Stara siedziała na krześle. Płaskie sukienne pantofle oparła o ogrzewacz do nóg, a na jej kolanach spoczywał kot. Na głowie miała jakąś białą, wykrochmaloną historyjkę, brodawkę na policzku i okulary w srebrnej oprawie zsunięte na koniec nosa. (…) Poczułem zabobonny lęk. Wydała mi się niesamowita i złowroga.Conrad za ich pomocą dał do zrozumienia, że to, co dzieje się w grobowym mieście, a dokładniej w siedzibie kompanii, nie jest czymś dobrym, lecz mrocznym, złowieszczym, niemal diabelskim. Marlow mówi dalej: Często - gdy byłem już daleko - myślałem o tych dwóch kobietach, odźwiernych u wrót Ciemności, robiących na drutach jakby ciepły całun z czarnej wełny.
Zgroza! Zgroza! – to ostatnie słowa wypowiedziane przez Kurtza przed śmiercią. Usłyszał je tylko Marlow w drodze powrotnej do Stacji Centralnej. Do dziś stanowią one największą zagadkę powieści.
Niektórzy uważają, że Conrad za ich pomocą pragnął wyjaśnić to, że zgroza jest wielką pustką, nicością, która czai się w sercu wszystkiego. Dopiero konający człowiek był w stanie to dostrzec. Marlow odczuwał wręcz przymus, który nakazywał mu przekazanie słów Kurtza innym, szybko zdał sobie jednak sprawę, że nie wszyscy są na nie gotowi, zwłaszcza narzeczona agenta. Przesłanie Kurtza odrzucił też dyrektor i pielgrzymi, uznając mężczyznę za niespełna rozumu. Uogólniając można powiedzieć, że przesłanie Kurtza zostało odrzucone przez wszystkich przedstawicieli „cywilizowanego” świata w powieści. Zgadza się z nim Marlow. Dla tych, którym udało się przekroczyć granice wyznaczone przez moralność i prawa obowiązujące w społeczeństwie, którym dane było spojrzeć w głąb siebie – możliwe stało się zrozumienie faktu, że ludzkie życie nie ma uniwersalnego celu.
strona: - 1 - - 2 -