Pod koniec października doktorowi Castelowi udało się wyhodować serum, postanowiono dokonać pierwszej próby na synku sędziego Othona, Filipie, który był w stanie beznadziejnym. Lekarze podali mu serum, potem obserwowali cały czas malca, który umarł w męczarniach, choć walczył z chorobą dłużej niż inni.
Paneloux, który także obserwował umieranie małego Filipa, zmienił się od tamtego czasu. Zaczął przygotowywać rozprawę pod tytułem „Czy kapłan może radzić się lekarza”, pewne swoje przemyślenia z nią związane chce wygłosić podczas kazania, na które zaprosił także doktora Rieux.
Na drugim kazaniu ojca Paneloux nie było już tak dużo osób, kościół zapełnił się w trzech czwartych. Wynikało to ze specyficznego stosunku mieszkańców Oranu do religii. Obywatele miasta byli bardziej zainteresowani zabobonami – nosili medaliki, talizmany, które miały ich uchronić przed dżumą, bardzo modne stały się przepowiednie, ale mało osób uczestniczyło w nabożeństwach.
Drugie kazanie ojca Paneloux znaczenie różniło się od pierwszego. Ojciec Paneloux nie przedstawiał już dżumy jako kary za grzechy, ale raczej jako wyzwanie, w którym sprawdza się nasze człowieczeństwo. Zachęcał do walki z zarazą.
Nie mówił już „wy”, ale „my” - nie oskarżał swoich słuchaczy o nic, ale utożsamiał się z nimi. Mówił o cierpieniu niewinnych, którego nie da się nijak uzasadnić, ale trzeba je zaakceptować, wyzbyć się egoizmu w imię trudnej miłości do Boga. Zdaniem słuchającego kazania Rieux Paneloux w niektórych miejscach zbliżał się w kierunku herezji.
Po wyjściu z kościoła młody diakon powiedział jezuicie, że jego rozprawa raczej nie uzyska imprimatur – władze kościelne nie zgodzą się na jej druk.
Wkrótce po tych wydarzeniach Paneloux przeprowadził się – zamieszkał u starej gospodyni, na której zrobił złe wrażenie. Gdy zapadł na chorobę o dziwnych objawach (najprawdopodobniej była to dżuma), nie pozwolił kobiecie wezwać lekarza. Kiedy dostał się do szpitala, jego stan był już ciężki. Umarł szczęśliwy, z krucyfiksem w ręku, a na jego karcie napisano „przypadek wątpliwy”.
Wszystkich Świętych. Ochłodziło się, wiał zimny wiatr. Ale w tym roku nie chciano myśleć o zmarłych.
Nie byli to już ci opuszczeni, do których przychodziło się wytłumaczyć raz na rok. Byli intruzami, których chce się zapomnieć.Liczba zmarłych przestała rosnąć, wykres dżumy ustabilizował się. Przyczyny tego faktu dopatrywano się w serum doktora Castela. Na dżumę zmarł doktor Richard. Wszystkie gmachy użyteczności publicznej poza prefekturą zostały zamienione na szpitale i lazarety.
Szerzyła się dżuma płucna.
Chorzy umierali znacznie szybciej, wśród krwawych wymiotów.Towary pierwszej potrzeby zaczęły być sprzedawane po horrendalnie wysokich cenach. Doprowadziło to do rozwarstwienia społeczeństwa - biedni ludzi zaczęli cierpieć głód, podczas gdy bogatym niczego nie brakowało. Nastrój w mieście był napięty, co dobrze oddaje historia zawarta w zapiskach Tarrou.
Tarrou mówi w nich o tym, jak z Rambertem i Gonzalesem odwiedzili w niedzielne popołudnie obóz odosobnienia mieszczący się na stadionie miejskim. Początkowo w tego typu osobach panował rozgardiasz, potem ludzie poddali się bezczynności, zapanowała między nimi wzajemna nieufność.
W obozie spotkali pana Othona; tam Tarrou po raz pierwszy usłyszał, jak sędzia wymawia imię swojego zmarłego syna. Dawny butny i sprawiający rodzinie przykrości prawnik stał się cichym, przejętym losem swoich dzieci człowiekiem.
Zbliżał się koniec listopada, ochłodziło się jeszcze bardziej. Tarrou towarzyszył Rieux w odwiedzinach u starego astmatyka, wyszli razem na taras i Tarrou opowiedział doktorowi historię swojego życia.
Dzieciństwo miał szczęśliwe, rodzice go kochali. Jego ojciec był zastępcą prokuratora generalnego, dzięki czemu rodzinie powodziło się pod względem finansowym. Nie był to człowiek wybitny, ale w oczach Tarrou na pewno nie zły. Miał dziwną pasję – doskonale znał na pamięć rozkład jazdy Chaixa.
Tarrou to bawiło i czuł podziw dla ojca z powodu jego doskonałej pamięci. Chłopiec przeżył szok, gdy pewnego dnia, w wieku siedemnastu lat, uczestniczył w rozprawie ojca. Najlepiej zapamiętał z tej rozprawy winowajcę, którego widok poruszył go do głębi. Jego ojciec wywalczył dla oskarżonego karę śmierci i był osobiście obecny podczas egzekucji.
Tarrou uświadomił sobie, że ojciec czynił to już wielokrotnie – za każdym razem, gdy wstawał wcześniej do pracy. Stracił do niego szacunek i uciekł z domu. Później odwiedzał matkę, a po śmierci ojca zabrał ją do siebie, aż ona także zmarła.
Od momentu ucieczki z domu Tarrou chciał za wszelką cenę walczyć ze śmiercią. Walczył w różnych konfliktach europejskich, wdał się w politykę, był jednak przeciwny zabijaniu i wszelkiej przemocy. Tarrou jest zdania, że cały świat jest zadżumiony, że ludzi
ogarnął szał mordowania i nie mogą postępować inaczej.Uważał, że
każdy człowiek nosi w sobie dżumęi trzeba być bardzo ostrożnym, żeby nikogo „nie zarazić”.
Tarrou cały czas próbuje osiągnąć świętość i szuka świętych na ziemi. Zastanawia się razem z doktorem Rieux, czy możliwa jest świętość bez Boga – skoro oni obaj w niego nie wierzą. Przyjaciele idą wykąpać się w morzu, aby odpocząć przez chwilę od swoich trosk.
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 - - 5 - - 6 - - 7 -