- U niego smutek i radość, klęska i zwycięstwo – to jedno. Nie ma za czym tęsknić, rozpaczać. Nie ma tajemnicy. Nie potrzeba Boga. Jest wszystko. Rozumiesz? Jak w nocy księżycowej. Jeżeli taka noc jest piękna, ona jest cała, nie brak niczego na niebie, które widzimy, na ziemi, którą blask przed nami odsłania. I ten koncert D-dur także kompletny. W nim nie brak niczego. Klasycyzm, romantyzm... co było i co będzie ... jest wszystko – jest harmonia! (179/180)
Mój Adam... – zniżyła głos – przypomnij sobie dobrze tamten wieczór, tamtą noc... Cóż to zabić pragnąłeś wtedy we mnie? za co zmaltretowałeś bezbronną? przeciw czemu spłodziłeś Martę? Przypomnij...
Milczał.
- Więc ja ci powiem: muzykę chciałeś zamordować! Przeciwko muzyce urodziłam twoją córkę! Czy miałam ją kochać – tę strzygę, nasłaną na zgubę mej duszy? Ale mój dziad San Domingo przetrzymał i spod Somosierry w mundurze powrócił, i ja także duszy swojej, choć nie serafickiej i diabłu nieraz przychylnej, ukrzywdzić nie dałam: nie zdradziłam muzyki. I mnie za to nagrodzono! Nie wiem, kto tam – twój Bóg łaskawy czy po prostu ślepy, rozumny los – nagrodził moją stałość. Marta nie będzie rzepy sadziła dla ciebie. Marta ma głos, którym można wyśpiewać najpiękniejszą muzykę! Życie Marty będzie moje – nie twoje, Adamie. (184/185)
- Adam, przebacz... Mnie serce kraje się, kiedy myślę o twoim życiu. Ale pomyśl ty także o moim. Mówisz: nie potrafisz nienawidzić. Ależ to właśnie szczęście twoje wielkie! Czy zastanowiłeś się kiedy, jak mnie ciężko, jak nieludzko było żyć z moją nienawiścią? A dlaczego ty – dobry i rozumiejący – nie wyratowałeś mnie, głupi? Dlaczego bałeś się mnie, Adamie? Dlaczego?
Żałosnym, starczym głosem odrzekł:
- Jakże ja mogłem ciebie od ciebie samej wyratować? (228)
A on [doktor Geerhardt]... On, Marciu, żeby choć skrzywił się albo zasępił! Nic. Siadł z powrotem przy biurku, obserwuje mnie – czasami ojcowie patrzą tak na swoje małe dzieci – z zadumą, z podziwem, z litością... Nareszcie mówi: "Mehr Ruhe. Spokoju, spokoju... Und so eine wunderschne Nase haben wir...".*
(...)
- To jest moja fotografia z tamtych lat... Z lat Michała. Widziałaś ją. "Diese Nase. Diese wunderschne Nase..." Któż to już raz powiedział tak o mnie, przy mnie? Jakież to sprawy jedyne, nie- ziszczone, najlepsze i najgorsze, zaczęły się od tych słów? Marciu... ty wiesz... Marciu...
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 - - 5 - - 6 - - 7 - - 8 - - 9 -