XIII. Któż to z płaskiego nie chce jeść talerza?
Nazajutrz rano, w połowie śniadania, profesor Gąsowski zaczął krzyczeć jakby postradał zmysły. Wszyscy spojrzeli na niego zaskoczeni i dopiero po chwili dostrzegli zbliżających się Adasia i Staszka. Wanda zerwała się od stołu i podbiegła do Cisowskiego. Nastąpiło wzruszające powitanie, po czym chłopcy zasiedli do posiłku. Adam opowiadał o swoim odkryciu donośnym głosem, nie zważając na ostrzeżenia pana Iwona. Oznajmił, iż odnalazł nowe dokumenty, z których dowiedział się, gdzie oficer zakopał swój skarb i o zmierzchu rozpoczną poszukiwania. Po tych słowach pożegnał się z Gąsowskimi i odszedł z przyjacielem do swojego pokoiku. Tam spytał Staszka, czy kogoś zauważył w pobliżu domu. Burski odparł, że nie. Przez resztę dnia wszyscy z niecierpliwością oczekiwali, co wydarzy się wieczorem.
Po zapadnięciu zmierzchu Adam zebrał wszystkich i poprowadził ich przez park na niewielką łączkę. Tam wydobył z kieszeni pożółkły papier i zaczął odmierzać kroki według wskazówek. Jego towarzysze w skupieniu podążali za nim. W końcu zatrzymał się i wraz ze Staszkiem zaczął kopać. Po jakimś czasie Burski krzyknął, że coś znalazł. Podał Adasiowi żelazną skrzynkę i wygramolił się z dołu. Wówczas usłyszeli obcy głos, który kazał im podnieść ręce do góry. Z mroku wyłonił się chudy złodziejaszek, mierzący do nich z rewolweru. Mężczyzna zbliżył się do Adama, kpiąc, że zapomniał o nim, po czym chwycił skrzyneczkę i zniknął wśród drzew.
Po chwili usłyszeli, jak odjeżdża samochodem. Matematyk załamał ręce i ze zgrozą spojrzał na chłopców, którzy roześmiali się głośno. Wszyscy w milczeniu wrócili do domu. Wanda i pani Gąsowska, czekające na nich w domu, dostrzegły ich chmurne oblicza, lecz Adaś uspokoił kobietę. Z uśmiechem zaczął opowiadać o odnalezionych drzwiach i odczytanym napisie. Zapewnił, że skarb oficera de Berier nie został jeszcze odnaleziony, a to, co wydarzyło się na łące, było przedstawieniem, urządzonym dla opryszków, których musiał się pozbyć. W nocy zabrał ze strychu starą skrzyneczkę i wraz ze Staszkiem zakopali ją na łące. Przypuszczał, że złodzieje będą go śledzili i dlatego nikomu nie wyjawił swego planu, by obaj panowie byli naprawdę zaskoczeni tym, co się rozegrało na ich oczach.
Państwo Gąsowscy patrzyli na niego ze szczerym podziwem. Cisowski przeprosił ich za awanturę, która mogła zakończyć się niebezpiecznie. Poprosił, aby wszyscy udawali rozpacz, ponieważ wspólnik chudzielca – fałszywy malarz, mógł nie wiedzieć o zdradzie swego towarzysza i zakraść się do dworu. W ciągu dwóch następnych dni wszyscy postępowali zgodnie z zaleceniami Adama. Bracia Gąsowscy rozmawiali ze sobą szeptem, a panna Wanda wypytywała stryjaszka o Adasia, zachwalając mądrość i urodę chłopca. Za wszelką cenę chciała dowiedzieć się, czy jest zakochany, lecz staruszek nic nie wiedział na ten temat. Ich rozmowę przerwał Adaś, który nadbiegł, machając gazetą.
Okazało się, że w wileńskim zajeździe dwóch mężczyzn pobiło się o starą skrzynkę i przy tej sposobności wyszło na jaw, że obaj są poszukiwani przez policję. Adam odetchnął z ulgą, oznajmiając, że wreszcie mogą rozpocząć prawdziwe poszukiwania. Rozwiązanie zagadki trzeba było jednak odłożyć na później, ponieważ około południa we dworze zjawił się ksiądz Kazuro.
Powitany z radością przed domowników, usiadł, by odpocząć i opowiedzieć o ocalonym Francuzie, który po nastawieniu zwichniętej ręki szybko wrócił do zdrowia. Następnego dnia cudzoziemiec zniknął, pozostawiając pod lichtarzem karteczkę i stuzłotowy banknot. Niespodziewany dar okazał się zmartwieniem dla księdza, który od dwóch dni przemierzał okolicę, by rozmienić pieniądze i pomóc najuboższym parafianom. Adaś poprosił Staszka, by harcerze udali się do miasteczka i wymienili banknot na drobniejszą gotówkę.
Kilka godzin później ksiądz Kazuro, wdzięczny za pomoc, pożegnał domowników i udał się w drogę powrotną na plebanię. W chwilę później Adaś wyrecytował wskazówkę Kamila de Berier, którą odkrył na drzwiach. Wszyscy wyczekująco spojrzeli na chłopca, który zaczął głośno zastanawiać się nad każdym słowem. Domyślił się, że oficerowi chodziło o dwór, a że przez jakiś czas przebywał w bawialni, to właśnie tam powinni rozpocząć poszukiwania. Wszyscy udali się do pokoju i Cisowski rozejrzał się w poszukiwaniu malowanej brody. Jego wzrok padł na portret rycerza i zgodnie ze wskazówką odwrócił się, dostrzegając wiszące na ścianie lustro.
Stanął na krześle i zaczął wpatrywać się w szklaną taflę. Przetarł namalowaną brodę odrobiną mleka i poprosił o szkło powiększające. Wkrótce odczytał kolejną wytyczną:
„Znajdziesz w domu tego, co powróci wkrótce z Egiptu i nigdy nie jadał na uczcie z płaskiego talerza”. Zebrali jęknęli, słysząc kolejną zagadkę. Adaś usiadł w ciemnym kącie i zaczął myśleć. Podczas posiłku siedział skupiony i nagle doznał olśnienia. Przypomniał sobie bajkę, w której lis zaprosił na ucztę bociana i podał mu jedzenie na płaskim talerzu. Wybiegł przed dom, a domownicy ruszyli za nim.
Z błyszczącymi oczami wskazał dąb, mówiąc, że to jest dom tego, co nie jadał z płaskiego talerza. Na szczycie spróchniałego pnia widoczne było bocianie gniazdo. Chłopak był przekonany, że właśnie to drzewo Kamil de Berier widział z okna bawialni. Oficer był zbyt chory, by zakopać swój skarb w lesie i zbyt słaby, by wejść na dąb, dlatego zawiniątko ukrył tam, dokąd mógł sięgnąć ręką. Adaś dostrzegł otwór w pniu, zasklepiony gliną i zaczął nożem kruszyć zaschłą bryłę. Po paru minutach wydobył z dziupli skórzany mieszek i podał go pani Gąsowskiej.
Pan Iwo rozciął tobołek i oczom zebranych ukazały się diamenty i wielkie rubiny. Znużony Adam nie patrzył jednak na klejnoty, lecz zerknął na Wandę, która popatrzyła mu prosto w oczy. Oboje uśmiechnęli się do siebie z radością, a chłopak pomyślał, że fiołki są piękniejsze od wszystkich diamentów świata.
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 - - 5 - - 6 -