Niezłomny Czech, który po upadku swej ojczyzny szukał oparcia w Polsce; czołowy myśliwiec czeski, który tylko w gronie polskich myśliwców walczyć chciał i walczył: on i oni pokazali na najważniejszym odcinku życia, bo w rozstrzygającej walce z zawziętym wrogiem, jak Polak z Czechem mogą stanąć społem, ramię przy ramieniu, czynnie i zwycięsko – pokazali to już na długo przedtem, zanim zielony stół dyplomatów wykreślił zręby przyjaźni polsko-czeskiej.
Jeżeliby otworzyć duszę polskiego myśliwca i zajrzeć do jej głębi, znalazłoby się w niej wiele uczucia nie tylko i nie zawsze do kolegi-myśliwca, mimo że łączyły ich wspólna walka i wspólny los życia – zawsze natomiast zobaczyłoby się najtroskliwszą miłość i szczere przywiązanie do szarej grupy żołnierzyków noszących ogólne miano ziemnej obsługi dywizjonu myśliwskiego. Im, mechanikom, oddał myśliwiec swe najtajniejsze uczucia, im zawdzięczał prawie więcej niż koledze-pilotowi: bo i życie, i zwycięstwa, i swą chwałę.
Oni, mechanicy, byli jak skromne korzenie tego kwiatu, niezbędnie potrzebne co prawda do jego rozkwitu, lecz zacienione, bez promieni. I bez zaszczytów. Po prostu: szare korzenie. […] Im wszystkim należała się najgłębsza wdzięczność. Należały się najwyższe odznaczenia: wymagały tego i honor wojska, i najprostsze, ludzkie poczucie sprawiedliwości.
Nie ulega wątpliwości, że Urbanowicz przedstawiał krystalizujący się typ nowego żołnierza. Z żołnierską, uczciwą żarliwością wchłaniał w siebie istotę metalu i stwarzał nowy stop, zdrowy, tęgi, zdobywczy, a bynajmniej nie wyzbyty cech ludzkich. Unerwione aluminium, w którym biło żywe, ludzkie serce. Dlatego Urbanowicz stanowił tak ciekawy typ człowieka nowoczesnej techniki, i dlatego Anglicy, wyczuwając to tak o niego zabiegali.
W środku Europy wyrosła jak niszczący wulkan złowieszcza góra drapieżnej stali i potężnych mitów. Zadaniem ostatniej wojny było rozwalić tę górę, zdławić jej drapieżność, skruszyć jej stal i rozbroić jej mity. Rozwiać mity. Historia mierzyć będzie postęp tej wojny okresami, w których padały wszelkiego rodzaju mity. Jednym z pierwszych był mit Messerschmitta 110.
Gdy owego 15 września 1940 roku, po południu między godziną trzecią a trzecią minut trzydzieści, niedobitki rozgromionej Luftwaffe zmykały ku Francji, wielka bitwa, zwana Bitwą o Brytanię, była rozstrzygnięta. Mało Brytyjczyków, zasiadających tego popołudnia do swej codziennej herbaty, świadomych było wielkiego zwycięstwa. Jeszcze mniej sobie uświadamiało, że owa godzina była jedną z tych nielicznych, które rozstrzygały losy tej drugiej światowej, potwornej wojny.
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 -