VII
Kilka lat później Władyś zawiadomił rodziców listownie, że oświadczył się Jadwidze Żagiełtowskiej pochodzącej z ziemiańskiej rodziny. W kopercie znajdowała się również zaręczynowa fotografia. Na pięć godzin przed ślubem rodzice stawili się w mieszkaniu syna. Nie było już czasu na oficjalne wizyty. Władysław przyprowadził swoją przyszłą żonę, aby zapoznała się z matką. Wcześniej uprzedził Jadwigę, że Róża jest wielką artystką, a w dodatku kobietą nerwową. Strach przed spotkaniem jednak szybko znikł, kiedy matka Władysława powitała jego narzeczoną ciepłym pocałunkiem. Róża wręczyła przyszłej synowej w prezencie srebrną tackę z okrągłym chlebem i pozłacaną solniczką. Władysław nie posiadał się ze szczecią.
Po ceremonii ślubnej pan młody odnalazł swoich rodziców w bocznej nawie kościoła. Matka patrząc na niego z niemal martwą twarzą powiedziała: Idź precz do nowej rodziny! Pchaj się w tę tłuszczę. Ja tam niepotrzebna.
Po weselu w domu rodzinnym, matka Jadwigi – pani Kasia – zajęła się gośćmi. Jadwiga otrzymała od swego ojca dzieło o monetach szwedzkich w Polsce, od matki wachlarz romantycznej muzy, od litewskich krewnych emaliowe brodze, bransolety z granatów, turkusowe kolczyki. Na weselu śpiewano, wznoszono toasty, tańczono. Nad ranem Władysław odnalazł swoją żonę zapłakaną w pokoju. Powiedziała mu, że Róża stwierdziła, iż ślub prawosławny jest piękniejszy, że w Polsce śmierdzi, że szlachta zaprzedała ten kraj, że miłość to łgarstwo, a na koniec, że Władysław w tym związku umrze z głodu. Mężczyzna po tym co usłyszał zrozumiał, iż musi wybierać pomiędzy żoną, a matką, ponieważ to musiało się wreszcie skończyć. Natychmiast po ślubie para młoda wyjechała.
Róża często odwiedzała syna i synową. Władyś witał ją wtedy niczym królową, a matka traktowała Jadwigę jak powietrze, jak zło konieczne. W upalne dni kazała, aby jej paliła w piecu, narzekając, że mieszkanie jest zawilgocone. Żądała wyszukanych potraw, zatrzymywała syna w domu, uniemożliwiając mu pracę w biurze. Władysław spełniał jej zachcianki, uspokajał, a na swoją żonę patrzył z wrogością, chociaż ta robiła wszystko, co jej kazali. Róża wtrącała się do prowadzenia domu, kuchni, a także zgłaszała zastrzeżenia co do garderoby syna i jego żony. Pod obecność Władysława kobieta była pozornie dobra i uprzejma wobec Jadwigi. Jednak gdy wychodził urządzała istne piekło, wyśmiewała dziewczynę, mówiąc, że jej matka, choć pochodziła z wysokich polskich sfer, niczego jej nie nauczyła. Nie mogąc tego dłużej znosić, Jadwiga krzyknęła teściowej w twarz: Tylko o mojej matce nie wolno! Tylko już matki i Polski proszę nie tykać! Spokój powracał do domostwa w momencie, gdy Róża siedziała w pociągu i jechała do siebie.
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 - - 5 - - 6 - - 7 - - 8 - - 9 - - 10 - - 11 - - 12 - - 13 - - 14 - - 15 - - 16 - - 17 - - 18 -