Początkowo jego stosunek do dżumy był bardzo radykalny, konserwatywny. W swoim pierwszym kazaniu, wygłoszonym w miesiąc po zarazie, udowadniał innym, że dżuma jest karą boską. Tłumaczył, że dżuma przyszła, aby przerwać zepsucie moralne mieszkańców Oranu. Jej dobrą stroną jest to, że oczyszcza z grzechu, i dlatego Orańczycy powinni „upaść przed nią na kolana”. Wypowiadał się przy tym ex catedra, tak, jakby problem dżumy jego nie dotyczył – odgradzał się od mieszkańców Oranu, mówiąc do nich „wy”.
Ogromne wrażenie na ojcu Paneloux wywarła śmierć synka pana Othona. W obliczu cierpienia niewinnego dziecka jego wytłumaczenie dżumy przestało się sprawdzać. Jak zauważył Rieux
Ach, ten przynajmniej był niewinny, ksiądz wie o tym dobrze!Paneloux zmienił się od tamtego czasu. Zaczął przygotowywać rozprawę pod tytułem „Czy kapłan może radzić się lekarza”, pewne swoje przemyślenia z nią związane chce wygłosić podczas kazania, na które zaprosił także doktora Rieux. Na drugim kazaniu ojca Paneloux nie było już tak dużo osób, kościół zapełnił się w trzech czwartych, jednak nie przeszkadzało to kaznodziei.
Drugie kazanie ojca Paneloux znaczenie różniło się od pierwszego. Jezuita nie przedstawiał już dżumy jako kary za grzechy, ale raczej jako wyzwanie, w którym sprawdza się nasze człowieczeństwo. Zachęcał do walki z zarazą. Nie mówił już „wy”, ale „my” - nie oskarżał swoich słuchaczy o nic, ale utożsamiał się z nimi. Mówił o cierpieniu niewinnych, którego nie da się nijak uzasadnić, ale trzeba je zaakceptować, wyzbyć się egoizmu w imię trudnej miłości do Boga. Zdaniem słuchającego kazania Rieux Paneloux w niektórych miejscach zbliżał się w kierunku herezji. Po wyjściu z kościoła młody diakon powiedział jezuicie, że jego rozprawa raczej nie uzyska imprimatur – władze kościelne nie zgodzą się na jej druk.
Wkrótce po tych wydarzeniach Paneloux przeprowadził się – zamieszkał u starej gospodyni, na której zrobił złe wrażenie. Gdy zapadł na chorobę o dziwnych objawach (najprawdopodobniej była to dżuma), nie pozwolił kobiecie wezwać lekarza. Kiedy dostał się do szpitala, jego stan był już ciężki. Umarł szczęśliwy, spokojny, z krucyfiksem w ręku, a na jego karcie napisano „przypadek wątpliwy”.
strona: - 1 - - 2 -