Sartorius
Sartorius pracuje w laboratorium położonym w górnej części stacji. Gdy na Solaris przybywa Kelvin mężczyzna broni się przed opuszczeniem miejsca swojej pracy, nie chce również nikogo tam wpuścić. Z odgłosów jakie dobiegają z wewnątrz można domyśleć się, że jego „gościem” jest małe dziecko. Gdy Kelvin po raz pierwszy go poznaje zauważa, że był nadzwyczaj wysoki, chudy, pod kremowym trykotem ciało jego zdawało się składać z samych tylko kości. Szyję miał owiniętą czarną chustką; przez ramię zwisał mu złożony we dwoje, popalony odczynnikami, ochronny płaszcz laboratoryjny. Nadzwyczaj wąską głowę trzymał bokiem. Prawie pół twarzy zasłaniały mu wygięte czarne szkła, tak że nie mogłem dostrzec jego oczu.
Sartorius nie wzbudza w Kelvinie pozytywnych emocji. Bohater zarzuca mu, że mimo anormalnej sytuacji ten nie wypada z narzuconej sobie roli, Snaut z kolei stwierdza, że w nadzwyczajnej sytuacji stara się być normalny, co u niego znaczy oficjalny. Podczas rozmowy Sartorius sprawia wrażenie człowieka podejrzliwego, czujnego i zewnętrznie opanowanego, nie mówił, ale przemawiał, zupełnie jak na posiedzeniu Instytutu. Jakkolwiek antypatyczny, nie był jednak głupi.
Bohater do końca zachowuje twarz beznamiętnego naukowca. To on proponuje, by w razie niepowodzenia w kontakcie z oceanem, poddać „gości” anihilacji (wierzy, że uda mu się destabilizować neutrinowe układy), a więc w pewien sposób ich zabić.
strona: - 1 - - 2 - - 3 -