Leśmian, choć prowokacyjnie powstrzymał się od zabiegu stylizacji na język dziecięcy, to jednak zastosował zabieg archaizacji językowej, a dokładniej stylizacji na takową. W zastosowaniu takich wyrazów, jak „poglądasz” (Zbliż się do mnie, Urszulo! Poglądasz, jak żywa...), „straszno” (I sprzęty i donice rozkwitłego ziela / Tak podobne, aż oczom straszno od wesela!), „patrzał” (Bóg długo patrzał na mnie i głaskał po głowie), „dla cię” (Zrobię dla cię, co zechcesz, byś była szczęśliwa), „w nieb” (Zrób tak, Boże - szepnęłam - by w nieb Twoich krasie / Wszystko było tak samo, jak tam - w Czarnolasie!), „zlękniona” (I umilkłam zlękniona i oczy unoszę), „przyoblekam” (I w suknię najróżowszą ciało przyoblekam), „roznietą” (Już świt pierwszą roznietą złoci się po ścianie), starał się uwiarygodnić przekaz dziecka, urodzonego i wychowanego w renesansie. Wówczas nie mówiono przecież „wyglądasz”, a „poglądasz”, zamiast „strasznie”, używano przyimka „straszno”, czasownik „patrzył” ewoluował od formy szesnastowiecznej formy fleksyjnej „patrzał”, a wyrażenie „dla ciebie” od „dla cię”.
Oprócz takiego zabiegu w utworze występuje kilka epitetów (Boża łaska; rozkwitłe ziele; stęsknieni rodzice; suknia najróżowsza; sen wieczny; pierwsza roznieca) oraz porównań (dom kubek w kubek, jak nasz – Czarnoleski; Zbliż się do mnie Urszulo! Poglądasz jak żywa...!) czy przenośni (Wiatr po niebie dzwoni!).
Leśmian zastosował rymy parzyste żeńskie, dzięki czemu liryk został wzbogacony o walor dynamiczności i przystępności lektury: pustkowie-głowie; żywa-szczęśliwa; krasie-Czarnolasie; unoszę-proszę(…).
Średniówka występuje po siódmej sylabie:
Już świt pierwszą rozniecą // złoci się po ścianie,
Gdy właśnie słychać kroki // i do drzwi pukanie...
Więc zrywam się i biegnę! // Wiatr po niebie dzwoni!
Serce w piersi zamiera... /// Nie!... To - Bóg, nie oni!...
Urszula Kochanowska - treść
Gdy po śmierci w niebiosów przybyłam pustkowie,
Bóg długo patrzał na mnie i głaskał po głowie.
"Zbliż się do mnie, Urszulo! Poglądasz, jak żywa...
Zrobię dla cię, co zechcesz, byś była szczęśliwa."
"Zrób tak, Boże - szepnęłam - by w nieb Twoich krasie
Wszystko było tak samo, jak tam - w Czarnolasie!" -
I umilkłam zlękniona i oczy unoszę,
By zbadać, czy się gniewa, że Go o to proszę?
Uśmiechnął się i skinął - i wnet z Bożej łaski
Powstał dom kubek w kubek, jak nasz - Czarnolaski.
I sprzęty i donice rozkwitłego ziela
Tak podobne, aż oczom straszno od wesela!
I rzekł: "Oto są - sprzęty, a oto - donice.
Tylko patrzeć, jak przyjdą stęsknieni rodzice!
I ja, gdy gwiazdy do snu poukładam w niebie,
Nieraz do drzwi zapukam, by odwiedzić ciebie!"
I odszedł, a ja zaraz krzątam się, jak mogę -
Więc nakrywam do stołu, omiatam podłogę -
I w suknię najróżowszą ciało przyoblekam
I sen wieczny odpędzam - i czuwam - i czekam...
Już świt pierwszą roznietą złoci się po ścianie,
Gdy właśnie słychać kroki i do drzwi pukanie...
Więc zrywam się i biegnę! Wiatr po niebie dzwoni!
Serce w piersi zamiera... Nie!... To - Bóg, nie oni!...