Rozdział VII
Święto Trzech Króli wypadło tego roku w poniedziałek, po nieszporach ludzie zebrali się w karczmie, gdzie odbywały się właśnie zmówiny córki Kłęby. Konflikt lipieckich chłopów z dworem pogłębiał się, dlatego nie zatrudniono nikogo ze wsi przy wyrębie lasów, co dotknęło przede wszystkim najbiedniejszych. Poproszono o pomoc księdza, wysłano do niego delegacje, ale dobrodziej nie chciał się wstawić za nimi u dziedzica. Biedacy siedzieli w karczmie, pili wódkę i rozmawiali.
Tymczasem zabawa zaczęła się na dobre, część osób poszła w tany, inni stali i gwarzyli wesoło. Nagle pojawił się Mateusz, idąc jeszcze o kiju i zawołał młodego Borynę. Ku zdziwieniu Antka rywal przyszedł się pojednać. Mateusz schlebiał Ankowej sile i przyznał, że latał za Jagną, ale ta go nigdy nie chciała. Mężczyźni co rusz to przepijali zgodę, a mąż Hanki poczuł się tak dobrze, że zwierzył się towarzyszowi z miłości do Jagny. Do Antka i Mateusza ostrożnie zbliżyli się inni młodzi gospodarscy synowi i pomstowali a dziedzica, że lasu nie chce oddać, i na starych, że się rządzić nie potrafią, a na wycug nie chcą iść, młodych do głosu nie dopuszczą. Uradzili, że należy „całą wsią iść, rozegnać, nie pozwolić dopóty, aż się dziedzic ze wsią nie ugodzi”, a buntowi miał przewodniczyć Antek.
jeden tylko Grzela się sprzeciwiał, a że bywał we świecie i gazetę „Zorzę” czytywał, to jął naucznie i kiej z książki prawić, że gwałtu nie można czynić, bo wda się w to sąd i prócz kozy nikt więcej nie wskóra, że trzeba, aby wieś sprowadziła z miasta adwokata, a ten by wszystko po sprawiedliwości wyrychtował.
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 - - 5 - - 6 - - 7 - - 8 - - 9 -