Kleofas ma okulary
Rano w szkole koledzy zdziwili się, że Kleofas – najgorszy uczeń przyszedł do szkoły w okularach. Lekarz zasugerował, że może dlatego jest najgorszy, bo niedowidzi. Rzeczywiście najlepszy w klasie Ananiasz nosi okulary. Prymus nie był zadowolony, bo wiecznie bał się o swoją pozycję. Zaczął kłócić się z Kleofasem. Wszyscy uczniowie stwierdzili, że poproszą rodziców o kupno okularów. Draka sprawiła, że przyszedł opiekun Rosół. Kazał Ananiaszowi wytłumaczyć co się stało, jednak nie mógł zrozumieć o co mu chodzi i poszedł z nim obmyć zapłakaną twarz.
Kleofas zgodził się pożyczać swych okularów pytanym przez nauczycielkę kolegom. Chłopcy przekazywali sobie okulary z rąk do rąk. Mikołajek stwierdził, że nic przez nic nie widać. Podał je Gotfydowi, ten Rufusowi, potem kolejnym kolegom, aż trafiły do Alcesta. Kleofas zaprotestował, twierdząc że Alcest ma tłuste od masła ręce. Ten oburzył się i chciał się bić, jednak Kleofas odrzekł, że nie może go uderzyć, bo nosi okulary. Sprzeczka przywołała opiekuna, który uważał, że chłopcy kpią sobie z niego i kazał im odmienić trudne zdanie. Na geografii Kleofas podał jednak okulary Alcestowi, a ten patrząc przez nie nie zauważył nauczycielki. Ta stwierdziła, że chłopak błaznuje i wyprosiła go za drzwi. Wezwany do odpowiedzi Kleofas, bez okularów, dostał kolejną jedynkę.
Łyk świeżego powietrza
Rodzina Mikołajka został zaproszona do wiejskiego domku pana Bongraina – księgowego taty. Wcześniej gospodarz wytłumaczył dokładnie trasę. Tata Mikołajka denerwował się z powodu korków, a potem zgubił drogę. Pokłócił się też z mamą. Do pana Bongaraina dotarli w porze obiadu. Gospodarz zdziwił się, że zabłądzili. Jego żona Klara była cała ubrudzona, ponieważ usiłowała rozpalić pod kuchnią.
Kalasanty za karę siedział w swoim pokoju, ponieważ wchodził na drzewo owocowe. Kiedy zszedł przywitał się grzecznie z gośćmi. Nie mogli iść do ogrodu, bo wkrótce miał być obiad. W końcu pani Bongrain podała przystawki i obiad. Pomidory były niedojrzałe, a pieczeń z wierzchu przypalona, a w środku surowa, zaś ziemniaki twarde. Chłopcy po obiedzie wyszli na dwór grać w kule. Jedna z nich wpadła na trawnik i za karę Kalasanty musiał iść do swego pokoju. Wkrótce, by uniknąć korków, tata Mikołajka zapowiedział odjazd. Pan Bongrain stwierdził, że domek na wsi daje odpoczynek i łyk świeżego powietrza jego żonie i synowi.
Kredki
Rano, przed wyjściem do szkoły, listonosz przyniósł Mikołajkowi prezent od Buni. Po złośliwym komentarzu taty rodzice Mikołajka pokłócili się, a on rozpakował paczkę i ucieszył się na widok kredek, które się rozsypały. Tata przestrzegł, że kredki przyniosą nieszczęście. Mama pozwoliła Mikołajkowi zabrać kredki do szkoły.
W szkole Mikołajek cieszył się, że będzie miał się czym pochwalić. Nieopatrznie pokazał je Alcestowi, a ten podał je dalej. Wszyscy oglądali prezent. Gdy Mikołajek próbował odzyskać kredki pani stwierdziła, że błaznuje. Gdy rozpłakał się pani kazała oddać mu pudełko, jednak brakowało wielu kredek. Wszyscy pragnęli oddać kredki Mikołajkowi i dostali uwagi. Na przerwie okazało się, że brakuje żółtej kredki. Mikołajek ostrzegł, że pójdzie naskarżyć. Rufus powiedział, że żółtą kredkę ma czerwony na twarzy Euzebiusz. Ten wściekły uderzył Rufusa, a potem śmiejącego się z niego Gotfryda. Ten z kolei uderzył Mikołajka. Na to wszystko wbiegł Rosół i uspokoił chłopców. W międzyczasie pobili się też Alcest z Joachimem. W domu okazało się, że kredki zostały zniszczone. Po powrocie z pracy tata wywrócił się na żółtej kredce, która leżała pod drzwiami jadalni.
Na campingu
Joachim zaproponował, by następnego dnia zabawić się w camping (był na takim w zeszłą niedzielę, stawiał namioty nad rzeką i łapał ryby). Powiedział, że ma namiot. W czwartek chłopcy zebrali się na swoim placu, na którym było wiele rupieci i samochód bez kół. Zamiast namiotu Joachim przyniósł stary koc. Powiedział, że na camping pojadą samochodem i chciał prowadzić, czemu sprzeciwił się Gotfryd. Jednak zdecydowali się jechać, wydając odgłosy silnika.
Gdy „dojechali” na miejsce udawali że rozbijają namiot, rozpalają ognisko i gotują obiad. Jedynie Alcest miał prawdziwe kanapki. Po obiedzie udawali, że sprzątają, potem że śpią. Stwierdzili, że jest bardzo nudno. Chłopcy pokłócili się, a Euzebiusz uderzył Joachima w nos. W szarpaninie zawalił się namiot, a Joachim powiedział, że będzie się bawił sam. Chłopcy jednak bawili się nadal, aż zrobiło się bardzo późno i dostali od rodziców burę za spóźnienie.
Mówiliśmy przez radio
Rano pani zapowiedziała, że w szkole pojawią się reporterzy. Nikt oprócz Ananiasza nie wiedział co to znaczy. Chłopcy byli podekscytowani, gdy dowiedzieli się, że będą mówić przez radio. Dyrektor wprowadził do klasy dwóch panów i nakazał dobre zachowanie. Reporter wyjaśnił na czym będzie polegało nagranie. Panowie Piotruś i Kiki nastawili sprzęt. Wszyscy chcieli mówić, jednak pani wybrała Ananiasza. Ten jednak rozpłakał się i zrobiło się mu niedobrze, więc wyszedł z klasy.
Wszyscy uczniowie chcieli mówić. Pan Kiki poprosił Alcesta, a ten właśnie jadł rogala i niewyraźnie mówił, za co został wysłany do konta. Następny był Euzebiusz, który krzyknął do mikrofonu. Gotfryd zakpił z niego za co został wyrzucony z klasy. Euzebiusz powiedział, że lubi grać w nogę i jest najlepszy, czemu zaprzeczył Mikołajek. Chłopcy pokłócili się, a gdy Euzebiusz zapytał, czy Maksencjusz chce dostać w nos został ukarany przez dyrektora. Na tym skończyło się nagranie. Wieczorem w domu Mikołajka zgromadzili się przed radiem rodzina i znajomi, Bunia słuchała radia z koleżankami. Niestety, o ósmej leciała tylko muzyka.
Jadwinia
Mikołajek zaprosił na podwieczorek kolegów i Jadwinię – córkę sąsiadów. Gdy koledzy dowiedzieli się, że ma przyjść dziewczyna stwierdzili, że nie będą z nią rozmawiać. Mikołajek oburzył się. Przedstawił Jadwinię kolegom, a ta przedstawiła swą lalkę – Klementynę. Wszyscy zasiedli do podwieczorku. Nikt się nie odzywał. Jadwinia zdziwiła się, jak szybko Alcest potrafił jeść. Chłopcy zaczęli rywalizować, kto zje szybciej swoje ciasto i zaczęli się kłócić, kto wygrał. Mama zdziwiła się, że ciasto tak szybko zniknęło.
Po jedzeniu dzieci wyszły na podwórko. Ścigali się w fikaniu koziołków, a Alcest jadł drożdżówkę. Kleofas zaczął chodzić na rękach, co zachwyciło Jadwinię. Następnie Rufus zaproponował chodzenie po drzewach. Rufus, Gotfryd i Kleofas weszli na drzewo, a Mikołajek i Euzebiusz fikali koziołki. Mama Jadwini zawołała ją z ogrodu i dziewczynka się pożegnała. Podobnie uczynili inni goście. Mikołajek zastanawiał się, czy Jadwinia dobrze się bawiła.
Filatelistyka
Rano Rufus oznajmił, że zaczyna zbierać znaczki i pokazał zeszyt z jednym wklejonym. Opowiedział kolegom, czym jest filatelistyka i namawiał ich do zbierania znaczków. Wspomniał o królu, który miał kolekcję wartą majątek. Mikołajek oznajmił rodzicom, że chce zostać filatelistą. Tata pochwalił jego zapał i podarował trzy znaczki. W szkole okazało się, że inni też mieli początki swoich kolekcji, jedynie Euzebiusz stwierdził, że to głupie i woli piłkę nożną. Na przerwie chłopcy zaczęli wymieniać się znaczkami. Ożywienie zauważył ich opiekun – Rosół i pochwalił za pouczające zajęcie.
Euzebiusz odebrał znaczek Kleofasowi i przykleił go sobie na czoło, twierdząc, że jest listem. Chłopcy pobili się, za co zostali postawieni do kąta przez Rosoła. Trafił tam także Rufus. Wymieniali się jedynie Gotfryd, Alcest i Mikołajek. Ten ostatni ostatecznie wymienił swoje trzy znaczki za dwie kulki, z czego był bardzo dumny.
Maksencjusz czarodziej
Maksencjusz zaprosił kolegów na podwieczorek. Otrzymał od wujka marynarza magiczną szkatułkę i chciał ją pokazać kolegom. Podwieczorek był niespecjalny, Alcest miał z sobą słodycze, ale nie dzielił się z innymi. Po posiłku chłopcy przeszli do drugiego pokoju na pokaz. Maksencjusz wyjął ze szkatułki różdżkę i dużą kostkę. Gotfryd zdradził jej tajemnicę, ponieważ miał podobną szkatułkę w domu, jednak Maksencjusz wszystkiemu zaprzeczył i pobili się. Mikołajek chciał obejrzeć kostkę z bliska, a Rufus wciąż podejrzewał, że jest jakiś trik. Mam Maksencjusza wchodziła do pokoju i wynosiła kolejne cenne rzeczy.
Następnie Maksencjusz wyjął coś, co przypominało garnek. Joachim podejrzewał, że wyleci z niego gołąb. Gospodarz powiedział, że mama nie pozwala mu trzymać zwierząt. Chłopcy pokłócili się, a mama Maksencjusza poprosiła, by byli grzeczni. Gotfryd oznajmił, że garnek ma podwójne dno. Maksencjusz obraził się i zapadła cisza, która zaniepokoiła panią domu. Oznajmiła, że wychodzi na chwilę i poprosiła o spokój. Maksencjusz wyjął kulkę i zapowiedział, że zniknie. Gotfryd wytłumaczył, że „magik” schowa ją do kieszeni, a Rufus podejrzewał trik. Maksencjusz znów się obraził i zaczął się bić z Gotfrydem, który zrzucił szkatułkę. Na to weszła mama i kazała chłopcom wracać do domu. Na drugi dzień Maksencjusz wciąż był obrażony – okazało się, że biała kulka rzeczywiście zniknęła.
Deszcz
Mikołajek lubił duży deszcz, bo nie szedł wtedy do szkoły. Tego dnia deszcz nie był zbyt duży. Na przerwie chłopcy nie mogli jednak wyjść na dwór. Zaczęli wszyscy na raz mówić i zrobiło się głośno. Pani wyszła. Euzebiusz zaproponował grę w dwa ognie. By nie wybić szyb chłopcy pootwierali okna. Pani nie była zadowolona. Chłopcy musieli przesiąść się do suchych ławek i zrobiło się ciasno. Jedynie pupilek Ananiasz siedział sam. Rozgniewana pani nakazała ciszę.
Gotfryd namalował na tablicy ludzika i podpisał: „Maksencjusz jest głupi”. Chłopcy pobili się, na co wpadła wściekłą pani. Ananiasz powiedział, że autorem rysunku jest Gotfryd, a ten zapowiedział, że uderzy skarżypytę. Pani uderzała linijką w stół, a pupilek się rozpłakał, mówiąc, że poskarży się rodzicom. Wszyscy stali i wrzeszczeli. Na to wszedł dyrektor, mówiąc, że słychać ich w całej szkole. Dowiedział się o mokrych ławkach. Spytał, kto namalował ludzika. Gotfryd przyznał się i za karę miał przepisać pięćset razy zdanie jakie napisał na tablicy. Dyrektor, mimo że przestał padać deszcz, zabronił uczniom wychodzenia z klasy. Nauczycielka była załamana.
Szachy
Mikołajek został zaproszony do Alcesta na podwieczorek. Do jedzenia było bardzo dużo rzeczy. Mama Alcesta nakazała im bawić się grzecznie i zabroniła wyciągać za wiele zabawek. Tata chłopca zapowiedział, że nauczy ich gry w szachy. Pokazał jak ustawia się poszczególne figury i jakie ruchy wykonują i pomagał podczas pierwszej rozgrywki, a potem zostawił chłopców samych.
Chłopcy zaczęli rozgrywkę, jednak szybko złamali zasady prowadząc przeciwko sobie armie pionków i figur. Zaczęli zbijać poszczególne figury, strzelając palcami. Figury porozrzucane były po całym pokoju. Stwierdzili, że będą je zbijać rzucając kulkami i stojąc po przeciwnych stronach pokoju. Z szafy wypadło wiele zabawek. Chłopcy udawali, że samochody i kolejka to czołgi i zaczęli je bombardować piłkami. Jeden z rzutów zakończył się przewróconym kałamarzem. Mama Alcesta wyprosiła Mikołajka i ukazała Alcesta brakiem dokładki deseru. Mikołajek stwierdził, że szachy to gra, w którą najlepiej grać na podwórku.
Lekarze
Chłopcy byli rano zaniepokojeni informacją, że do szkoły przyjdą lekarze. Podejrzewali, że będą robić prześwietlenia, operacje lub szczepienia. Na lekcji pani poinformowała o wizycie lekarzy, na co Ananiasz zareagował histerycznie. Wspomniała, ze dzieci będą miały prze świetlenia. Alcest nie chciał o tym słyszeć, a Ananiasz rzucił się na ziemię. Pani nakazała ciszę i wytłumaczyła, na czym będzie polegać badanie. Do klasy wszedł Rosół i poprosił klasę, na co Ananiasz znów wpadł w histerię. Pani przekonała go, że nic mu nie będzie i obiecała zapytać z arytmetyki.
Starsi chłopcy nastraszyli klasę Mikołajka badaniem. Ananiaszowi zrobiło się niedobrze i trafioł do pielęgniarki. Na podwórku stał wielki autobus lekarski. Pierwszy na badanie został wprowadzony Ananiasz i wyszedł uśmiechnięty. Lekarz wskazał pięciu pierwszych chłopców, zrobiło się zamieszanie. Chłopcy byli niezorganizowani. Zaczęli wychodzić przednimi drzwiami. Kierowca pospieszał lekarzy, bo byli już spóźnieni. Jeden z nich został, za to w autobus odjechał z Gotfrydem.
Nowa księgarnia
Nieopodal szkoły Mikołajka otwarto nową księgarnię. Sprzedawca – pan Escarbille – powitał chłopców jako nowych klientów. Jakiś pan zapytał go o specjalistyczne czasopismo. Chłopcy przedstawili się. Alcest spytał o zeszyty i stwierdził, że w szkole są tańsze, jednak mają mniej kartek. Sam sięgnął po zeszyt, by go obejrzeć, co zdenerwowało sprzedawcę. Klient zrezygnował.
Rufus dostrzegł czasopismo, które czytuje jego mama, jednak dostaje je od sąsiadki. Mikołajek wraz z Gotfrydem podszedł do stosu ilustrowanych czasopism. Jedno z nich było o lotnikach. Gotfryd streścił historię, a Mikołajek opowiedział o piśmie z historią o kowbojach. Chłopcy posprzeczali się, która opowieść jest ciekawsza. Kleofas wywrócił regał z książkami, a Alcest tłustymi palcami policzył strony w zeszycie. Nie miał pieniędzy, by za niego zapłacić. Chłopcy pożegnali się grzecznie ze sprzedawcą.
Rufus jest chory
Na lekcji arytmetyki Rufus zwolnił się u pani twierdząc, że jest chory. Pani wysłała go do gabinetu lekarskiego. Na przerwie okazało się, że Rufus nie był u lekarza, bo bał się badania. Gotfryd spytał go, czy rzeczywiście jest chory i wywiązała się bójka. Nie brali w niej udziału jedynie Alcest i Ananiasz. Do chłopców przybiegł pan Mouchabière, pomocnik. Rufus powiedział mu, ze jest chory i wytłumaczył, dlaczego mama wysłała go do szkoły. Wychowawca chciał zaprowadzić go do gabinetu, jednak chłopiec zaczął płakać, a Alcest upomniał opiekuna, by nie bił chorego. Chłopcy zaczęli się przekrzykiwać, na co przybiegł Rosół. Pan Mouchabière wyjaśnił mu sytuację i powiedział, że chłopcy są nieznośni. Mężczyźni naradzili się. Rosół poprosił Rufusa, by poszedł z nim do lekarza, a ten znów histerycznie zaprotestował. Joachim stwierdził, że nie można go zmuszać. Rosół się zdenerwował. Kolejni chłopcy zostali ukarani pozostaniem po lekcjach w szkole. Rosół nakazał iść Rufusowi do gabinetu z panem Mouchabière i zapewnił, że nikt nie będzie smarował mu kolana jodyną. Okazało się, że chłopak miał odrę. Zachorował także opiekun.
Lekkoatleci
Chłopcy zastanawiali się na swoim placu w co się bawić. Kleofas zaproponował zawody lekkoatletyczne, które oglądał w telewizji. Alcest oznajmił, że nie weźmie udziału w skoku wzwyż, bo zrobi się mu niedobrze. Okazało się, że nie mają sznurka, więc Gotfryd zaproponował zmianę konkurencji na chodzenie na rękach. Kleofas stwierdził, że nie ma takiej konkurencji i chłopcy pobili się.
Chłopcy zaczęli zabawę w kowbojów. Następnie Kleofas zaproponował bieg na sto metrów. Euzebiusz spytał skąd będą wiedzieli ile to sto metrów, a Maksencjusz stwierdził, że na mecie nie będzie sznurka. Kleofas stwierdził, ze jest nudny i zaczęli się z nim bić. Joachim znalazł kawałek drutu. Kleofas zaproponował rzut młotem. Jako pomysłodawca zaczął pierwszy i oznajmił, że jest zwycięzcą. Rzeczywiście jego ciężarek doleciał aż do wystawy sklepu pana Compagniego.
Tajemny szyfr
Mikołajek wspomina, jak trudno na lekcji porozumiewać się z kolegami. Pani karze za rozmowy pójściem do tablicy, a wysyłanie karteczek kończy się wizytą u dyrektora. Gotfryd zaproponował szyfr – każdej literze odpowiadał gest. Kleofas stwierdził, że już zwykły alfabet sprawia mu trudności, a Ananiasz nie chciał o tym słyszeć. Gotfryd zaczął uczyć kolegów znaków. Pan Mouchabière ostrzegł, że jeśli nie przestaną robić głupich min zostaną ukarani. Joachim wspomniał, że myli mu się prawa strona z lewą. Po dzwonku pan Mouchabière ukarał chłopców za dyskusje.
Na lekcji arytmetyki Gotfryd zaczął wysyłać do kolegów wiadomość, jednak trudno było za nim nadążyć. Przyglądała się mu także pani i postawiła do kąta. Po lekcji wszyscy czekali na niego, by dowiedzieć się o treści wiadomości. Ten zły powiedział, że z szyfrem koniec. Jego wiadomość brzmiała: „Przestańcie się tak wszyscy na mnie gapić, bo pani zobaczy i wpadnę”.
Urodziny Jadwini
Mikołajek został zaproszony na urodziny do córki sąsiadów – Jadwini. Mama chłopca kupiła jej zestaw rondli i sitek, ubrała odświętnie syna i zaprowadziła na przyjęcie. U Jadwini były już przyjaciółki Melania i Eudoksja. Zaczęły kłócić się o to, która ma fajniejsze zabawki. Potem przyszły kolejne dziewczynki, wszystkie w sukienkach z zakładkami. Mikołajek był jedynym chłopcem, co go krępowało. Dziewczynki śmiały się, gdy założył urodzinową czapkę i nie miał apetytu.
Po jedzeniu w salonie dzieci deklamowały wierszyki. Pani Courteplaque poprosiła Mikołajka, jednak ten odmówił. Berta zagrała fragment na pianinie, a następnie dziewczynki zaczęły bawić się prezentami. Potem mama Jadwini zaproponowała taniec w kółku. Mikołajek był skrępowany. Gdy przyszła po niego mama pani Courteplaque pochwaliła chłopca. Po powrocie do domu chłopiec nic nie mówił, gdy tata spytał co się stało rozpłakał się. Wieczorem tata zabrał Mikołajka na film o kowbojach.