Po przesiadce do drugiego parowca, który zabrał marynarza w górę rzeki Kongo bohater dotarł do pierwszej stacji należącej do towarzystwa. Kompania budowała w tamtym miejscu tunel dla kolei żelaznej. Widok, jaki ukazał się oczom Marlowa był przerażający: czarnoskórzy niewolnicy spętani łańcuchami resztkami sił drążący skałę. Niektórzy z nich padali na miejscu, inni udawali się do małego gaju, gdzie umierali z wycieńczenia. Bohater nieopodal lasku spotkał mężczyznę zupełnie niepasującego do tego krajobrazu. Główny księgowy spółki był ubrany schludnie i na biało.
Marlow musiał spędzić kilka dni w stacji w oczekiwaniu na karawanę, która miała zabrać go do dalej w głąb kraju. Księgowy wyjawił mu wówczas, że na swojej drodze prędzej czy później spotka Kurtza, najbardziej utalentowanego agenta spółki.
Karawana, w której poza Marlowem szedł tylko jeden biały człowiek zamierzała dojść w piętnaście dni do Stacji Centralnej, gdzie na bohatera oczekiwało stanowisko kapitana parowca. Po długiej i męczącej podróży Marlow dowiedział się, że okręt, którym miał zawiadywać spoczywa uszkodzony na dnie rzeki.
Bohater nie polubił dyrektora Stacji, który poza świetnym zdrowiem nie miał żadnych innych zalet. Nie był ani wykształcony, ani inteligentny, ani zdolny. Mężczyzna w żaden sposób nie panował nad tym, co działo się w Stacji. Jego podwładni, tak jak on, byli ogarnięci żądzą zdobycia kości słoniowej. Marlow dostał od niego trzy miesiące na to, by naprawić parowiec i wyruszyć na ekspedycję, której celem było dotarcie do stacji położonej w górze rzeki sprowadzenie stamtąd potrzebującego pomocy agenta Kurtza.
Pewnego dnia w stacji wybuchł pożar. Szybko ujęto domniemanego czarnoskórego podpalacza, i chociaż ten zarzekał się, że był niewinny, wychłostano go na oczach Marlowa. Bohater nie mógł uwierzyć w okrucieństwo pracowników Stacji. Właśnie tego dnia poznał podejrzanego mężczyznę, który zapewniał go, iż zajmował się wyrobem cegieł. Nie trudno było się domyślić, że kłamał, ponieważ w pobliżu kilkuset kilometrów nie można było znaleźć chociażby jednej cegły. Marlow domyślił się, że mężczyznę łączyły ciemne interesy z dyrektorem Stacji i miał rację.
Prawdziwym ukojeniem dla marynarza była ciężka praca przy naprawie parowca. Jednak musiał przez kilka dni dać sobie z tym spokój, gdyż zabrakło mu nitów i trzeba było na nie zaczekać kilka dni. W tym czasie w obozie pojawiła się Wyprawa Odkrywcza Eldorado, czyli banda złodziei pod przewodnictwem wuja dyrektora Stacji, którzy plądrowali od lat tereny kolonialne. Marlow mimochodem podsłuchał rozmowę pomiędzy krewnymi, z której wynikało, że obydwaj nienawidzili Kurtza i pragnęli jego śmierci, ponieważ stanowił on przeszkodę w ich interesach. Ta wiadomość spowodowała, że marynarz polubił tajemniczego agenta.
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 -