Streszczenia i opracowania lektur szkolnych klp klp.pl
Lebrosso jest jednym z dwóch głównych bohaterów opowiadania Gustawa Herlinga-Grudzińskiego. O jego losach czytelnik dowiaduje się z książeczki odnalezionej przez narratora w wynajmowanym domku.
Naprawdę nazywał się Pier Bernardo Guasco, lecz wszyscy nazywali go Lebrosso, czy z języka włoskiego Trędowaty. Z racji swojej choroby, nie ukończywszy jeszcze dwudziestu lat został zamknięty w budowli nazwanej Wieżą Strachu, gdzie miał spędzić, z dala od ludzi, resztę życia. Towarzyszyła mu także owrzodzona młodsza siostra. Oboje pochodzili z małego księstwa Oneglia. Ich rodzice zmarli, gdy byli jeszcze dziećmi, więc mieli tylko siebie.

Zamkniętym żywność zobowiązał się dostarczać szpital w Aoście. Ich cele w trochę mebli zaopatrzyły władze miejskie, ofiarując jeszcze narzędzia ogrodnicze, by umożliwić uprawianie ogrodu.

Lebrosso był bardzo samotny. Pragnął widoku ludzi, czego dowodem mogą być jego nocne eskapady do Aosty, gdzie obserwował spacerujących, motywowane faktem, iż nie widywał nikogo z wyjątkiem człowieka, który co tydzień przynosił mu zapasy żywności ze szpitala, oraz księdza zachodzącego czasem do Torre dello Spavento z pociechą religijną. O jego potrzebie rozmowy świadczy wdzięczność, jaką okazywał podczas spotkania z de Maistre’m . Dziękował za zainteresowanie i chęć poznania, ponieważ do tej pory wzbudzał w ludziach tylko litość i obrzydzenie: Jest już dla mnie wielką pociechą widzieć człowieka i słyszeć dźwięk głosu ludzkiego, który zdaje się umykać mojej uwadze.

Choć przez pięć lat mieszkała z nim siostra, nie mógł znieść widoku jej cierpienia i rozkładającego się, młodego ciała i unikał z nią spotkań. Nigdy nie miał z nią normalnej zażyłości, jaka wiąże zapewne w wolnym świecie przyjaciół w nieszczęściu, nie chciał jej sprawiać przykrości swoim widokiem. Po jej śmierci, gdy odebrano mu możliwość obserwacji cienia bliskiej osoby, słuchania jej słów czy odgłosu kroków na schodach - namiastkę normalnego obcowania ze światem ludzi, samotność opanowała jego życie całkowicie. Kiedy jeszcze doszła do tego strata psa wabiącego się Miracolo, którego mieszkańcy pobliskiej wioski ukamienowali ze strachu przed zarazą, popełniłby z rozpaczy samobójstwo, gdyby nie kartka odnaleziona w pokoju nieboszczki, w której prosiła, by pozostał dobrym chrześcijaninem i dalej pokonywał trudności, jakie piętrzył przed nim los.

Mimo całego cierpienia, nieszczęścia, bólu, Trędowaty starał się żyć całkiem normalnie. Potrafił czas wypełniać pracą czy modlitwą. Chętnie uprawiał ogród (na dużym klombie nasłonecznionej części ogrodu wyhodował rzadkie kwiaty z nasion dzikich roślin żyjących na stokach Alp, wiele gatunków drzew owocowych i winną latorośl), wyplatał kosze, szył ubrania. Lubił także czytać książki, szczególnie te o nieszczęściach towarzyszących człowieczej doli, dlatego tak upodobał sobie historię o Hiobie. Literatura stała się dla niego formą dochodzenia do prawdy życia i człowieczeństwa.

Nie znaczy to jednak, że robił wszystko, by tylko nie myśleć o swoim położeniu. Przeciwnie, czasami potrafił siedzieć godzinami bez ruchu, odnajdywał w tym przyjemność, rozkoszował się powietrzem i urokami natury:
Wszystkie jego myśli stawały się wówczas nieokreślone i jakby zamglone; smutek opadał stężały na dno jego serca, ale nie wywoływał w nim ucisku; wzrok błądzący po polach i skałach przywiązywał się coraz bardziej do martwych przedmiotów. Tak, kochał martwe przedmioty: oglądane codziennie, stały się w końcu jedynymi towarzyszami jego życia.


Fizyczne, psychiczne i emocjonalne cierpienia Lebrosso, trwające ponad ćwierć wieku (umarł w roku 1803, w sześć lat po wizycie autora książeczki de Maistre'a), stały się próbą jego charakteru i sprawdzianem wiary. Okazał się człowiekiem troskliwym i opiekuńczym (troska o to, by nie dotykać róż, które potem zrywały dzieci w obawie o zarażenie maluchów; odmowa uściśnięcia ręki przybysza), czującym więź z przyrodą i zwierzętami (łatwo zaprzyjaźnił się z odrzuconym przez ludzi psem przybłędą: Przepędzany przez żywych, był prawdziwym skarbem w domu umarłych), ale przede wszystkim pokładającym ufność w Bogu, którego traktował jak przyjaciela, mawiając Nie wolno mieć innego towarzysza poza sobą samym, innego przyjaciela poza Bogiem. Postrzegał wiarę jako sposób uświęcenia cierpienia, dostrzegając w Chrystusie na krzyżu cząstkę siebie - chorego, trędowatego. Ta analogia pozwoliła mu na pokorne przyjmowanie przeciwności losu.

Historia o trędowatym mieszkańcu Wieży Stachu, symbolu heroicznej siły i humanizmu pokazuje, jak należy przyjmować cierpienie, jak szukać jego sensu i dostrzec w nim odpowiedź na pytanie o cel świata i istnienia. Należy kochać swoją celę, a znajdzie się w niej spokój.

Losy Lebrosso i nauczyciela są bardzo podobne, a jednak w ostatecznym rozrachunku prezentują oni dwie odmienne postawy wobec życia. Choć obaj zostali dotknięci Hiobowymi nieszczęściami, obaj manifestowali chęć śmierci, nie mogąc poradzić sobie z cierpieniem, to jednak różni ich więcej, niż łączy.

Po pierwsze, Lebrosso był samotnikiem z konieczności, z powodu swojej choroby, gdy tymczasem nauczyciel trwał z izolacji z wyboru.
Po drugie, w kluczowym momencie życia – po śmierci jedynej bliskiej mu osoby oraz po stracie ukochanego czworonoga – Trędowaty nie odwrócił się od Boga, postanowił spełnić prośbę siostry i zostać dobrym chrześcijaninem, gdy z kolei pedagog okazał się tchórzem, człowiekiem, który tylko manifestuje pragnienie śmierci, by w momencie, gdy nadarza się okazja odejścia z tego świata, w dodatku jako bohater poświęcający się za księdza, zostać błagającym o darowanie życia, płaczliwym starcem, wycofać się, przestraszyć, stchórzyć.



Polecasz ten artykuł?TAK NIEUdostępnij






  Dowiedz się więcej
1  Wieża - streszczenie
2  Symbolika w opowiadaniu „Wieża”
3  Problematyka „Wieży” Grudzińskiego