Przesłuchiwany siedzi samotnie przed kilkunastoma osobami z Komisji, na którą składają się członkowie, miejscowe władze, sądownicy. Wyjaśnia zebranym, że „recept” wisiał na ścianie i był napisany przez asystentkę techniczną, Koitek, która przywiozła ze wsi przepis na mydło. Kobieta wyjechała później do Berlina. Obok przepisu wisiała również sporządzona przez von Bergena notatka, dotycząca zupełnego oczyszczania kości do wyrobu szkieletów. Okazało się jednak, że kości były najwyraźniej źle spreparowane – być może przez zbyt wysoką temperaturę lub nieodpowiedni płyn. Mydło robione na podstawie „receptu” udawało się zawsze. Tylko raz się nie udało i nadal leży na stole w Palarni, gdzie odbywała się produkcja, którą kierował profesor Spanner z von Bergenem. Bergen jeździł po trupy, a przesłuchiwany towarzyszył mu dwukrotnie, raz do więzienia w Gdańsku. Na początku zwłoki przywożono z domu wariatów, lecz szybko okazało się, że jest ich za mało. Spanner napisał więc do wszystkich burmistrzów, by nie chowano zmarłych, lecz przysyłano ciała do Instytutu Anatomicznego. Przeważnie były to ciała Polaków, choć raz trafili się niemieccy wojskowi, ścięci w więzieniu, a raz nazwisko zmarłego było rosyjskie. Zwłoki Bergen przywoził zawsze w nocy. Pewnego dnia przesłuchiwany towarzyszył profesorowi i Bergenowi podczas uroczystości z okazji poświęcenia gilotyny. Tamtego dnia zostali ścięci czterej wojskowi niemieccy. Mówiono, że był tam również niemiecki ksiądz.
strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 -