Kredki
Rano, przed wyjściem do szkoły, listonosz przyniósł Mikołajkowi prezent od Buni. Po złośliwym komentarzu taty rodzice Mikołajka pokłócili się, a on rozpakował paczkę i ucieszył się na widok kredek, które się rozsypały. Tata przestrzegł, że kredki przyniosą nieszczęście. Mama pozwoliła Mikołajkowi zabrać kredki do szkoły.
W szkole Mikołajek cieszył się, że będzie miał się czym pochwalić. Nieopatrznie pokazał je Alcestowi, a ten podał je dalej. Wszyscy oglądali prezent. Gdy Mikołajek próbował odzyskać kredki pani stwierdziła, że błaznuje. Gdy rozpłakał się pani kazała oddać mu pudełko, jednak brakowało wielu kredek. Wszyscy pragnęli oddać kredki Mikołajkowi i dostali uwagi. Na przerwie okazało się, że brakuje żółtej kredki. Mikołajek ostrzegł, że pójdzie naskarżyć. Rufus powiedział, że żółtą kredkę ma czerwony na twarzy Euzebiusz. Ten wściekły uderzył Rufusa, a potem śmiejącego się z niego Gotfryda. Ten z kolei uderzył Mikołajka. Na to wszystko wbiegł Rosół i uspokoił chłopców. W międzyczasie pobili się też Alcest z Joachimem. W domu okazało się, że kredki zostały zniszczone. Po powrocie z pracy tata wywrócił się na żółtej kredce, która leżała pod drzwiami jadalni.
Na campingu
Joachim zaproponował, by następnego dnia zabawić się w camping (był na takim w zeszłą niedzielę, stawiał namioty nad rzeką i łapał ryby). Powiedział, że ma namiot. W czwartek chłopcy zebrali się na swoim placu, na którym było wiele rupieci i samochód bez kół. Zamiast namiotu Joachim przyniósł stary koc. Powiedział, że na camping pojadą samochodem i chciał prowadzić, czemu sprzeciwił się Gotfryd. Jednak zdecydowali się jechać, wydając odgłosy silnika.
Gdy „dojechali” na miejsce udawali że rozbijają namiot, rozpalają ognisko i gotują obiad. Jedynie Alcest miał prawdziwe kanapki. Po obiedzie udawali, że sprzątają, potem że śpią. Stwierdzili, że jest bardzo nudno. Chłopcy pokłócili się, a Euzebiusz uderzył Joachima w nos. W szarpaninie zawalił się namiot, a Joachim powiedział, że będzie się bawił sam. Chłopcy jednak bawili się nadal, aż zrobiło się bardzo późno i dostali od rodziców burę za spóźnienie.
Mówiliśmy przez radio
Rano pani zapowiedziała, że w szkole pojawią się reporterzy. Nikt oprócz Ananiasza nie wiedział co to znaczy. Chłopcy byli podekscytowani, gdy dowiedzieli się, że będą mówić przez radio. Dyrektor wprowadził do klasy dwóch panów i nakazał dobre zachowanie. Reporter wyjaśnił na czym będzie polegało nagranie. Panowie Piotruś i Kiki nastawili sprzęt. Wszyscy chcieli mówić, jednak pani wybrała Ananiasza. Ten jednak rozpłakał się i zrobiło się mu niedobrze, więc wyszedł z klasy.
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 - - 5 - - 6 - - 7 - - 8 -