Historia kobiety, która zmarła przy torze kolejowym, wciąż żyje w pamięci człowieka, który był świadkiem jej śmierci i nie potrafił tego zrozumieć. Niewielu z ludzi, wiezionych w zaplombowanych wagonach do obozów zagłady, odważyło się na ucieczkę. Taki czyn wymagał od nich większej odwagi niż to, że bez nadziei i sprzeciwu jechali na pewną śmierć. Ucieczka udawała się rzadko. Jedynym sposobem na wydostanie się z wagonu było oderwanie desek z podłogi. W ciasnocie stłoczonych ludzi rzecz taka wydawałaby się trudna do wykonania, jednak ludzie, wygłodniali, przerażeni i zbyt słabi na ucieczkę, doskonale rozumieli, że muszą ułatwić to innym. Przez wiele godzin, zbiorowym wysiłkiem, odrywano kilka desek. Później osoba zdecydowana na ucieczkę musiała zebrać w sobie tyle odwagi, by przeczołgać się przez wąską szczelinę i dopaść osi, a dalej przepełznąć do miejsca, które dawało jakąkolwiek szansę na przeżycie. Potem należało wypaść pomiędzy szyny lub poprzez koła na brzeg toru, szybko oprzytomnieć, stoczyć się z nasypu i uciec do lasu. Zdarzało się, że ludzie ginęli pod kołami, a czasami z połamanymi nogami i rękoma leżeli wydani na okrucieństwo wroga.
Kobieta leżąca przy torach należała to tych odważnych, którzy zdecydowali się na ucieczkę. Była trzecią z tych, którzy skoczyli przez otwór w podłodze wagonu. Za nią wyskoczyło jeszcze kilka osób i w tej samej chwili rozległa się seria strzałów. Jeden z pocisków zranił ją w kolano. O świecie kobieta siedziała na zboczu toru kolejowego. Kilku jej towarzyszy zdołało uciec, dwóch zostało zabitych. Ciało jednego leżało pod lasem. Kiedy mężczyzna, który nadal o niej pamięta, znalazł ją, była sama.
Po jakimś czasie zaczęli nadchodzić od strony cegielni i wsi ludzie – stali niedaleko i z lękiem obserwowali ranną. Nikt nie zatrzymywał się na dłużej. Naradzali się cicho i pośpiesznie odchodzili, nie odzywając się do uciekinierki. To ona zapytała, czy ludzie, leżący pod lasem nie żyją. Wiedziała, że nie uzyska żadnego schronienia, ponieważ był to czas wzmożonego terroru i za udzielenie pomocy groziła śmierć. Poprosiła młodego mężczyznę, by przyniósł jej z apteki weronalu, lecz odmówił jej. Przez chwilę leżała z zamkniętymi oczami, wreszcie popatrzyła na zebranych w pobliżu ludzi. Młody mężczyzna stał nadal, więc poprosiła, aby kupił dla niej wódkę i papierosy, na co się zgodził. Po jakimś czasie była pijana i nie zwracała już uwagi na innych. Jakaś stara wieśniaczka przyniosła jej kubek mleka i chleb i odeszła szybko, widząc nadchodzących od strony miasteczka policjantów. Pozostali ludzie również rozeszli się, pozostał tylko młody mężczyzna, który przyniósł kobiecie wódkę i papierosy. Policjanci zaczęli zastanawiać się, co należy zrobić. Uciekinierka zażądała, aby ją zastrzelili. Mężczyźni nie chcieli jednak spełnić jej prośby. Podszedł do nich młodzieniec, któremu wyznała, że pod lasem leży jej mąż. Próbowała napić się mleka, lecz po chwili odstawiła kubek. Młody mężczyzna podszedł do niej i podał jej zapalniczkę. Kobieta napiła się wódki. Przed jej oczami przesuwali się kolejni ludzie, słyszała ich lękliwe rozmowy, słyszała, że nie mogą jej pomóc. Nikt nie pomyślał o tym, by wezwać lekarza lub odwieźć ją na stację. Chodziło im tylko o ty, by umarła.
Kobieta zasnęła na kilka godzin i obudziła się wieczorem. W pobliżu stali dwaj policjanci i młodzieniec. Ponownie poprosiła, aby ją zastrzelili, choć nie wierzyła, że to zrobią. Policjanci najwyraźniej wahali się, rozważając, który z nich ma zabić uciekinierkę. Nagle usłyszała głos młodego mężczyzny, który oznajmił, że może to zrobić. Zobaczyła, że policjant podaje mu rewolwer. Ludzie, stojący dalej, usłyszeli strzał i odwrócili się zgorszeni, mówiąc, że należało jednak kogoś wezwać, a nie zabijać kobietę jak jakiegoś psa. W nocy z lasu wyszli dwaj mężczyźni, by ją zabrać. Dopiero po chwili zorientowali się, że kobieta nie żyje. Jej ciało leżało na zboczu toru przez całą noc. Przed południem przyszedł sołtys z ludźmi, by pogrzebać uciekinierów. Mężczyzna, który nadal pamięta kobietę, nie rozumie dlaczego młodzieniec ją zabił – wydawać by się mogło, że właśnie jemu najbardziej było żal rannej.