O ile można przyznać, że idee kolonializmu były wzniosłe, to trzeba powiedzieć, że nijak się miały do praktyki. W rzeczywistości było tak, jak widział to Marlow:
Podbój ziemi, polegający przeważnie na tym, że się ją odbiera ludziom o odmiennej cerze lub trochę bardziej płaskich nosach, nie jest rzeczą piękną, jeśli się w niego wejrzy zbyt dokładnie.Podobne wnioski formuje Danuta Polańczyk, autorka jednego z opracowań Jądra ciemności pisze: Misja cywilizacyjna Europejczyków nie miała nic wspólnego z szlachetnymi intencjami i oficjalnie głoszonymi hasłami.
Dzięki Marlowowi czytelnik może poznać wrażenia „z pierwszej ręki”. Z opowieści marynarza dowiaduje się o fizycznie wyczerpanych robotnikach żyjących na granicy egzystencji, korupcji urzędników, chęci zrobienia kariery tanim kosztem przez pracowników spółek, działaniach ponad prawem, znęcaniu się nad tubylcami i wielu innych rzeczach stanowiących o mrocznym obliczu kolonizacji. Z opowieści Marlowa wynika, że proces ten przypominał wielką maszynę, która toczyła się przez dżunglę karczując ją, a także każdego, kto stanął na jej drodze, a wszystko to w imię zysku.
Nawet dyrektor Stacji Centralnej potępiał Kurtza za jego niezdrowe metody, ale w pewnym sensie to właśnie utalentowanemu agentowi udało osiągnąć się apogeum kolonizacji – stworzył sytuację, w której tubylcy czcili go jak swoje bóstwo. Dzięki temu udawało mu się zapewniać największe dostawy kości słoniowej dla towarzystwa handlowego. Jednak wówczas już nie kierował się żadnymi szlachetnymi pobudkami, jak na początku swojego pobytu w Afryce. Zamiast niesienia pochodni postępu skupił się na tym by Wytępić te wszystkie bestie!
strona: - 1 - - 2 -