Gdy nadszedł czas drzemki, dziewczynki przebrały Kerstin w nocną koszulkę, włożyły ją do łóżeczka i wyszły do kuchni. Wówczas mała zaczęła wrzeszczeć, jak tylko potrafiła najgłośniej. Spotykając się z brakiem reakcji, krzyczała jeszcze głośniej niż przedtem.
Lisa i Anna nie wytrzymały i weszły do jej pokoiku. Kerstin zrobiła się zaraz wesoła, stanęła w łóżeczku, zaczęła skakać i wołać „hej, hej”. Próby usypiania trwały jeszcze wiele minut. Za każdym razem mała zaczynała krzyczeć wniebogłosy.
W końcu – po wielu trudach – w pokoiku Kerstin zapanowała zupełna cisza. Dziewczynki już miały nadzieję, że zasnęła, aż nagle usłyszały z sąsiedniego pokoju jakiś dziwny dźwięk. Brzmiało to jak pełne zadowolenia mamrotanie, jakie wydają małe dzieci, gdy są zajęte czymś, co im się szczególnie podoba. Okazało się, że dziewczynka siedziała w otwartym kominku w sypialni rodziców:
„był świeżo pobielony na lato. B y ł pobielony, mówię. Bo teraz nie był już biały. Kerstin siedziała na kominku i miała w rączce pudełko z pastą do butów. Była nią cała uczerniona od góry do dołu, tylko gdzieniegdzie wysmarowana była na biało kredą. Miała pastę do butów we włosach i na rękach, i na koszulce nocnej, a jej łzy wyglądały zupełnie jak małe, czarne, murzyńskie łezki. Cały kominek wysmarowany był pastą do butów”.
Lisa i Anna nie wiedziały, jak usunąć pastę do butów z małego dziecka. Britta im nie pomogła, podsumowała jedynie, że kiepskie z nich piastunki, a potem poszła spać. Gdy Olle zobaczył siostrzyczkę, wpadł w prawdziwy szał: „- Czy postradałyście rozum?! - krzyczał. - Pomalowałyście ją na czarno?!”.
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 - - 5 - - 6 - - 7 - - 8 - - 9 - - 10 - - 11 - - 12 - - 13 - - 14 - - 15 - - 16 - - 17 - - 18 - - 19 -