Marta kucała przy jej łóżku, trzymała ją za rękę i mierzyła tętno. Róża trochę drzemała, w pewnej chwili otworzyła oczy i splotła dłonie jak liście. Spoglądając na swoje palce grubym głosem zapytała, dlaczego ma sine paznokcie. Zaraz po tym zaczęła mocno kaszleć. Powoli stawała się bezwładna. Paweł i Władysław podeszli do niej i próbowali rozcierać jej ciało. Posadzili ją, aby podać jej wody, lecz usta Róży były zbyt spuchnięte, by się otworzyć. Marta zadzwoniła po lekarza i uklękła przy łóżku tuląc ręce matki do policzka. Chora otworzyła szeroko oczy, spojrzała na córkę, z jej piersi dochodził cichy szmer, a tętno wciąż słabło. Doktor odciągnął Martę od matki, po chwili stwierdził jej zgon.
Zapłakaną kobietę z podłogi podniósł mąż. W drzwiach pojawił się zatroskany i przerażony Adam, który w kółko powtarzał: Elciu, Elciu kochana. Myślał, że Róża jeszcze żyje, ponieważ ułożona była w pozycji siedzącej, a jej oczy wciąż były otwarte. Władysław przykładając palec do ust dał mu jednak znak, że kobieta nie żyje. Adam padł na kolana i sunął w kierunku łóżka. Szeptał, że musi jej jeszcze coś ważnego powiedzieć, o coś zapytać. Nie docierało do niego, że żona nie żyje. Dopiero Władysław z Pawłem dźwignęli go z podłogi posadzili na sofie.
Oczy Róży po chwili same się zamknęły. W pokoju panowała cisza. Po chwili wszyscy zgromadzeni podeszli do łóżka. Marta przykryła ciało matki wielkim, czarnym, koronkowym szalem z czasów taganroskiej świetności. Piękna głowa zapadła głęboko w puchy, tonęła, uchylała się światu.
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 - - 5 - - 6 - - 7 - - 8 - - 9 - - 10 - - 11 - - 12 - - 13 - - 14 - - 15 - - 16 - - 17 - - 18 - - 19 - - 20 - - 21 -