Rzeźba ta stała u podnóża kilkusetmetrowej góry, zwanej Świętym Krzyżem (w województwie Kieleckim, a więc w rodzinnych stronach Grudzińskiego), zwrócona twarzą ku opactwu. Posąg miał własną legendę. Podobno posuwał się co roku na klęczkach o ziarnko maku na szczyt.
Pisarz zastosował obszerny opis rzeźby, który warto przytoczyć dla późniejszej interpretacji:
Kamienny pielgrzym nie ma twarzy, lecz małą zniekształconą głowę osadzoną wprost na korpusie; czoło i nos zlewają się w niej w jedną pionową linię z brodą, a oczy są niby dwa ciemne otwory w kapturze — jak oczy ślepców, patrzą przed siebie nie widząc; włosy opadają mu na umieszczone nienaturalnie nisko ramiona, ręce splótł nabożnym gestem na piersiach; szeroką podstawę klęczącej postaci obrasta murawa. Wyżarty przez wiatry i deszcze, ze śladami obtłuczeń w wielu miejscach, jest posągiem bezgranicznej cierpliwości. I tylko stali przechodnie, którzy omijają go obojętnie jak niezauważalną już część przyrody, uprzytamniają tą obojętnością obcym, że musi być również bezgranicznie samotny.
To właśnie, prócz wyglądu zewnętrznego, kojarzyło go przypuszczalnie z mieszkańcem Wieży w Aoście.
Rzeźba będąca znakiem cierpienia została silnie upersonifikowana, jest podobna zewnętrznie i wewnętrznie do Lebrosso. Ukazuje dramat, ponieważ gdy pielgrzym dojdzie do celu, nastąpi koniec świata:
Równocześnie ze światłem zbawienia ujrzy ogień ostateczny pochłaniający wraz z nim całą ziemię. Dlatego też, tak samo jak Trędowaty, pielgrzym został odosobniony, wyklęty, ludzie omijają go szerokim łukiem, lecz mimo wszystko cechuje go bezgraniczna cierpliwość.
strona: - 1 - - 2 -