Jadwiga odzwyczaiła się od swojego rodzinnego domu, gdyż przez długie lata mieszkali z mężem za granicą. Dużo zmieniło się prze ten czas. Ojciec zmarł kilka lat temu, nie zostawiając żadnego kapitału. Dla jej rodziny skończyło się dostatnie życie. Siostrę Magdę zostawił mąż dla podstarzałej Francuzki. Druga siostra – Stasia, chorowała na gruźlicę. Matka Jadwigi – pani Kasia, niańczyła wnuki, sama prowadziła dom, aby zaoszczędzić na służbie. Nie organizowała już czwartkowych herbatek dla przyjaciół. Milczała, gdy chwalono demokratyczne rządy i literaturę bolszewicką. Wciąż dźwigała na swoich barkach szlacheckie brzemię.
XI
Do domu wreszcie wróciła Marta. Róża przypomniała sobie wówczas dzień dziesiątej rocznicy śmierci Kazia. Była z mężem na cmentarzu, potem wróciła sama do domu, a Adam poszedł na sesję do szkoły.
Bóg nigdy nie przyszedł Róży z pomocą, chociaż co jakiś czas chodziła do spowiedzi i przyjmowała komunię. Pamiętała, że gdy Michał wyjeżdżał z Warszawy na politechnikę do Petersburga, oddała mu swój krzyżyk od chrztu i razem poszli do kościoła. Wtedy prosiła Boga, aby jej ukochany wrócił do niej. Jednak Bóg jej nie wysłuchał, miała o to do Niego żal, zresztą nie tylko o to.
Gdy wróciła z cmentarza do domu Władysław siedział nad zadaniem z matematyki, za rok miał zdawać maturę. Miała mu za złe, że nie zwraca na nią uwagi. Pomyślała nawet, że go zastrzeli, albo zaatakuje Adama nożem, wtedy ktoś ją zauważy, chociażby śmierć. Nocą sięgnęła po rewolwer męża, w świetle księżyca sprawdziła, czy w komorze są naboje, mocując się z cynglem upuściła broń. Podnosząc ją z podłogi oprzytomniała i pomyślała: Jezus, Maria, toż ja chciałam syna zabić! Dlaczego? Schowała rewolwer, przeszła do salonu i chwyciła za skrzypce. Zaczęła na nich grać bez opamiętania, z czoła spływał jej pot, a serce waliło co sił. Wreszcie zapłakana padła na podłogę. Do domu wrócił Adam, od razu przeprosił za spóźnienie, ponieważ w pracy zatrzymało go nieplanowane zebranie, a potem był u fryzjera.
Oczy Róży wręcz płonęły, gdy z wielkim żalem w głosie opowiadała mężowi o swojej młodości. Jako stypendystka wyjechała do Petersburga, po pół roku już występowała przed wielkim księciem. Musiała udowodnić, że nie przeznaczone na jej rozwój rządowe pieniądze nie są wyrzucane w błoto. Pojechała tam jednak głównie z powodu Michała. Było jej w Rosji bardzo ciężko, gdyż myślała nieustannie o ukochanym, który zostawił ją dla kursistki. W nocy w internacie nie mogła ćwiczyć, ponieważ koleżanki chciały spać. Często była głodna, gdyż nikt tak na dobrą sprawę o nią nie dbał. Jej rówieśniczki często otrzymywały paczki z domów, a ona wstydziła się napisać do rodziców, ponieważ i tak nie było ich stać na przesłanie czegokolwiek. Rozpacz, głód, wysiłek ponad siły doprowadziły do tego, że zachorowała na tyfus. Lekarz oświadczył jej, żeby wróciła do domu i zajęła się robieniem pończoch. Czuła się upokorzona przez Petersburg.
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 - - 5 - - 6 - - 7 - - 8 - - 9 - - 10 - - 11 - - 12 - - 13 - - 14 - - 15 - - 16 - - 17 - - 18 -