Duch ludzki jest niezbadany jak ocean. Spojrzyjcie w siebie… Czy nie zobaczycie tam ciemnej otchłani, w której nikt nie był? O której nikt nic nie wie? Siłą przymusu ani żadną inną nie może być wytrzebione to, co nazywamy zbrodnią. Wierzę mocno, że w tym duchu nieogarniętym sto tysięcy razy więcej jest dobra – ależ co mówię! – w nim wszystko, prawie wszystko jest dobre. Niech tylko będzie wyzwolone! Wtedy okaże się, że złe zginie… [„Pielgrzym”]
Ja muszę rozwalić te śmierdzące nory. Nie będę patrzał, jak żyją i umierają ci od cynku. [„Rozdarta sosna”]
A odkąd tu przybyłem i zacząłem patrzeć, coś we mnie rozdmuchuje ogień. Pali się we mnie! Nie wiem, co to płonie, nie wiem, co trawi ten pożar… [„Rozdarta sosna”]
Ja jestem z motłochu, z ostatniej hołoty. Ty nie możesz mieć wyobrażenia, jaki jest motłoch. Nie możesz nawet objąć tego dalekim przeczuciem, co leży w jego sercu. Jesteś z innej kasty… Kto sam z tego pochodzi, kto przeżył wszystko, wie wszystko… Tu ludzie w trzydziestym roku życia umierają, bo już są starcami. Dzieci ich to idioci. [„Rozdarta sosna”]
Jestem odpowiedzialny przed moim duchem, który we mnie woła: „nie pozwalam!”. Jeżeli tego nie zrobię ja, lekarz, to któż to uczyni? Tego nikt… […] Otrzymałem wszystko, co potrzeba… Muszę to oddać, com wziął. Ten dług przeklęty… Nie mogę mieć ani ojca, ani matki, ani żony, ani jednej rzeczy, którą bym przycisnął do serca z miłością, dopóki z oblicza ziemi nie znikną te podłe zmory. Muszę wyrzec się szczęścia. Muszę być sam jeden. Żeby obok mnie nikt nie był, nikt mię nie trzymał! [„Rozdarta sosna”]
Ty mnie nie wstrzymasz, ale ja sam nie będę mógł odejść. Zakiełkuje we mnie przyschłe nasienie dorobkiewicza. Ja siebie znam. [„Rozdarta sosna”]
Jedna z nich rosła na samym brzegu zawaliska. Oberwana ziemia ściągnęła w głębię prawy jej korzeń, a lewy został na twardym gruncie. Tak ją dzieje kopalni rozdarły na dwoje. Pień jej stał jedną połową swoją na górze, a drugą szedł wraz z zawaliskiem, niby istota ludzka, którą na pal wbito. Tamten, z bryłami ziemi w dół ściągnięty, prężył się jak członki na torturach. Wszczepione w glebę pazury górne trzymały się z całej siły. [„Rozdarta sosna”]
strona: - 1 - - 2 - - 3 -