzicami. Zmienił się – był szczupły. Pannie Violet pozostała fioletowa twarz, zaś państwo Salt byli cali w śmieciach. Mike był nad wyraz wyciągnięty, ale pan Wonka stwierdził, że będzie chciał go przyjąć każdy zespół koszykówki. Stwierdził, że musi z Charliem porozmawiać i winda ponownie ruszyła.
30. Fabryka czekolady Charliego
Winda wzniosła się nad miasto. Pan Wonka spytał czy Charlie kocha fabrykę czekolady, zaś chłopiec przytaknął. Mężczyzna stwierdził, że sprezentują mu ją i przejdzie na jego własność, gdy dorośnie. Charlie uznał to za żart, a dziadek Joe zaniemówił. Pan Wonka stwierdził, że jest bardzo stary, nie ma dzieci, a chciałby komuś przekazać swoją fabrykę. Uważa, że dorośli są zbyt uparci, dlatego zdecydował się oddać ją wraz z sekretami dobremu wrażliwemu dziecku. Dlatego umieścił w czekoladach Złote Talony.
Pan Willy spytał Charliego o resztę rodziny, by przenieść ich do fabryki. Charlie obawiał się, że ciężko będzie przetransportować dziadków, jednak Wonka bez namysłu dostał się do małego domku przez dach, czym przestraszył jego mieszkańców. Chłopiec rzucił się mamie na szyję i powiedział o przeprowadzce. Pan Bucket wziął właściciela fabryki za wariata. Dziadkowie sprzeciwiali się przenosinom, dlatego zostali wraz z łóżkiem wepchnięci do windy, podobnie jak państwo Bucket. Charlie uspokajał dziadków. Roześmiał się na pytanie babci Josephine, czy będzie tam coś do jedzenia.