Wieczorem ojciec zapytał Adasia, w jaki sposób wpadł na pomysł z wodą. Chłopiec ze śmiechem wyjaśnił, iż to nie jego pomysł, lecz metoda, którą posłużył się arabski sędzia w Bagdadzie.
Kazał on dziesięciu podejrzanym o kradzież dotknąć zabłoconego brzucha osła. Każdy niewinny uczynił to bez zastanowienia i tylko prawdziwy złoczyńca nie wypełnił polecenia, sądząc, że to jakaś pułapka. Historia ta wydarzyła się trzy lata wcześniej.
Od tej pory żadne z dzieci nie odważyło się zjeść czegoś, co przeznaczone zostało dla Adasia. Były przekonane, że nic nie ukryje się przed jego wnikliwym spojrzeniem. Podobnego zdania byli również koledzy chłopca, a jego sława wzrosła po awanturze z profesorem Gąsowskim.
W kilka dni po wydarzeniach na lekcji historii Adaś zjawił się w szkole radosny i szczęśliwy. Poprzedniego wieczoru rodzice postanowili, że cała rodzina spędzi wakacje nad morzem.
Swoją radością postanowił podzielić się z kolegą z ławki, Burskim. Przypadkowo zerknął na kajet kolegi i w tej samej chwili do klasy wszedł profesor literatury.
Po lekcji zapanowała wrzawa, a z ostatniej ławki dobiegły odgłosy kłótni. Cisowski obejrzał się, zaciekawiony i zaczął przysłuchiwać się awanturze pomiędzy Jasińskim a Żelskim. Pozostali chłopcy starali się uspokoić ich, lecz to jedynie dolało oliwy do ognia.
Adaś, widząc, że za moment dojdzie do bójki, skoczył w stronę rozgniewanych chłopców i rozdzielił ich silnym ramieniem. Okazało się, że Zbyszek Jasiński oskarżał Józka Żelskiego o kradzież pióra.
Józek dał słowo honoru, że tego nie zrobił, lecz Zbyszek, opanowany gniewem, nie mógł się uspokoić. Cisowski zamyślił się przez chwilę, jakby coś sobie przypomniał, po czym zapewnił Zbyszka, że to nie Józek zabrał jego pióro i odzyska je najpóźniej następnego dnia. Koledzy podali sobie ręce na zgodę, a cała klasa domyśliła się, że Adaś już wie, gdzie zaginęło pióro.
Po zakończonych lekcjach Adam zaproponował Burskiemu, że odprowadzi go do domu. Chłopak zgodził się na to niechętnie. Przez całą drogę milczeli.
Cisowski wszedł za kolegą do jego pokoju i zażądał, aby ten oddał pióro, które zabrał Jasińskiemu. Burski zaczerwienił się i spytał, na jakiej podstawie wysunął tak bezpodstawne oskarżenie. Adaś wyjaśnił, że zna jego pismo od czterech lat i dziś zauważył, że stało się bardzo staranne, jakby pisał zupełnie innym piórem.
Burski rozpłakał się, przysięgając, że nie ukradł pióra, lecz znalazł je i ukrył, nie zastanawiając się, co robi. Adam zapewnił, że nikomu nie powie o tej hańbiącej sprawie i pożegnawszy się, wyszedł z wiecznym piórem w kieszeni.
Następnego dnia miały miejsce dziwaczne wydarzenia. Na pierwszej lekcji matematyk, mężczyzna świadomy, że w klasie siódmej nie odkryje genialnego matematyka, z irytacją chwycił kredę, która rozsypała się w proch, po czym ujął w palce jakiś przedmiot, leżący na katedrze. Jasiński rozpoznał swoje pióro, a cała klasa w niemym zdumieniu zapatrzyła się na profesora. Po chwili profesor schował pióro do kieszeni, a Zbyszek jęknął rozpaczliwie.
Adaś, który zjawił się w szkole jako pierwszy, uśmiechał się, a po matematyce poradził, aby Jasiński pobiegł za nauczycielem i odzyskał zgubę. Po chwili Zbyszek wrócił, zwycięsko dzierżąc w dłoni odzyskane pióro. Po południu, kiedy Adaś wybierał książki na rodzinny wyjazd, w jego pokoju zjawiła się siostra, oznajmiając, że przyszło do niego dwóch młodzieńców. Po chwili do pomieszczenia weszli szóstoklasiści, których znał z widzenia. Adaś przywitał ich i popatrzył, oczekując, że wyjawią powód swojej wizyty. Wreszcie chłopcy, najwyraźniej onieśmieleni zaistniałą sytuacją, wyjaśnili, że są delegacją, przysłaną w imieniu klasy. Adam uciszył ich, podnosząc rękę i stąpając na palcach zbliżył się do drzwi, po czym otworzył je.
Zaskoczonym gościom wyjaśnił, że obawia się podsłuchującego rodzeństwa i poprosił o wyjaśnienie, w jakiej sprawie przyszli. Okazało się, że uczniowie klasy szóstej za namową jednego z kolegów założyli spółdzielnię, a jej prowadzenie powierzyli bardzo biednemu i zacnemu chłopcu. Ten zadanie wypełniał bez zarzutu, a w zamian za to otrzymywał całkowity sprzęt szkolny. Kilka dni temu z rozpaczą stwierdził, że w kasie brakuje stu złotych. Rachunki sprawdzano kilka razy, lecz zawsze okazywało się, że wpłacono o sto złotych więcej niż wydano. Chłopcy prosili o pomoc w wyjaśnieniu sprawy i przywróceniu dobrego imienia koledze, który bardzo przeżywał oskarżenia ze strony niektórych osób. Adam wysłuchał ich ze wzruszeniem. Nie wiedział, w jaki sposób mógłby pomóc. Uległ jednak błaganiom chłopców i poprosił, aby kolega zjawił się u niego następnego dnia z księgami rachunkowymi spółdzielni.
Nazajutrz ze ściśniętym sercem oczekiwał nowej wizyty. Na widok biednie odzianego chłopca z zaczerwienionymi oczami poczuł kolejny ucisk w sercu. Gość wzbudził w nim zaufanie. Adaś obiecał pomóc i po wyjściu udręczonego księgowego zaczął sprawdzać rachunki. Każdą cyfrę badał skrupulatnie przez lupę. Około godziny pierwszej z jego pokoju dobiegł radosny i przeraźliwy śmiech. Po chwili w drzwiach stanął przebudzony ojciec i z troską zapytał, co się stało. Adam z radością wykrzyknął, że właśnie znalazł sto złotych. Następnego dnia po lekcjach klasa szósta z niecierpliwością oczekiwała na Cisowskiego. Chłopiec zbiegł radośnie do klasy, niosąc księgi. Szóstoklasiści otoczyli go ciasnym kołem, wysłuchując przemowy o uczciwości księgowego. Następnie Adam otworzył jedną z ksiąg, wskazując palcem na jedną ze stron. Scyzorykiem delikatnie podważył jedynkę w cyfrze 126 złotych i 30 groszy, po czym zdjął pałeczkę z papieru i zaskoczonym chłopcom wyjaśnił, że był ułamek czarnej nitki, który niefortunnie przykleił się przed zapisaną kwotą i został potraktowany jako jedynka. Ogólna wrzawa zagłuszyła jego dalsze słowa. Chłopcy unieśli go w górę, a oczyszczony z zarzutów kolega patrzył na Cisowskiego z uwielbieniem, oczami wypełnionymi łzami.
III. Piękne są oczy fiołkowe, ale kto ukradł drzwi?
Rozwiązanie zagadki zaginionych stu złotych rozsławiło nazwisko Adasia w całej szkole. Wiadomość ta dotarła również do profesora Gąsowskiego, który zamyślił się. Po chwili chwycił parasol, choć niebo było bezchmurne, wdział kalosze i szybkim krokiem wyszedł z domu. Na widok staruszka Adam zdziwił się. Nauczyciel uśmiechnął się, wyjaśniając, że zjawił się, by prosić o pomoc w sprawie, która dręczyła jego rodzinę. Wiadomość, że Adaś za dwa dni wyjeżdża nad morze zasmuciła go. Cisowski widząc zmartwienie mężczyzny, spytał, co się stało. Pan Gąsowski opowiedział, że przyjechała do niego z wizytą bratanica, by zabrać go na wieś. Okazało się, że nad jej rodziną zawisło tajemnicze niebezpieczeństwo.
Młodzieniec popatrzył na niego, odczuwając głęboki żal. Pomyślał, że morze nie ucieknie i ma jeszcze dwa dni na podjęcie ostatecznej decyzji. Obiecał, że porozmawia z ojcem i zapytał, czy może odwiedzić profesora po południu. Staruszek opuścił mieszkanie uradowany, a o czwartej po południu Adaś zjawił się u niego z wizytą. Drzwi otworzyła mu wysoka, smukła panna o fiołkowych oczach. Chłopiec, oszołomiony jej urodą, poczuł, że jego serce bije coraz szybciej, a jego nogi zaczęły drżeć. Panienka, dostrzegając jego dziwne zachowanie, popatrzyła na niego z troską, udając zdziwienie, albowiem doskonale wiedziała, jakie wrażenie robi na młodych mężczyznach. Adam po chwili poczuł miłą błogość, która wypełniła jego serce i nieśmiało zerknął na dziewczynę, nie mogąc wydobyć z siebie głosu. Panna spytała, czy będzie mógł wyjechać z nimi na wieś, na to odpowiedział z zapałem, iż uczyni to z rozkoszą. W tej samej chwili do pokoju wszedł profesor Gąsowski, mile zaskoczony widokiem swego ucznia. Bratanica z radością poinformowała go, że Adaś jedzie z nimi. Wiadomość ta niezmiernie ucieszyła staruszka.
Poprosił Wandę, aby opowiedziała o tajemniczych wydarzeniach, jakie zaszły w jej domu. Do niedawna nic nadzwyczajnego się nie działo, było cicho i spokojnie. Przed sześcioma miesiącami zjawił się u nich jakiś Francuz i poprosił, aby pozwolono obejrzeć mu wnętrze dworu. Ojciec, przekonany argumentem nieznajomego, że pisze książkę o starych dworach, zgodził się na to. Gość interesował się przede wszystkim drzwiami. Przyłapany na tym, że z jednych zeskrobywał farbę, szybko opuścił dom. Jakiś czas później wizytę złożył nieznany mężczyzna i zaproponował kupno całego majątku za znaczną sumę. Ojciec Wandy wyprosił go, mówiąc, że dwór nie jest tyle wart. Od tamtej chwili zaczęły nadchodzić listy z ofertą z Warszawy i z Wilna, a cena została podniesiona. Przed dwoma tygodniami, podczas nieobecności rodziców dziewczyny, dwór został okradziony. Z domu, ku zaskoczeniu wszystkich, wyniesiono tylko drzwi z pokoju matki. Nazajutrz znaleziono je porzucone w parku, lecz były zupełnie odarte z farby. Adaś uznał, że najwyraźniej w domu znajdują się jakieś ważne drzwi i zaczął dopytywać, czy Wanda nie otrzymała nowych wiadomości od rodziców. Panienka zaprzeczyła, lecz profesor Gąsowski oznajmił, że przecież rano dał jej list.
Adam z uśmiechem spytał, co staruszek robił po wizycie listonosza. Po chwili odnalazł list w książce, którą pan Gąsowski czytał tego dnia. Wanda spojrzała na chłopca tkliwie i niecierpliwym ruchem rozerwała kopertę. Przeczytawszy list, wykrzyknęła, że złodzieje włamali się do pokoju gościnnego i usiłowali wynieść kolejne drzwi, lecz przeszkodził im nocny stróż. Cisowski, wysłuchawszy całej historii, odparł, że postara się pomóc w rozwiązaniu zagadki. Obawiał się jednak, że tajemnica jest ponura i niebezpieczna, przez co może jej nie podołać. Wanda wykrzyknęła, że Adaś potrafi wszystko, na co chłopiec zapewnił ją gorliwie, że nie zamierza się poddać. Profesor obiecał, że wszyscy mu pomogą, a panna chwyciła jego dłonie, dziękując za to, że zgodził się jechać na wieś. Gest ten zawstydził młodzieńca, który jeszcze raz zapewnił dziewczynę, że spróbuje rozwiązać tajemnicę drzwi. Do domu wrócił tanecznym krokiem, a cały świat wydał mu się wesołym i szczególnie pięknym.
IV. Dwie brody i człowiek-widmo
Młodszy brat profesora Gąsowskiego, Iwo, zajmował się rodowym majątkiem i powoli doprowadzał go do ruiny, skupiając się przede wszystkim na matematycznych wyliczeniach. Jego żona była kobietą cichą i zapracowaną. Kradzież drzwi z dworu potraktował jako zamach na jego pracę i przekonany był, że złodziej najwyraźniej widział, jak zapisywał swoje wyliczenia na wrotach od stodoły lub obory. Następnego dnia wylewnie przywitał się z profesorem, ucałował powietrze nad czołem córki i zapytał o Adasia. Pan Gąsowski uroczyście przedstawił swojego ucznia, zapewniając, że mają przed sobą człowieka, który zdoła rozwikłać nieszczęsną sprawę z drzwiami.
Iwo Gąsowski powitał gościa w swym domu, po czym opuścił pokój, by wrócić do swoich wyliczeń. Do wieczora Adaś zwiedził cały dwór, omijając gabinet pana domu, obejrzał park i zabudowania gospodarskie. W bawialni odkrył galerię portretów przodków rodziny Gąsowskich i ze zdziwieniem stwierdził, że wszystkie postacie z obrazów są do siebie podobne. Krążąc po domu, skupił całą uwagę na drzwiach. Zatrzymał się obok tych, które zostały wykradzione i całkowicie odarte z farby. Domyślił się, że złodzieje najwyraźniej szukali jakiegoś napisu, lecz nie wiedzieli, o które dokładnie chodzi drzwi, więc działali na ślepo. Jego zatroskana mina wskazywała, że na razie nie ma pomysłu, jak rozwiązać zagadkę, a przecież Wanda oczekiwała po nim cudów.
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 - - 5 - - 6 -