„Ciekawe wypadki, które są tematem tej kroniki, zaszły w 194. r. w Oranie”– francuskiej prefekturze położonej na północnym wybrzeżu Algierii. Chociaż pięknie położone, samo miasto było raczej odpychające. Brudne mury, kurz, brak jakiejkolwiek zieleni miejskiej, a nawet gołębi, błoto jesienią, a upały latem – tak można najkrócej scharakteryzować Oran.
Oran pocztówka z ok 1950 r.
Jego mieszkańcy mieli do dyspozycji takie atrakcje jak kino czy kilka kawiarni, ale nie korzystali z nich z braku czasu. Większość z nich zbyt ciężko pracowała i najzwyczajniej nie miała czasu na rozrywkę.
W Oranie nie tylko ciężko się żyło, ale i umieranie było niełatwe. Upały oraz brak zainteresowania ze strony innych mieszkańców skupionych na zarabianiu pieniędzy powodowały, że odchodzący byli najczęściej pozostawienie samym sobie i konali samotnie w nieludzkich warunkach.
To żyjące z handlu miasto w połowie kwietnia nawiedziła plaga umierających szczurów. Doktor Bernard Rieux nie zwracał uwagi na martwe gryzonie, jego myśli zaprzątała wówczas choroba żony, którą wysłał właśnie pociągiem do sanatorium.
Oran - Algieria
Niedługo po wyjeździe kobiety miała przyjechać do niego matka, by zając się mieszkaniem syna pod nieobecność synowej. Wkrótce liczba martwych szczurów drastycznie wzrasta.
Na ulicach Oranu znajdowano codziennie setki, a nawet tysiące martwych gryzoni. Władze miasta jednak bardziej niż przyczyną masowej zagłady szczurów koncentrowały się na usuwaniu ich zwłok.
Jednak wkrótce, kiedy zamiast szczurów zaczynają umierać mieszkańcy Oranu staje się jasne, że miasto nawiedziła dżuma. Doktor Rieux podjął wszelkie działania, aby uzmysłowić lokalnym władzom zagrożenie płynące z tej sytuacji.
Jednak jego prośby o wprowadzenie stanu wyjątkowego i zachowanie wszelkich środków ostrożności i bezpieczeństwa nie spotykają się z uznaniem ratusza. Samorządowcy nie chcieli pogodzić się z faktem, że to właśnie ich miasto zaatakowała śmiertelna plaga.
Sytuacja zmienia się po dwóch dniach, kiedy liczba ofiar wzrosła do trzydziestu. Miasto podjęło stosowne działania. Oran został zamknięty i odcięty od reszty świata.
Izolacja miasta drastycznie wpływa na życie jego mieszkańców. Dżuma docisnęła swoje pięto na każdej dziedzinie życia w mieście. Nawet
jak pisze narrator. Miasto stało się pomijane przez samoloty, statki i samochody. Szybko zaczyna brakować żywności. Ponadto zamknięcie bram spowodowało rozdzielenie wielu rodzin, przyjaciół i kochanków. Taki właśnie los spotkał Ramberta – dziennikarza z Paryża, który został wysłany do Oranu, aby sporządzić raport na temat warunków, w jakich żyją tamtejsi Arabowie.
Od samego momentu zatrzaśnięcia się wrót, młodzieniec starał się uczynić wszystko, by móc wydostać się na zewnątrz i wrócić do swojej ukochanej w Paryżu. Z czasem, kiedy zrozumiał, że nie uda mu się uciec, postanowił przyłączyć się do doktora Rieux i jego ludzi, którzy nieśli pomoc mieszkańcom Oranu.
Rieux bez zastanawiania się podjął, wydawałoby się beznadziejną, walkę z rozprzestrzeniającą się zarazą. Narażając własne zdrowie i życie poświęcił się całkowicie walce z dżumą.
W swoich działaniach nie był osamotniony. Oddział wolontariuszy współtworzyli z nim Jean Tarrou, Joseph Grand oraz wspomniany wcześniej Raymond Rambert.
Usuwanie zwłok z ulic miasta
Grand był dawnym pacjentem Rieux, a zarazem jego przyjacielem. Doktor leczył podstarzałego pracownika merostwa za darmo. Urzędnik cierpiał na osobliwą przypadłość – miał odwieczny problem z doborem słów. Nie potrafił napisać zwykłego podania czy zażalenia do merostwa, które kiedyś obiecało mu awans i podwyżkę, a następnie zwlekało z oficjalnym potwierdzeniem.
Życie Granda przypominało dramat. Po wielu latach małżeństwa opuściła go żona, ponieważ uważała, że przestał okazywać jej miłość. Stary urzędnik, który nigdy nie przebolał tej straty usiłował wielokrotnie napisać list do ukochanej Jeanne, lecz nie mógł znaleźć odpowiednich słów.
Grand od dłuższego czasu pracował nad swoją książką. Jego marzeniem było stworzenie arcydzieła, po przeczytaniu którego wydawca powiedziałby:
Rieux przeczuwał, że dżuma oszczędzi Granda, ponieważ póki co nie atakowała ona ludzi podstarzałych i słabych.
Główny bohater nie znał wcześniej Jeana Tarrou. Nikt dokładnie nie wiedział, skąd ten tajemniczy mężczyzna wziął się w Oranie, ani czego tam szukał. Przebywał tam zaledwie od kilku tygodni.
Człowiek ten z wielkim zainteresowaniem obserwował codzienne życie mieszkańców miasta i opisywał je w swoich notatkach. Szybko zaskarbił sobie sympatię doktora dzięki swojej życzliwości i chęci niesienia pomocy innym.
Port w Oranie
Jednak nie u każdego epidemia dżumy wzbudzała odruchy solidarności i niesienia pomocy bliźnim. Niektórzy z mieszkańców Oranu postanowili wykorzystać zaistniałą sytuację na swoją korzyść. Jednym z nich był tajemniczy sprzedawca win nazwiskiem Cottard.
Mężczyzna ten wcześniej usiłował popełnić samobójstwo, ponieważ wmieszał się w jakiś nielegalny interes i obawiał się nieuniknionego śledztwa w swojej sprawie.
W czasie epidemii jednak czuł się jak ryba w wodzie. Kroczył dumnie ulicami miasta wiedząc, że wymiar sprawiedliwości ma ważniejsze sprawy na głowie, niż aresztowanie i osądzenie go.
Co więcej Cottard wykorzystał epidemię do celów zarobkowych. Szybko się wzbogacił dzięki szmuglowaniu towarów i ludzi przez mury Oranu. Na propozycję doktora Rieux, by dołączył do ochotniczych oddziałów sanitarnych, Cottard odpowiedział:
Zupełnie innym przykładem wykorzystywania plagi na swoją korzyść była działalność ojca Penelaux.
Miesiąc po wybuchu epidemii duchowy zorganizował tydzień wspólnych modlitw, który cieszył się wielką frekwencją wiernych.
strona: - 1 - - 2 -