Narrator nie opisuje wyglądu postaci, charakteru, ulubionych zajęć. Informacje o ludziach, nawet wymienionych z imienia i nazwiska, nawet towarzyszących Mironowi w dniach powstania i w całym życiu – są ograniczone do potrzebnego minimum. Oznacza to, że liczą się zachowania, drobne gesty postaci, kilka słów lub relacji, które najbardziej zachowały się w pamięci opisującego.
Narrator – Miron Białoszewski. Warszawiak. Z książki wiemy, że w momencie wybuchu powstania ma 22 lata. Jego rodzice rozeszli się. Przed powstaniem Miron mieszka z Mamą na Chłodnej 40. Przenosi się następnie do mieszkań przyjaciół (Ireny, Swena), znajomych (m.in. na Nowogrodzkiej, Wilczej), do mieszkania Ojca na Chmielnej 32, a także tuła się wraz z bliskimi po obcych piwnicach na Starówce i Śródmieściu. Po upadku powstania w październiku 44 roku zostaje wywieziony do Pruszkowa, stąd do obozu pracy w Łambinowicach, a dalej do Opola, skąd ucika wraz z Ojcem do Częstochowy. Do Warszawy Białoszewski wraca w lutym 1945 r.
Miron studiuje polonistykę na tajnych kompletach. Podczas powstania stale uczy się, docenia wartość książek, papieru, ołówka. Tworzy poemat i dramat, z którego fragmentami zapoznaje przyjaciół. Najbardziej jest związany z Haliną, Swenem, Ireną P., swoją rodziną.
Miron nie należy do żadnej organizacji podziemnej Warszawy. Jego zadania w powstaniu to przede wszystkim opieka nad rodziną. Miron stara się o bezpieczne kryjówki dla najbliższych, organizuje jedzenie, wodę, pomaga przy przenoszeniu rannych, budowaniu barykad. Czasem musi wybrać własne życie niż pomoc innym. Taka jest tragiczna rzeczywistość powstania.
O wyglądzie narratora niewiele wiadomo. Miron w ogóle nie skupia się na powierzchowności. Woli opisać piękno najbliższej zabytkowej kamienicy, atmosferę, czy też zachowania swoje i innych ludzi. Wiadomo tylko, że narrator jest chudy, że ma jedno ubranie, które bardzo się niszczy, a o które trzeba dbać, bo o ubrania trudno.
Jest to człowiek wrażliwy, inteligentny, dojrzały mimo młodego wieku. Doskonale zna miasto, nie tylko jeśli chodzi o topografię. Miron zna warszawiaków, zna się na ludziach. Opisuje ich zachowania z jak największym obiektywizmem, nie ubarwia zdarzeń, ani nie ujmuje nikomu. Pokazuje codzienność w warszawskim piekle – kiedy ludność jest dosłownie wykańczana, kiedy wszystko, co dla ludzi coś znaczyło (rodziny, domy, bliskie sercu miejsca w stolicy – budynki, w których się uczono, bawiono, leczono) ulega destrukcji, kiedy panuje strach i nieustanne zaszczucie śmiercią. Miron nie unika też opisu sytuacji, których się po wojnie bardzo wstydził, m.in. kiedy myśli o zdjęciu obrączki z palca zmarłej kobiety, żeby dostać za to jedzenie dla rodziny lub też gdy modli się o nalot, by nie pomagać przy pochówku Niemców. Białoszewski jest zatem człowiekiem szczerym, dąży do prawdy, mimo że jest ona trudna i bolesna.
Matka Mirona zajmuje się podczas wojny szyciem. Zocha, kochanka Ojca, oskarża ją o życie z teściem, czyli ojcem Ojca Mirona. Małżeństwo rozpadło się. Mama Mirona jest osobą ciepłą, pracowitą. Niewiele mówi w narracji Pamiętnika. Zajmuje się gotowaniem i opieką nad synem i jego przyjaciółmi z uniwersytetu. Mieszka z nią Żydówka, Stefa. Obie kobiety, po rozłące z Mironem pierwszego dnia powstania dostają się do niewoli. Rozbierają barykadę, potem są gnane przez stosy trupów ulicami stolicy, następnie Niemcy wywożą Mamę, Babu Stefu i ciotkę Józię do Pruszkowa. Stąd zostają one wywiezione do Głogowa. Z Mamą utrzymują dobre relacje siostry byłego męża Sabina i Nanka. Matka Mirona ponownie wychodzi za mąż. Przez Zochę, kochankę starego Białoszewskiego, jest nazywana „świętą kobitą”.
Ojciec Mirona, Zenon Białoszewski, jest przedwojennym pocztowcem. Bierze udział w oblężeniu i odbiciu Poczty Głównej. Jest w AK. Zajmuje się organizacją podrobionych dokumentów dla powstańców, Żydów, cywili warszawskich i nie tylko. Pomaga mu Zocha i Halina. Ojciec robi różne interesy, które polegają na zdobyciu dla rodziny podstawowych artykułów: raz udaje mu się dostać kosz zgniłych ziemniaków (rarytas w czasie okupacji), innym razem choinkę na święta. Organizuje żywność powstańcom. Ojciec ma kochankę, Zochę. Po rozejściu się z matką Mirona mieszka n Chmielnej 32, u Zochy i Haliny. To tu zatrzymają się Miron, Zbyszek i Swen po wyjściu z kanałów. Po powstaniu Ojciec wraz z Mironem dostają się przez Pruszków o obozu pracy w Łambinowicach, a następnie do Opola, skąd uciekają do Częstochowy. Potem Zenon Białoszewski wyjeżdża z Warszawy do Gdańska wraz z Zochą. Jego siostry i Matka Mirona sądzą, że po siedemnastu latach związku z Zochą Zenek się z nią wreszcie ożeni. Tymczasem Białoszewski wraca do Warszawy w 1945 r. i żeni się z Walą. Siostry – Sabina i Nanka – uczestniczą w uroczystości ślubnej, ale potem zrywają kontakt.
Nanka, Sabina – siostry Zenona Białoszewskiego. Nanka uchodzi za ostoję spokoju i łagodności. Jedyny raz, o którym Miron wie, kiedy Nanka wybuchła gniewem, był po przyjściu Zochy do mieszkania na Lesznie. Nanka pogoniła Zochę szczotką. W sporze rodzinnym była najwidoczniej po stronie Matki Mirona. Innym razem, gdy sama pokłóciła się z mężem, Michałem, i usłyszała słowa:
Żeby cię, cholero, pierwsza bomba zabiła,wybiegła na ulicę mimo ostrzału. Wiele lat nie odzywała się z Michałem, który jeszcze po wojnie długo szukał żony i prosił o przebaczenie.
W końcu Nanka i Michał schodzą się z powrotem. Nanka była razem z Matką Mirona w Głogowie. Chodziła w drewniakach po 15 km dziennie w jedną stronę do pracy. Przed wojną potrafiła zrezygnować z pójścia do zwykłej pracy, gdy ją buty uwierały. Po powrocie z obozu Nankę przyjmuje jakby nigdy nic Zocha. Narrator pyta retorycznie:
więc czy trzeba było wojny na to? I powstania? Ruszenia narodu? Na te wicewersaszczotki, wspaniałomyślności? Nie wiem. One też nie wiedzą.Obie ciotki – Nanka i Sabina –opiekują się Mironem, utrzymują kontakt z Mamą. Podczas powstania zajmują się kuchnią, jak większość kobiet.
Babu Stefu – Żydówka, Miron mówi, że daleko spokrewniona z Białoszewskimi. Sprowadzona do mieszkania na Chłodnej przez Ojca Mirona. Pomagała w kuchni, była pod opieką Mamy Mirona i z nią trzymała się najchętniej. Miron bardzo lubił Babu Stefu i zresztą to on nadał jej takie imię. Stefa miała dokumenty po zmarłej Zofii Romanowskiej. Była odważna i stosowała zasadę „najciemniej pod latarnią” – jeździła tramwajem przeznaczonym dla Niemców, chodziła dumnie po ulicach i chwaliła się swoim niemieckim akcentem. W pewien sposób imponowała młodemu Mironowi swoją odwagą i uporem w życiu. Ukrywała się u Białoszewskich do 44 roku, kiedy dozorczyni zasugerowała Matce Mirona, że wie o pochodzeniu ich syplokatorki. Stefa dostała się do więzienia, bo ktoś podrzucił jej do torby gwiazdę Dawida. Powstańcy odbili ją i znów wróciła do Mirona i jego Matki. Wywieziona po upadku powstania do Głogowa. Dzięki zarobionym pieniądzom udaje się do Szwecji, a stąd do Ameryki, gdzie spędza resztę życia.
Swen jest przyjacielem Mirona. Obaj przeżywają powstanie organizując jedzenie, pomagając powstańcom w przenoszeniu rannych kanałami. Obaj interesują się literaturą i sztuką. Kiedy widzą zrujnowaną stolicę po upadku powstania płaczą, nie wstydzą się głośnych łez. Swen i Miron przez wiele dni ukrywają się w jednym schronie. Na Rynakach gotuje Mama Swena, którą narrator darzy szacunkiem, jak swoją własną Matkę. Gdy Swena przysypują gruzy po wybuchu bomby, zostaje uratowany dzięki pomocy najbliższych. Nieczęsto odkopywano zasypanych, Swen miał szczęście. Po powstaniu, kierowany przeczuciem Swen wyskoczył wraz kolegą z pociągu, wiozącego warszawiaków do Niemiec na roboty. Jeszcze w granicach Guberni, pod Opocznem, dostają się obaj do wsi. Tu cudownym trafem jest już Mama Swena, Celina i Lusia.
Irena P., Staszek – koledzy Mirona z tajnych kompletów polonistycznych. Organizują w czasie wojny wieczorki literackie, konkursy artystyczne, czytanie własnych utworów, odgrywanie dramatów, m.in. Wyspiańskiego.
Halina – mieszka razem z Zochą i Ojcem Mirona na Chmielnej. Narrator wyraża się o niej z wyjątkową czułością. Kiedy ma przebyć drogę kanałami, Miron wyznaje, że tęskni do Haliny. Świadomość spotkania jej i Ojca w Śródmieściu dodaje narratorowi otuchy i nadziei. Miron, kiedy dociera do mieszkania na Chmielnej, jest jeszcze cały brudny. Wszyscy – Miron, Swen i Zbyszek – są wygłodniali, wychudzeni, zmęczeni do granic. Na Starówce nie było żywności, miejsc do spania, droga kanałami wycieńczyła chłopaków. Miron składa Halinie pocałunek. Dziewczyna opiekuje się przybyłymi – szykuje jedzenie, kąpiel, łóżka, ubrania. Halina pomaga Ojcu Mirona w załatwianiu dokumentów dla Polaków.
Powstańcy opisani są przez narratora tak:
W ogóle powstańcy. Się pokazali. W poniemieckim – co popadło: hełmie, butach, z byle czym w ręku – dobrze, jak strzelało.
Miron jako jeden z tysięcy cywili zauważa na ulicach grupy lub pojedyncze osoby, zakradjące się pod niemieckie czołgi, wachy, grupki strażników. Powstańcy organizują ataki na strategiczne punkty miasta, przejęte przez Niemców – odbijają m.in. więzienie, szpital, budynek PKO. Jednak w walce powstańców dominuje chaos. Tylko Śródmieście zachowuje podstawowe reguły życia wojskowego, jest najlepiej zorganizowane. Walki powstańców trwają we wszystkich dzielnicach miasta. Dowodzący i walczący kontaktują się dzięki łącznikom – dziewczynom i małym chłopcom, przemierzającym kilometry kanałów.
Do powstańców należą też sanitariusze, zapewniający opiekę medyczną i pomoc rannym, których z dnia na dzień przybywa. Tragiczna sytuacja powstańców pogłębiona jest brakiem broni. Alianckie zrzuty broni i żywności nie docierają do stanowisk powstańczych. Wiatr znosi je na stronę niemiecką. Najmłodsi powstańcy to harcerze. Halina opowiada o jednym chłopcu, który siedział ukryty gdzieś na rogu Złotej i walił w czołgi butelkami z benzyną. Kilka rozwalił, dopóki nie zginął. Miron i jego kolega Zbyszek chcą się przyłączyć do powstania, ale dowództwo nie przyjmuje z braku broni.
Niemcy i żołnierze innych narodowości walczących pod znakiem hitlerowskiej Rzeszy, pokazani są przez narratora jako sprawcy warszawskiego piekła. Bezwzględni mordercy podpalają kamienice z cywilami, wyrzucają chorych przez okna szpitali, dobijają rannych, gnają Polaków przed czołgami po to, aby powstańcy strzelali w swoich albo wycofywali się. Armia niemiecka dysponowała wielką ilością najlepszego sprzętu wojennego: bombowce, czołgi, miotacze ognia, granatniki, pojazdy rozrzucające bomby („grube berty”, „szafy”, „krowy”). Nie brakowało im amunicji i broni. Dokonywali zniszczenia kolejnych dzielnic Warszawy siejąc strach i śmierć wśród żołnierzy i cywili polskich.
Największym bestialstwem charakteryzowali się Ukraińcy. Miron opisuje wyjście warszawiaków po upadku powstania. Kolumny ludzi strzeżone były przez Wermachtowców. Ci okazują się sympatyczni, życzliwi. Rozdają Polkom warzywa, wyrwane przy drodze. Nie zmienia to jednak faktu, że Niemcy zrujnowali nie tylko miasto Warszawę, Polskę, dokonali pacyfikacji Żydów, ale zniszczyli wszelkie ludzkie wartości w wojnie, odebrali wielu ludziom jedyną nadzieję i sens życia. Wspomnienia wojenne tych, którzy przeżyli, naznaczą całe dalsze życie.
Żydzi są narodem tragicznym, którego historia i tradycja wzbudza u Mirona ogromny szacunek, ale jednocześnie rodzi niezrozumienie. Narrator z przerażeniem wspomina powstanie w getcie i akcję likwidacji getta warszawskiego. To w tych momentach Miron rozważa o ludzkim cierpieniu w ogóle, o masowej zagładzie i sprowadzenia ludzi do poziomu przedmiotów, a właściwie śmieci. Przykład Babu Stefu pokazuje, że tylko szczęście mogo ocalić życie Żyda. Pomocą losowi było samozaparcie Stefy, spryt, zorganizowanie pieniędzy na wykup siebie, znajomość niemieckiego, brawura i zwyczajne brnięcie na przód. Niezbędna była też pomoc Polaków.