Mary Lennox miała niespełna dziewięć lat i mieszkała wraz z rodzicami w Indiach, kiedy wydarzyło się coś, co radykalnie odmieniło jej życie. Tuż po narodzinach została oddana na wychowanie hinduskiej niani. Wyrosła na dziecko kapryśne, chorowite i nieznośne, przyzwyczajone do spełniania każdego żądania przez liczną służbę. Pewnego dnia w mieście wybuchła epidemia cholery. Uciekająca w popłochu służba, zupełnie zapomniała o Mary. Osamotniona dziewczynka ukryła się w swoim pokoju, nie wiedząc, co się dzieje. Po kilku godzinach odnaleźli ją angielscy oficerowie, którzy zjawili się w opuszczonym domu państwa Lennox. Wtedy też Mary dowiedziała się, że jej rodzice zmarli. Śmierć matki nie wywarła na dziewczynce żadnego wrażenia. Pani Lennox nie interesowała się córką, a Mary podziwiała ją z daleka, uznając za śliczną, lecz zupełnie jej obcą osobę. Tymczasowo umieszczono ją w domu pastora Crawforda. Dumna i nieprzystępna Mary wzbudziła niechęć jego dzieci, które zaczęły nazywać ją „panną Marą kapryśnicą”.
Kilka dni później dowiedziała się, że zamieszka w Anglii u swego wuja, pana Archibalda Cravena. Dziewczynka opuściła Indie pod opieką żony pewnego oficera, a w Londynie czekała na nią pani Medlock, gospodyni wuja. Po raz pierwszy Mary poczuła się samotna i zagubiona. W czasie podróży pociągiem do Yorkshire dowiedziała się, że posiadłość pana Cravena, Misselthwaite, to dziwne i ponure miejsce, mieszczące się na skraju rozległego wrzosowiska. Pani Medlock poinformowała ją, że nikt nie będzie się zajmował, a wuj po śmierci ukochanej żony rzadko przebywał w domu. Po wielu godzinach dotarły do małej stacyjki, gdzie czekał na nie powóz. W świetle latarni dziewczynka dostrzegła ogromną łąkę, przypominającą bezgraniczne morze. Ze złością pomyślała, iż nie lubi takich pustkowi. Wkrótce powóz zatrzymał się przed ponurym, dużym dworem. Pani Medlock, zgodnie z poleceniem pana Cravena, który nie życzył sobie widzieć się z dziewczynką, natychmiast zaprowadziła Mary do jej pokoju.
Następnego dnia po przebudzeniu Mary ujrzała krzątającą się po pokoju młodą dziewczynę, Marthę. Z niezadowoloną miną rozejrzała się wokół, a potem zerknęła na ponurą przestrzeń, rozciągającą się za oknem. Służąca z uśmiechem wyjaśniła, że wrzosowisko jest najpiękniejsze wiosną i latem, kiedy rozkwitają na nim rozmaite kwiaty. Dziewczynka potraktowała ją wyniośle, sądząc, że Martha została wyznaczona na jej pokojówkę. Dziewczyna odparła, że tu panienka będzie musiała sama wszystko robić, a jej słowa wzburzyły tak bardzo Mary, że rzuciła się na łóżko i rozpłakała się. Martha przeprosiła ją i pomogła jej ubrać się. Mary stała przez cały czas nieruchomo, przysłuchując się opowieści służącej o jej młodszym bracie, Dicku, który oswajał znalezione zwierzęta. Po śniadaniu służąca zasugerowała jej, aby wyszła na dwór, wspominając, że jeden z ogrodów jest zamknięty od wielu lat, od dnia śmierci żony pana Cravena.
Informacja o tajemniczym ogrodzie zaintrygowała Mary. Dziewczynka zaczęła iść przed siebie, mijając kolejne ogrody, oddzielone od siebie murem. W końcu dotarła do końca ścieżki, dostrzegając, że ogrodzenie, porośnięte gęstym bluszczem, ciągnie się dalej, lecz nigdzie nie było następnej furtki. Na jednym z drzew, rosnących za murem, dostrzegła niewielkiego ptaszka o jasnoczerwonym upierzeniu. Zrezygnowana, wróciła do warzywniaka, przystając przy staruszku, który przekopywał grządki. Zaczęła wypytywać się o zamknięty ogród, wspominając, że widziała w nim ptaszka. Ogrodnik uśmiechnął się i zagwizdał. Po chwili nadleciał ptaszek i przysiadł tuż przy jego nogach.
Mężczyzna wyjaśnił Mary, że nazywa się Ben Weatherstaff, a rudzik, którym zaopiekował się, kiedy ptak był pisklęciem, jest jego przyjacielem. Dziewczynka z żalem stwierdziła, że nigdy nie miała przyjaciół i zawsze bawiła się sama. Tymczasem rudzik przysiadł na gałęzi i zaczął śpiewać, więc przemówiła do niego łagodnym głosem. Ben odparł, że najwyraźniej chce się z nią zaprzyjaźnić. Po paru minutach ptaszek przeleciał nad murem, a Mary zaczęła wypytywać o furtkę. Staruszek spochmurniał, niegrzecznie odpowiadając, że nikt jej nie znajdzie i odwrócił się, dając do zrozumienia, że zakończył rozmowę.
Kolejne dni Mary spędzała w ogrodach, a pobyt na świeżym powietrzu sprawił, że zaostrzył się jej apetyt i wyglądała zdrowo. Ben starał się unikać jej towarzystwa i natychmiast oddalał się, kiedy zauważył ją na ścieżce. Dziewczynka często spacerowała w pobliżu muru, starając się wypatrzyć między gałęziami bluszczu furtkę. Pewnego wieczoru, kiedy zmęczona wróciła do domu, spytała o tajemniczy ogród Marthę. Służąca wyjaśniła, że ogród należał do pani Craven, która bardzo kochała to miejsce. Przed dziesięcioma laty zdarzył się jednak tragiczny wypadek. Jeden z konarów złamał się i upadając na ziemię, zranił kobietę. Zmarła następnego dnia, a zrozpaczony pan Craven zamknął furtkę i zakopał klucz. Mary zamyśliła się, wsłuchana w wycie wiatru nad wrzosowiskiem. Niespodziewanie usłyszała jakiś dźwięk, dobiegający z oddali i przypominający płacz dziecka. Martha uspokoiła ją, że to tylko wiatr, lecz dziewczynka nie uwierzyła jej zapewnieniom.
Następnego dnia, ze względu na pogodę, Mary musiała zostać w domu. Znudzona bezczynnością, postanowiła poszukać biblioteki. Przez jakiś czas wędrowała ponurymi korytarzami, przekonując się, że większość pokoi jest zamknięta na klucz. W galerii obrazów odkryła portret dziewczynki, łudząco do niej podobnej. W końcu zawróciła do swojego pokoju i nagle ponownie usłyszała płacz dziecka. Zatrzymała się w pobliżu jakiejś kotary i zdumiona stwierdziła, że zasłania ona jakieś drzwi. W chwilę później z pomieszczenia wyszła pani Medlock. Widząc Mary, rozgniewała się i zaprowadziła ją do sypialni, nakazując, aby nie opuszczała swego pokoju. Wówczas dziewczynka poprzysięgła sobie, że w końcu dowie się, kto płacze.
Dwa dni później pogoda poprawiła się i Mary z radością patrzyła na zalane słońcem wrzosowisko. W niczym nie przypominała ponurego, brzydkiego dziecka, jakim była, kiedy przyjechała z Indii. Nauczyła się samodzielnie ubierać i polubiła Marthę, z przyjemnością słuchając jej opowieści o Dicku i licznej rodzinie, którą coraz bardziej chciała poznać. Tuż po śniadaniu służąca wybierała się do domu i obiecała dziewczynce, że wspomni o tym matce. Mary wybiegła do ogrodu i skierowała się w ulubione miejsce. W warzywniaku spotkała Bena, lecz staruszek, zapytany o to, czy w tajemniczym ogrodzie również kiełkują rośliny, odparł burkliwie, że nikt tam nie wchodził od dziesięciu lat i odszedł. W pobliżu klombu dostrzegła rudzika. Zbliżyła się do ptaszka i nagle zauważyła mosiężne kółko, wystające z głębokiej jamy w ziemi. Chwyciła za nie i ze zdumieniem stwierdziła, że wisi na nim stary klucz.
Nazajutrz Martha wróciła do Misselthwaite i wręczyła dziewczynce czerwoną skakankę, którą jej matka kupiła dla panienki od wędrownego kramarza. Potem pokazała zdumionej Mary, jak należy przez nią skakać. Zachwycona Mary niezręcznie podziękowała służącej i wyszła przed dom. Przez jakiś czas skakała wzdłuż alejek, aż dotarła do końca muru. Wśród gałęzi bluszczu wypatrzyła rudzika i żartując, poprosiła, aby wskazał jej właściwą furtkę. Ptaszek przysiadł na murze i w tej samej chwili mocniejszy podmuch wiatru rozchylił liście, odsłaniając klamkę. Mary rozgarnęła gałęzie i odkryła bramkę. Z bijącym sercem przekręciła klucz i nacisnęła na gałkę. Furtka otworzyła się i dziewczynka znalazła się w tajemniczym ogrodzie. Było to najpiękniejsze miejsce, jakie kiedykolwiek widziała. Wszędzie można było dostrzec pnącza róży, okalające drzewa i mur. Mary obeszła ogród, z radością stwierdzając, że wszędzie widać wschodzące rośliny. Przez resztę dnia pieliła kwietniki, wyrywając chwasty. Wieczorem wyjaśniła służącej, że chciałaby mieć jakieś zajęcie i poprosiła, aby pomogła jej kupić kilka niezbędnych przedmiotów do pielęgnacji ogródka. Martha obiecała, że prześle pieniądze wraz z listem do Dicka, a brat wszystko zakupi w sklepie.
Przez następne dni Mary pracowała w ogrodzie, wykorzystując wiedzę, którą zdobyła podczas rozmów z ogrodnikiem. Pewnego poranka usłyszała dziwny dźwięk i skierowała się w stronę lasku, z którego dobiegał. Tam ujrzała siedzącego pod drzewem chłopca, grającego na fujarce. Tuż obok niego przysiadły dwa króliki, wiewiórka i bażant. Chłopiec zauważył ją i wyjaśniając, że ma na imię Dick, podał jej paczuszkę z zakupami. Potem pokazał jej nasiona kwiatów, które nabył w sklepie, objaśniając, jak należy je zasiać. Zaproponował, że może jej w tym pomóc, a Mary po chwili zastanowienia, zaprowadziła go do tajemniczego ogrodu, prosząc, aby dochował tajemnicy. Przez całe popołudnie wspólnymi siłami pielili kwietniki, a Dick zapewnił ją, że róże nie obumarły i wkrótce pojawią się na nich pąki liści. Potem Mary wróciła do domu na obiad, który zjadła w pośpiechu, zamierzając jak najszybciej wrócić do ogrodu. Ku jej zdumieniu, Martha oznajmiła, że pan Craven chce się z nią zobaczyć.
Po posiłku pani Medlock zaprowadziła dziewczynkę do gabinetu, gdzie czekał na nią wuj. Mężczyzna miał bardzo smutną twarz i zdawał się nie dostrzegać Mary. W końcu przywołał ją do siebie, pytając, czy jest jej tu dobrze. Potem powiedział, że chciałby, aby była szczęśliwa i zapytał, czy ma jakieś pragnienie, które mógłby spełnić. Mary nieśmiało poprosiła o kawałek ziemi. Pan Craven, zaskoczony jej słowami, uśmiechnął się i odparł, że może wybrać sobie dowolny kawałek ogrodu, który jej się spodoba. Pożegnał się z nią, a dziewczynka uznała, że okazał się dobrym człowiekiem. Uszczęśliwiona, pobiegła do ogrodu, lecz nie zastała już w nim Dicka. Na krzaku róży dostrzegła kartkę papieru, na której chłopiec napisał, że wróci nazajutrz.
W nocy pogoda zmieniła się i Mary obudziła się, słysząc wycie wiatru i szum padającego deszczu. Poczuła się nieszczęśliwa i przez jakiś czas leżała na łóżku, nie mogąc zasnąć. Niespodziewanie usłyszała płacz. Ostrożnie wyszła z pokoju i skierowała się w stronę drzwi, ukrytych za kotarą. Bez zastanowienia otworzyła je i znalazła się w pięknie urządzonym pokoju. Dostrzegła chłopca, leżącego na łożu z baldachimem. Malec płakał głośno, a kiedy zbliżyła się do niego, spojrzał na nią przerażony, sądząc, że jest zjawą. Kiedy przekonał się, że ma przed sobą żywą osobę, wyjaśnił, iż jest synem Archibalda Cravena i ma na imię Colin. Wyznał, że nie lubi, kiedy ludzie zbliżają się do niego i nigdy nie opuszcza swego pokoju, ponieważ jest przekonany, iż będzie kaleką i niedługo umrze. Z goryczą stwierdził, że ojciec nienawidzi go, ponieważ odwiedza go rzadko i tylko wtedy, gdy śpi.
Mary ze smutkiem dodała, że wuj nienawidzi również pewnego ogrodu. Colin poprosił, aby opowiedziała mu o sobie. Potem zaczął ją wypytywać o tajemniczy ogród, lecz odpowiedzi dziewczynki były wymijające. Wówczas oznajmił, że wszyscy muszą wypełniać jego polecenia, gdyż gniew szkodzi jego zdrowiu, więc rozkaże, żeby zaniesiono go do tego właśnie ogrodu. Zrozpaczona Mary pomyślała, że wszystko przepadnie i przekonała go, że powinien zachować tajemnicę. Obiecała, iż odnajdzie furtkę i będą mieli własny sekret. Colin zgodził się, a potem pokazał jej portret matki, wiszący nad kominkiem i zasłonięty kotarą.
Mary siedziała przy nim dopóki nie zasnął, nucąc cicho hinduską kołysankę. Następnego dnia opowiedziała Marthcie o tym, co wydarzyło się w nocy. Widząc przerażenie służącej, uspokoiła ją, mówiąc, że Colin ucieszył się i chce się z nią widywać. Dziewczyna z trudem uwierzyła, że panicz nie wpadł w gniew i wyjaśnił, iż Colin od lat choruje, lecz nikt tak naprawdę nie wie, co mu dolega. Przez jakiś czas chodził w żelaznym gorsecie, aż lekarz, specjalnie sprowadzony z Londynu, uznał, że jest to zbyteczne i zalecił, by chłopiec jak najczęściej przebywał na świeżym powietrzu. Chwilę później Colin wezwał do siebie Mary. Na jej prośbę władczym tonem uspokoił Marthę, że nie straci pracy. Dziewczynka patrzyła na niego z podziwem, uznając, że swym zachowaniem przypomina hinduskiego radżę. Potem opowiedziała mu o Dicku i jego zwierzątkach.
Jej wesołe historyjki rozbawiły chłopca i zaśmiewając się, nie zauważyli, że do pokoju weszła pani Medlock w towarzystwie doktora Cravena, krewnego pana Archibalda, który zajmował się leczeniem Colina. Mężczyzna próbował przekonać malca, że powinien uważać na sienie, lecz chłopiec ze złością odparł, iż chce, aby Mary przychodziła do niego, ponieważ dzięki jej towarzystwu zapomina o swoim nieszczęściu. Przez następny tydzień padał deszcz i Mary większość czasu spędzała w pokoju Colina.
Coraz częściej zastanawiała się, w jaki sposób zmusić chłopca do wyjścia na świeże powietrze. Była przekonana, że dzięki temu szybko odzyskałby siły. Nadal jednak nie była pewna, czy może powierzyć mu swoją tajemnicę i zdawkowo odpowiadała na jego pytania, dotyczące ogrodu. Wreszcie niebo nad wrzosowiskiem wypogodziło się i Mary z radością pobiegła do ogrodu. Było bardzo wcześnie, lecz kiedy otworzyła furtkę, ujrzała Dicka, zajętego pieleniem kwietników. Tym razem towarzyszyły mu oswojony lisek, Kapitan i gawron, Sadza. Razem obeszli cały ogród, przyglądając się rozkwitającym kwiatom.
Kiedy Mary opowiedziała Dickowi o spotkaniu z Colinem, chłopiec przyznał, że wiedział, iż pan Craven ma syna, którego widoku nie potrafił znieść, gdyż malec przypominał mu zmarłą żonę. Po południu dziewczynka pobiegła na obiad, zamierzając po posiłku wrócić do ogrodu. Poprosiła Marthę, aby poinformowała Colina, że odwiedzi go później i wybiegła z pokoju. Do domu wróciła wieczorem. W pokoju zastała wystraszoną służącą, która poprosiła ją, aby natychmiast poszła do panicza, który czeka na nią od wielu godzin. Zagniewana Mary oznajmiła, że nikt nie ma prawa zmuszać ją do czegokolwiek i udała się do sypialni kuzyna.
Colin początkowo nie zwracał na nią uwagi, a potem zagroził, że zabroni Dickowi przychodzić do Misselthwaite. Wówczas dziewczynka nazwała go samolubnym i wstrętnym. Przez parę minut kłócili się, przekrzykując się nawzajem, aż w końcu chłopiec rzucił w nią poduszką, rozkazując, aby opuściła jego pokój. Mary wyszła, oznajmiając, że nigdy już go nie odwiedzi. Rozżalona wróciła do swojego pokoju, gdzie czekała na nią przesyłka od pana Cravena. Wuj przysłał jej kilka książek o ogrodnictwie, gier i piękny przybornik do pisania listów. Po kolacji, zmęczona pracą w ogrodzie, natychmiast zasnęła. Obudziła się jakiś czas później, przerażona krzykiem Colina. Po chwili do pokoju wbiegła pielęgniarka, błagając, aby poszła do chłopca, który dostał kolejnego ataku.
Zirytowana Mary tupnęła kilka razy nogą, krzycząc, żeby przestał. Potem pobiegła do jego sypialni i wykrzyczała, że go nienawidzi. Chłopiec przestał rzucać się na łóżku i spojrzał na nią przerażony. Wyszlochał, że wyczuł coś na plecach, a wtedy dziewczynka obejrzała jego plecy, wyjaśniając, że nic na niech nie ma i najwyraźniej wyczuł jedynie swoje kości, ponieważ jest bardzo chudy. Pielęgniarka potwierdziła jej słowa, zapewniając panicza, że może być zupełnie zdrowy, jeśli dostosuje się do zaleceń lekarza z Londynu. Kiedy Colin uspokoił się, Mary poinformowała go, że odnalazła wskazówkę, która zaprowadzi ją do tajemniczego ogrodu.
Dwa dni później Colin poznał Dicka, który zjawił się w jego pokoju razem ze swoimi zwierzątkami. Wcześniej Mary z uroczystą miną oznajmiła mu, że odnalazła wejście do ogrodu i nie powinni tracić czasu. Ze szczegółami zaplanowali pierwszą wyprawę chłopca do ogrodu i pewnego słonecznego dnia służący wyniósł malca przed dom, sadowiąc go w fotelu na kółkach. Potem dzieci ruszyły, klucząc alejkami, w stronę ukrytej furtki, a Dick z powagą pchał fotel.
Mary opowiedziała, w jaki sposób dzięki rudzikowi, odnalazła najpierw klucz, a następnie wejście do tajemniczego ogrodu. Kiedy Colin znalazł się wśród rozkwitających róż, z radością wykrzyknął, że zawsze będzie żył. Mary i Dick zajęli się wyrywaniem chwastów, a Colin obserwował ich, siedząc pod kwitnącą śliwą. Nagle ponad murem dostrzegł głowę Bena Weatherstaffa. Stary ogrodnik wygrażał się dziewczynce, nazywając ją nieznośną i wścibską. Zaskoczony Colin poprosił, aby Dick podprowadził fotel do ogrodzenia. Mężczyzna zamilkł, z niedowierzaniem patrząc na dumnego chłopca. Po chwili spytał, czy panicz nie jest kaleką, ponieważ takie pogłoski krążyły wśród służby. Jego słowa zagniewały malca, który odrzucił pled, okrywający nogi i wspierając się na ramieniu Dicka, stanął wyprostowany, rozkazując, aby Ben wszedł do ogrodu. Po chwili Mary przyprowadziła staruszka, który ze łzami w oczach popatrzył na Colina i wyjaśnił, że po śmierci pani Craven każdego roku przedostawał się przez mur do ogrodu, pielęgnując jej róże. Chłopiec ujął łopatkę, przekopując ziemię, a potem zasadził różę, którą przyniósł mu Ben ze szklarni.
Po zachodzie słońca dzieci wróciły do domu, gdzie zastały doktora Cravena. Chłopiec bardzo niegrzecznie odpowiadał na pełne troski pytania lekarza, co nie spodobało się Mary. Po jego wyjściu powiedziała, że Colin wyrósł na dziwadło i nie powinien w ten sposób traktować ludzi.
Mijały kolejne dni, w ciągu których tajemniczy ogród stawał się coraz piękniejszy, a dzieci uważały, że w tym miejscu dzieją się prawdziwe czary. Z każdym dniem Colin stawał się silniejszy i zaczął się gimnastykować, aby jak najszybciej odzyskać siłę w osłabionych długim leżeniem nogach. Zmiany, jakie zaszły w jego zachowaniu i wyglądzie, zaskakiwały wszystkich. Odzyskał apetyt, sypiał spokojnie i systematycznie przybierał na wadze. Nie zasłaniał już portretu matki, uznając, że jej radosny uśmiech sprawia mu przyjemność. Z całego serca pragnął zdobyć miłość ojca i chciał pokazać mu, że jest już zupełnie zdrowy. Dlatego też udawał przed wszystkimi chorego i nikt, oprócz Dicka, Mary i Bena nie wiedział, że chłopiec swobodnie chodzi. Doskonały apetyt wzbudził jednak podejrzenia doktora Cravena, więc dzieci postanowiły jeść mniej. Szybko przekonały się, że w ten sposób są przez cały czas głodne.
Z opresji wyratowała ich matka Dicka, pani Sowerby, przesyłając za pośrednictwem syna bańkę z mlekiem i świeżo upieczone bułeczki. Za pieniądze, które Mary otrzymywała co tydzień od pani Medlock, Dick kupował w sklepie jajka i ziemniaki, które następnie piekł w ognisku. Pewnego dnia w ogrodzie zjawiła się pani Sowerby, której Dick opowiedział o wszystkim za zgodą Mary i Colina. Kobieta ze wzruszeniem przyjrzała się roześmianym dzieciom, zapewniając, że niedługo nie będą musieli już udawać, ponieważ pan Craven wróci do domu.
W tym samym czasie, kiedy Colin stopniowo odzyskiwał siły dzięki magii tajemniczego ogrodu, pan Archibald Craven samotnie przemierzał Norwegię i Szwajcarię, nie potrafiąc znaleźć ukojenia dla swego smutku, jakim zadręczał się od dziesięciu lat. Nadal nie potrafił pogodzić się ze śmiercią ukochanej żony, rozpamiętując dzień, w którym dowiedział się, że ją stracił. Pewnego dnia, siedząc nad brzegiem strumienia w dolinie Tyrolu, poczuł, że dzieje się z nim coś dziwnego. Z przyjemnością patrzył na kwitnące niezapominajki, których do tej pory nie dostrzegał. Odniósł wrażenie, że powoli budzi się ze snu, w który zapadł wiele lat temu. Wydarzyło się to tego samego dnia, w którym, w odległej Anglii, Colin wykrzyknął, że będzie żył. Nazajutrz mężczyzna wyruszył w dalszą podróż, zamierzając spędzić jesień nad jeziorem Como.
Pewnego wieczoru zasnął nad brzegiem wody i zdawało mu się, że w oddali słyszy głos żony, wołający, żeby przyszedł do ogrodu. Rankiem otrzymał list od pani Sowerby, po którego przeczytaniu postanowił wrócić do domu. W czasie drogi powrotnej rozmyślał o synku. Zawsze starał się zapewnić mu należytą opiekę i wszystko, czego zapragnął, lecz nie potrafił pokochać malca, który tak bardzo przypominał mu żonę. Wbrew wszelkim opiniom wątłe dziecko przeżyło, wyrastając na rozkapryszonego histeryka, któremu należało we wszystkim ustępować. List od matki Dicka zaniepokoił go i rozbudził w nim myśl, że stan chłopca pogorszył się. Postanowił odwiedzić kobietę, lecz nie zastał jej w domu. Po przyjeździe wezwał do siebie panią Medlock, wypytując ją o Colina. Gospodyni wyjaśniła, że malec jest zdrowy i większość czasu spędza razem z Mary w ogrodzie. Po rozmowie pan Craven ruszył w stronę furtki, starając się przypomnieć, gdzie zakopał klucz. Nagle usłyszał wesoły śmiech i odgłos biegnących stóp. Ukryta w gałęziach bluszczu bramka otworzyła się gwałtownie i wybiegł z niej roześmiany chłopiec, wpadając wprost w jego ramiona.
Zdumiony, rozpoznał w nim Colina. Malec wyprostował się, mówiąc, że jest już zdrowy, a potem zaprowadził go do ogrodu. Wzruszony mężczyzna wysłuchał opowieści o okryciu Mary i tajemniczym ogrodzie, którego magia sprawiła, że Colin zaczął chodzić. Jakiś czas później służba w Misselthwaite ujrzała uśmiechniętego pana Cravena, idącego przez trawnik do domu, a obok niego kroczył z dumnie uniesioną głową jego syn.