Pierwsze akcje uliczne Alka, Rudego i Zośki
W składzie piątek propagandy ulicznej znaleźli się Zośka, Alek i Rudy. Pod koniec października 1939 roku grupa ta zalepiła plakaty z odezwą gubernatora Franka o utworzeniu Generalnej Guberni kartkami z napisem:
„Marszałek Piłsudski powiedziałby: a my was w d… mamy”.
Nalepki przygotował Rudy wraz z kolegą, Jerzym Masiukiewiczem – Małym. Następnie PLAN zajął się uruchomionymi wśród ruin stolicy luksusowymi restauracjami i dancingami.
W grudniu członkowie PLAN-u wrzucili do jednego z lokali – „Adrii”, gaz wywołujący wymioty. Był to jednak ostatni wspólny wyczyn „Buków” i PLAN-u. Zeus i pozostali chłopcy uznali, że związanie się z grupą było czymś nienaturalnym. Drużyna opuściła szeregi PLAN-u na miesiąc przed aresztowaniami członków organizacji.
Przez kolejne trzy miesiące „Buki” poszukiwały dla siebie miejsca w Polsce Podziemnej. Usiłowali nawiązać kontakt z centralną organizacją wojskową – Służbą Zwycięstwu Polski, lecz organizacja była tak zakonspirowana, że nie mogli do niej trafić. Zajęli się więc kolportażem prasy podziemnej.
Chłopcy rozpoczynają pracę
Tymczasem w domach chłopców pogorszyła się sytuacja finansowa. Musieli zacząć pracować, aby pomóc rodzicom, decydując się na taki sposób zarobkowania, by jednocześnie nieść pomoc społeczną. Najpierw zajęli się szklarstwem. Rudy zaczął udzielać korepetycji, a Alek uruchomił jedną z pierwszych w Warszawie riksz, prowadząc ją do spółki z Małym.
Riksze na ulicach Warszawy
Wraz z nadejściem lata został drwalem, pracując w jednej z podwarszawskich miejscowości. Właśnie w lesie poznał Jędrka Makulskiego, młodszego od siebie o kilka lat. Obaj chłopcy szybko zaprzyjaźnili się, a ich przyjaźń umocniło odkrycie zakopanego pod drzewem składu broni i amunicji.
Przez kolejne tygodnie, wykorzystując każdą wolną chwilę, porządkowali broń, czyścili ją, a następnie starannie zakopywali w schronie. Z kolei Zośka zajął się produkcją marmolady, zakładając niewielką, domową fabrykę.
W pracy pomagali mu: matka, siostra, Urka, Czarny Jaś, Jacek Tabęcki i Leszek Zieliński. Jacek Tabęcki został pierwszym przyjacielem Zośki. Z czasem dom Zośki stał się miejscem spotkań „Buków”. Zośka, doskonały organizator i przywódca, wziął na siebie odpowiedzialność za drużynę i zaczął na nowo spajać zastęp. Dalej szukano nowych dróg i nowych czynności.
Przez jakiś czas związali się ze Stołecznym Komitetem Samopomocy Społecznej. Później zajęli się porządkowaniem mogił żołnierzy. Działali również wspólnie z komórką więzienną, tzw. Komórką Andrzeja. Była to ich pierwsza praca na rzecz podziemnych sił zbrojnych. Chłopcy zostali podzieleni na mniejsze zespoły, którym przydzielono określone dzielnice. Zajmowali się roznoszeniem grypsów więziennych. W końcu czerwca 1940 roku i ta działalność zakończyła się dla „Buków”.
Tajne komplety i rozpoczęcie nauki w Szkole Budowy Maszyn
Tajne komplety
W drugiej połowie 1940 roku drużyna „Buków” skupiła się na samokształceniu. Zorganizowali komplety matematyki, fizyki oraz cykle dyskusji historycznych i światopoglądowych. W tym czasie Zośka, Alek, Rudy i kilku innych chłopców wstąpiło do Szkoły Budowy Maszyn imienia Wawelberga.
Dołączenie do Wawra
W marcu 1941 roku związali się z akcją małego sabotażu, prowadzoną przez organizację podziemną Wawer. Dzięki temu zyskali możliwość otwartej walki z okupantem oraz czynnej służby w pracy niepodległościowej. W tym czasie ich szeregi opuścił Zeus, który zgodnie z rozkazem Głównej Kwatery Szarych Szeregów wyruszył do Wilna, aby nawiązać kontakt z tamtejszym harcerstwem i ślad po nim zaginął.
W służbie Małego Sabotażu - streszczenie rozdziału
Rozkaz nie był łatwy do zrealizowania. Większość zakładów mieściła się przy głównych ulicach miasta, gdzie o każdej porze dnia panował duży ruch. W akcji wybijania szyb największy sukces odniósł Alek. Po kilku tygodniach zbierania informacji i planowania, zdecydował się na dość ryzykowny krok.
Pewnego dnia, wcześnie rano, wsiadł na rower i wyruszył na Marszałkowską. Jadąc ulicą, zaczął rzucać kamieniami w witryny zakładów fotograficznych, na których dostrzegał zdjęcia żołnierzy niemieckich. Do domu wrócił zadowolony z dobrze wypełnionego zadania. Akcja fotograficzna odniosła zamierzony skutek – z ulic Warszawy zniknęły fotografie niemieckich żołnierzy.
Akcja zniechęcania Polaków do oglądania niemieckiej propagandy w kinach
W drugą akcję włożono wiele pomysłowości i wysiłku. Miała ona na celu zniechęcenie Polaków do uczestniczenia w seansach kinowych, podczas których wyświetlane były również niemieckie materiały propagandowe. W przedsięwzięciu tym na czoło wybił się Rudy. Akcję rozpoczęto od pisania na murach sloganu:
„Tylko świnie siedzą w kinie”.Rudy, nieustannie przezwyciężający swój lęk, pierwszy sukces odniósł właśnie przy pisaniu tego hasła na murze przy ulicy Rakowieckiej. Dodatkowo narysował dwie świnie, siedzące na krzesłach.
Akcja przeciw restauratorowi - Paprockiemu
Do najważniejszych zadań Małego Sabotażu należało oddziaływanie na własne społeczeństwo i upowszechnianie haseł walki cywilnej. W „akcji przeciw Paprockiemu” Alek i Rudy zjednoczyli swoje siły. Paprocki był właścicielem restauracji przy ulicy Madalińskiego.
W każdą sobotę zamieszczał w „Nowym Kurierze Warszawskim” ogłoszenie, że pośredniczy w prenumeracie niemieckich czasopism. Chłopcy, należący do Małego Sabotażu, postanowili zająć się tą sprawą. Spotykali się w mieszkaniu Rudego, gdzie omawiali sprawę Paprockiego. Najpierw wysłano do mężczyzny kilka listów upominawczych, potem wybito mu szyby.
Następnie zaczęli rozwieszać na przystankach tramwajowych ogłoszenie, że Paprocki ma na sprzedaż po niskiej cenie słoninę. Przez kolejne dni nękali go telefonami, wypisywali na murach obraźliwe słowa i nalepili na drzwiach restauracji klepsydrę żałobną. Po dwóch tygodniach Paprocki wywiesił ogłoszenie, że nie prowadzi już prenumeraty niemieckich pism.
Akcja malowania żółwi
Żółw - pracuj Polaku powoli - akcja Małego Sabotażu
Chłopcy z drużyny „Buków” doskonale czuli się w służbie Małego Sabotażu. Pozytywne opinie o ich działalności, krążące po mieście, sprawiały, że odczuwali zadowolenie. Kolejne akcje Wawra, polegające na rozlepieniu afiszów ośmieszających Hitlera i rysowaniu na murach żółwia, okazały się równie owocne. Rudy jednego wieczoru narysował aż osiemdziesiąt sylwetek żółwi, symbolizujących powolną pracę w zakładach, działających na rzecz okupanta.
Kolejnym zadaniem, jakiego podjęli się członkowie Małego Sabotażu, było oddziaływanie na Niemców, mieszkających na stałe w Warszawie, oraz niemieckich żołnierzy i urzędników. Miało to na celu udowodnienie okupantowi, że Polska nie została ostatecznie pokonana, a istniejące podziemne siły polskie są gotowe do walki i odwetu.
Walka z niemiecką propagandą
Pierwszą akcją przeciwko Niemcom stała się wojna z Goebbelsem, prowadzona za pomocą litery V, oznaczającej „Victory” - zwycięstwo. Podobne akcje przeprowadzane były w całej okupowanej Europie. Na przełomie lipca i sierpnia 1941 roku propaganda niemiecka zaczęła rozpowszechniać tę samą literę jako symbol przyszłego zwycięstwa niemieckiego.
Verloren - Niemcy zgubione - akcja Małego Sabotażu
W odpowiedzi na to Wawer nakazał uzupełniać literę V na niemieckich afiszach słowem „verloren”, co oznaczało „Niemcy zgubione”. W podobny sposób uzupełniano niemieckie hasła propagandowe: „Deutschland siegt an Allen Fronten” zmieniając je na „Deutschland liegt an Allen Fronten” – „Niemcy leżą na wszystkich frontach”.
Akcja gazowania sklepów "tylko dla Niemców"
W drugim roku okupacji Niemcy otworzyli w Warszawie sieć sklepów wędliniarskich, w których wyłącznie Niemcy mogli robić zakupy. Dla mieszkańców zrujnowanego miasta olbrzymie sklepy z zapełnionymi półkami stały się prowokacją.
Zośka podjął decyzję przeprowadzenia akcji przeciw kilku sklepom. W swój plan wtajemniczył Rudego i wspólnie zdobyli kilka probówek gazowych. Pewnej soboty wyruszyli do głównego sklepu Wohlfartha na Nowym Świecie. W południe Zośka zapalił lont, szybkim krokiem wszedł do budynku i położył na ladzie probówkę. Na zewnątrz stał Rudy z kłódką. Zośka szybko opuścił sklep i zniknął, natomiast Rudy usiłował wsunąć kłódkę w kółka zamku. Wewnątrz powstała panika, a na ulicy zaczął gromadzić się tłum gapiów. Na widok dwóch policjantów, Rudy odbiegł do przyjaciela.
Akcja zrywania niemieckich flag
Hycler - akcja Małego Sabotażu
Alek miał swoje pomysły, które realizował. Jednym ze sposobów walki z okupantem było zrywanie hitlerowskich flag, wywieszanych z okazji świąt. To właśnie Alek, jako ten pierwszy w Warszawie, odważył się zerwać niemiecką flagę. Później jako jedyny zrywał flagi z najbardziej eksponowanych punktów miasta. To Alek zerwał flagę z budynku PKO na rogu Świętokrzyskiej i Marszałkowskiej. Pewnego dnia Rudy, wyraźnie poirytowany odważnymi krokami Alka, kazał mu przyjść do siebie następnego dnia. Kiedy Alek zjawił się w pokoju Rudego ujrzał trzy niemieckie flagi, kłębiące się na podłodze, zerwane z gmachu Zachęty.
Wszystkimi akcjami „Buków” kierował Zośka, będący komendantem jednego z szesnastu rejonów, na jakie Wawer podzielił Warszawę. Sam brał także czynny udział w każdej grupowej pracy, choć jego osobiste wyczyny były czymś mało istotnym. Głównie skupiał się na zajęciach „sztabowych”, zyskując powszechny szacunek i przywiązanie „Buków”. Z czasem stał się specjalistą w organizowaniu ludzi i życia.
Podział na grupy i przysięga
W drużynie stał się propagatorem „teorii spokoju” w czasie akcji. Z biegiem dni organizacja Wawra rozrastała się, skupiając w swych szeregach coraz więcej ochotników. Zespół „Buków” został podzielony na mniejsze grupy. Jedną z nich kierował Zośka, kolejnymi – Alek i Rudy. Szczególnie ruchliwą okazała się grupa Alka, która po wielu próbach, złożyła uroczyste przyrzeczenie.
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 - - 5 - - 6 -