Streszczenia i opracowania lektur szkolnych klp klp.pl
Szczegółowe streszczenie Chłopców z Placu Broni Ferenca Molnara. Szacunkowy czas czytania: 30 minut. Nie masz tyle czasu? Sprawdź streszczenie krótkie (ok. 6 minut czytania + video)

na podstawie przekładu Tadeusza Olszańskiego

I.

Streszczenie rozdziału:
Zbiórka chłopców z Placu Broni, Nemeczek opowiada o napadzie dokonanym przez chłopców z czerwonych koszul
Był ciepły marcowy dzień. Większość uczniów z niecierpliwością wpatrywała się we wskazówkę zegara na wieży kościelnej, która wyznaczała koniec zajęć. Uczniowie gorączkowo przygotowywali się do opuszczenia szkoły. Tylko nauczyciel zdawał się nie zauważać, że za pięć minut kończy się lekcja. Popatrzył łagodnym wzrokiem na klasę, pytając, co się stało. Wszyscy zamarli, nie odpowiadając, więc kazał Czemgeyowi zamknąć okno.

Kadr z filmu Chłopcy z Placu Broni


W tej samej chwili Czonakosz wychylił się z ławki w stronę Nemeczka i szepnął ostrzegawczo. Nemeczek dostrzegł zwiniętą kulkę papieru, toczącą się po podłodze. Podniósł ją i przekazał Boce. Boka rozwinął kartkę i przeczytał:
„Dziś o trzeciej zbiórka na Placu. Wybieramy przewodniczącego. Ogłosić”.


Kadr z filmu Chłopcy z Placu Broni


Wybiła pierwsza. Nauczyciel zadał pracę domową i przeszedł do pracowni przyrodniczej. Uczniowie niemal natychmiast opuścili klasę. Przed bramą szkoły tłum chłopców podzielił się na dwie grupy. Jedna ruszyła w prawo, druga – w lewo.

W bramie domu, sąsiadującego ze szkołą, Czele targował się ze sprzedawcą łakoci, który nieoczekiwanie podniósł ceny słodyczy. Do tej pory podstawową ceną wszystkiego, co można było kupić na straganie, był jeden grajcar. Włoch podniósł ceny, ponieważ dowiedział się, że może zostać przepędzony z bramy. Chciał w ten sposób odbić straty, jakie poniesie. Gereb zasugerował Czelemu, by uderzył kapeluszem w stragan.

Chłopiec zdjął kapelusz i popatrzył na niego z żalem. Największy elegant w szkole nie chciał, by kolega pomyślał, że tchórzy. Zaproponował, że posłuży się kapeluszem Gereba. Urażony Gereb uznał, że sam to zrobi. W chwili, kiedy unosił rękę, ktoś go powstrzymał. Chłopak odwrócił się i ujrzał Bokę. Opanował się z trudem i nałożył kapelusz na głowę. Boka szepnął, że to, co chciał zrobić, nie miało najmniejszego sensu. Ruszyli przed siebie, zostawiając przy kramiku Czelego, który z rezygnacją kupił chałwę za dwa grajcary i pędem ruszył za przyjaciółmi. Ująwszy się pod ręce, skręcili w stronę ulicy Soroksari. W środku szedł Boka, tłumacząc coś rozważnie chłopcom.

W uliczce Kóztelek czekali na nich Czonakosz i Nemeczek. Na ich widok Czonakosz gwizdnął przeciągle. Gdy podeszli bliżej, poinformował ich, że poprzedniego dnia w przylegającym do muzeum ogrodzie bracia Pastorowie znów robili „einstand”.
Dobrze wiedzieć

Co oznacza słowo einstand?

(...) kiedy w czasie gry w szklane kulki, stalówki lub pestki jakiś silniejszy chłopiec dostrzegł słabszego od siebie i chciał mu zabrać zabawki, to po prostu mówił: einstand! To obrzydliwe niemieckie słowo oznaczało, że silniejszy chłopiec uznaje kulkę czy stalówkę za łup wojenny, a w wypadku sprzeciwu zastosuje przemoc fizyczną. Było więc także wypowiedzeniem wojny. Słowo einstand krótko i zwięźle wyrażało przemoc, prawo pięści, rozbój, stan wojenny.
Po chwili milczenia wybuchnął Gereb, mówiąc, że tak dłużej być nie może i powinni zacząć działać. Boka z powagą zwrócił się do Nemeczka, wypytując go o całe zajście. Chłopiec, czując, że skupia na sobie uwagę kolegów, którzy do tej pory traktowali go jak powietrze, zaczął opowiadać o wydarzeniach w ogrodzie.

Po obiedzie on, Weiss, Rychter, Kolnay i Barabasz poszli do ogrodu, aby zagrać w kulki. Nagle Rychter dostrzegł zbliżających się braci Pastorów. Przez chwilę stali i przyglądali się ich grze. Nemeczek wygrał wszystkie kulki i chciał je zebrać, kiedy młodszy z braci zagrodził mu drogę i krzyknął: einstand! Kolnay i Barabasz natychmiast uciekli. Nemeczek próbował protestować, ale starszy z braci schował kulki do kieszeni, a młodszy chwycił go za kurtkę, pytając, czy nie słyszał, co powiedzieli.



Po chwili obaj odeszli bez słowa. Relacja ta zdenerwowała chłopców. Boka po namyśle odparł, że tym razem nie mogą darować takiej niesprawiedliwości. Uznał, że należy omówić sprawę na popołudniowym spotkaniu. Ruszyli do domów, czując, że stanie się coś niezwykłego.

II.

Streszczenie rozdziału:
Plac Broni niespodziewanie nachodzi Feri Acz, wystraszony Nemeczek próbuje przegonić intruza. W głosowaniu na przywódcę Chłopców z Placu Broni wygrywa Jonasz Boka
Plac Broni był dla chłopców miejscem wolności i pełnej swobody. Z jednej strony ogrodzony był rozwalającym się płotem, z drugiej stały szare kamienice. Dziś w tym miejscu przy ulicy Pawła stoi czteropiętrowa kamienica, a jej lokatorzy nie mają pojęcia, że właśnie na tym skrawku ziemi znajdował się słynny Plan Broni. Dla garstki uczniów symbol ich młodości. Wówczas plac był pusty, lecz na tyłach znajdowało się miejsce, które czyniło go niezwykle atrakcyjnym.

Zaczynał się tam drugi plac, wydzierżawiony przez zarząd tartaku na skład drewna. Pomiędzy polanami, ułożonymi w sągi, powstał labirynt uliczek, które wiodły na placyk z niewielkim budynkiem tartaku parowego. Wokół domku stały zawsze duże wozy, czekające na załadunek drewna. Przed tartakiem, w skleconej z desek budce, mieszkał stróż, Słowak Jano. Dla chłopców z miasta było to najpiękniejsze miejsce zabaw, które kojarzyło im się z amerykańską prerią. Skład drewna zamieniali na miasteczko na Dzikim Zachodzie, a fortece i twierdze, budowane na szczytach sągów przemieniły go w prawdziwy Plac Broni.


Plac Broni


Fortece budowali Czonakosz i Nemeczek. Każda z nich miała kapitana, porucznika i podporucznika, którzy stanowili armię. Ku rozpaczy chłopców był tylko jeden szeregowiec. Funkcję tę pełnił Nemeczek. Szeregowiec musiał salutować na widok żołnierzy, którzy strofowali go za każdy błąd. Chłopiec podporządkowywał się rozkazom z radością i przyjemnością. Tego dnia o wpół do trzeciej na Placu Broni nie było nikogo, a przed budką na derce spał Słowak.

Kilka minut później pojawił się Nemeczek. Dokładnie zamknął furtkę od ulicy Pawła i zaczął żuć skórkę od chleba.

Nagle obok chorągiewki, wywieszonej na murze obronnym, dostrzegł Feriego Acza, wodza chłopaków z Ogrodu Botanicznego i największego wroga Chłopców z Placu Broni.
Feri Acz, ich zaciekły wróg, wódz chłopaków z Ogrodu Botanicznego. Prawą nogę postawił władczo na blankach twierdzy. Jego luźna, czerwona koszula łopotała na wietrze, a on szyderczo się uśmiechał.
Chłopiec w popłochu zsunął się ze sterty i zaczął uciekać. Szybko dotarł na Plac i obejrzał się. Twierdza był już pusta, lecz zniknęła również czerwono-zielona chorągiewka, uszyta przez siostrę Czelego.

Po paru minutach Nemeczek usłyszał czterokrotne pukanie do furtki i odetchnął z ulgą. Otworzył wejście, wpuszczając na plac Bokę, Czelego i Gereba. Zasalutował, a następnie opowiedział kolegom o wizycie Feriego. Oburzeni chłopcy ruszyli w stronę fortecy. Jedynie Boka zachował zimną krew i poprosił Czelego, by siostra uszyła kolejną chorągiewkę. Czele wyjaśnił, że nie mają już zielonego płótna, więc Boka kazał zastąpić go białym, ogłaszając, że od tego dnia ich barwy będą biało-czerwone. Wkrótce zjawili się Czonakosz, Weiss, Kende, Kolnay i jeszcze kilku chłopców. Na widok Boki zasalutowali, oddając honory należne kapitanowi.

Kolnay zameldował, że furtka była otwarta, co było niezgodne z regulaminem. Nemeczek dodał, że to Boka wszedł ostatni na plac. Chłopak z powagą przyznał mu rację i kazał, aby Gereb wpisał jego nazwisko do czarnej księgi. Postawa dowódcy, który sam wymierzył sobie sprawiedliwość, spodobała się pozostałym chłopcom. Boka spojrzał na Kolnaya, skrytykował go za donosicielstwo i kazał zapisać to w notesie. Nemeczek, stojący w tyłu, zaczął tańczyć z radości czardasza, ciesząc się, że tym razem to nie jego nazwisko znalazło się w czarnej księdze. Do tej pory tylko on figurował w złowieszczym notesie i zawsze był osądzany.


Kadr z filmu - Chłopcy z Placu Broni


Rozpoczęła się narada. Wszyscy, oburzeni zachowaniem Feriego, otoczyli Nemeczka, wypytując go o szczegóły spotkania. Chłopiec opowiedział, że Acze odezwał się do niego, pytając, czy się nie boi, a potem zszedł i uciekł. To drobne kłamstwo miało podkreślić jego niesłychaną odwagę, lecz Gereb uznał, że to mało prawdopodobne, by Feri przestraszył się małego Nemeczka. Chłopcy roześmieli się, a Nemeczek, zbity z tropu, wzruszył ramionami. Boka wystąpił na środek i oznajmił, że należy wybrać przewodniczącego, który będzie miał nieograniczoną władzę. Podejrzewał, że z powodu bezczelności Acze dojdzie do wojny. Rozkazał, aby Nemeczek rozdał kartki, na których każdy zapisze nazwisko swego kandydata.

Tymczasem Nemeczek, ściskając w dłoni karteluszki, wystąpił kilka kroków naprzód i stanął na baczność. Drżącym głosem oznajmił, że dłużej nie powinien być szeregowcem, ponieważ wszyscy poza nim już awansowali. Rozgoryczony niesprawiedliwością, zaczął płakać. Czele natychmiast zaproponował, aby wykluczyć chłopca ze związku. Pozostali chłopcy, widząc łzy malca, roześmiali się. Boka spojrzał na Nemeczka, upominając go, by przestał płakać. Obiecał, że jeśli będzie się dobrze sprawował, to w maju awansuje na oficera. Chłopiec, pochlipując, zrozumiał, że na razie musi zrezygnować z awansu na oficera.

Przystąpiono do głosowania. Nemeczek zebrał wszystkie karteczki do kapelusza Czelego. Boka zaczął odczytywać nazwiska z kolejnych głosów, po czym oddawał kartkę Gerebowi. W sumie Janosz Boka otrzymał jedenaście głosów, a Deżo Gereb – trzy. Gereb uśmiechnął się z zakłopotaniem, choć był zadowolony z wyróżnienia. Boka zastanawiał się, którzy z chłopców oddali głos na Gereba, lecz po chwili pogodził się z zaistniałą sytuacją, która sprawiła mu przykrość.

Chłopcy zaczęli wiwatować na cześć nowego przewodniczącego. Boka poprosił o spokój. Oznajmił, że muszą zdać sobie sprawę z tego, iż mogą stracić plac. Zapewnił, że nigdy nie oddadzą tego miejsca i zawsze będą go bronić. Chłopcy rozejrzeli się po ukochanym miejscu zabaw i zakrzyknęli: „Niech żyje Plac!”.

Przewodniczący uznał, że muszą uprzedzić wroga i sami pójdą do Ogrodu Botanicznego. Jego pomysł został przyjęty z entuzjazmem. Po części oficjalnej narady chłopcy zaczęli grać w palanta. Boka podszedł do Gereba, mówiąc, że dostał trzy głosy. Deżo potwierdził to z dumą i twardo spojrzał w oczy kolegi.

III.

Streszczenie rozdziału:
Wyprawa chłopców do Ogrodu Botanicznego - miejsca zbiórek czerwonych koszul. Odkrycie zdrady Gereba. Podczas ucieczki z wyspy Nemeczek wpada do stawu.
Nazajutrz po południu Boka zebrał chłopców, by przedstawić im plan działania. Postanowił wraz z dwoma najodważniejszymi kolegami przedostać się do Ogrodu Botanicznego i pozostawić tam kartkę z czerwonego papieru, na której było napisane:
„TU BYLI CHŁOPCY Z PLACU BRONI”.
Czyn ten miał wykazać, że nie boją się grupy Feriego Acza i mają odwagę wkroczyć na ich teren, kiedy są na wyspie. Nemeczek odważnie wystąpił naprzód, zapewniając, że chętnie dołączy do przewodniczącego. Obok niego stanął Czonakosz.

Boka spojrzał na Czelego, który ze smutkiem wyjaśnił, że musi wracać do domu. Nagle przypomniał sobie o nieobecności Gereba na zajęciach ze stenografii. Czele odparł, że Gereb wracał z nim po lekcjach ze szkoły. Zachowanie Deża zaniepokoiło Janosza. Było dziwnie podejrzane i najwyraźniej chłopiec zdał sobie sprawę z faktu, że dopóki Boka będzie należał do ich grupy, on nigdy nie wysunie się na pierwsze miejsce w związku. Gereb uważał się za lepszego i bardziej odpowiedniego na przywódcę.


Kadr z filmu - Chłopcy z Placu Broni


Zamyślony Janosz, ruszył z Nemeczkiem i Czonakoszem do Ogrodu Botanicznego. Zapadł zmierzch, kiedy dotarli na miejsce. Z bijącymi sercami przedostali się przez mur. Czonakosz wdrapał się na akację i wypatrzył dwie postacie, stojące na mostku. Przykucnęli za krzaczkiem, zastanawiając się, co robić dalej. Boka zdecydował, że należy przedostać się do ruin zamku. Zaczęli czołgać się, kiedy rozległ się przeciągły gwizd. Przestraszeni, że ich obecność została odkryta, padli na trawę. Kiedy nikt się nie zjawił, domyślili się, że był to sygnał do zmiany warty. Ponownie ruszyli w stronę wzgórza. Szybko dotarli do ruin zamku i Boka zalecił ostrożność.

W oddali usłyszeli czyjeś kroki, zmierzające w ich stronę. Przestraszeni zamarli, a Nemeczek zaczął powtarzać płaczliwym głosem, że chce iść do domu. Jego zachowanie rozgniewało Janosza, który rozkazał mu natychmiast skryć się w trawie. Po chwili okazało się, że to stróż Ogrodu Botanicznego. Chłopcy odetchnęli z ulgą, lecz przezornie ukryli się w ruinach zamku. Boka rozejrzał się z uwagą po kryjówce i podniósł z ziemi przedmiot, przypominający kształtem indiański tomahawk. Po chwili znaleźli jeszcze siedem toporków, wystruganych z drewna.

Czonakosz zaproponował, by zabrali broń jako łup wojenny, lecz Janosz uznał, że byłaby to zwykła kradzież. Rozrzucili tomahawki po pomieszczeniu, aby zaznaczyć w ten sposób swoją obecność i wdrapali się na szczyt wzgórza. Boka wyciągnął z kieszeni małą lornetkę. W oddali dostrzegli wysepkę, a na niej niewielki, świecący punkcik, który poruszał się. Boka przyglądał się postaci z latarką z rosnącym niedowierzaniem. Nie chciał jednak powiedzieć kolegom, kto to był, dopóki nie upewni się. Ze smutkiem przyznał, że był to ktoś z ich związku.

Gnani ciekawością dotarli do brzegów stawu i dostrzegli łódkę, ukrytą w sitowiu. Przedostali się na wyspę i natychmiast ukryli się w krzakach. Boka rozkazał, by Czonakosz został przy łodzi, a sam w towarzystwie Nemeczka ruszył wzdłuż brzegu. W końcu dotarli do zarośli, za którymi ujrzeli oddział czerwonych koszul, zebrany na polanie. Obok Feriego Acza siedział ktoś, kto nie miał na sobie czerwonej koszuli. Ze smutkiem rozpoznali Gereba, który opowiadał, w jaki sposób można dostać się na Plac Broni. Z rozmowy wywnioskowali, że czerwone koszule chcą przejąć ich Plac.

Gereb obiecał, że zostawi otwartą furtkę. Feri przystał na jego pomysł, zadowolony, że będą mogli wypowiedzieć wojnę zgodną z regułami.
„A więc postanowili wypowiedzieć wojnę z takich samych powodów, z jakich prawdziwe armie ruszają do boju. Rosjanie chcieli panować na morzach i dlatego walczyli z Japonią. Czerwonym koszulom potrzebny był plac do gry w piłkę i nie mogli go zdobyć inaczej jak tylko drogą wojny.”
Nemeczek poczuł, że serce ściska mu się z żalu. Słysząc zdradę Gereba, rozpłakał się. Czerwoni podnieśli się na znak dany przez ich dowódcę i cała grupa ruszyła w głąb wyspy. Gereb poszedł z nimi. Boka wyciągnął kartkę papieru i przytwierdził ją do rozłożystego drzewa, po czym zdmuchnął świecę w latarni.


Kadr z filmu - Chłopcy z Placu Broni


Po chwili razem z Nemczkiem dobiegli do łodzi i zepchnęli ją za wodę. Tymczasem na polanę wrócili czerwoni, zapalili latarnię i dostrzegli kartkę na drzewie. Feri zaczął wydawać rozkazy, lecz chłopcom z Placu Broni udało się już dotrzeć na brzeg stawu. Uciekając przed pościgiem, schronili się w oranżerii. Ledwie zdążyli ukryć się do pomieszczenia wkroczyli czerwoni. Pościg ruszył dalej i Boka, Nemeczek oraz Czonakosz zdołali dotrzeć do ogrodzenia. Wdrapali się na akację, podczas gdy przeciwnicy rzucili się w pogoń za jakimiś chłopcami, idącymi ulicą. Chłopcy z Placu Broni z ulgą przeskoczyli przez płot. Zdecydowali, że przemoczony Nemeczek pojedzie do domu tramwajem. Boka zatrzymał się na chwilę, rozmyślając o zdradzie Gereba. Czonakosz, który nic nie wiedział, gwizdnął radośnie i ruszył w przyjacielem w stronę miasta.

IV.

Streszczenie rozdziału:
Profesor Rac rozwiązuje Związek Kitowców. Od tego momentu organizacja działa potajemnie. Gereb próbuje przekupić stróża, żeby przepędził chłopców z Placu Broni
Następnego dnia po skończonych lekcjach chłopcy z Placu Broni patrzyli na Bokę, oczekując poleceń. Po południu na Placu miała odbyć się zbiórka, podczas której zwiadowcy mieli zdać raport z wyprawy do Ogrodu Botanicznego. Wszyscy byli ciekawi szczegółów, lecz Boka milczał jak zaklęty. Czonakosz z kolei opowiadał jakieś niewiarygodne historie, a Nemeczek na wszelkie pytania odpowiadał, że nic nie może powiedzieć. Malec czuł się kimś ważnym, a pozostali byli przekonani, że wkrótce zostanie awansowany na oficera.

Tego dnia stało się jednak coś nieoczekiwanego. Profesor Rac zatrzymał się przy katedrze i zanim uczniowie zaczęli opuszczać klasę, odczytał kilka nazwisk z wyjętej z kieszeni karteczki. Poprosił, aby wymienieni uczniowie zgłosili się do pokoju nauczycielskiego i wyszedł, nic nie wyjaśniając. Tak się złożyło, że były to nazwiska chłopców z Placu Broni. Boka poinformował kolegów, że ze względu na nieprzewidziane okoliczności, spotkanie odbędzie się o trzeciej.

Z ponurymi minami ruszyli do pokoju nauczycielskiego, w którym zastali tylko profesora Raca. Mężczyzna poinformował ich, że dowiedział się, iż założyli stowarzyszenie, które nazwali Związkiem Kitowców. Osoba, która przekazała mu tę wiadomość, wręczyła mu również listę z nazwiskami członków. Chłopcy nic nie odpowiedzieli. Stali z opuszczonymi głowami, co jedynie potwierdzało oskarżenie.

Po chwili profesor ustalił, że założycielem stowarzyszenia był Weiss i to do niego skierował kolejne pytania. Rac spytał, skąd się wzięła nazwa grupy. W odpowiedzi chłopiec wyciągnął z kieszeni dużą bryłę kitu i wyjaśnił, że to związkowy kit, który został mu powierzony na przechowanie. Potem przyznał się, że zgodnie ze statusem związku jako prezes był zobowiązany do codziennego przeżuwania kitu. Rozpłakał się, a nauczyciel surowo spojrzał na Kolnaya.

Chłopiec zaczął opowiadać, że najpierw on żuł kit, który pewnego dnia przyniósł Weiss. Kolejną porcję zdobył sam. Wkrótce obaj chłopcy głośno płakali, a ich łzy nieco wzruszyły profesora. Wówczas Czele oświadczył, że on również zdobył kit dla związku, wydłubując go z pojemniczka do kąpieli dla kanarka. Rac pogroził mu palcem i zwrócił się do Kolnaya. Chłopiec, pochlipując, wyjaśnił, że część kitu zakupili za pieniądze, które zdołali zebrać, a część wydłubał z okien Parceli Urzędniczych.

Nauczyciel kazał, aby Kolnay oddał wszystkie pieniądze związku. Chłopiec posłusznie wyjął monety z kieszeni, tłumacząc, że wpłacali składki dla zasady. Rychter przyznał, że ukradł znaczek skarbowy swojemu ojcu i został za to surowo ukarany. Potem nauczyciel zaczął wypytywać Barabasza, który był strażnikiem pieczęci związku. Chłopiec posłusznie oddał gumową pieczątkę z napisem: „Związek Kitowców, Budapeszt, 1889”, którą profesor obejrzał, tłumiąc uśmiech.

Kiedy mężczyzna schował pieczątkę do kieszeni, Barabasz zaprotestował, wyjaśniając, że złożył uroczystą przysięgę, iż raczej odda życie niż pozwoli sobie odebrać pieczęć. Uznał, że w takim przypadku Czele powinien oddać chorągiew. Czele z niechęcią wyciągnął z kieszeni malutką chorągiewkę na kawałku drutu, którą wykonała jego siostra. Chłopcy zaczęli spierać się, lecz profesor uciszył ich, oznajmiając, że związek ulega natychmiastowemu rozwiązaniu, wszyscy jego członkowie maja obniżony stopień z zachowania, a Weiss, jako prezes, będzie miał ocenę niższą o dwa stopnie. Kazał uczniom wrócić do domów, rekwirując bryłę kitu. Wówczas wystąpił Lesik i wyjął z ust kawałek kitu, doklejając go do leżącej na stole bryły.

Chłopcy opuścili pokój nauczycielski. Kolnay ze smutkiem zrelacjonował rozmowę z profesorem czekającemu na korytarzowi Boce. Boka odetchnął z ulgą, ponieważ obawiał się, że ktoś zdradził Plac Broni. Podszedł do nich Nemeczek i z dumą pokazał kawałek kitu, który właśnie wydrapał z okna. Weiss z radością stwierdził, że skoro mają kit, to ich związek nadal istnieje. Z radością wybiegli ze szkoły. Jedynie Boka szedł za nimi powoli i samotnie. Nieustannie myślał o zdradzie Gereba.


Kadr z filmu - Chłopcy z Placu Broni


Przed trzecią wszyscy chłopcy zebrali się na Placu Broni. Weiss z powagą otworzył walne zebranie. Kolnay uważał, że należy utrzymać związek wbrew zakazowi nauczyciela. Innego zdania był Barabasz, który uznał, że nie ma ochoty dłużej żuć kitu. Nemeczek poprosił o głos, lecz nagle zamilkł, ponieważ ujrzał Gereba, który skradał się w kierunku budki stróża. Pamiętając wydarzenia poprzedniego dnia, postanowił śledzić zdrajcę. Szybko opuścił zebranie, tłumacząc, że ma coś ważnego do załatwienia i popędził w stronę chatki, by dotrzeć do niej przed kolegą.

Jan siedział na ławeczce i palił fajkę nabitą końcówkami cygar, które przynosili mu chłopcy. Gereb podszedł do niego, a Nemeczek wczołgał się na dach budki, by lepiej słyszeć rozmowę. Gereb przyjaźnie przywitał się ze Słowakiem i podał mu trzy całe cygara. Poprosił Jana, by weszli do budynku, obiecując, że dostanie więcej cygar. Nemeczek pomyślał, że widocznie sprawa jest poważna i przycisnął ucho do jednej ze spróchniałych desek. Gereb zaproponował stróżowi więcej cygar za przepędzenie z Placu Broni chłopców. Zapewnił, że chcą tu przyjść inni chłopcy, którzy będą płacili za prawo do zabawy na placu cygarami i pieniędzmi. Obietnica zapłaty ostatecznie przekonała Jana.

Po chwili Gereb opuścił budkę, a Nemeczek popędził do kolegów. Czuł, że losy Placu znajdują się w jego rękach. Chciał jak najszybciej porozmawiać z Boką, lecz okazało się, że Janosz jeszcze nie przyszedł. Ruszył więc do domu Boki, kiedy usłyszał rozkaz Weissa, by się zatrzymał. Chłopiec stanął posłusznie na baczność.

Weiss poinformował go, że Związek Kitowców będzie działał jako tajna organizacja, a na prezesa wybrano Kolnaya. Nemeczek dostrzegł Gereba, skradającego się wśród sągów. Zignorował Weissa, który chciał, by złożyli uroczystą przysięgę, i wybiegł na ulicę. Jego zachowanie zaskoczyło kolegów, którzy uznali, że Erno Nemeczek jest tchórzem i zdrajcą i natychmiast wykluczyli go ze związku. Tymczasem Nemeczek pobiegł do domu Boki i w bramie zderzył się z Janoszem. Opowiedział mu o kolejnej zdradzie Gereba i razem ruszyli na Plac Broni.


Kadr z filmu - Chłopcy z Placu Broni


W pewnej chwili musieli zatrzymać się, ponieważ Nemeczek zaczął gwałtownie kasłać. Wyjaśnił, że przeziębił się, kiedy wpadł do stawu w Ogrodzie Botanicznym. Z daleka ujrzeli Gereba, który pośpiesznie opuszczał Plac. Boka zawołał Deżo, który spojrzał w ich stronę i zaśmiawszy się szyderczo, pobiegł w przeciwną stronę. Zaskoczeni, powoli ruszyli na Plac Broni. W oddali słyszeli głosy kolegów, grających w piłkę i zupełnie nieświadomych tego, że właśnie tracili ukochane miejsce zabaw. Nemeczek spojrzał na niego, pewien, że Boka znajdzie jakieś rozwiązanie. Po raz pierwszy ujrzał w oczach kolegi łzy i usłyszał pytanie, co mają teraz zrobić.

V.

Streszczenie rozdziału:
Naradę czerwonych koszul przerywa niespodziewane pojawienie się Nemeczka. Chłopiec dumnie znosi upokorzenia silniejszych wrogów i nie zdradza swoich przyjaciół.
Dwa dni później wartownicy na mostku w Ogrodzie Botanicznym oddali honory zbliżającemu się dowódcy. Na polance zebrali się już wszyscy chłopcy, należący do czerwonych koszul. Feri Acz rozkazał, aby zapalono latarnię i rozpoczął zebranie. Sebenicz zameldował, że zniknęła czerwono-zielona chorągiew, którą Feri zdobył na Placu Broni. Był przekonany, że ktoś zakradł się do zbrojowni, ponieważ poprzedniego wieczoru wysypał piaskiem wnętrze ruin i zostały na nim ślady stóp, prowadzące prosto do miejsca, gdzie ukryta była chorągiewka.

Dowódca uznał, że ktoś z Placu Broni wtargnął do arsenału. Gereb, który był ich szpiegiem, nic nie wiedział na ten temat. Acz oznajmił, że zostali upokorzeni przez rywali, którzy podczas ich bytności na wyspie zdołali przedrzeć się i wywiesić na drzewie czerwoną kartkę. Postanowił przesunąć termin zajęcia placu, dopóki Gereb nie zbada dokładnie terenu.

Gereb wstał, by złożyć raport. Zmieszany, poinformował, iż najlepiej byłoby przejąć Plac Broni bez walki i dlatego przekupił stróża, by przepędził stamtąd chłopców. Feri spojrzał na niego tak groźnie, że chłopiec opuścił głowę. Oświadczył, że czerwone koszule nigdy nie dopuszczą do podstępów i nie będę nikogo przekupywać. Przestraszony Gereb zapewnił, że nie jest tchórzem. Acz zdecydował, że Gereb musi złożyć przysięgę i otrzyma stopień podporucznika. Na następny dzień wyznaczył termin natarcia i zajęcia fortec na Placu Broni.

Wszyscy zerwali się ze swoich miejsc i zaczęli wiwatować na cześć dowódcy. Feri uciszył ich i spytał Gereba, czy chłopcy z Placu Broni podejrzewają go o zdradę. Chłopiec odparł, że nikt nie mógł rozpoznać go w ciemnościach i będzie mógł spokojnie iść na zebranie. Był przekonany, że nawet jeśli ktoś coś podejrzewa, to i tak się nie odezwie, ponieważ wszyscy się go boją. W tej samej chwili rozległ się dźwięczny głos, który zakrzyknął, że to nieprawda. Z drzewa zsunął się jasnowłosy chłopiec i z godnością spojrzał na czerwone koszule.


Plakat z musicalu Pál utcai fiúk (tytuł oryginału)


Zaskoczeni jego obecnością, nie odezwali się ani słowem. Pobladły ze strachu Gereb rozpoznał Nemeczka, który oznajmił, że zabrał chorągiewkę. Podsłuchał całą naradę, lecz kiedy zdrajca zarzucił jego kolegom tchórzostwo, nie mógł w milczeniu wysłuchiwać tak oczerniającego kłamstwa. Przeciwnicy spoglądali z podziwem na tego jasnowłosego malca, który z podniesioną głową zaciskał w dłoni odzyskaną chorągiewkę. Pierwsi zimną krew odzyskali bracia Pastorowie. Podeszli do Nemeczka i chcieli wykręcić mu ręce, lecz powstrzymał ich Feri, który zwrócił się do malca, mówiąc, że jest odważny i zaproponował mu wstąpienie do czerwonych koszul.

Chłopiec potrząsnął energicznie głową i odparł hardo, że nigdy tego nie zrobi. Acz uśmiechnął się, odwracając się plecami do Nemeczka. Pozwolił, aby Pastorowie odebrali chłopcu chorągiewkę, a potem kazał, aby wykąpali Nemeczka. Pomysł dowódcy wywołał śmiech pozostałych chłopców. Jedynie malec stał z poważną miną. Od kilku dni był przeziębiony i matka zabroniła mu dziś wychodzić z domu, lecz wymknął się, by podsłuchać plany czerwonych koszul.

W milczeniu i bez oporu dał się podprowadzić do stawu i zanurzyć w wodzie. Pozostali skakali z radości, a Nemeczek, stojący po szyję w stawie, spoglądał na nich ze smutkiem. Wreszcie Pastorowie puścili go i mógł wyjść na brzeg. Ze spokojem wysłuchał kpin. Nagle podszedł do niego Gereb i szczerząc zęby w uśmiechu, spytał, czy było mu dobrze. Malec odparł,
- Dobrze - powiedział cicho i już głośniej dodał: - Było mi znacznie lepiej niż tobie, kiedy stałeś na brzegu i wyśmiewałeś się ze słabszego. I wolałbym siedzieć w tej wodzie po szyję nawet do nowego roku, niż knuć z wrogami moich przyjaciół. Nie żałuję, że zanurzyliście mnie w wodzie. Poprzednim razem, kiedy sam wpadłem do wody, też cię widziałem wśród nich na tej wyspie. I choćbyście mnie zapraszali, przypochlebiali się, a nawet dawali prezenty, nie chcę mieć z wami nic wspólnego...
Zapadła cisza. Nemeczek powoli ruszył w stronę mostku, a chłopcy patrzyli na niego ze świadomością, że jest on małym bohaterem, zasługującym na miano prawdziwego mężczyzny.

Ciszę rozdarł głos Feriego, który zarządził prezentację broni. Wartownicy stanęli na baczność, unosząc w górę włócznie. Pozostali chłopcy uczynili to samo. Po chwili Nemeczek zniknął w ciemnościach. Feri Acz stał na środku polany ze spuszczoną głową. Gereb, blady jak ściana, podszedł do niego, próbując coś wyjaśnić, lecz dowódca odwrócił się do niego plecami. Podobnie uczynił starszy z braci Pastorów. Wśród ogólnego milczenia, Gereb ruszył przez mostek. Kiedy czerwoni zostali sami na wyspie, Feri spytał braci Pastorów, czy to oni odebrali kulki Nemeczkowi, a słysząc potwierdzenie, przypomniał, że zabronił zabierać kulki dzieciom. Rozkazał im wejść do wody w ubraniach i zapowiedział, że każdy, kto się roześmieje, będzie musiał zrobić to samo. Pastorowie z rezygnacją weszli do stawu i usiedli w wodzie. Wówczas dowódca wyprowadził swój oddział z wyspy, a zawstydzeni bracia samotnie odeszli do domu.

VI.

Streszczenie rozdziału:
Chłopcy szykują się na wojnę z czerwonymi koszulami o plac. Nemeczek ciężko odchorowuje wydarzenia w Ogrodzie Botanicznym. Mimo urażonej dumy, ukrywa zdradę Gereba przed ojcem.
Nazajutrz po południu, kiedy chłopcy zjawili się na Placu Broni, dostrzegli wielki arkusz papieru z odezwą, którą napisał Boka.
ODEZWA!!!
ZAGRAŻA NAM WIELKIE NIEBEZPIECZEŃSTWO! OD DZIŚ OGŁASZAM OSTRE POGOTOWIE! CZERWONE KOSZULE CHCĄ NAS ZAATAKOWAĆ I WYPĘDZIĆ Z PLACU! JEŚLI NIE STAWIMY IM ODWAŻNIE CZOŁA, STRACIMY NASZE PAŃSTWO!(...)
PRZEWODNICZĄCY
Tego dnia nikt nie miał ochoty na grę w palanta. Wszyscy przejęci byli zbliżającą się wojną z czerwonymi koszulami i po kilkanaście razy czytali ogłoszenie. Boka nadal trzymał w tajemnicy zdradę Gereba, mając nadzieję, że przyłapie go na gorącym uczynku i postawi przed sądem. O wyprawie Nemeczka do Ogrodu Botanicznego, której nie przewidział, dowiedział się po lekcji łaciny.

Powszechne zdenerwowanie potęgował rozłam w Związku Kitowców, do którego przyczyniło się wyschnięcie związkowego kitu. Winą za to obarczano Kolnaya, który jako prezes zaniedbał obowiązek przeżuwania kitu. Barabasz przekonał członków związku do zwołania nadzwyczajnego zebrania, lecz w tej samej chwili na placu pojawili się Boka i Nemeczek. Malec miał szyję owiniętą wielkim szalem. Wszyscy zgromadzili się wokół przewodniczącego, który poinformował ich, że atak na Plac Broni ma nastąpić już jutro.

Ogłosił stan wojenny, a chłopcy kolejno dawali słowo, że stawią się na placu następnego dnia o czternastej. Głos zabrał Lesik, oznajmiając, że nie ma wśród nich Gereba. Boka nie zamierzał jednak potępiać zdrajcy za jego plecami. Odparł, że o Gerebie porozmawiają innym razem, ponieważ teraz najważniejsze było wygranie bitwy. Chciał, aby chłopcy zażegnali spory między sobą i nakazał pogodzenie się tym, którzy byli skłóceni. Barabasz i Kolnay posłusznie wyciągnęli ku sobie ręce. Nemeczek wyjął z kieszeni arkusz papieru, na którym narysowany był plan wojenny.

Przewodniczący zaczął objaśniać rozstawienie batalionów. Na koniec oświadczył, że na widok zbliżających się czerwonych koszul furtka zostanie otworzona. Chciał, by oddziały nieprzyjaciela weszły na plac i dopiero wówczas zostały zaatakowane. Plan Boki został przyjęty entuzjastycznymi okrzykami. Janosz oświadczył, że jego rozkazy będzie przekazywał Nemeczek, który został jego adiutantem. Kilku chłopców ze Związku Kitowców chciało się temu sprzeciwić, lecz Boka uspokoił ich, grożąc, że każdy kto powie złe słowo na malca, stanie przed trybunałem wojennym.

W skupieniu odbyło się przydzielanie chłopców do batalionów. Następnie wszyscy zajęli wyznaczone pozycje. Boka i Nemeczek zostali na środku Placu. Wówczas malec wyznał, że członkowie Związku Kitowców uznali go za zdrajcę po tym, jak opuścił tajną przysięgę, by śledzić Gereba. Janosz wysłuchał go cierpliwie i poprosił, aby się nie przejmował. Obiecał, że po wojnie wszystko wyjaśni i zaczął wydawać rozkazy, a Nemeczek przekazywał je dowódcom batalionów. Boka miał świadomość, że wszystko teraz zależy przede wszystkim od niego. Czuł się dumnym, że podjął się tak ważnego zadania, od powodzenia którego zależały losy ich zabaw na Placu Broni. Potem ruszył w stronę sągów, by dokonać przeglądu batalionów. Nagle usłyszał pukanie do furtki w płocie.

Boka otworzył ją i zdumiony ujrzał Gereba. Chłopiec niepewnie wszedł na Plac i ze smutkiem spojrzał na Janosza. Po chwili milczenia wyjaśnił, że przyszedł tu jako przyjaciel i chce naprawić swój błąd. Boka odparł, że nie może już być ich przyjacielem. Gereb rzekł, że bardzo żałuje i wyciągnął pomiętą chorągiewkę. Janosz nie chciał jednak przyjąć chorągwi, mówiąc, że sami ją odbiorą czerwonym. Odwrócił się, by odejść, lecz Gereb zatrzymał go, błagając o przebaczenie. Boka odrzekł, że już mu przebaczył, lecz nie miał zamiaru przyjąć go z powrotem do związku. Widząc, że Gereb zaczyna płakać, kazał mu wrócić do domu.

Deżo zapewnił go, że powód jego wizyty na Placu Broni był inny niż to, że czerwone koszule nim wzgardziły. Nie chciał jednak nic wyjaśnić i wybiegł przez furtkę. Boka w pierwszej chwili chciał za nim ruszyć, lecz przypomniał sobie szyderczy śmiech kolegi. Odwrócił się i ujrzał chłopców, którzy najwidoczniej byli świadkami jego rozmowy ze zdrajcą. Wszyscy zaczęli wiwatować na jego cześć, a Janosz ze wzruszeniem zasalutował swoim żołnierzom. Manewry podniosły wiarę chłopców we własne siły.


Ilustracja do książki z wydania angielskiego


Po ćwiczeniach Barabasz zwołał walne zebranie Związku Kitowców. Chciał, by Kolnay został zdymisjonowany ze stanowiska prezesa. Dyskusję przerwało gwałtowne pukanie do furtki. Kolnay wpuścił na plac brodatego, eleganckiego mężczyznę, który przedstawił się jako ojciec Gereba. Rychter pobiegł natychmiast po Bokę, a ojciec Gereba spytał, czemu wyrzucono jego syna z Placu Broni. Kolnay wyjaśnił, że Deżo zdradził ich, dołączając do czerwonych koszul.

Mężczyzna opowiedział, że syn wrócił do domu zapłakany i z trudem przyznał się, iż został podejrzany o zdradę. Jako człowiek uczciwy postanowił przekonać się, czy rzeczywiście zdradził przyjaciół. Chłopcy milczeli, nie chcąc sprawiać przykrości dobrotliwie wyglądającemu panu.

W końcu dostrzegli Bokę i Nemeczka, którzy szli w stronę wyjścia. Kolnay wskazał na malca, wyjaśniając, że to właśnie on był świadkiem zdrady Deża. Boka krzyknął, że teraz nie mogą podejść, ponieważ Nemeczek źle się czuje i musi wrócić do domu. Ojciec Gereba podszedł do malca, pytając, czy Deżo ich zdradził. Chłopiec, rozpalony gorączką, poczuł, że od tego, co powie, zależy los Gereba. Odparł cicho, że Deżo nie jest zdrajcą. Mężczyzna roześmiał się szyderczo, zarzucając chłopcom kłamstwo.

Nemeczek, słaniając się na nogach, wyszedł z Boką na ulicę. Nagle zdjął czapkę, wyjaśniając zaskoczonemu Janoszowi, że kłania się profesorowi Racowi. Przewodniczący rozpłakał się i pospiesznie zaczął prowadzić malca do domu. Tymczasem do pana Gereba podszedł Kolnay, tłumacząc, że Nemeczek jest kłamcą i za zdradę został wyrzucony ze Związku. Mężczyzna stwierdził, że malec ma obłudny wyraz twarzy i uspokojony ruszył do domu, by przebaczyć synowi. W oddali dostrzegł Bokę i płaczącego Nemeczka, który rozgorączkowanymi ustami powtarzał, że jego nazwisko zostało wpisane małymi literami.

VII.

Streszczenie rozdziału:
Gereb przeprasza Bokę w liście za zdradę. Razem z posłańcami czerwonych koszul chłopcy ustalają zasady bitwy. Feri Acz przesyła pozdrowienia choremu Nemeczkowi
Następnego dnia podczas lekcji chłopcy z Placu Broni wiercili się niespokojnie w ławkach, oczekując na wydarzenia, jakie miały rozegrać się po południu. Wieści o przygotowaniach do wojny dotarły do uczniów z całej szkoły i wszyscy życzyli im zwycięstwa. Zniecierpliwiony zachowaniem klasy profesor Rac tym razem zadowolił się stwierdzeniem, że dzieci mają gorszy dzień i zaczął kartkować notes, by wybrać ucznia do odpowiedzi.

Cicho wyczytał nazwisko Nemeczka, lecz okazało się, że chłopiec jest chory i nie zjawił się w szkole. Chłopcy z Placu Broni wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Oni jako jedyni wiedzieli, że malec przeziębił się dla dobra sprawy. Członkowie Związku Kitowców zamierzali wykreślić jego nazwisko z czarnej księgi, lecz na razie nie mogli dojść do porozumienia. Kolnay uważał, że należy to uczynić natychmiast, a Barabasz twierdził, iż najpierw trzeba oddać honor Nemeczkowi i zmienić początkowe litery na duże. Na razie jednak spór stracił znaczenie i wszyscy myśleli wyłącznie o bitwie.

Po każdej lekcji do Boki zgłaszali się ochotnicy, nie należący do grupy, oferując pomoc, lecz przewodniczący grzecznie odmawiał, wyjaśniając, że muszą sami obronić swoją małą ojczyznę. Po lekcjach Boka natychmiast ruszył do domu. Pozostali chłopcy również rozbiegli się, aby punktualnie o czternastej stawić się na Placu Broni. Kiedy nadszedł Janosz, wszyscy w szyku bojowym stali na środku pola. Brakowało jedynie Nemeczka, więc w tak ważnym dniu armia pozostała bez szeregowca. Boka uroczyście złożył funkcję przewodniczącego i przyjął stopień generała. Następnie powtórzył plan działania i rozkazał, by chłopcy zajęli wyznaczone posterunki. Przy Boce został Kolnay, który jako adiutant zastąpił Nemeczka. Przez ramię miał przewieszoną nową trąbkę pocztową, którą zakupiono za wspólny kapitał. Sygnałem z trąbki miał zapowiedzieć nadejście wroga, atak i rozkaz skupienia się przy generale.

Nieoczekiwanie wartownik zameldował, że jakaś dziewczyna zjawiła się przy furtce. Boka kazał ją wpuścić. Dziewczyna podała mu list, wyjaśniając, że Gereb czeka na odpowiedź. Generał otworzył kopertę i znalazł w niej kilka kartek zapisanych drobnym maczkiem. Gereb dziękował im za to, że nie powiedzieli jego ojcu o zdradzie, jakiej się dopuścił i chwalił piękne zachowanie Nemeczka. Ojciec z radości kupił mu książkę „Tajemnicza wyspa”, o której od dawna marzył, lecz on zaniósł ją w prezencie Nemeczkowi.

Następnie Gereb pisał o tym, w jaki sposób może naprawić swój błąd. W tym celu udał się do Ogrodu Botanicznego i podsłuchał zebranie czerwonych koszul. Rywale postanowili, że przeprowadzą plan napadu na Plac Broni w ustalonym terminie. Prosił Bokę o przebaczenie i przysięgał, że chce też zasłużyć na przebaczenie kolegów, by wrócić do związku. Z całego serca pragnął walczyć z nimi, nawet jako szeregowy. Boka zrozumiał, że Gereb nie kłamie i chce zmazać swoją winę. Wezwał chłopców, pytając, czy zgadzają się, by Deżo dołączył do nich. Wszyscy jednogłośnie odpowiedzieli, że chcą tego.

Generał przekazał wiadomość służącej, która szybko wybiegła przez furtkę. Boka przydzielił Gereba pod komendę Rychtera, zalecając, by chłopiec uważał na niego i w razie podejrzenia zamknął w budzie. Niemal w tej samej chwili pojawił się Gereb z promieniejącą twarzą. Z powagą zasalutował przed Boką, który zwrócił się do kolegów, zabraniając rozmawiać o winie z Gerebem. Uznał sprawę za zakończoną. Jakiś czas później przerażony wartownik zameldował, że nadchodzi nieprzyjaciel. Boka spojrzał na pobladłego Gereba, zarzucając mu ze złością, że ponownie ich oszukał, po czym odważnie wyszedł na ulicę. Ujrzał braci Pastorów i Sebinicza, który na jego widok wyciągnął białą chorągiew.

Janosz wrócił na Plac, przeprosił Gereba za pochopny osąd i kazał wpuścić posłów. Zarządził, by Kolnay i Czele zostali z nim, a reszta chłopców miała ukryć się za sągami drewna. Starszy z braci Pastorów stanął przed Boką i w imieniu wodza czerwonych koszul wypowiedział oficjalną wojnę. Oświadczył, że bitwa rozegra się jutro o wpół do trzeciej.


Chłopcy z Placu Broni - pomnik


Boka przyjął w imieniu swojej armii wypowiedzenie wojny i zaproponował ustalenie reguł walki. Ustalono, że będą walczyć na bomby piaskowe, zapasy i szermierkę na włócznie. Posłowie przyjęli warunki bitwy i nieoczekiwanie spytali o Nemeczka, którego chcieli odwiedzić, ponieważ wykazał się ogromną odwagą. Boka podał im adres malca. Przedstawiciele czerwonych koszul zasalutowali i opuścili Plac. Ruszyli w stronę domu małego Nemeczka. Do mieszkania wpuściła ich matka chłopca i zaprowadziła ich do pokoju, w którym leżał.

Starszy z Pastorów przekazał pozdrowienia w imieniu Feriego i życzenia szybkiego powrotu do zdrowia. Nemeczek uśmiechnął się radośnie i zaczął wypytywać, kiedy będzie wojna. Z żalem stwierdził, że nie będzie mógł uczestniczyć w bitwie. Podał rękę posłom, a bracia Pastorowie przeprosili go za odebranie kulek, po czym wyszli z pomieszczenia. W kuchni zatrzymała ich płacząca matka malca, dziękując im za wizytę i proponując po filiżance czekolady. Starszy Pastor podziękował za propozycję, oświadczając, że nie zasłużyli na smakowity napój.

VIII.

Streszczenie rozdziału:
Chłopcy z Placu Broni odparli atak czerwonych koszul w bitwie o Plac Bronni. Słaniający się na nogach Nemeczek powalił na ziemię przywódcę wrogów - Feriego Acza
W dniu bitwy była piękna pogoda. Za kwadrans druga cała armia zebrała się na Placu Broni. Chłopcy byli spokojniejsi, ponieważ pojawienie się posłów wyjaśniło sytuację i wiedzieli na co musieli być przygotowani. W ostatniej chwili Boka zmienił plan wojenny i poprosił Jano, by wykopał rowy przed fortecami numer cztery i pięć. Generał wyjaśnił dowódcom, że dwa bataliony ukryją się w rowach i na dany znak z zasadzki zaatakują nieprzyjaciela. Pozostali chłopcy wzmacniali fortece i lepili bomby z piasku.


Infografika - bitwa o Plac Broni


Na jednej z fortec nie było chorągwi, którą chłopcy chcieli odzyskać w uczciwej walce. Poprzedniego dnia do Ogrodu Botanicznego udała się delegacja chłopców z Placu Broni, którzy zabrali ze sobą proporzec przyniesiony przez Gereba. Weiss z szacunkiem przekazał chorągiewkę, a Feri Acz zatrzymał posłów, pytając ich o Gereba. Czele odparł, iż nie zostali upoważnieni do prowadzenia żadnych rozmów, po czym z godnością odeszli.

Tymczasem na Placu Broni trwały przygotowania do bitwy. W pewnym momencie Gereb zbliżył się do Boki i poprosił go o pozwolenie walki w pierwszym szeregu na szańcach, aby wszyscy koledzy go widzieli. Generał przyjrzał mu się uważnie i stwierdził, że jest porządnym chłopakiem. Nieco zmieszany szeregowiec zasalutował i wyznał, że te słowa bardzo go ucieszyły. Po chwili ukrył się w rowie, a Barabasz, którego zastąpił, wspiął się na fortecę.

Przez następnych kilkanaście minut wszyscy z niecierpliwością wyglądali nadejścia przeciwników. Boka po raz ostatni dokonał przeglądu swojej armii, sprawdził budkę stróża Jano, w której mieli zostać zamknięci pojmani wrogowie i zbliżył się do szańca. Stanął na nasypie, przemawiając do żołnierzy i uświadamiając ich, że to w ich rękach spoczywają losy bitwy. Odpowiedział mu gromki okrzyk chłopców. Następnie wraz z adiutantem wszedł na dach budy, by stamtąd dobrze widzieć cały plac.

Sześć minut później wszyscy usłyszeli sygnał trąbki, zapowiadający zbliżanie się wroga. Boka, pobladły z wrażenia, zaczął obserwować armię nieprzyjaciela przez lornetkę, po czym wydał Kolnayowi rozkaz do trąbienia. Amię czerwonych koszul prowadził starszy z braci Pastorów. Zatrzymali się w bojowym szyku tuż przy bramach, prowadzących na Plac Broni.

Boka przez chwilę wpatrywał się w Feriego i nagle zaczął skakać z radości, krzycząc, że są uratowani. Ucałował Kolnaya, który niczego nie rozumiał Janosz wyjaśnił mu, że armia czerwonych koszul podzieliła się na dwie grupy i jedna z nich czeka, aż grupa dowodzona przez Pastora rozbije przeciwnika. Obaj zeszli z dachu i ruszyli na pomoc. Tymczasem bataliony, rozstawione od ulicy Marii doskonale zrealizowały swój plan. Chłopcy, udając panikę, biegali po tartaku, a czerwoni uganiali się za nimi z wrzaskiem.

Po chwili Kolnay dał sygnał do bombardowania. Boka wysłał go na szaniec, by powiedział żołnierzom, że mają cierpliwie czekać. Za tartakiem rozlegały się okrzyki walczących chłopców. Barabasz cały czas celował w starszego Pastora, który ryczał ze złości. Piechota, ukryta w budce i wozowni, czekała na rozkaz do ataku. Boka zauważył, że bomby piaskowe kończą się i bombardowanie zaczyna słabnąć. Nadal wierzył w zwycięstwo, chociaż forteca numer dwa przerwała ogień. Wówczas wysłał adiutanta z rozkazem dla piechoty.

Chłopcy nadciągnęli z odsieczą w samą porę. Przeciwników ogarnęła panika. Zaskoczeni i zdezorientowani po chwili przekonali się, że walczą z chłopcami, którzy jakiś czas temu uciekali przed nimi. Boka również zaczął mocować się z jednym z wrogów, który widząc, że nie zdoła go pokonać, podciął mu nogi. Razem z Kolnayem wepchnęli nieuczciwego przeciwnika do budki stróża. Generał znów włączył się do boju. Adiutant ruszył z rozkazem wzmocnienia fortec do załóg pierwszej i drugiej fortecy.

Czonakosz zdołał zamknąć niepokonanego dotąd Pastora w budce, a jego czyn wywołał okrzyki triumfu. Oddział czerwonych koszul zrozumiał, że przegrywa. Jedyną nadzieją była teraz armia Acza, stojąca przed furtką przy ulicy Pawła. Feri czekał na sygnał do walki, nieświadomy, że jego żołnierze kolejno byli zamykani w stróżówce. Po jakimś czasie usłyszeli doniosły okrzyk, który ich zaniepokoił. Młodszy Pastor wystąpił z szeregu, mówiąc, że najwyraźniej stało się coś złego, ponieważ nie rozpoznaje głosów kolegów.

Feri próbował zachować spokój, lecz usłyszał wiwatujących chłopców z Placu Broni. Wówczas domyślił się, że przegrali bitwę i będzie musiał walczyć ze wszystkimi oddziałami przeciwnika, mając do dyspozycji wyłącznie swoją armię. Usłyszał dźwięk trąbki i zobaczył bataliony z Placu Broni, zajmujące pozycje na fortecach od strony ulicy Pawła. Sebenicz pobiegł do ulicy Marii i po chwili wrócił, mówiąc, że nigdzie nie ma oddziału Pastora. Acz domyślił się, że jego żołnierze zostali zamknięci w budce. Wydał rozkaz do ataku i wraz ze swym oddziałem wbiegł na Plac.

Boka, który wraz z Kolnayem zajął pozycję na dachu budki, wydawał dyspozycje. Czerwoni zaczęli cofać się przed piaskowymi bombami i w tym samym momencie ruszyły na nich rezerwowe bataliony. Wkrótce obie armie zwarły się ze sobą na środku placu. Chłopcy z Placu Broni, zmęczeni starciem z oddziałami Pastora, nie zdołali powstrzymać natarcia wroga, który powoli zbliżał się do szańca. Wtedy Boka wysłał adiutanta z rozkazem, aby ukryci w rowie żołnierze przystąpili do ataku. Kolnay ruszył biegiem, lecz nieoczekiwanie przeciwnik zagrodził mu drogę i zaczął się z nim mocować. Generał zeskoczył z budki, by osobiście zanieść rozkaz. W pościg za nim ruszył Feri, lecz Janosz zdołał dotrzeć do szańca i w tym samym momencie w stronę Acza posypały się bomby piaskowe.

Boka zrozumiał, że zbliża się decydujący moment walki i wydał rozkaz do ataku. Natychmiast pojawił się nowy oddział, który zwartym szeregiem natarł na czerwone koszule. Na fortecach zabrakło piasku i artylerzyści przyłączyli się do bitwy na ziemi. Przeciwnicy, świadomi przegranej, zaczęli walczyć niezgodnie z wcześniej przyjętymi regułami. Sytuacja stawała się niebezpieczna. Acz zaczął zbliżać się do budki, by uwolnić zamkniętych chłopców, lecz nagle zatrzymał się, ponieważ zza stróżówki wyłonił się Nemeczek i podniósł do góry ręce. Malec, wymizerowany chorobą, z ogromną siłą chwycił Feriego wpół i powalił go na ziemię, po czym sam upadł nieprzytomny. Armia wroga wpadła w popłoch, co jedynie przypieczętowało ich przegraną.

Chłopcy z Placu Broni otoczyli przeciwników i zaczęli wypierać ich z Placu. Na placu boju został tylko Feri Acz, samotny i pokonany. Obok niego leżał Nemeczek. W szeregach zwycięzców zapanowała euforia. Chłopcy wznosili radosne okrzyki. Boka po chwili wrócił w towarzystwie Słowaka. Przyniósł wodę z tartaku. Wszyscy zgromadzili się wokół nieprzytomnego Nemeczka. Jano ułożył ostrożnie malca na szańcu i delikatnie zwilżył mu twarz. Po paru minutach chłopiec otworzył oczy i uśmiechnął się, nie wiedząc, co się stało. Chłopcy chórem odpowiedzieli, że zwyciężyli, a Boka odparł, że to Nemeczkowi zawdzięczają swoją wygraną.


Kadr z filmu Chłopcy z Placu Broni


Malec nie chciał w to uwierzyć. Wyjaśnił, że rodzice nie pozwolili mu wychodzić z domu, lecz kiedy został sam, zdawało mu się, że słyszy głos Kolnaya, który wzywał go na pomoc. Potem usłyszał Bokę, który nie kazał mu przychodzić na Plac Broni. Dlatego wyskoczył z łóżka, ubrał się i uciekł z domu. Opowiadał to z przejęciem i nagle zaniósł się kaszlem.

Boka uspokoił go i zdecydował, że muszą zanieść malca do domu. Przedtem wypuścił jeńców z budki. Na placu został tylko Feri, którego generał kazał zostawić w spokoju. Wszyscy zasalutowali wodzowi przeciwników i nawet Nemeczek podniósł się z trudem, stając na baczność. Feri oddał honory i opuścił Plac. Oręż wroga leżał na stercie przed chatką stróża, a na fortecy numer trzy powiewała chorągiewka, którą Gereb odebrał Sebeniczowi w zaciekłej walce. Widok zdrajcy zaskoczył Nemeczka, lecz Boka wyjaśnił, że Gereb zmazał swoją winę i odzyskał stopień porucznika. Deżo podziękował i nieśmiało przypomniał, że Nemeczek nadal był tylko szeregowcem. Boka mianował malca kapitanem, a wszyscy wiwatowali na cześć tego, który trzykrotnie ratował ich z opresji.


Kadr z filmu Chłopcy z Placu Broni


Nieoczekiwanie na Placu pojawiła się zapłakana matka malca, która od dłuższego czasu go szukała. Wzięła syna na ręce i ruszyła do domu, a cała armia szła za nią, uformowana w dwuszereg. W bramie domu kobieta zatrzymała się, ponieważ Nemeczek wyrwał się z jej objęć i stanął przed kolegami. Chłopcy kolejno uścisnęli jego drobną dłoń. Po chwili wraz z matką zniknął w ciemnej sieni. Koledzy w milczeniu patrzyli w okno mieszkania malca i zaczęli powoli rozchodzić się do domów. Przed bramą został jedynie Boka, który przekonawszy się, że jest sam, rozpłakał się.
Przeczuwał bowiem, wiedział to, czego żaden z chłopców nie śmiał powiedzieć; oto gaśnie powoli życie jego jedynego szeregowca.


Po pewnym czasie zbliżył się do niego ojciec malca, wracający od klienta, u którego był z przymiarką garnituru. Mężczyzna bez słowa objął chłopca i również rozpłakał się. Potem poprosił Janosza, by wrócił do domu i wszedł na podwórze. Boka otarł łzy, lecz nie odszedł, czując, że jego obowiązkiem jest trwanie na honorowej warcie w chwili, kiedy umierał jego wierny żołnierz. Zaskoczony dostrzegł Feriego, który zatrzymał się przed domem Nemeczka. Przeciwnicy spojrzeli na siebie, lecz nie odezwali się ani słowem. Po jakimś czasie odeszli do swoich domów. Chłopiec leżał na łóżku, oddychając ciężko i wsłuchując się w wiatr, uderzający w szyby.

IX.

Streszczenie rozdziału:
Chłopcy ze Związku Kitowców przywrócili honor Nemeczka, dziękowali również Janoszowi Boce za przywództwo.

W tajnym protokole, zapisanym w Wielkiej Księdze Związku Kitowców, członkowie wyrażali skruchę za to, że bezpodstawnie obrazili Erna Nemeczka i przywrócili honor jego nazwisku, zapisując je samymi dużymi literami. Dziękowali również Janoszowi Boce za przeprowadzenie zwycięskiej bitwy. W dowód uznania każdy z członków zobowiązany został do dopisaniu słów „i Janosz Boka” w tytule wiersza „Hetman Janosz Hunyadi” na 168 stronie podręcznika historii, a w rozdziale „Klęska pod Mohaczem” pod nazwiskiem pokonanego biskupa – „i Ferenc Acz”. W dalszej części protokołu przytoczony został spór między Kolnayem a Barabaszem, który oskarżał prezesa związku o zaniedbanie obowiązku żucia kitu.

X.

Streszczenie rozdziału:
Nemeczek zmarł po ciężkiej chorobie. Śmierć przyjaciela poruszyła chłopców z Placu Broni. Boka dowiaduje się o przebudowie placu.
W kamieniczce przy ulicy Rakos, w której mieszkał Nemeczek, panowała cisza. Wszyscy interesowali się zdrowiem malca i bez wyjątku otrzymywali jednakową odpowiedź, że jest bardzo źle. Matka chłopca z zapłakanymi oczami przyjmowała upominki, wyjaśniając, że Erno od dwóch dni nic nie je. O godzinie trzeciej wrócił z pracy ojciec chłopca i razem z żoną cicho weszli do pokoju syna. Nemeczek leżał na łóżku, wycieńczony gorączką. Ktoś zapukał do drzwi i w progu ujrzeli Bokę.


Kadr z filmu Chłopcy z Placu Broni


Przywódca chłopców z Placu Broni zbliżył się do łóżka malca, który, jakby wyczuwając jego obecność, otworzył oczy. Słabym głosem spytał Janosza, czy zostanie z nim dopóki nie umrze. Z trudem usiadł na łóżku i z powagą powtórzył, że jest świadomy tego, iż umrze. Rodzice i Boka próbowali go uspokoić, lecz on z uporem przysiągł, że umrze. W tej chwili przyszedł doktor i w milczeniu zbadał malca. Zatroskanej matce odparł, że stan Erna nie pogorszył się, po czym nie patrząc na nią zebrał się do wyjścia. Krawiec wyszedł z nim, zamykając drzwi do pokoju. Lekarz powiedział, że chłopiec nie dożyje następnego dnia i należało przygotować się na najgorsze. Obiecał wrócić za godzinę.

Ojciec Nemeczka chwiejnym krokiem wrócił do pokoju i nie był w stanie odpowiedzieć na pytania żony. Tymczasem malec poweselał i wezwał do siebie Janosza. Poprosił, aby przyjaciel usiadł przy nim i zaczął wypytywać, co stało się z czerwonymi koszulami. Boka wyjaśnił, że przeciwnicy po przegranej bitwie poszli do Ogrodu Botanicznego na naradę, lecz ich wódz nie zjawił się i musieli rozejść się do domów.

Wspomniał, że spotkał Acza pod domem chłopca, a ta wiadomość sprawiła Erno przyjemność. Boka opowiadał dalej, że na kolejnej naradzie czerwone koszule odebrały przywództwo Feriemu i jego następcą został starszy z Pastorów. Po naradzie na wyspę przyszedł stróż z wiadomością, że dyrektor nie będzie dłużej znosił krzyków i hałasu. Czerwone koszule zostały wyrzucone z Ogrodu, a wyspa zamknięta. Sytuacja ta rozbawiła Nemeczka.

Boka poinformował go, że Związek Kitowców zapisał jego imię i nazwisko samymi dużymi literami, lecz Erno mu nie uwierzył. Janosz uśmiechnął się, zapewniając, że chłopcy ze związku zaraz zjawią się, aby osobiście o tym zawiadomić malca, który nadal był rozgoryczony niesprawiedliwą zniewagą, jakiej doznał. Z żalem rzekł, że walczył nie dla siebie, ponieważ już nigdy nie ujrzy ukochanego Placu Broni i zamilkł. Rozpłakał się z bezsilności i żalu, że nie może choć jeszcze raz pójść na plac. Wspominał chwile, spędzone z kolegami i nagle stanowczo zawołał, że chce iść na Plac. Boka obiecał mu, że pójdą tam, kiedy wyzdrowieje. Nemeczek zaprzeczył i założył czerwono-zieloną czapeczkę. Krzyknął, że nigdy nie wyzdrowieje i prosi, aby pozwolono mu umrzeć tam, gdzie chce. Rodzice tłumaczyli mu, że jest zła pogoda i z uporem powtarzali, że wyzdrowieje.

Gorączka wzrosła i malec zaczął majaczyć. W tej samej chwili zjawił się klient do miary i ojciec musiał wyjść z pokoju. Przeprosił pana Czetneki, wyjaśniając, że jego syn umiera i przyniósł surdut do miary. Z pokoju dobiegał rozpaczliwy krzyk Nemeczka, który zwinąwszy dłonie w trąbkę, wzywał wszystkich do walki. Klient odparł, że jest mu przykro, ale pilnie potrzebuje nowego garnituru. Krawiec dokonał przymiarki, zapewniając, że skończy szycie w umówionym terminie. Ojciec Nemeczka pomyślał o słowach lekarza i zasiadł do pracy, mając nadzieję, że zarobione pieniądze będzie mógł przeznaczyć na małą trumnę.

Stan Nemeczka pogarszał się z każdą chwilą. Malec był przekonany, że walczy na Placu Boju i zagrzewał kolegów do bitwy. Wreszcie zmęczony upadł na łóżko i spojrzał nieprzytomnie na Janosza, myśląc, że to ojciec. Zamknął oczy, a jego matka i Boka odsunęli się od łóżka. Z podwórka dobiegły chłopięce głosy. Boka wyszedł do kolegów, informując ich, że Erno właśnie zasnął. W progu mieszkania pojawiła się matka malca, mówiąc, że Nemeczek znów zaczął majaczyć. Zaprosiła przerażonych chłopców do pokoju w nadziei, że syn oprzytomnieje. Wszyscy z powagą wchodzili do pomieszczenia i z przejęciem patrzyli na ojca chłopca i na łóżko, na którym leżał udręczony malec.

Weiss zbliżył się, by podać choremu uroczysty list, lecz z trudem opanował płacz. Odczytał list, w którym członkowie związku przepraszali Erna za pomyłkę i prosili o przebaczenie. Lesik, sekretarz Kitowców, pokazał malcowi księgę, lecz Nemeczek milczał. Jego matka odsunęła chłopców i pochyliła się nad dzieckiem. Z rozpaczą zaczęła krzyczeć, że malec nie oddycha. Przerażeni chłopcy odsunęli się. Kobieta wyła z rozpaczy, a krawiec zaczął szlochać. Na środku pokoju stał Boka ze spuszczoną głową, czując jakąś bezmierną pustkę w duszy. Nie potrafił płakać. Poprosił kolegów, aby rozeszli się do domów.

O zmierzchu Boka wyszedł z domu i ruszył przed siebie. Bez celu włóczył się po ulicach, omijając Plac Broni. Wszystko przypominało mu małego Nemeczka. W końcu zaczął biec na plac, czując ogromną ulgę. Przy furtce zobaczył Słowaka, który powitał go z uśmiechem. Janosz z powagą poinformował go, że Nemeczek umarł, po czym wszedł na Plac. Powoli przemierzył miejsce, które było świadkiem ich wesołych zabaw. W końcu zbliżył się do miejsca, w którym Erno pokonał Feriego i starał się wypatrzyć na piasku ślady stóp małego przyjaciela.

Wydarzenia minionego dnia zmęczyły go tak bardzo, że z trudem zdołał wspiąć się na fortecę numer dwa. Obok budki dostrzegł ciemne sylwetki dwóch chłopców i po chwili rozpoznał głosy Kolnaya i Barabasza. Kolnay zaproponował koledze, by pogodzili się w miejscu, w którym Nemeczek ocalił Plac Broni. Podali sobie dłonie i objęli się. Boka patrzył na scenę pojednania, lecz nie zdradził swej obecności. Po jakimś czasie chłopcy odeszli, rozmawiając o lekcjach. Janosz z żalem pomyślał, że szybko zapomnieli o śmierci Erna.

Zszedł z fortecy i zajrzał do chaty Słowaka. W środku zobaczył dziwne przedmioty, oparte o ścianę. Jano wyjaśnił, że należą one do pana architekta, a w poniedziałek na Placu Broni rozpocznie się budowa nowego domu. Chłopiec poczuł, że jego oczy wypełniają się łzami i uciekł z Placu, którego kilkanaście godzin wcześniej bronili z takim poświęceniem i męstwem. Z ogromnym bólem myślał o rozstaniu z miejscem zabaw, pocieszając się, że Nemeczek nie doczekał tej strasznej chwili, w której utracą swoją małą Ojczyznę.
A nazajutrz, kiedy cała klasa zastygła w niemej, pełnej skupienia ciszy i pan profesor Rac poważnym, godnym krokiem wszedł powoli na katedrę, aby w wielkiej ciszy, uroczystym głosem, wspomnieć Erno Nemeczka i przypomnieć uczniom, że jutro o trzeciej godzinie mają zebrać się na ulicy Rakos w czarnych lub przynajmniej ciemnych ubraniach. Janosz Boka z wielką powagą wpatrywał się w blat ławki i po raz pierwszy zaczął w głębi swojej młodej duszy pojmować, czym właściwie jest życie, w którym smutki i radości tak dziwnie splatają się w jeden wspólny los.




Polecasz ten artykuł?TAK NIEUdostępnij






  Dowiedz się więcej
1  Chłopcy z Placu Broni - streszczenie w pigułce
2  Najważniejsze wartości w życiu chłopców z Placu Broni
3  „Chłopcy z Placu Broni” - problematyka