Z głową na karabinie - analiza i interpretacja
Jest to wiersz dychotomiczny, w którym dramat wojny zestawiony został z pięknem przyrody. Przyroda, symbol czasów sprzed wojny, ukształtowała podmiot liryczny, wpłynęła na jego duchowość, wrażliwość i odbiór świata:
A mnie przecież zdrój rzeźbił chyży,
Wyhuśtała mnie chmur kołyska.
[...] bujne obłoki
były dla mnie jak uśmiech matki.
W tym pięknym krajobrazie, który w normalnych warunkach zapewne by zachwycał, dokonuje się dramat człowieka:
Nocą słyszę, jak coraz bliżej
Drżąc i grając krąg się zaciska.
Jest to utwór, w którym Baczyński niejako ukazał dramat całego swojego pokolenia. Pisał:
A ja prześpię czas wielkiej rzeźby
Z głową ciężką na karabinie.
Czasem wielkiej rzeźby był czas zmian, czas tworzenia, tworzenia wolnej Polski – z karabinem w dłoni, z krwią i ryzykiem śmierci.
Poeta pisze o patriotach, którzy z wielkiej miłości do ojczyzny gotowi byli iść na śmierć:
Umrzeć przyjdzie, gdy się kochało
Wielkie sprawy głupią miłością.
Objawia się tutaj pewne wizjonerstwo poety, który zdaje sobie sprawę z tego, iż za walkę przyjdzie im najprawdopodobniej zapłacić życiem. Jest to tragizm generacyjny.
Cały wiersz wyraża przekonanie poety o dokonanej już Apokalipsie, o apokalipsie w do końca spełnionej. Jej istota polegała na zagładzie całego pokolenia – na śmierci jego rówieśników i jego samego. Ma to wymiar o tyle tragiczniejszy, że było to pokolenie ludzi urodzonych w wolnej już Polsce, w Polsce wolnej po ponad 120 latach zaborów. Nie mogli oni jednak zaznać spokoju i szczęścia, a ich los okazał się o wiele bardziej tragiczny od losu ich przodków.
W wierszu poeta używa czasu teraźniejszego, co na podkreślać, iż jest on teraz, w tym momencie, naznaczony piętnem tej apokalipsy, o której pisze:
Nocą słyszę [...],
Ostrzem świszcząc tnie już przy ustach [...],
Teraz na dnie śmierci wyrastam [...].
Czas przeszły zaś służy do podkreślenia, iż czas dzieciństwa, arkadii, lat szczęśliwych i beztroskich już dawno przeminął i nie wróci. Oznacza to również, iż snute wtedy plany odeszły w przeszłość razem ze szczęściem tamtych dni:
A mnie przecież zdrój rzeźbił chyży [...],
A mnie przecież wody szerokie
Na dźwigarach swych niosły płatki [...],
I mnie przecież jak dymu laska
wytryskała gołębia młodość [...].
To zderzenie dwu czasów w wierszu jeszcze bardziej uwypukla jego katastrofizm, zwłaszcza że dwie ostatnie zwrotki zawierają bardzo pesymistyczne stwierdzenia w czasie przyszłym:
Głowę rzucę pod wiatr jak granat,
Piersi zgniecie czas czarną łapą;
[...]
umrzeć przyjdzie, gdy się kochało
wielkie sprawy głupią miłością.
Poeta zdaje sobie sprawę, iż jego miłość do Polski jest „głupia” – czyli stracona, skazana na przegraną, nieszczęśliwa. Wie o tym, ale jednocześnie wie też, iż nie może bez tej miłości żyć – nawet gdyby przyszło mu za nią zapłacić życiem.
Z głową na karabinie - Krzysztof Kamil Baczyński - treść
Nocą słyszę, jak coraz bliżej
drżąc i grając krąg się zaciska.
A mnie przecież zdrój rzeźbił chyży,
wyhuśtała mnie chmur kołyska.
A mnie przecież wody szerokie
na dźwigarach swych niosły płatki
bzu dzikiego; bujne obłoki
były dla mnie jak uśmiech matki.
Krąg powolny dzień czy noc krąży,
ostrzem świstrząc tnie już przy ustach,
a mnie przecież tak jak i innym,
ziemia rosła tęga - nie pusta.
I mnie przecież jak dymu laska
wytryskała gołębia młodość;
teraz na dnie śmierci wyrastam
ja - syn dziki mego narodu.
Krąg jak nożem z wolna rozcina,
przetnie światło, zanim dzień minie,
a ja prześpię czas wielkiej rzeźby
z głową ciężką na karabinie.
Obskoczony przez zdarzeń zamęt,
kręgiem ostrym rozdarty na pół,
głowę rzucę pod wiatr jak granat,
piersi zgniecie czas czarną łapą;
bo to była życia nieśmiałość,
a odwaga - gdy śmiercią niosło.
Umrzeć przyjdzie, gdy się kochało
wielkie sprawy głupią miłością.
4 grudzień 1943 r.