I stała się rzecz niesłychana. Czarny kot zjeżył się i miauknął rozdzierająco. Potem sprężył się i jak pantera dał susa prosto na pierś Bengalskiego, a stamtąd przeskoczył mu na głowę. Z pomrukiem wbił napuszone łapy w wątłą fryzurę konferansjera, dziko zawył, przekręcił tę głowę raz, przekręcił drugi i oderwał ją od pulchnego karku. (…) Krew z rozdartych tętnic chlusnęła fontannami, zalała półkoszulek i frak. (…) Kot podał głowę Fagotowi, ten podniósł ją za włosy i ukazał publiczności, a głowa krzyknęła rozpaczliwie na cały teatr (…). Za sprawą Wolanda głowa zrosła się z resztą ciała, lecz Bengalski po tym przedstawieniu trafił do kliniki psychiatrycznej doktora Strawińskiego.Po opuszczeniu szpitala wciąż nękały go lęki, że głowa w każdej chwili może odpaść. Wykonywanie zawodu stało się dla niego niemożliwe: Konferansjer porzucił więc pracę i zaczął żyć z własnych oszczędności, które według jego skromnych obliczeń powinny mu były wystarczyć na lat piętnaście.
strona: - 1 - - 2 - - 3 -