Róża mieszkała u ciotki Luizy od czternastego roku życia. Tante, jak nazywała ją bohaterka, sprowadziła do pod swój dach również rodziców dziewczynki. Ich sytuacja materialna z każdym dniem stawała się coraz gorsza, ponieważ Warszawa nie była przychylna dla oficerów rosyjskiej armii, a właśnie nim był ojciec dziewczynki. Matka Róży, lekkomyślna Sophie, namawiała ją, by bogato wyszła za mąż i podratowała w ten sposób rodzinny budżet. Dziewczyna jednak wciąż cierpiała po utracie Michała i nie słuchała tego, co podpowiadało jej najbliższe otoczenie.
Minęło kilka lat i w sercu bohaterki zaszła wyraźna zmiana:
Róża postanowiła się zemścić. Na Polsce, gdzie ją nieszczęście spotkało, i na mężczyznach. Uroda błyszczała na niej wtedy jak książęcy strój, wszyscy na ulicy odwracali głowy. Nie chciała ładnych paniczyków ani potężnych starców – takiego właśnie chciała: cichego, nic nie znaczącego Adama, żeby na niego zwalić swoją piękność jak miażdżący głaz. Żeby nic jej nie mógł ofiarować w zamian za dar okrutny – ani rozkoszy, ani bogactwa – żeby za nic nie musiała być wdzięczna. Chciała takiego właśnie bezwolnego petersburskiego studenta z Darwinem pod pachą, z obrazkiem Częstochowskiej w kieszeni, z kacapską brodą i romantycznym, nadwiślańskim sercem.
Róża i Adam wzięli ślub w kościele u Panny Marii na Lesznie. Młode małżeństwo zamieszkało w Saratowie, gdzie mężczyzna dostał pracę w gimnazjum jako nauczyciel matematyki. Na znak żałoby po ukochanym Michale, Róża postanowiła ubierać się na czarno. Dla Adama była oschła i nieprzystępna. W łożu małżeńskim zachowywała się niezwykle biernie, lecz ich małżeństwo zaowocowało szybko dwójką dzieci. Kobieta bez przerwy wzbudzała w mężu zazdrość, kokietując innych mężczyzn:
Szły długie lata dobrego zdrowia, kwitnącego wyglądu, szumiących kanausowych halek, częstych łatwych triumfów Róży nad męskimi żądzami. Polubiła tę grę – cierpienia mężczyzn podtrzymywały ją jak alkohol.
Nadal była piękna i bardzo dbała o swoją urodę. Używała wielu kremów i maści, a nawet spała w rękawiczkach, aby nie zniszczyć dłoni. Każda zmarszczka lub przebarwienie skóry przyprawiały ją niemal o omdlenie. Obawiała się, że jej ciało zbyt szybko się starzeje.
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 - - 5 - - 6 - - 7 - - 8 - - 9 - - 10 - - 11 - - 12 - - 13 - - 14 - - 15 - - 16 - - 17 - - 18 - - 19 - - 20 - - 21 -